czwartek, 31 lipca 2008
środa, 30 lipca 2008
Komenda Policji w Starogardzie. Chodzimy po obiekcie i zadajemy 7 pytań.
Co, gdzie, kiedy, jak, czym, dlaczego, kto...
Są to tzw. złote pytania kryminalistyki. Ale o tym niżej.
Rozważania. Ks. dr Z. Ossowski: Dlaczego gospel
Już niedługo, bo w przyszłym tygodniu, w Osieku odbędzie się kolejny Międzynarodowy Festiwal Muzyki Chrześcijańskiej Gospel. W przyszłym numerze damy szczegółowy program. Tu kilka słów na temat muzyki gospel napisanych do "GK" przez twórcę festiwalu.
Dlaczego gospel?
Już nigdy do Anglii nie pojadę!
Bytonia. Biznesy przy berlince
PUP - Starogard - praca 27.07.2008
Powiatowy Urząd Pracy w Starogardzie Gdańskim dysponuje ofertami pracy
w następujących zawodach:
Ankieter
Asystent (Departament Zapewnienia Jakości)
Bibliotekarz
Blacharz
Blacharz/dekarz
Brukarz
Brygadzista lub mistrz
Cieśla
Cieśla - szalunkowy (pomocnik)
Cukiernik
Elektromechanik samochodowy
Elektryk-serwisant
Fryzjer
Główna księgowa
Handlowiec
Handlowiec biuroserwisu (kopiarki)
Hydraulik
Kafelkarz
Kasjer
Kierowca samochodu osobowego
Kierowca - sprzedawca
Kierowca autobusu
kierowca C+E
Kierowca kat. C+E w transporcie międzynarodowym
Kierownik robót budowlanych
Konserwator
Konserwator centralnego ogrzewania
Kosmetyczka
Krawiec
Kurier/logistyk magazynu
Lakiernik samochodowy
Lekarz weterynarii
Listonosz
Magazynier
Malarz - szpachlarz
Malarz lub pomocnik malarza
Mechanik samochodów ciężarowych
Monter instalacji sieci wodno - kanalizacyjnej
Monter mebli
Monter sieci zewnętrznych
Monter wykładzin przemysłowych
Murarz
Nauczyciel biologii
Nauczyciel chemii
Nauczyciel historii
Nauczyciel języka angielskiego
Nauczyciel plastyki
Nauczyciel przedmiotów zawodowych drzewnych
Nauczyciel przedmiotów zawodowych mechanicznych
Nauczyciel wiedzy o społeczeństwie
Nauczyciel wychowania przedszkolnego
Operator koparki kołowej
Operator koparki, koparko-ładowarki
Operator koparko-ładowarki
Operator maszyn
Piekarz
Pomocnik budowlany
Pomocnik drukarza
Pomocnik Montera rusztowań
Pomocnik murarza
Pracownik biurowy- handlowiec
Pracownik budowlany
Pracownik do przyuczenia w zawodzie stolarza
Pracownik do wywozu odpadów
Pracownik fizyczny
Pracownik gospodarczy
Pracownik obsługi stajni
Pracownik produkcyjny
Pracownik produkcyjny
Pracownik sali sprzedaży
Przedstawiciel handlowy, projektant mebli
Rewizor
Robotnik budowlany
Robotnik niewykwalifikowany
Robotnik pomocniczy
Spawacz gazowy-instalator
Specjalista do spraw kredytów i ubezpieczeń
Spedytor w transporcie międzynarodowym
Sprzedawca
Sprzedawca - projektant monter mebli kuchennych
sprzedawca instalacji sanitarnych
sprzedawca pojazdów jednośladowych czterokołowych
Sprzedawca RTV
Sprzedawca w dziale przemysłowym
Sprzedawca w sklepie komputerowym
Sprzedawca w sklepie mięsnym
sprzedawca-ekspedient
Sprzedawca-konsultant
Stolarz
Stolarz lub osoba do przyuczenia
Stolarz meblowy
Szpachlarz
Ślusarz
Tapicer
Technik serwisu kas fiskalnych/Logistyk IT
Terapeuta zajęciowy
Wulkanizator
OFERTY PRACY DLA OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH:
Kierowca kat. "C"+"E"
Lekarz
Operator wtryskarki
Osoba do sprzątania
Pielęgniarka
Pomocnik budowlany
Pomocnik stolarza
Pracownik administracyjny
Pracownik gospodarczy
Pracownik magazynowy
Referent d/s inwestycji
Sprzedawca
Powiatowy Urząd Pracy w Starogardzie Gdańskim dysponuje wieloma ofertami pracy za granicą - informacje na temat pracy za granicą udziela pokój nr 4.
Obecnie prowadzimy nabór dla kobiet do pracy w Hiszpanii przy sortowaniu owoców do konserw.
Powiatowy Urząd Pracy w Starogardzie Gdańskim podaje terminy naborów na szkolenie grupowe zaplanowane na lipiec i sierpień 2008 r.
1)PROFESJONALNA SEKRETARKA
NABÓR 1,4,5 SIERPIEŃ
2)PRZEDSTAWICIEL HANDLOWY
NABÓR 1,4,5 SIERPIEŃ
3)POSADZKARZ
NABÓR 25,26,27 SIERPIEŃ
4)SPAWANIE METODAMI MIG 131 i MAG 136
NABÓR 18,19,20 SIERPIEŃ
5)KAMIENIARZ
NABÓR 18,19,20 SIERPIEŃ
Informacje na temat szkoleń udziela pokój nr 8, numer telefonu
058 5622351 wew. 16
piątek, 25 lipca 2008
Szlachta. 26.07 godz. 13 - Mistrzostwa Świata w Kapele
Opis gry w kapele [PDF]
czwartek, 24 lipca 2008
IX Kościerskie Targi Książki Kaszubskiej i Pomorskiej "Costerina 2008"
Mapka - dojazd [PDF]
środa, 23 lipca 2008
PUP - Starogard - praca 23.07
Powiatowy Urząd Pracy w Starogardzie Gdańskim dysponuje ofertami pracy
w następujących zawodach:
Ankieter
Asystent (Departament Zapewnienia Jakości)
Bibliotekarz
Blacharz
Blacharz/dekarz
Brukarz
Brygadzista lub mistrz
Cieśla
Cieśla - szalunkowy (pomocnik)
Cukiernik
Elektromechanik samochodowy
Elektryk-serwisant
Fryzjer
Główna księgowa
Handlowiec
Handlowiec biuroserwisu (kopiarki)
Hydraulik
Kafelkarz
Kasjer
Kierowca samochodu osobowego
Kierowca - sprzedawca
Kierowca autobusu
kierowca C+E
Kierowca kat. C+E w transporcie międzynarodowym
Kierownik robót budowlanych
Konserwator
Konserwator centralnego ogrzewania
Kosmetyczka
Krawiec
Kurier/logistyk magazynu
Lakiernik samochodowy
Lekarz weterynarii
Listonosz
Magazynier
Malarz - szpachlarz
Malarz lub pomocnik malarza
Mechanik samochodów ciężarowych
Monter instalacji sieci wodno - kanalizacyjnej
Monter mebli
Monter sieci zewnętrznych
Monter wykładzin przemysłowych
Murarz
Nauczyciel biologii
Nauczyciel chemii
Nauczyciel historii
Nauczyciel języka angielskiego
Nauczyciel plastyki
Nauczyciel przedmiotów zawodowych drzewnych
Nauczyciel przedmiotów zawodowych mechanicznych
Nauczyciel wiedzy o społeczeństwie
Nauczyciel wychowania przedszkolnego
Operator koparki kołowej
Operator koparki, koparko-ładowarki
Operator koparko-ładowarki
Operator maszyn
Piekarz
Pomocnik budowlany
Pomocnik drukarza
Pomocnik Montera rusztowań
Pomocnik murarza
Pracownik biurowy- handlowiec
Pracownik budowlany
Pracownik do przyuczenia w zawodzie stolarza
Pracownik do wywozu odpadów
Pracownik fizyczny
Pracownik gospodarczy
Pracownik obsługi stajni
Pracownik produkcyjny
Pracownik produkcyjny
Pracownik sali sprzedaży
Przedstawiciel handlowy, projektant mebli
Rewizor
Robotnik budowlany
Robotnik niewykwalifikowany
Robotnik pomocniczy
Spawacz gazowy-instalator
Specjalista do spraw kredytów i ubezpieczeń
Spedytor w transporcie międzynarodowym
Sprzedawca
Sprzedawca - projektant monter mebli kuchennych
sprzedawca instalacji sanitarnych
sprzedawca pojazdów jednośladowych czterokołowych
Sprzedawca RTV
Sprzedawca w dziale przemysłowym
Sprzedawca w sklepie komputerowym
Sprzedawca w sklepie mięsnym
sprzedawca-ekspedient
Sprzedawca-konsultant
Stolarz
Stolarz lub osoba do przyuczenia
Stolarz meblowy
Szpachlarz
Ślusarz
Tapicer
Technik serwisu kas fiskalnych/Logistyk IT
Terapeuta zajęciowy
Wulkanizator
OFERTY PRACY DLA OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH:
Kierowca kat. "C"+"E"
Lekarz
Operator wtryskarki
Osoba do sprzątania
Pielęgniarka
Pomocnik budowlany
Pomocnik stolarza
Pracownik administracyjny
Pracownik gospodarczy
Pracownik magazynowy
Referent d/s inwestycji
Sprzedawca
Powiatowy Urząd Pracy w Starogardzie Gdańskim dysponuje wieloma ofertami pracy za granicą - informacje na temat pracy za granicą udziela pokój nr 4.
Obecnie prowadzimy nabór dla kobiet do pracy w Hiszpanii przy sortowaniu owoców do konserw.
Powiatowy Urząd Pracy w Starogardzie Gdańskim podaje terminy naborów na szkolenie grupowe zaplanowane na lipiec i sierpień 2008 r.
1)PROFESJONALNA SEKRETARKA
NABÓR 1,4,5 SIERPIEŃ
2)PRZEDSTAWICIEL HANDLOWY
NABÓR 1,4,5 SIERPIEŃ
3)POSADZKARZ
NABÓR 25,26,27 SIERPIEŃ
4)SPAWANIE METODAMI MIG 131 i MAG 136
NABÓR 18,19,20 SIERPIEŃ
5)KAMIENIARZ
NABÓR 18,19,20 SIERPIEŃ
Informacje na temat szkoleń udziela pokój nr 8, numer telefonu
058 5622351 wew. 16
wtorek, 22 lipca 2008
Policja. Kilka przestępstw w jednym autku
Kilka przestępstw w jednym autku
Osiek. "Na Jagody", czyli niekoniecznie musi być coś nowego
Pili tartą bułkę!
Osiek. Sobota 12 lipca. Wszystko jest jak co roku: wyścig rowerowy dla amatorów wokół jeziora Kałębie (37 osób), turniej sołectw gminy, po godz. 17 wybory Małej Miss Lata (od 3 do 10 l.), bicie rekordu jedzenia jagód na czas, ogólnopolskie wybory Miss Lata - Osiek 2008, no i jakaś gwiazda wieczoru - w tym roku Jan Wojdak z zespołem Wawele. A potem taneczna zabawa do białego rana...
Starogard. Niedziela. Łobaszewska - koncert
Łobaszewska w Starogardzie
Gm. Zblewo. Plaże - można było porozmawiać
Można było podpowiedzieć tym entuzjastom: Słuchajcie, tak nie można zrobić, zróbmy to tak...
Mówi Rita Gollus - kierowniki Referatu do spraw Programów Europejskich i Budownictwa w Urzędzie Gminy
Gmina Zblewo - hale, sale i boiska...
Inwestycje w gminie Zblewo
Krzysztof Partyka - inspektor do spraw inwestycji i zamówień publicznych informuje
Festyn w Zblewie – 19.07.2008 (sobota). Migawki
Festyn w Zblewie - 19.07.2008 (sobota). Migawki
Jeźdźcy gmin
Około godz. 17. Jakże elegancko paraduje na koniu wójt gminy Kaliska Antoni Cywiński... Ba, po chwili nawet jakby kłusuje (ale pilnowany przez Dorotę Spikowską - właścicielkę koni i instruktorkę konnej jazdy). Podchodzimy do wójta gminy Zblewo Krzysztofa Trawickiego z wydawałoby się nieprzyjemną dla niego informacją (Cywiński umie, a on nie...?). Ejże... Trawicki prędko idzie udowodnić, że też potrafi. I mamy na zdjęciu - dwóch wójtów na koniach. Tego jeszcze nie było. A może by tak konne wyścigi wójtów?
Więcej - przjedź
FELIETON. Każdy ma SWÓJ biznes.
A. Malinowska
Każdy ma SWÓJ biznes. W Starogardzie też biznes się rozkręca. Na razie w mowie i w piśmie. Od czasu, jak dyrektorem zacnego klubu (Starogardzkiego Klubu Biznesu) został specjalista od propagandy, to nie ma tygodnia, aby nie prezentował dowodów swojej aktywności. A to zdjęcie, na którym widać płomień w oczach i zapał w postawie, a to wyliczanki, jak powinno wyglądać miasto ZREwitalizowane, ZREformowane, ZREperowane. Wcześniej spotkania z drogowcami, narady w Smętowie, wywiady.
Goście, dyskusje, spotkania i samozadowolenie, bo się znów coś znaczy, bo nauka "z tamtych lat" nie poszła w las. Słowa, słowa. Dziś nie słowa, nie krytyka na każdym kroku, ale lobbing może się przyczynić do poprawy stanu rzeczy. A może się mylę? Po doświadczeniach lobbysty Dohnala bezpieczniej jest gadać, pokrzykiwać, a przy okazji robić sobie i kolegom darmową reklamę. Bezpieczniej być "lokalnym Palikotem", niż negocjatorem, inicjatorem albo tym, który jednoczy ludzi wokół sensownego projektu. A może o tym myślał lokalny strateg lewicy, gdy ogłaszał wzmocnienie tego ugrupowania w mieście i powiecie? Ukryte asy w rękawie, sprawdzeni dawni działacze od wszystkiego.
Najbardziej obawiam się tych, co to znają się na wszystkim i potrafią zabrać głos na każdy temat. Jeden taki bywał to wojewodą, to bankowcem, to obecnie dyrektorem w Pomorskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej, w słowach - nie do pobicia. Kochał konferencje prasowe i ogłaszał swoje sukcesy, gdy tylko trafiła się byle okazja. Największym sukcesem miała być strefa w Starogardzie. Jaka strefa? Gdzie ta strefa? Dzikie pola! Przedsięwzięcie tak udane, jak ta sławetna szarża kawaleryjska. Za tę szarżę to ktoś z urzędników "beknął", za strefę, a chyba tylko za gadanie o niej, zaproponowano byłemu przewodniczącemu Rady Miasta posadę, gdzie pewnie dopracuje emerytury. Grunt to dobrze się urządzić i o własne sprawy zadbać. Gdyby był mocny, nie tylko w języku, to już w Starogardzie nie byłoby "dzikich pól" i biznes by się rozkręcał.
Nie chcę, by i mnie zakwalifikowano do tej grupy, co to tylko marudzi, stęka, wszystko neguje i na wszystkim się zna, więc za chwilę zakończę pisanie i będę robiła na drutach lub lepiła pierogi. Biznesu z tego nie będzie, tak samo jak z mojego pisania. Uradują mnie uśmiechy dzieci nad talerzami pierogów z truskawkami i zachęta ze strony bliskich, by nie przechodzić obojętnie obok spraw ważnych nie tylko dla mnie.
"Kasztelania Bytońska" - szkoła, schronisko, hotel?
Znakomita większość szkół "śpi" w wakacje (remonty). Otwartych w powiecie jest tylko osiem. Wśród nich jest szkoła w Bytoni (gm. Zblewo). Tu dopiero się dzieje.
Na podstawie rozmowy z dyrektorem szkoły w Bytoni Tomaszem Damaszkiem.
A. Grzyb. Kuchnia na cztery pory roku
Kolejne spotkanie Trójmiejskiego Klubu Kociewiaków
Na progu tegorocznego lata odbyło się w gościnnych progach restauracji Turbot w Gdańsku kolejne spotkanie Kociewiaków, którzy na przestrzeni lat zadomowili się w Trójmieście.
Sprowadziły ich tutaj po II wojnie światowej różne okoliczności. Między innymi chęć zdobycia wiedzy na wyższych uczelniach Wybrzeża, podjęcie pracy w rozwijającym się przemyśle stoczniowym czy służba w trójmiejskich jednostkach wojskowych. Już trzeci rok integrują się wokół działaczy Trójmiejskiego Klubu Kociewiaków proponujących na każdym kolejnym spotkaniu nowe przeżycia kulturalno-estetyczne. Tak było i tym razem.
Program piątkowego, XII już spotkania, obejmował po pierwsze promocję "Kociewskiej książki kucharskiej" autorstwa Andrzeja Grzyba. Autor zebrał, w pięknie ilustrowanym przez Józefa Olszynkę, a wydanym przez wydawnictwo "Bernardinum" tomie, ponad sto przepisów kulinarnych. Współautorami książki kucharskiej jest ponad 60 znawców potraw kociewskich. Niektóre przepisy kulinarne podane są w gwarze kociewskiej. Książka obejmuje specjały jadłospisu ze wszystkich czterech pór roku, rozpisane na poszczególne miesiące, tabelę świąt ruchomych, w których obowiązywały na Kociewiu takie a nie inne dania, spis alfabetyczny dań itp. Wśród obecnych na spotkaniu cieszyła się olbrzymim wzięciem, a autor zamaszyście wpisywał się nabywcom, nie żałując indywidualnych dedykacji. Książkę zaś poświęcił "Małgorzacie i Tadeuszowi Włodarczykom w podzięce za szczodrą życzliwość dla Kociewia".
Drugim punktem programu była praca licencjacka Patrycji Hamerskiej studentki Wydziału Filologiczno-Historycznego Uniwersytetu Gdańskiego. Tytuł pracy brzmiał: "Sylwetka Bernarda Janowicza w 100-lecie urodzin". W ten sposób znalazła zwieńczenie inicjatywa organizatorów czterech edycji konkursów literackich im. Bernarda Janowicza. Patronowała im "Gazeta Kociewska" w Starogardzie Gdańskim. Wdzięczność zaś należy się: jurorom, sponsorom nagród i laureatom oraz wszystkim uczestnikom konkursów, którzy swoimi pracami przyczynili się do pomnożenia wiedzy o Kociewiu i autorze "Bajek kociewskich", zmarłym przed pięciu laty nestorze pisarzy kociewskich.
Oba wyżej wymienione wydarzenia wpisały się w cykl uroczystości kulturalnych, rocznicowych, wspomnieniowych, odbywających się z okazji 35-lecia działalności Towarzystwa Miłośników Ziemi Kociewskiej w Starogardzie Gdańskim. Informacje na temat możliwości prenumeraty kociewskich czasopism, w tym "Panoramy Kociewia", "Gazety Kociewskiej", "Pielgrzyma" oraz przybliżenie sylwetki pierwszej błogosławionej z Kociewia, siostry Marty Wieckiej (1874-1904) rodem z Nowego Wieca koło Skarszew, wyczerpały część oficjalną spotkania. Z kolei uwaga licznie zebranych gości skupiła się na sztuce ludowej twórców z Kociewia. Po raz pierwszy swe rękodzieła z dziedziny haftu, obrazów malowanych na szkle i akwarel prezentowała Irena Opala z Nowej Cerkwi. Wanda Kołucka zaś wodziła rej przy stoisku Kociewskiego Kantoru Edytorskiego z Tczewa, oferując, ku radości zebranych, numer 2/2008 r. kwartalnika społeczno-kulturalnego, który redaktor naczelny Halina Rudko ubogaciła bibliografią zawartości, wraz z indeksami z lat 2001-2007 w opracowaniu Seweryna Paucha i Magdaleny Śnieguli.
Po tym na sali zapanowała atmosfera biesiadna, a to za sprawą szczodrości cukiernika Eugeniusza Lipińskiego z ulicy Słowackiego 53 we Wrzeszczu i prezes Beaty Oworuszko z Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Starogardzie Gdańskim. Zainteresowanie biesiadników skupiło się na sznekach zes glancam, kuchach na młodziach, kuszkach, chlybie rogowym, krajanym wew sztóle, smarowane masłam, posztrojowane soló i obłożóne dyko szychtó glómzy zes łuczkam. Dało tyż czuć gwara kociewska, a nad wszystkimi górował doniosły głos nestora trójmiejskich Kociywiaków byłego rektora Akademii Medycznej w Gdańsku prof. Stefana Raszei.
Hubert Pobłocki
Paintball. Gry ludu kociewskiego
Emocje bardzo realistyczne
Paint w j. angielskim oznacza malować, ball - kulę (piłkę). Zestawienie słów paintball w tłumaczeniu na j. polski można określić jako "malowanie kulką". Paintball to gra polegająca na pozorowaniu walki przy użyciu tzw. markerów, czyli urządzeń, które kształtem zbliżone są do prawdziwej broni, a w działaniu przypominają broń pneumatyczną. Strzelanie odbywa się kulkami z substancją wykonaną na bazie żelatyny spożywczej z barwnikiem. Kulki są wystrzeliwane z markera w zależności od systemu za pomocą: sprężonego powietrza, dwutlenku węgla lub azotu. Trafienie przeciwnika, podczas którego kulka się rozbija pozostawiając kolorowy ślad (nazywany splatem) na ciele, masce bądź markerze zawodnika, powoduje jego eliminację z gry.
Pierwszy sprzęt do paintballa pojawił się w USA już w latach 50. XX w. i był wykorzystywany przez leśników do oznaczania drzew przeznaczonych do wycinki. Wykorzystywano go również do znaczenia bydła na odległość. Popularność zawdzięcza trzem przyjaciołom z Hampshire. Bob Gurnsey, Hayes Noel oraz Charles Gaines w 1981 wpadli na pomysł urządzenia bezkrwawej rozgrywki przy wykorzystaniu markerów do znakowania bydła. 27.06.1981 r. rozegrano pierwszą grę, w której 12 zawodników zabawiło się w "capture the flag". Zwycięzca gry nie oddał ani jednego strzału. Dzięki mediom zabawa rozprzestrzeniła się w świecie. Początkowo grę nazywano survival, ale prędko nazwa ta została zastąpiona obecną. Nastąpił szybki rozwój tego sportu, pojawili się wytwórcy sprzętu i akcesoriów dla grających, ustalono zasady gier i wymogi bezpieczeństwa. Zabawa entuzjastów przekształciła się w sport dostępny dla wszystkich.
Na terenie naszego powiatu działa grupa, która założyła Klub Miłośników Paintballa pn. Paintball Team. Grupa postawiła sobie za cel rozpropagowanie tej dyscypliny i promocję pięknych zakątków Kociewia. Do liderów tej grupy należy Michał Gdaniec, przedsiębiorca ze Starogardu, odpowiedzialny w Klubie za marketing i szkolenia. Michał udzielił nam wywiadu.
Drużyna niebieskich na rozgrywkach - 2007 r. Arch. M-K
Gra dla dużych "małych" chłopców?
- Dlaczego promujecie paintball? Przecież w tej grze strzela się do ludzi?
- Jako mały chłopiec z moimi braćmi i kolegami bawiłem się na podwórku w "wojnę", gdzie na niby do siebie strzelaliśmy... Myślę, że każdy z nas przez to przechodził... Paintball umożliwia przeżycie tych emocji w sposób bardzo realistyczny i - co najważniejsze - bezpieczny. Można strzelić wrogowi między oczy nie czyniąc mu żadnej krzywdy.
- Hmm... Czyli to gra dla dużych "małych" chłopców?
- Nie, to gra nie tylko dla mężczyzn, a dla każdego... Dowód? W rozgrywkach bierze udział wiele dziewczyn. Co więcej, często w grze są lepsze od mężczyzn.
- Najważniejsze reguły gry...
- Osoby, które nie ukończyły 13 lat, muszą posiadać zgodę rodziców. W grze nie mogą brać udziału osoby będące pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających. Uczestnik może posługiwać się tylko sprzętem przeznaczonym do paintballa. Strzelanie do osób, zwierząt i przedmiotów nie będących celem gry jest zabronione. Minimalna odległość, z której wolno oddać strzał do gracza, wynosi 5 metrów. Każdy zawodnik, znajdujący się na polu gry, musi mieć założoną maskę ochronną. Zabroniona jest walka wręcz. Gracz zostaje wyeliminowany z gry na podstawie: trafienia, które pozostawiło ślad farby wielkości min. 2 cm kw., własnej deklaracji o wyłączeniu z gry (raz podjęta jest nieodwracalna) lub dyskwalifikacji na mocy decyzji arbitra, np. za naruszenie regulaminu. Gracz wyeliminowany z gry, nie zdejmując maski ochronnej, podnosi wyprostowaną rękę w górę, opuszcza lufę markera ku ziemi i najkrótszą drogą opuszcza pole gry. Poza tym polem należy nałożyć zatyczkę na lufę oraz zabezpieczyć marker przed przypadkowym wystrzałem.
Gimnazjaliści ze Skarszew cierpliwie oczekiwali na rozpoczęcie rozgrywek. Arch. M-K
Gimnazjaliści ze Starogardu z opiekunem - grupa zielonych. Arch. M-K
- Gdzie odbywają się rozgrywki?
- Głównie w lasach. Preferujemy rozgrywki leśne, ponieważ mamy najlepszy dostępny na rynku sprzęt i idealnie się do tego nadaje. Kiedy zaczynaliśmy (Klub powstał w sierpniu 2007 r. - przyp. red.), nasze pierwsze rozgrywki dla członków i sympatyków dyscypliny organizowaliśmy w Wierzbinach (gm. Osiek), wykorzystywaliśmy też tereny w Brzeźnie Wielkim (gm. Starogard), a ostatnio w Osowie Leśnym (gm. Lubichowo). Tereny do rozgrywek użyczane są nam nieodpłatnie przez różne osoby i bardzo im za to dziękujemy. Osobiście posiadam też pole w Skarszewach, na terenie Ośrodka "Wczasowicz", które jest czynne 7 dni w tygodniu. Właścicielka Ośrodka jako pierwsza, i do tej pory jedyna zdecydowała się na współpracę, i wydaje się być z niej zadowolona.
- Czyli w lasach nie robicie tego komercyjnie?
- Nie. W lasach uczestnik nie płaci za wejście na pole gry. Pokrywa jedynie koszty związane z organizacją rozgrywek, czyli oznakowaniem pola, transportem sprzętu, zużyciem gazu, kulek, praniem ubrań ochronnych oraz czyszczeniem i utrzymaniem w gotowości sprzętu, czyli jego naprawą i konserwacją. Często po rozgrywkach uczestnicy posilają się kiełbaską z grilla. Jest to kwota rzędu 40 złotych.
- Pomijając koszty organizacji - ile kosztuje uczestnika wejście na pole komercyjne?
- Pięć złotych. Ale na pole komercyjne też warto przyjechać, gdyż odpadają inne, znaczne koszty, jak choćby transport.
- Z czego składa się podstawowe wyposażenie gracza?
- Marker wyposażony w butlę z gazem, ubranie ochronne, maska oraz kulki w zadeklarowanej ilości.
Gimnazjaliści ze Starogardu z opiekunem - grupa żółtych. Arch. M-K 5. Panie często są lepsze w strzelaniu od panów. Arch. M-K.
- Kto bierze udział w takich rozgrywkach?
- Grupy zorganizowane, np. pracownicy firm i instytucji, pragnący wykorzystać tzw. fundusz socjalny, znajomi, chcący aktywnie spędzić czas lub uczcić jakiś jubileusz, a także tzw. "wolni strzelcy", w tym osoby z własnym sprzętem oraz uczniowie szkół. Ostatnio mieliśmy też dwie prawie 40-osobowe grupy gimnazjalistów.
- W jakim okresie odbywają się rozgrywki?
- W tym roku sprzyjająca aura pozwoliła rozpocząć sezon 10 lutego. Zakończenie sezonu przewidujemy na koniec października lub połowę listopada. Chcielibyśmy organizować rozgrywki przez okrągły rok, o ile uda nam się znaleźć jakiś opuszczony obiekt, który umożliwiałby prowadzenie gry wewnątrz.
Podczas gry można sobie ustrzelić ładną dziewczynę. Arch. M-K
Uczestnicy gry w Brzeźnie Wielkim. Arch. M-K
- Plany na przyszłość?
- Zawiązał się Klub Miłośników Quadów Quadrro Team. Chcielibyśmy w przyszłości połączyć obie dyscypliny.
- Pojedynek "rycerzy" na quadach?
- Niekoniecznie, choć nie wykluczamy takiego scenariusza. Taki widok byłby niezwykle emocjonujący... Zainteresowanych naszą propozycją spędzania wolnego czasu zapraszam na naszą stronę internetową www.paintball-starogard.pl, gdzie można zobaczyć zdjęcia z rozgrywek.
Tadeusz Majewski - Gazeta Kociewska, Wirtualne Kociewie
Podróże i pasje Kociewiaków. Nurek
Jak ryba w wodzie...
FELIETON. Komu, komu, komunikacja?
Po 18 latach wróciliśmy do punktu wyjścia
Tadeusz Majewski (Gazeta Kociewska, Wirtualne Kociewie)
Przewodniczący Rady Miasta Starogard Piotr Cychnerski ostatnio poprosił dziennikarzy na spotkanie w sprawie - ogólnie mówiąc - zasad współpracy między władzą (rozumiem: uchwałodawczą) a mediami. Idea jest niewątpliwie chwalebna. W trakcie spotkania dyskutowano między innymi o sposobie relacjonowania obrad Rady. Pan Piotr zauważył, że teoretycznie można by nadawać (na żywo czy też z opóźnieniem - nieważne) w całości te obrady w internecie. Można by też oczywiście - o czym napomknąłem - w lokalnej telewizji, co ożywiłoby senną atmosferę polityczną (w niektórych miastach dawali takie transmisje i te programy miały znakomitą oglądalność - lepszą nawet niż Big Brother I). Tu padł kontrargument, że radni widząc kamerę zaczęliby się zachowywać nienaturalnie, na przykład mówić znacznie dłużej, niż by im to podpowiadały umysły - dodajmy do tego: stroić marsowe albo małpie miny, gestykulować jak politycy w TVN, kłócić się i krzyczeć puszczając do siebie oczko itp. Słowem wyzwoliłby się w nich syndrom "parcia na szkło", którego efektem - co widzimy w mediach ogólnopolskich - jest częste rozdwojenie poglądów i samouwielbienie... Mniejsza z tym. Pomówmy o samym pomyśle Przewodniczącego - kontakcie: władza via media poddani. Nie ma w tym nic nowego. Historia komunikacji społecznej sięga czasów Cesarstwa Rzymskiego, a może jeszcze wcześniejszych. Z tą jednak różnicą, że wówczas nie było mikrofonów, wzmacniaczy, radia, telewizji, internetu, gazet - słowem - wszystkich tych udogodnień, które dziś pozwalają wzmocnić głos radnego i rzucić w świat jego prawie żywą i radosną twarz (wniosek z tego, że np. w starożytnych demokracjach ludzie o mikrej sile głosu nie mieli w polityce żadnych szans)... Więc historia prawie stara jak świat. I oczywiście historia stosowana dzisiaj, ale w dojrzałych demokracjach, gdzie rzeczą oczywistą jest to (w tzw. społeczeństwie obywatelskim), że elektorat nie tylko wybiera, ale potem dzień w dzień sprawdza, kogo też wybrał. Rzeczą też oczywistą jest, że przed wyborami politycy i media robią wszystko, by kandydaci na określone stanowiska byli poznani do szpiku kości (w naszych mediach podróże Hillary Clinton i Obamy pokazuje się jak ciekawostkę, amerykański pojedynek, tymczasem oni są na każdym spotkaniu z elektoratem gruntownie prześwietlani). To chwalebne, że Przewodniczący RM chce społecznej komunikacji. Obywatele mogą nawet zgłaszać do niego pisemnie pomysły "na miasto". A że to już miało miejsce w historii? I że rozmaite próby szerokiej społecznej komunikacji były u nas podejmowane w pierwszej połowie lat 90. o wiele śmielej niż dzisiaj (o czym przecież Piotr Cychnerski doskonale wie jako radny poprzednich kadencji)? To nic. To nic, że po 18 latach możemy stwierdzić, że wróciliśmy do punktu wyjścia i zapytać jak w tytule: Komu potrzebna ta komunikacja? Ważne, że nieustannie odkrywamy historię na nowo. Co też już jest naszą historią - historią zmarnowanych szans.
Zblewo. Festyn Kociewski - migawki
Festyn w Zblewie - 19.07.2008 (sobota). Migawki
Jeźdźcy gmin
Około godz. 17. Jakże elegancko paraduje na koniu wójt gminy Kaliska Antoni Cywiński... Ba, po chwili nawet jakby kłusuje (ale pilnowany przez Dorotę Spikowską - właścicielkę koni i instruktorkę konnej jazdy). Podchodzimy do wójta gminy Zblewo Krzysztofa Trawickiego z wydawałoby się nieprzyjemną dla niego informacją (Cywiński umie, a on nie...?). Ejże... Trawicki prędko idzie udowodnić, że też potrafi. I mamy na zdjęciu - dwóch wójtów na koniach. Tego jeszcze nie było. A może by tak konne wyścigi wójtów?
poniedziałek, 21 lipca 2008
LISTY. Bohater "obrazka" w hospicjum
Bohater tekstu w hospicjum
LISTY. Ulica Bernarda Janowicza?
23 lipca 2008 roku mija 100. rocznica urodzin Bernarda Janowicza. O zmarłym 5 lat temu Kociewiaku z krwi i kości można wspominać tylko życzliwie. Co rok w szkole w Brzeźnie Wielkim (gmina Starogard) odbywają się konkursy literackie i eliminacje gminne szkół podstawowych z wiedzy o Patronie tej szkoły, którym właśnie jest Bernard Janowicz.
piątek, 18 lipca 2008
Str. 1 "Kociewskiej" - Wielka bomba - kryptonim "Stary Las"
Teksty - patrz na podstronach
Z kroniki Policji
7.07 - 14.07.2008
Pijani rowerzyści, dwa zgony w wypadkach
Kradzież rozbójnicza. 13.07. Starogard, ul. Pomorska.
Policjant zatrzymał na gorącym uczynku Marcina W. (bez stałego miejsca pobytu),
który kradł telefon komórkowy.
Inne kradzieże. 26.06, południe. W Szczodrowie złodziej ukradł
z reklamówki portfel z 330 zł i dowodem osobistym.
5.07 godz. 20 Bobowo. Ukradziono VW T4 o wartości 8000 zł
na szkodę mieszkańca pow. starogardzkiego.
8.07 godz. 11.00. Starogard, al. Niepodległości.
Nieznany sprawca ukradł pokrzywdzonej
z torebki portfel z 300 zł i dokumentami.
8.07 godz. 11.40. Starogard, al. Niepodległości.
Nieznany sprawca ukradł kobiecie portfel z dokumentami i 900 zł.
12.07 godz. 10.30.
W Czarnej Wodzie złodziej ukradł mieszkance
Gdańska torebkę z kluczami, pieniędzmi i dowodem osobistym.
Nietrzeźwi kierujący. 10.07 godz. 15.40. Starogard, ul. Mickiewicza.
Policjant zatrzymał na gorącym uczynku Waldemara S. (zam. K.),
który w stanie nietrzeźwości (1,17 mg/l)
jechał fordem escortem.
11.07 godz. 11.45. Ul. Ściegiennego w Starogardzie.
Policjanci zatrzymali na gorącym uczynku
Roberta G. (zam. S.), który w stanie nietrzeźwości (1,01 mg/l)
jechał rowerem. 12.07 godz. 19.25. Jerzy Z. (zam. Starogard)
jechał w stanie nietrzeźwości (0,82 mg/l) motorowerem simson
ul. Hermanowską. 12.07 godz. 21. Tomasz K. (zam. Starogard)
kierował rowerem na ul. Skarszewskiej
będąc w stanie nietrzeźwości (1,25mg/l).
12.07 godz. 21.50. Jerzy G. (zam. pow. starogardzki)
na ul. Starogardzkiej w Smętowie kierował rowerem
będąc w stanie nietrzeźwości (1,20 mg/l).
Wypadki drogowe. 10.07 godz. 21.10. Osiek.
Kierujący mercedesem mieszkaniec Gdyni
jadąc drogą nr 214 podjął manewr skrętu w lewo w drogę gruntową.
W tym czasie kierujący fiatem punto
wykonywał manewr wyprzedzania mercedesa w celu uniknięcia zderzenia.
Kierowca fiata gwałtownie zahamował i wykonał manewr skrętu w prawo.
W wyniku manewru stracił kontrolę nad pojazdem,
zjechał na prawe pobocze i uderzył w drzewo.
Pasażerka fiata (23 l.) odniosła ogólne obrażenia ciała
i została przewieziona do szpitala.
Kierujący byli trzeźwi. 12.07 godz.
00.19. Kierujący (44 l., zam. pow. starogardzki)
kierujący VW golf na drodze Skarszewy - Więckowy
w czasie wyprzedzania z nieustalonej przyczyny
stracił panowanie nad pojazdem,
w wyniku czego zjechał na lewe pobocze drogi,
gdzie czołowo uderzył w przydrożne drzewo.
Poniósł śmierć na miejscu.
Wykonano czynności z udziałem prokuratora i technika kryminalistyki.
Postępowanie prowadzi posterunek Policji w Skarszewach.
12.07 godz. 1.50. Kierujący fordem transit najechał
na idącą prawidłowo poboczem kobietę (45 l., zam. Starogard).
Piesza poniosła śmierć na miejscu.
Kierujący oraz pasażerowie samochodu oddalili się pieszo
z miejsca zdarzenia. Wykonano czynności z udziałem prokuratora
i technika kryminalistyki. Postępowanie prowadzi
Sekcja Dochodzeniowo-Śledcza KPP w Starogardzie. (oprac. tm)
Kryptonim "Stary Las", czyli o pisaniu i odrzucaniu projektów
Co, kto i dlaczego
Pismo Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej skierowane w dniu 25 czerwca 2008 roku do prezydenta Starogardu Gd., Edmunda Stachowicza oraz do Prezesa Zarządu ZUOK "Stary Las" Piotra Kołakowskiego.
Po szczegółowym zapoznaniu się z historią przygotowania Państwa projektu jest mi niezmiernie przykro z powodu sytuacji, w jakiej znaleźliście się Państwo w związku z realizacją przedsięwzięcia "Racjonalizacja gospodarki odpadami poprzez budowę Zakładu Utylizacji Odpadów Komunalnych "Stary Las".
Mimo zaangażowania środków finansowych, ogromnego wkładu pracy z Państwa strony, realizacja przedsięwzięcia musi być wstrzymana do czasu przeprowadzenia szeregu analiz merytorycznych i finansowych oraz weryfikowania dokumentów koniecznych do wystąpienia o udzielenie pomocy ze środków Funduszu Spójności.
Wniosek Państwa został wysłany do Komisji Europejskiej w 2005 roku. Przed podjęciem decyzji o dofinansowaniu projektu nastąpiło wyczerpanie środków przeznaczonych na dofinansowanie tego typu projektów w okresie lat 2004 - 2006. Rozpatrzenie wniosku zostało przesunięte na okres programowania 2007 - 2013. Dokumenty programowe oraz wytyczne tej perspektywy wydane przez Ministra Rozwoju Regionalnego nakładają na wnioskodawców przedsięwzięć nowe wymagania. Zmiany dotyczą tak istotnych spraw, jak np. sposób wyliczania poziomu dofinansowania z Funduszu Spójności, kwalifikowalność kosztów oraz interpretacja zagadnień pomocy publicznej w przedsięwzięciach z zakresu gospodarki odpadami komunalnymi. Mimo że złożyliście Państwo dwie kolejne aktualizacje wniosku (w lutym 2007 r. i marcu 2008 r.), wiążące stanowisko Instytucji Pośredniczącej i Zarządzającej co do sposobu przeprowadzenia przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oceny formalnej i merytorycznej wniosku sformułowane zostało w połowie maja br. W świetle tego stanowiska wniosek Państwa nie spełnia wymogów formalnych i musi być ponownie aktualizowany. Mimo wcześniejszych obietnic, że przesunięcie przedsięwzięcia do nowego okresu finansowania nie będzie się wiązało ze znaczącymi zmianami dokumentacji, obecnie stawiane są przed Państwa przedsięwzięciem takie same wymagania, jak dla pozostałych projektów aplikujących w tej perspektywie. To oczywiście wiąże się z kolejną analizą przygotowanych już dokumentów i koniecznością dostosowania ich do nowych wymogów. Wniosek musi spełnić wszystkie kryteria oceny formalnej i merytorycznej zatwierdzone przez Komitet Monitorujący, jak również uwzględnić zmiany podejścia, tj. możliwość uznania dofinansowania jako pomoc publiczną czy wzrost cen rynkowych.
Szereg niezawinionych przez Państwa, a niesprzyjających okoliczności, powoduje opóźnienie w realizacji projektu, zwiększenie kosztów całkowitych, jak i ewentualne zmniejszenie pierwotnie planowanego dofinansowania ze środków unijnych.
Jednocześnie projekt, jako jeden z zaledwie piętnastu dotyczących gospodarki odpadami komunalnymi, znajduje się na liście projektów kluczowych. Mam nadzieję, że będzie to stanowiło dla Państwa zachętę do kontynuowania wysiłków w celu realizacji tego ważnego dla regionu przedsięwzięcia uporządkowania gospodarki odpadami na terenie 18 gmin i pozyskania na ten cel środków pomocowych.
Ze swojej strony deklaruję wszelką leżącą w kompetencjach Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej pomoc w postaci współfinansowania, weryfikacji i aktualizacji wymaganych dokumentów aplikacyjnych oraz działań organizacyjnych mających na celu maksymalne skrócenie procedury przedstawienia Państwa wniosku do decyzji o dofinansowaniu projektu.
Z poważaniemPrezes Zarządu
Jan Rączka
Apla Użyteczna
Wysypisko śmieci na 70 latZakład Utylizacji Odpadów Komunalnych "Stary Las" będzie kompleksowym obiektem waloryzującym, unieszkodliwiającym i deponującym wydzielone strumienie odpadów. Funkcjonowanie ZUOK będzie się odbywało w oparciu o szereg wzajemnie powiązanych linii sortowniczych, demontażowych i kompostujących, których celem będzie zminimalizowanie objętości odpadów balastowych kierowanych na kwaterę składowania.
Zakład zostanie wybudowany na terenie działki nr 9, o powierzchni 25,19 ha, w odległości około 3,5 km na północ od drogi krajowej nr 22 Starogard Gdański - Chojnice. Działka nr 9 przeznaczona pod budowę jest własnością Inwestora i w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego Gminy Starogard Gdański przeznaczona jest pod budowę zakładu unieszkodliwiania odpadów. Gmina Miejska Starogard Gdański wykupiła sąsiadujące działki nr 11, 14/1 i 16 o powierzchni 48,81 ha, z przeznaczeniem ich na dalszą rozbudowę ZUOK. Pozwoli to na składowanie odpadów i działalność ZUOK przez okres ponad 70 lat.
Projekt obejmuje zasięgiem swego działania obszar o powierzchni 2331 km2, zasiedlony przez ponad 164 tys. mieszkańców. Docelowa liczba mieszkańców 176511 (w 2022 r. z całego terenu oddziaływania projektu). Czas pracy Zakładu 5 dni w tygodniu; średnio 250 dni w roku. Wydajność zakładu 60.000 : 65.000 Mg odpadów. Wydajność sortowni odpadów zmieszanych i zebranych selektywnie 45.000 Mg/a +- 25% na nieprzewidziane duże zmiany strumienia odpadów. Wydajność kompostowni 12.000 Mg/a materiału wsadowego (4 moduły po 3.000 Mg/a każdy).
Oprac. Stanisław Sierko, współpraca Radosław Gilla
Fot.
Na poniedziałkowym zgromadzeniu udziałowców spółki... Wśród zebranych senator Andrzej Grzyb, pierwszy prezes spółki. Sentator łagodził napiętą sytuację zapewniając, że wysypisko powstanie. Fot. Stanisław Sierko
Utoniemy w śmieciach!
Tak może wyglądać za kilka lat Starogard! (patrz - str. 1 Gazety Kociewskiej - pdf) Nad zwałami odpadów wieża kościoła św. Katarzyny. Dlaczego? Bo przez ładnych kilka lat kolejne wersje projektu "Racjonalizacja gospodarki odpadami poprzez budowę Zakładu Utylizacji Odpadów Komunalnych "Stary Las"" (wspólnego wysypiska dla 18 gmin) nie mogą się przebić "u góry". Tymczasem do 2009 r. mają być pozamykane wszystkie składowiska gminne, które absolutnie nie spełniają wymogów unijnych.
Z ostatniej chwili
Szykuje się wielka afera. Przy niej ok. 12 mln. zł za "kablówkę" czy potężne długi szpitala to drobnostka. - Napiszcie, że szykuje się największy skandal w historii naszego powiatu - rzekł do nas jeden z fachowców od śmieci w jednym z urzędów gminy.
Poniedziałek, godz. 11. Nadzwyczajne Zgromadzenie Wspólników Zakładu Utylizacji Odpadów STARY LAS sp. z o.o. Przybyli wszyscy zainteresowani. Przybył także b. prezes "Starego Lasu", aktualnie senator A. Grzyb. I się zaczęło się. Stary Las - stare nowe problemy
O losach "Starego Lasu" można by napisać już książkę. I może ktoś napisze. Bo szykuje nam się afera przewyższająca dotychczasowe.
- Dzisiaj nam powiedzą, że nie ma pieniędzy na "Stary Las" i tyle - szepnął mi jeden z wójtów.
- I okaże się, że NIKT nie jest temu winien - zaśmiał się siedzący obok wójta burmistrz. - Wszyscy są cacy.
- Nie wszyscy. Za ten bajzel opowiada Tusk - konspiracyjnie stwierdził kolejny wójt.
- Niech pan dobrze słucha, co będą mówić odpowiedzialni za "Stary Las". Ciekawe czy pan coś z tego zrozumie...
Spotkanie sprawnie prowadził Stanisław Połom - wójt gminy Starogard (gminy mającej po mieście Starogard najwięcej udziałów w spółce). Pierwszy głos zabrał Piotr Kołakowski - prezes "Starego Lasu". Opowiedział historię prób pozyskiwania pieniędzy. Długą i żmudną. Z opowieści wynikło, że wszystkie dotychczasowe projekty i wnioski można wyrzucić do śmieci i wszystko należy zaczynać od nowa. Ostatnim akordem tej historii było burzliwe spotkanie z awanturą u samego prezesa Jana Rączki (podobno trzaskano nawet drzwiami). Teraz prezes wysyła do Starogardu swoją zastępczynię. Negocjacje trwają...
W czwartek (17.07) zostaną złożone kolejne dokumenty do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
- Fundusz chce całą winę za aktualną sytuację zwalić na beneficjenta, czyli na nas - stwierdził Piotr Kołakowski. - Taka jest ich taktyka. My nie możemy dać im najmniejszego argumentu, aby ta taktyka okazała się skuteczna.
- Teraz musimy być SUPER delikatni - potwierdził zastępca prezydenta Eugeniusz Żak.
- Zapewniam, że "Stary Las" powstanie - tchnął nutę optymizmu senator Grzyb. - Potwierdzam, że wszystko co miało być zrobione z naszej strony, zostało zrobione. Zrobiliśmy nawet więcej. Jednak, w czasie "gry" zmieniano kilkakrotnie jej zasady. To bardzo zła praktyka. Tracimy przez nią czas, a czas to pieniądze. Codziennie, kiedy o tym myślę, to krew mnie zalewa - nie krył zdenerwowania pan senator.
Zaczęła się dyskusja polityczna, która nic nie wniosła do sprawy budowy "Starego Lasu".
Na dzisiaj sytuacja jest tragiczna. Trzeba zaczynać od zera. Jeżeli nic się nie zmieni, to dopiero w połowie 2009 r. dowiemy się, czy w ogóle i ewentualnie jakie pieniądze pozyska "Stary Las". Tymczasem do końca tegoż roku mają zniknąć wszystkie wysypiska na terenie spółki (18 gmin wiejskich i miejskich), gdyż żadne z nich nie spełnia wymogów unijnych. Nikt nie wie, co się będzie działo z masą produkowanych śmieci. Wszyscy jakby zostali uśpieni przez ludzi, którzy od dawna chwalili się zakładem utylizacji w Starym Lesie, zupełnie jakby on już realnie istniał. Dziś coraz bardziej widać całkiem realną śmieciową apokalipsę.
Na stronie 18 zamieszczamy pismo, które mniej więcej wyjaśnia, dlaczego nie doszło do realizacji ten naszej sławetnej i ciągle wirtualnej inwestycji, oraz wyjaśniamy, co to takiego ten "Stary Las"...
Stanisław Sierko
Prezes Zakładu Utylizacji Odpadów Komunalnych STARY LAS sp. z o.o. podczas poniedziałkowego zebrania. We wcześniejszej rozmowie z nami powiedział, że gdyby nie wierzył w powstanie tego zakładu, to nie byłby prezesem. Czy jednak powstanie tej inwestycji na tym etapie, po kilku ładnych latach istnienia spółki, powinno zależeć od wiary? Fot. Stanisław Sierko
Zblewo ciekawsze dla inwestorów niż Skórcz i Skarszewy
Wokół wydawałoby się ewentualnej budowy Polo Marketu w Zblewie było mnóstwo emocji. Poszły sprzeciwy, zwolniono kogo trzeba, czyli ofiarnego kozła.
Felieton - Pani Malinowska
Dlaczego podejrzewam, że te swoiste szafy nie są opróżniane...
Meneliki - tak Krzysztof Daukszewicz nazwał "mądrości", życiowe motta zasłyszane od ludzi przedkładających wolność wszelaką ponad społeczne normy. My, ludzie wolni, bez szefa, bez babskiego gadania - mówią o sobie. Niektórzy z nich (wyjątkowy filmowy Edi), mimo sytuacji w jakiej się znaleźli, zachowują godność. Najczęściej jednak zalatuje od nich nie tylko alkoholem.
Dobrze, że Caritas prowadząc stołówki zapewnia ciepłą zupę, a w łaźniach podopieczni mają możliwość wykąpania się i zmiany odzieży. Ilu z nich z takiej możliwości korzysta, to już inna sprawa. Okresowo Caritas ogłasza zbiórki odzieży. Na drzwiach klatek schodowych wieszane są ogłoszenia o terminie (nawet godzinie) odbioru. Punktualnie podjeżdża samochód i ładuje wystawione przez darczyńców siatki, worki z odzieżą. Postawione natomiast w wielu punktach miasta metalowe pojemniki na odzież już wrosły w krajobraz. Jedne wrosły, bo chyba nikt ich nie opróżnia, inne co rusz leżały, bo ktoś się do nich dobierał lub wyładowywał na nich nadmiar energii. Taki przy ulicy Okrężnej co drugi dzień leżał, aż został z tego miejsca zabrany. Dlaczego podejrzewam, że te swoiste szafy nie są opróżniane? Nie udało mi się zaobserwować takiej czynności - po pierwsze, a po drugie - chyba z tego powodu, że są pełne. Dobrzy ludzie, pozbywając się nadmiernie nagromadzonych dóbr, stawiają pełne worki odzieży przy pojemnikach na ziemi. I tu dla niektórych "ludzi wolnych" zaczyna się zabawa. Byłam świadkiem, jak kilku panów z radością rozrywało worki, przymierzało ciuchy, dopasowywało sobie garderobę, zdejmowało swoje sztywne portki i po kolejnej próbie decydowało na zmianę. Sweterki, koszule, bluzki fruwały w powietrzu - przerzucali jeden do drugiego elementy garderoby, niewybrednie komentowali zdobycze. Jeden dla drugiego był lustrem, projektantem mody. A ile przy tym mieli radości! Opuścili po pewnym czasie "przymierzalnię pod chmurką", pozostawiając w obrębie kilku metrów porozrzucane ubrania.
Gorzej było ze mną, bo nie umiałam tej całej sytuacji wyjaśnić dociekliwemu dziecku odprowadzanemu do przedszkola. "Nie pytaj dlaczego, spójrz ile radości mają ci panowie" - odpowiedziałam przyspieszając kroku, bo rozbieranki trwały, a niektórych widoków lepiej żeby pięciolatek nie oglądał.
Obrazek z happy endem
Obrazek. Na ile chcemy być uwiecznieni w filmie zwanym potocznie życiem
Tadeusz Majewski
Nieraz tak bywa. Zrobiłeś już wszystko, już jesteś gotowy do wyjścia. Pogasić jeszcze światła, wyłączyć komputery, ułożyć papierzyska i pojechać na umówione spotkanie - w tamtym przypadku, tamtego dnia, w tamtej godzinie, w zeszłym tygodniu do Morzeszczyna. Na sam koniec pozostaje jeszcze włączyć alarm, przekręcić klucz i spuścić roletę. I właśnie w tym momencie, wciskania guzików alarmu, sygnał telefonu. I już czujesz, już prawie wiesz, że on zmieni porządek twojego dnia. Już wiesz, bo to jest telefon szczególny i do ciebie, bo zadzwonił po dwóch - trzech godzinach milczenia aparatu, i to akurat w momencie wyjścia, a raczej wychodzenia. I rzeczywiście. Podnosisz słuchawkę. Kobieta pyta: Czy to pan Majewski? Z niechęcią odpowiadam, że ja. Z niechęcią, bo przecież jestem umówiony w Morzeczynie. I potem krótka historia. Że pani mieszka przy ulicy takiej to a takiej i że obok w baraku umiera człowiek. Że co? - pytam zdumiony. Że umiera, jest w stanie agonalnym - odpowiedź. I już wiesz, że ten telefon z kretesem pogrzebał twoje plany, tym bardziej, że kobieta podaje swoje personalia, co jest dzisiaj naprawdę rzadkie. Wsiadam więc w samochód, jadę na ulicę taką to a taką, pod wskazany numer. Wchodzę do ogródka. Pani siedzi na krześle, uśmiecha się na mój widok, mówi, że mnie czyta, dlatego zadzwoniła. I jest mi bardzo miło, ale co za sprawa, gdzie i kto umiera, i dlaczego ten człowiek nie leży jeszcze w szpitalu? Na to słyszę, że całkiem niedawno wyszedł właśnie z niego i że teraz leży w baraku, ze dwie posesje dalej, o, po lewej stronie ulicy takiej to a takiej, że nikt się nim nie opiekuje, może brat powinien, ale kilka minut temu poszedł do Opieki, choć nic tam nie wskóra, bo szedł już tam podpity. A ten co umiera to właściwie dobry jest człowiek, przecież ona zna go od dziecka, bawili się razem na podwórku. W pewnym momencie zszedł na manowce, ale to nie znaczy, żeby tak przekreślać człowieka. Że trzeba mu pomóc, że przecież to nieludzkie, by tak umierał w biały dzień, przy całkowitej ludzkiej obojętności. I na dodatek ten pies... Jaki pies? - pytam. Ano pies, zagłodzony. Ona często tam idzie i kiedy nie ma brata tego umierającego, to go karmi, więc jeżeli tam pójdziemy, to tego psa nie trzeba się całkowicie obawiać. Więc idziemy, bo dlaczego nie? Przecież brat poszedł do Opieki. Wchodzimy. Jest - leży. Faktycznie - blisko końca. Tak na pierwszy rzut oka, na drugi też. Dołącza sąsiad, wygania pieska, który jednak ma coś do mnie, odkrywa pościel, pokazuje ludzki szkielet, dotyka nogi, leżący jęczy z okropnego bólu. Wychodzimy na zewnątrz. Jeszcze karta choroby, wynosi ją sąsiad, pan popatrzy. Czytam i - to zostawmy. Więc co ja tu mogę zrobić? Pytam kobietę, przecież mi zawierzyła, przecież oczekuje node mnie jakiejś pomocy. Czy mam zadzwonić do szpitala (nie), na pogotowie (nie - to to samo), do Straży Miejskiej (nie). Więc gdzie, do kogo? Może na Policję - podpowiada dobra kobieta. OK, ale jaki jest specjalny numer? (Że też człowiek nie wie o takich oczywistościach.) Ale oni znają na pamięć, nie tylko ten numer, również inne numery. Dwonię więc na Policję, odbiera dyżurny, przedstawiam się i zgłaszam sprawę. Tak, tak - ktos mówi po drugiej stronie. Zaraz coś zrobimy czy coś w tym rodzaju. Czekamy przy baraku, w cieniu jakichś krzaków, minuty płyną, a tam chyba umiera człowiek. Czekamy i czekamy. W końcu dzwonię po raz drugi. Dyżurny odpowiada, że zgłosił na pogotowie, czyli według właściwości. Czekamy jeszcze chwilkę, telefon z Morzeczyna, pytanie, czy już jadę. Więc mówię dobrym ludziom - kobiecie i sąsiadowi, że muszę jechać, poza tym już wszystko tu spełniłem, co do mnie należało. Ale może jeszcze - mówi kobieta i wchodzi znowu do środka. Ja za nią, bo - może jeszcze... I znowu odkrywamy tego biednego człowieka, którym w każdej chwili możesz być Ty czy ja. I widać, że z nim coraz gorzej, że potrzebna jest pomoc, ale przecież została wezwana. Telefon znowu w kieszeni, czas mi już odjechać, więc mówię grzecznie, że na mnie już czas, że dziękuję za zaufanie, byłem, zrobiłem co w mej mocy, pomogłem. I że to wszystko już właściwie z mojej strony. I zabieram się do wyjścia, zarzucam torbę na ramię, robię pierwszy krok, przekraczam próg jedną nogą. I wtedy nagle pada zdanie, które całkiem zbija mnie z tropu. A zdjęcie proszę pana? - pyta zdumiona kobieta. Ach zdjęcie, no tak - odpowiadam. Przecież to jest tak oczywiste. Chyba po to mnie tutaj wezwano.
PS. Dzień po wyjściu "GK" otrzymałem podziękowanie od pani, która mnie wezwała. Po moim odjeździe przyjechało pogotowie. Bohatera tekstu przewieziono do hospicjum.
Moys. Nie dla mnie życie w dolinach
0 Tatrach i pasji wspinaczkowej z Tomaszem Moysem, dyrektorem Jednostki Biznesowej PHARMA w Starogardzie, rozmawia Tadeusz Majewski.
- To już dwadzieścia pięć lat, gdy wspina się pan w Tatrach. Jak to się zaczęło?
czwartek, 17 lipca 2008
Szpital przemienienia, czyli idzie komornik do szpitala
"Szpitala przemieniania... " - tekst sprzed dwóch tygodni - Gazeta
Kociewska 227/949
Patrz - fotomontaż na 1 stronie w "GK" [PDF]
Tekst wywołał istną burzę. Niżej, pod tym tekstem, zamieszczamy późniejsze materiały polemiczne
Z przewodniczącym Rady Powiatu Wiesławem Brzoskowskim rozmawia Tadeusz Majewski.
- Wiesław Brzoskowski... Kilka słów o funkcjach...
- Jestem radnym Rady Powiatu od początku istnienia powiatu, czyli od 1999 roku, kiedy Rada liczyła 45 radnych. A drugą kadencję sprawuje funkcję przewodniczącego. Od drugiej kadencji Rada liczy 25 radnych... Jestem dyrektorem Zespołu Szkół Publicznych w Skarszewach, w skład którego wchodzi Gimnazjum i Zasadnicza Szkoła Zawodowa (kształcimy uczniów w 14 zawodach: najwięcej jest sprzedawczyń i fryzjerek, potem blacharzy, mechaników samochodowych, lakierników, mamy też złotnika). Nasi uczniowie odbywają praktyki zawodowe w przedsiębiorstwach. Najpoważniejszym partnerem jest firma Wentylacje Ciecholewski w Koźminie. Dziś każda firma chce mieć uczniów, bo brakuje rąk do pracy. Ale firma Ciecholewskiego, kiedy było nawet największe bezrobocie (30 procent), zawsze gwarantowała miejsca pracy dla absolwentów... Proszę o tej firmie napisać...
- Napiszemy.... Wie pan, zastanawiam się nieraz, co robi Rada Powiatu. W mediach o niej mało słychać... Coś w ogóle robi?
- Mało słychać od dwóch lat, ale to wynika z tego, że w porównaniu z drugą kadencją w Radzie Rady Powiatu pracuje się spokojnie. Przez 4 lata poprzedniej kadencji gównie za sprawą Tadeusza Peplińskiego sesje trwały do 11 godzin. Były kłótnie. Zdarzało się, że trzy wstępne punkty regulaminowe trwały 3 godziny. Pepliński zgłaszał wnioski, poprawki, protesty. Składał je też do wojewody. I dużo spraw zgłaszał do prokuratury...
- Miał uzasadnione powody?
- To były sprawy pseudokorupcyjne... Przykład - sprawa ewentualnej sprzedaży przez Powiat pałacyku w Rokicinie, gdzie mieści się Dom Pomocy Społecznej. Powiat miał nabywcę, konkretnie "Polpharmę". Chciała to kupić wraz z ok. 4-hektarowym parkiem. Pepliński w tym przeszkodził sugerując, że tam mają się odbywać badania leków na pensjonariuszach DPS-u. To spowodowało, że właściciel Polpharmy wycofał się z transakcji. I DPS jest tam nadal. A my nadal uważamy, że warto byłoby to sprzedać i za pozyskane środki przeprowadzić modernizację pozostałych DPS-ów (w Szpęgawsku, przy ul. Hallera, przy al. Jana Pawła II). Na marginesie - w naszym powiecie jest najwięcej DPS-ów spośród innych powiatów, a zamieszkuje je niewielu pensjonariuszy z powiatu, bo około 10 procent. W sumie wykonujemy usługę dla innych miast.
- To przecież dobrze!
- Powiat na tym ani nie zyskuje, ani nie traci. Owszem, ludzie mają pracę. Ale dzisiaj to przestaje być argumentem... Problem z naszymi DPS-ami polega na tym, że nie wszystkie spełniają wymogi unijne. Rokocin nie spełnia.
- A jednak to Pepliński wyciągnął na światło dzienne sprawę Powiatowego Urzędu Pracy i Państwowego Funduszu Osób Niepełnosprawnych... Czy te sprawy się skończyły?
- Jeżeli chodzi o PUP, to pani kierownik straciła pracę... Tam chodziło głównie o szkolenia... Ta sprawa jest zakończona... Byłem w tych sprawach przesłuchiwany dziewięć razy. Jeździłem na policję, do prokuratury, a on unikał... Wybory go zweryfikowały.
- A PFRON?
- Ta sprawa trwa.
- No widzi pan... A teraz największy problemem Rady Powiatu.
- Był nim i jest szpital...
- Którym kierowali..?
- Na początku drugiej kadencji Rady Powiatu nastąpiła zmiana. Dra Mirosława Ciechanowskiego zastąpił dr Tadeusz Rocławski.
- Dyrektorów mianuje Powiat, Rada Powiatu, bo szpital jest powiatowy.
- Był i jest, ale teoretycznie. Ja uważam, że właścicielem jest ten, kto finansuje. A cały czas finansuje Narodowy Fundusz Zdrowia. I w zasadzie na działalność finansową szpitala Powiat nie miał żadnego wpływu. Powiat mógł i może jedynie zmieniać dyrektora szpitala.
- "Jedynie"? To bardzo dużo... A NFZ źle finansuje?
- NFZ przekazuje pieniądze za wykonanie usług. Każda jest wyceniona. Na przykład za wycięcie woreczka robaczkowego szpital dostaje określoną "kasę". Ale za tę czynność - przykładowe wycięcie woreczka robaczkowego - szpitale otrzymują różne kwoty. Starogard w skali województwa ma najniższą stawkę. Szpital w Kościerzynie za wycięcie woreczka otrzymuje o wiele większą, nawet Tczew dostaje większą. To zróżnicowanie wynika ze standardu szpitala. Im szpital ma wyższy standard, tym więcej otrzymuje punktów. Szpital w Kościerzynie ma o wiele wyższy standard wyposażenia, więc ma o wiele większą stawkę za tę samą usługę. To zróżnicowanie cen dotyczy wszystkich zabiegów. Tak było cały czas i jest. Myśmy protestowali, pisali i nic pomogło.
- Chce pan powiedzieć, że to tłumaczy stan zadłużenia szpitala? ...Jakie jest to zadłużenie w porównaniu z całym budżetem Powiatu?
- Mamy budżet liczący około 80 mln. złotych. To pieniądze na budowę i utrzymanie dróg, oświatę - szkoły średnie, utrzymanie urzędu, komunikację PKS, PUP. Policji to nie dotyczy. A dług szpitala na dzisiaj wynosi 65 mln zł. To niebotyczna kwota. Jedno z największych zadłużeń szpitali w Polsce, biorąc oczywiście pod wzgląd podobne szpitale. I co zastanawiające połowa tych powiatowych szpitali jest bez długów.
- 65 milinów... To wina Powiatu, jeżeli szpital należy do Powiatu.
- Upieram się - nie wiemy, kim jesteśmy dla szpitala. Tusk mówi, żeby szpitale stały się powiatowe, a przecież one formalnie są od dawna, natomiast, jak wyżej wspomniałem, ten jest właścicielem, kto daje pieniądze. Z kolei gdyby szpital upadł, to finansowo za to odpowiada powiat.
- Bo odpowiada, jeżeli mianuje osobę zarządzającą... Jaki był dług szpitala, kiedy został pan radnym w 1999 roku?
- W 1999 roku państwo przeprowadziło oddłużenie. Ale my przejęliśmy szpital z ponad milionowym długiem. Myśmy się o ten milion skarżyli, tymczasem ten dług narastał. Zaczął działać efekt śniegowej kuli. Cały czas były egzekucje komornicze. I tak jest do dzisiaj, tylko są zupełnie inne liczby. 25 procent tego, co powinno trafić do budżetu szpitala, zabiera komornik... W takiej sytuacji każda firma ucieka przed komornikami mocno się gimnastykując, na przykład zmieniając konta...
- 25 procent... Ładne kwoty od 65 milionów! A odbywa się handel tymi długami?
- Tak, firmy windykacyjne skupują długi. Wiemy, że kupili około 50 procent, ale nie wiemy za ile... W całej Polsce mają kupione miliardowe długi. Im gorzej w szpitalach, tym lepiej żyją komornicy i firmy windykacyjne. Budżet, który powinien być przeznaczony na leczenie pacjentów, trafia do kieszeni komornika i firmy windykacyjnej. Od 65 mln. zł zadłużenia samych odsetek jest ładnych kilka milionów rocznie. W ogóle można zakładać, że większość tych pieniędzy, tego długu, to odsetki.
- Dlaczego skupują te długi?
- Bo to jest najprostszy biznes... Załóżmy, że jest pan stolarzem. Szpital zalega panu 1 mln zł. Ma pan bardzo małe szanse na odzyskanie tego długu. Zjawia się firma skupująca długi i pertraktuje: Panie Majewski, pan tego nie odzyskasz. Dajemy panu 500 tys. zł. Pan sprzedaje, a oni odzyskują - nawet więcej niż ten 1 mln, bo są silni, mają prawników, czas i... rosnące odsetki.
- Mogą przejąć szpital za te skupione długi?
- Kilkakrotnie były wnioski tych wierzycieli (najczęściej firm windykacyjnych) o ogłoszenie upadłości szpitala. Zgłaszają wnioski do sądów. Byłem przesłuchiwany w tej sprawie dwa razy.
- A po co im upadłość?
- W momencie ogłoszenia upadłości szpitala powiat przejmuje długi, a firmom windykacyjnym jest łatwiej przejąć dług od Powiatu. Komornik wchodzi po prostu na budżet powiatu. Teoretycznie mógłby zająć majątek powiatu, dajmy na to budynek Starostwa. A szpitala nie ma, upada.
- Może dojść do upadłości?
- Musi być uchwała Rady Powiatu. Ale my nigdy nie podejmiemy takiej uchwały... Gdyby te pieniądze, które idą dla komorników, poszły na modernizację szpitala, na inwestycje, to wtedy - po poprawie standardu - szpital dostawałby większe pieniądze z NFZ.
