piątek, 18 lipca 2008

Utoniemy w śmieciach!


Tak może wyglądać za kilka lat Starogard! (patrz - str. 1 Gazety Kociewskiej - pdf) Nad zwałami odpadów wieża kościoła św. Katarzyny. Dlaczego? Bo przez ładnych kilka lat kolejne wersje projektu "Racjonalizacja gospodarki odpadami poprzez budowę Zakładu Utylizacji Odpadów Komunalnych "Stary Las"" (wspólnego wysypiska dla 18 gmin) nie mogą się przebić "u góry". Tymczasem do 2009 r. mają być pozamykane wszystkie składowiska gminne, które absolutnie nie spełniają wymogów unijnych.


Z ostatniej chwili

Szykuje się wielka afera. Przy niej ok. 12 mln. zł za "kablówkę" czy potężne długi szpitala to drobnostka. - Napiszcie, że szykuje się największy skandal w historii naszego powiatu - rzekł do nas jeden z fachowców od śmieci w jednym z urzędów gminy.


Poniedziałek, godz. 11. Nadzwyczajne Zgromadzenie Wspólników Zakładu Utylizacji Odpadów STARY LAS sp. z o.o. Przybyli wszyscy zainteresowani. Przybył także b. prezes "Starego Lasu", aktualnie senator A. Grzyb. I się zaczęło się. Stary Las - stare nowe problemy





O losach "Starego Lasu" można by napisać już książkę. I może ktoś napisze. Bo szykuje nam się afera przewyższająca dotychczasowe.

- Dzisiaj nam powiedzą, że nie ma pieniędzy na "Stary Las" i tyle - szepnął mi jeden z wójtów.

- I okaże się, że NIKT nie jest temu winien - zaśmiał się siedzący obok wójta burmistrz. - Wszyscy są cacy.

- Nie wszyscy. Za ten bajzel opowiada Tusk - konspiracyjnie stwierdził kolejny wójt.

- Niech pan dobrze słucha, co będą mówić odpowiedzialni za "Stary Las". Ciekawe czy pan coś z tego zrozumie...

Spotkanie sprawnie prowadził Stanisław Połom - wójt gminy Starogard (gminy mającej po mieście Starogard najwięcej udziałów w spółce). Pierwszy głos zabrał Piotr Kołakowski - prezes "Starego Lasu". Opowiedział historię prób pozyskiwania pieniędzy. Długą i żmudną. Z opowieści wynikło, że wszystkie dotychczasowe projekty i wnioski można wyrzucić do śmieci i wszystko należy zaczynać od nowa. Ostatnim akordem tej historii było burzliwe spotkanie z awanturą u samego prezesa Jana Rączki (podobno trzaskano nawet drzwiami). Teraz prezes wysyła do Starogardu swoją zastępczynię. Negocjacje trwają...

W czwartek (17.07) zostaną złożone kolejne dokumenty do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

- Fundusz chce całą winę za aktualną sytuację zwalić na beneficjenta, czyli na nas - stwierdził Piotr Kołakowski. - Taka jest ich taktyka. My nie możemy dać im najmniejszego argumentu, aby ta taktyka okazała się skuteczna.

- Teraz musimy być SUPER delikatni - potwierdził zastępca prezydenta Eugeniusz Żak.

- Zapewniam, że "Stary Las" powstanie - tchnął nutę optymizmu senator Grzyb. - Potwierdzam, że wszystko co miało być zrobione z naszej strony, zostało zrobione. Zrobiliśmy nawet więcej. Jednak, w czasie "gry" zmieniano kilkakrotnie jej zasady. To bardzo zła praktyka. Tracimy przez nią czas, a czas to pieniądze. Codziennie, kiedy o tym myślę, to krew mnie zalewa - nie krył zdenerwowania pan senator.

Zaczęła się dyskusja polityczna, która nic nie wniosła do sprawy budowy "Starego Lasu".

Na dzisiaj sytuacja jest tragiczna. Trzeba zaczynać od zera. Jeżeli nic się nie zmieni, to dopiero w połowie 2009 r. dowiemy się, czy w ogóle i ewentualnie jakie pieniądze pozyska "Stary Las". Tymczasem do końca tegoż roku mają zniknąć wszystkie wysypiska na terenie spółki (18 gmin wiejskich i miejskich), gdyż żadne z nich nie spełnia wymogów unijnych. Nikt nie wie, co się będzie działo z masą produkowanych śmieci. Wszyscy jakby zostali uśpieni przez ludzi, którzy od dawna chwalili się zakładem utylizacji w Starym Lesie, zupełnie jakby on już realnie istniał. Dziś coraz bardziej widać całkiem realną śmieciową apokalipsę.

Na stronie 18 zamieszczamy pismo, które mniej więcej wyjaśnia, dlaczego nie doszło do realizacji ten naszej sławetnej i ciągle wirtualnej inwestycji, oraz wyjaśniamy, co to takiego ten "Stary Las"...

Stanisław Sierko


Prezes Zakładu Utylizacji Odpadów Komunalnych STARY LAS sp. z o.o. podczas poniedziałkowego zebrania. We wcześniejszej rozmowie z nami powiedział, że gdyby nie wierzył w powstanie tego zakładu, to nie byłby prezesem. Czy jednak powstanie tej inwestycji na tym etapie, po kilku ładnych latach istnienia spółki, powinno zależeć od wiary? Fot. Stanisław Sierko

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz