środa, 3 maja 2006

VII Kaliski Bieg Trzeźwościowy - fotoreportaż

W poniedziałek (1 maja) w Kaliskach odbył się bieg trzeźwościowy - drugi z cyklu biegów w gminach naszego powiatu. Zdzisław Hartuna z Pieców w kategorii open pobił rekord trasy




Bieg rozgrywano po raz siódmy. Ścigano się w kilku kategoriach - od kat. kl. 0 - III do kategorii open. Podobnie jak w latach ubiegłych zjechali też goście. Kandydatem na zwycięzcę w kat. open był Zdzisław Hartuna z Pieców, którego przed biegiem przedstawiał wójt gminy Antoni Cywiński. W sumie startowało blisko 200 osób.





Tradycyjnie też, niczym forpoczta, przed niektórymi grupami wiekowymi jechał na rowerze wójt, za nimi - również na rowerze - służba medyczna. Pogoda? Wydawało się, że będzie ładna, ale już w trakcie imprezy zaczęło kropić. Co tam jednak deszczyk dla zahartowanych sportowców. Ze zwycięzców spore wrażenie w poszczególnych kategoriach wrażenie zrobili: młody Łukasz Kotlenga z Cieciorki, Paula Niewiadomska - dziewczyna z Pieców, zwycięzca open Zdzisław Hartuna, depczący mu na mecie po piętach młodzieżowiec Krzysztof Doczyk z Bartla Wielkiego i siedemdziesięcioletni Kazimierz Sasło ze Starej Kiszewy.
Tyle tytułem wstępu.

Nam biegać nie wypadało

Tydzień temu byliśmy na Biegu Pamięci Ks. Senatora Feliksa Boldta w Barłożnie. Z tym, że w Kaliskach pojedynkowaliśmy się na dwa aparaty. Z zazdrością muszę przyznać - pojedynek przegrałem. Piotr Madanecki zrobił zdjęcia lepsze technicznie oraz znacznie lepiej pokazujące walkę. Być może stało się to tak dlatego, że Piotr jest ode mnie wyższy o około dziesięć centymetrów i ze swojej wysokości lepiej wszystko widzi. Ja za to miałem ładny dres marki Butterflay i adidasy tejże firmy, więc mogłem zaszpanować. Na początku wójt nawet myślał, że przyjechałem też pobiegać. I mogę powiedzieć, że zacząłem się nad tym zastanawiać. W jakiej jednakże pobiec grupie? Z najmłodszymi by nie wypadało, w open też nie - w obu wypadkach mogłoby się to zakończyć kompromitacją. Może powalczyłbym z kobietami, ale jakże facetowi z nimi startować.

Trasy w Kaliskach

Barłożno ma lepszą trasę biegową, bo tam, gdyby wlazł na dach jakiegoś budynku, widziałby przebieg walki w całości. W Kaliskach jest to niemożliwe, sprawa zrozumiała - w porównaniu z Barłożnem ta miejscowość jest aglomeracją. Dla maludów trasa wiodła ulicą Krzywą i kawałek Długą, dla starszych - Długą, Starowiejską, Krzywą i długi finisz znowu Długą. Dorośli biegli dwa kółeczka - dwa razy skromne 1200 metrów, a więc razem prawie dwa i pół kilometra, co juz nie jest takie skromne.





Bezwzględny rekord tej trasy w zeszłym roku ustanowił Dariusz Klein z Oleśniczanki, nasz człowiek, rodem z Dąbrówki. Wynosi on około 6 minut i kilkadziesiąt sekund. Bezwzględny, czyli biorąc pod uwagę startujących gości. Względny rekord, tylko dla biegaczy z gminy Kaliska, został pobity właśnie w ten poniedziałek przez Zenona Hartunę i wynosi do przyszłego roku 7 minut i 35 sekund. Przy czym Hartuna pobił samego siebie, gdyż poprzedni rekord też należał do niego. W ogóle - jak poinformował nas Tadeusz Skórczewski, wuefmen prowadzący imprezę - ten biegacz z Pieców brał udział w biegu siedem razy, a sześć razy wygrywał (przegrał tylko raz, w ubiegłym roku z Kleinem).

Paula i mur

Piece w ogóle błysnęły. Przed biegiem juniorek zauważyliśmy urodziwą dziewczynę, która z zapałem próbowała przewrócić betonowy mur. W taki oto sposób się rozgrzewała. Oczywiście zrobiliśmy jej fotkę, bo rzadko się zdarza, by delikatna dziewczyna porywała się na beton. Okazało się przy okazji, że jest faworytką. Paula Niewaidomska z Pieców.