- Chyba za późno na gdybanie przy takim długu... Starogard jest jakimś przeklętym miastem. 12 mln. zł kablówka, teraz jedno z najwyższych zadłużeń w kraju. I nie ma winnych? Ktoś musi być winny, jeżeli - jak pan powiedział - ponad połowa szpitali powiatowych w kraju jest na plusie, a mało który ma takie zadłużenie...
- Zmieniamy dyrektora.
- To wiem... Dyrektor jest winny? Właściwie dwaj dyrektorzy po kolei?
- Ja jestem dyrektorem dużej jednostki oświatowej (60 osób zatrudnionych, ok. 700 uczniów). Gdybym zrobił złotówkę manka, to przestałbym być dyrektorem jednostki budżetowej...
- Sugeruje pan, że dyrektorzy nie przestrzegali dyscypliny budżetowej?
- W całej Polsce w szpitalach były strajki. W szpitalu w Starogardzie nie było nawet protestu. Spokój szpitala, personelu, okupiono wielkim długiem. "Zasługą" Rocławskiego był spokój i ciągłość działalności szpitala, i rosnący dług... Poza tym ciekawostka. Dyrektor szpitala może zaciągać kredyt bez pozwolenia Rady Powiatu. My możemy mianować dyrektora, a on rządzi samodzielnie.
- I zaciągnął taki kredyt bez pozwolenia?
- Zaciągnął 25 mln. zł, ale to było z poręczeniem Powiatu. Dwa lata temu uchwaliła to Rada Powiatu.
- Czyli bez poręczenia by nie zaciągnął. I pan nie widzi tu zależności szpitala od Rady Powiatu? Dlaczego Rada poręczyła?
- Te 25 mln. zł miały zbilansować bieżącą działalność szpitala przy ok. 40 mln. zł zadłużenia (co do tej kwoty mogę się mylić). I był opracowany program restrukturyzacji szpitala. Kredyt miał mu pomóc w restrukturyzacji (w tym w redukcji personelu). Dyrektor miał zrobić wszystko w zarządzaniu, żeby pieniądze, które płynęły z NFI, wystarczyły na utrzymanie tego szpitala, pokryły koszty, o odsetkach nie mówimy. 25 mln. zł poszło na zaspokojenie najgroźniejszych wierzycieli. Chcieliśmy, żeby po tym zaczęła się liczyć w tym szpitalu ekonomia. I on tego nie spełnił... Czy więc Rada Powiatu nic nie zrobiła? Rada zrobiła za dużo! On był powołany do przeprowadzenia reformy szpitala. Tymczasem w 2007 r. dług wzrósł o 10 mln. zł (ta kwota też jest różna, zależy jak kto liczy)... Rośnie z różnych przyczyn. Również z tego powodu, że to za duży obiekt od tych usług, a więc i większe koszty. U mnie, w szkole, robiłem audyt. Dociepliliśmy budynek i wyszło 50 procent oszczędności z kosztów ogrzewania (wynosiły rocznie do 150 tys. zł). A są stare obiekty szkole o kubaturze z 5 razy mniejszej z np. ogrzewaniem olejowym, których ogrzanie kosztuje tyle, co moja szkoła po termoizolacji. To dowodzi, jak dzisiaj wszystko trzeba liczyć. To samo dotyczy naszego szpitala. Tam jest konieczna termoizolacja.
- I niby Rada Powiatu nie widziała, że nie robi się restrukturyzacji, i że nadal rośnie dług?
- On panu powie, że zrobił. Że tyle się napracował, harował itd.
- Porównajmy z tą szkołą, która pan zarządza. Kto sprawuje nad panem kontrolę?
- Samorząd - daje pieniądze i sprawdza. Merytoryczną kontrolę sprawuje Kuratorium.
- No właśnie... A Rada Powiatu dwa lata temu poręczyła 25 mln. złotych i chce pan powiedzieć, że nie miała możliwości kontrolowania, co się w szpitalu dalej dzieje? Że Rada Powiatu nie ma możliwości sprawdzania?
- Praktycznie nie...
- Ale teraz mocno działacie z odwołaniem dyrektora. Czy to jedyny krok, żeby spróbować coś ratować?
- Wobec takiego stanu rzeczy radni postanowili poszukać przyczyny i w tym celu zamówiła firmę audytorską, która wykona szczegółową analizę ogólną finansowej działalności szpitala.
- Panie przewodniczący, niech pan się walnie w pierś i powie, że ten audyt jest ładnych kilka lat za późno! Dlaczego Powiat przez 8 lat, od tego 1 mln. zł długu, biernie się przyglądał, jak on rośnie i rośnie?
- Powiat od 8 lat zdawał sobie sprawę, że sam tego problemu nie rozwiąże. Wszyscy liczyli na oddłużenie z góry.
- Wszyscy nie. Sam pan mówi, że ponad połowa szpitali nie ma długów i wiele poradziło sobie z zadłużeniem samemu. Czy dyrektor jest zwolniony, czy nie?
- Nie jest jeszcze zwolniony. Trwa postępowanie w tej sprawie. Musi być kilka opinii.
- I jak pan to widzi dalej?
- Sytuację może uratować tylko decyzja Sejmu dotycząca tych szpitali, które są zadłużone. PO prawdopodobnie powiąże ustawę o oddłużeniu z planem restrukturyzacji szpitali. Ale to zapewne nie przejdzie. Najprawdopodobniej prezydent zawetuje te ustawę, a PiS i SLD poprą jego weto. Bo myślenie PIS-u - po aferze z Sawicką - jest takie, że rząd oddłuży, a powiaty staną się realnym właścicielem szpitali z możliwością ich sprywatyzowania (przekształcenia w spółki handlowe), a w efekcie końcowym ich sprywatyzowania.
- Jako Powiat, Rada Powiatu, teraz macie potężny problem. Te 25 mln. zł straciliście wy. Co można by zrobić za te 25 mln. zł?
- Najważniejszą działalnością powiatu są drogi. Wystarczyłyby na przebudowę drogi ze Skarszew do Lubichowa przez Starogard. Mało tego. Gdybyśmy mieli te stracone 25 mln. zł (poręczenie kredytu liczy się jak dług Powiatu), moglibyśmy się starać o co najmniej drugie tyle środków unijnych. W tym roku zrobimy drogi za kwotę 1,4 mln zł (w Kręgu, w Osieku i Skarszewach od Ronda do Borówna). Nie mówię o łataniu dróg.
- Fatalnie, fatalnie, fatalnie... Co dalej?
- Co dalej? Nasze nadzieje są duże, jeżeli idzie o centralę. To po pierwsze. Dwa - liczymy na to, że pod dobrym kierownictwem zostanie stworzony program restrukturyzacyjny - naprawczy.
- Sam pan w to chyba nie wierzy! A może cegiełki? Może mieszkańcy powiatu będą kupować cegiełki na oddłużenie szpitala?
- Był pomysł: cegiełki. Ciecholewski na przykład chce zrobić całą wentylację na chirurgii. Ale jak pan usłyszy, że szpital ma 65 mln. zł długu i nie wie pan, czy on będzie, czy nie będzie istniał, to ręce opadają.
- Tyle lat narastania problemu...
- Dzisiaj jesteśmy mądrzejsi o parę lat. Gdyby w 1999 r. Powiat poręczył kredyt na ten jeden milion, który wtedy wydawał nam się horrendalną sumą, i gdybyśmy nie mieli cały czas wrażenia, że państwo oddłuży, to ten problem byłby na pewno o wiele mniejszy.
- Mądrzejsi o parę lat... Co z tego? Ktoś was "zaczarował" przekonaniem, że państwo będzie i tak oddłużać? Znam stwierdzenia pewnych osób z tamtych lat: niech szpital brnie w długi, bo i tak nas oddłużą. A przecież już wtedy twardo mówiono, że oddłużeń nie będzie... Ja przypuszczam, że Rada Powiatu po prostu się na tym nie znała i nie zna.
- Nie mamy kontroli. Poza tym tam księgowość jest tak skomplikowana - jakieś długi wykonale, wymagalne, niewymagalne, nadwykonania itp.
- Jest pan z PO. Może znajdzie pan w sobie odwagę i powie, że w kontekście tego wszystkiego należy ten szpital sprywatyzować?
- Prywatyzacja jest pokazywana w mediach jako zło, kojarzące się z korupcją, Tymczasem ja uważam, że istnienie podmiotów prywatnych wyzwoli konkurencję polegającą na staraniu się o pacjenta. Państwowe powinny pozostać akademie.
25 procent tego, co powinno trafić do budżetu szpitala, zabiera komornik... Tak, firmy windykacyjne skupują długi. Wiemy, że kupili około 50 procent, ale nie wiemy za ile... W całej Polsce mają kupione miliardowe długi. Im gorzej w szpitalach, tym lepiej żyją komornicy i firmy windykacyjne. Budżet, który powinien być przeznaczony na leczenie pacjentów, trafia do kieszeni komornika i firmy windykacyjnej. Od 65 mln. zł zadłużenia samych odsetek jest ładnych kilka milionów rocznie. W ogóle można zakładać, że większość tego długu to odsetki.
1. Wiesław Brzoskowski: Chcieliśmy, żeby po tym (po poręczeniu 25 mln. zł kredytu) zaczęła się liczyć w tym szpitalu ekonomia. Fot. Tadeusz Majewski
2. Starogardzki szpital. Szary, z niewymienionymi wieloma oknami, niedocieplony, piekielnie zadłużony - jakże kontrastuje z kolorowym i bogatym miastem. Fot. Tadeusz Majewski
3. Budynek Starostwa Powiatowego ma się dobrze. Teoretycznie windykatorzy mogliby go po upadłości szpitala zająć. Aż ciśnie się na usta ironia: Dlaczego teoretycznie? Szpital jest przecież o wiele bardziej potrzebny niż tak działające Starostwo. Fot. Tadeusz Majewski