Potem dziewczyna wygrała bardzo zdecydowanie, pokazując, że nawet w takich biegach, jeżeli myśli się o pudle, nie ma miejsca dla ludzi z chodnika. Dziewczyna trenuje w Pomorzance Skórcz pod okiem Jerzego Mykowskiego. Życzymy jej sukcesów na wszystkich stadionach świata.

Biegacz 70-latek

Kazimierz Sasło ze Starej Kiszewy biegł oczywiście w kategorii open, gdyż ma dość dużo lat. Na co dzień biega w grupie biegowej Florian Chojnice. W sali Gminnego Domu Kultury, gdzie po biegach wręczano nagrody, Antoni Cywiński zawodowo robił prześwietlenie. - Ile pan ma lat? Nie... Czy ma pan więcej lat, niż pięćdziesiąt? - Tak - padła odpowiedź.

- Czy ma pan więcej lat, niż sześćdziesiąt? - Tak. Wójt już nie pytał, czy pan Kazimierz ma więcej niż siedemdziesiąt, a szkoda... Dowiedzieliśmy się po chwili, że ma siedemdziesiąt. W sumie to nic wielkiego, biegać w wieku 70 lat... No, chyba. Pożyjemy, zobaczymy... Inna sprawa, że TAK biegać w wieku 70 lat, to już jest coś. Jest w swojej kategorii wiekowej najlepszy w Polsce. Mówił też, że ma za sobą między innymi sztafetowy bieg do Watykanu.

Wybiegł z nałogów

Kaliska to wyjątkowe miejsce, gdzie mówi się głośno i publicznie o nałogach i Panu Bogu. Znakomicie pasuje tu wyraz PRZYSTANEK KALISKA na... przystankach i na tablicach. W tej miejscowości można sobie przystanąć jak w każdej innej, ale można też się zatrzymać na dłużej, by odpocząć po lub w trakcie męczącego biegu życia. Stąd wzięły się tu bezalkoholowe rodzinne Leśne Spotkania.





Stąd też coroczny bieg ma przydawkę trzeźwościowy. Z osiem lat temu w pewnym sensie udało się przystanąć Zenonowi Hartunie (dziś ma 42 lata). Palił wtedy papierochy, ponadnormatywnie pił. I nagle... nie, był to proces - rzucił nałogi i zaczął biegać. Dziś jest liczącym się w Polsce maratończykiem. W tym roku w kategorii wiekowej 40 - 49 lat zdobył wicemistrzostwo Polski, w pionie PKP - w Spale pierwsze miejsce i 32. w kategorii open w kraju. Mówimy o maratonie, a więc o dystansie 42 km i 195 m. Rekord życiowy - 2 godziny i 39 min. Zajął też niezłe, 47. miejsce w biegu w Lizbonie, gdzie startowało ponad tysiąc biegaczy... Zenon Hartuna - rzec można - wybiegł z nałogów. Zapytaliśmy o szczegóły.

Ulubione trasy mistrza

- Nigdzie nie trenowałem - opowiedział nam swoja historię maratończyk. - Mój talent dał się dostrzec dopiero w wojsku. Potem żeniaczka, papierosy, alkohol... Nie miałem ochoty uprawiać biegów. Osiem lat temu zacząłem od kilometra. Biegałem, ale jeszcze paliłem. W Biegu Szpęgawskim w 1988 byłem 93. Żona się śmiała i mówiła, żebym dał sobie spokój.

Teraz biegam pięć razy w tygodniu, przed maratonami po 20 - 30 kilometrów dziennie. Mamy wspaniałe trasy biegowe - Twardy Dół, Ostrowite, Czarne, Czubek, Osowo Leśne... Te trasy sam opracowałem. Na początku biegłem, a syn jechał na rowerze z zamontowanym licznikiem i mierzyliśmy długość. Chodziło mi też o to, żeby były atrakcyjne pod względem krajobrazowym, a jednocześnie odpowiednie pod względem trudności... Nieraz wtedy brałem rower, by go synowi przenieść...

Jaka z tych tras jest najpiękniejsza? Okolice Twardego Dołu. Tam idzie wspaniała, dwukilometrowa serpentyna w tunelu z leszczyn. Albo jak się biegnie od Łążka, jest wielka skarpa. Może liczyć ze 40 metrów. Chętnie poprowadzę jakąś grupkę biegaczy, jeżeli zechcą ze mną pobiec.
Życzymy maratończykowi miejsca na pudle w Helsinkach, dokąd najprawdopodobniej pojedzie. No i nowego rekordu za rok.
Tadeusz Majewski
Fot. Piotr Madanecki

Więcej w magazynie Kociewiak - dodatek do piątkowego wydania Dziennika Bałtyckiego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz