środa, 30 listopada 2005

Podsumowania

Skanalizowali północ, zbudowali oczyszczalnię, odnowili centrum.
Rozwiązaliśmy wieloletni problem
Z wójtem Andrzejem Gajewskim rozmawia Marek Grania

Niedawno pokazaliśmy w reportażu budowę oczyszczalni ścieków w Zblewie. Wielka inwestycja...

- Oczyszczalnia to było jakby uzupełnienie kanalizacji Pinczyna, Karolewa, Semlina, Kleszczewa i Jezierc. Ścieki płyną do oczyszczalni nowym, 24-kilometrowym kolektorem. Zbudowano też około 200 przyłączy do posesji o długości 5 kilometrów. Prace przy kolektorze i oczyszczalni biegły równolegle. Roboty budowlane rozpoczęliśmy w listopadzie 2004 r., zakończyliśmy też w listopadzie. Rok... To chyba krótko. Wcześniej niecały rok przygotowywaliśmy dokumentację.

Skanalizowano północną część gminy. Co się poprawi w środowisku?

- Za bez mała 7 mln zł (tyle to kosztowało) mamy to, że
w Piesienicy płynie czysta woda, a do jezior kleszczewskich i Sumińskiego nie spływać ścieki.

Zostały rozwiązane wieloletnie problemy. Do jezior kleszczewskich spływały ścieki z osiedla kleszczewskiego, gdzie jest ze 170 mieszkań.


Zmieniło się też centrum Zblewa.

- Tak, przy budynku Urzędu Gminy zrealizowaliśmy inwestycję o nazwie "odtworzenie rynku w starej części Zblewa". Jest nowa kostka, będzie fontanna.

W kampanii wyborczej, w której ścierał się pan z byłym wójtem Krzysztofem Trawickim, padały często stwierdzenia, że gmina jest zadłużona, że będzie pan tylko spłacał długi... Jaki jest budżet gminy na ten rok?

- Wynosi około 19,5 mln zł. A w wydatkach ponad 24 mln.

Więc gmina więcej wydała, niż miała przychodów. Skąd te dodatkowe pieniądze?

- Na budowę oczyszczalni i kolektora otrzymaliśmy ponad 5,4 mln zł pożyczki z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Kredyt w 50 procentach umarzalny. Wcześniej otrzymaliśmy z tego funduszu 69 tys. zł na dokumentację. 380 tys. zł pożyczki dostaliśmy z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, 350 tys. zł od Agencji Nieruchomości Rolnych. To też pieniądze w części umarzalne.
Ogółem wszystkie te pożyczki dotyczą kolektora oraz oczyszczalni i wynoszą prawie 7 mln zł.
Oczywiście były w to zadanie zaangażowane i nasze środki.

Podczas realizacji tej inwestycji powstały kontrowersje dotyczące tego, kto ma płacić za przyłącza: gmina czy mieszkańcy...

- Wykonanie przyłącza należy do właściciela posesji. Mówi o tym Ustawa z dn. 7.06.2001 r. o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków, art. 15 pkt 2: "Realizację budowy przyłączy do sieci oraz studni wodomiarowej, pomieszczenia przewidzianego do lokalizacji wodomierza głównego i urządzenia pomiarowego zapewnia na własny koszt osoba ubiegająca się o przyłączenie nieruchomości do sieci".

Skąd więc te kontrowersje?

- Niektóre osoby zmierzały do tego, żeby płaciła za to gmina, argumentując, że to zadanie gminy. Gmina ma budować kolektory główne, nie przyłącza.

Ale jednak gmina te przyłącza budowała...

Budowała, by mieszkańcy mieli taniej. Społeczeństwo nie jest zamożne i
budowa 200 przyłączy kompleksowo, przez jednego wykonawcę, to dużo mniejsze koszty niż budowa indywidualna.
Same indywidualne przygotowanie dokumentacji przyłącza do posesji to koszt od 1100 do 1600 zł. Do tego dochodzą koszty wykonawstwa. Dalej - przy budowie indywidualnej każdy musiałby sam jeździć i załatwiać - mapki do celów projektowych, geodetów, projekty, inspektorów nadzoru i odbiór. To trwałoby bardzo długo. Geodeta ani projektant chcieliby też od razu pieniądze. Podobnie byłoby z wykonawstwem i gwarancją na wykonanie roboty. Jedna firma, z którą podopisuje się umowę na tak duże zadanie, robi taniej, szybciej i odpowiada za jakość wykonania, Uważałem, że gmina powinna tutaj wyręczyć mieszańców, tym bardziej, że ma do tego odpowiednio przygotowane służby... Ale oczywiście za przyłącza płacą mieszkańcy.

Ile?

- Rada Gminy uchwaliła, że będą płacić zryczałtowaną kwotę, a więc bez względu na długość, 1800 zł. Każdy tyle samo. To sprawiedliwe. Średnia długość przyłącza wynosi 23,3 m, ale były 5-metrowe i nawet 100-metrowe. Rada upoważniła też wójta do rozłożenia na raty tę kwotę osobom, które nie mają możliwości finansowych do zapłacenia jej w całości.

Wszyscy zapewne przyklasnęli tym warunkom - wspólna, tańsza budowa, taka sama zapłata bez względu na długość....

Przyklasnęli? Niektórzy na zebraniach naciskali, żeby wykorzystać firmę budującą kolektor do budowy przyłączy, ale jak przychodziło do zrobienia przyłącza, napotykałem opór. Niektórym chyba zależało na tym, żeby mieszkańcy się nie podłączali... Dziwne, kiedy w UE jest taki nacisk na ekologię. Były jeszcze inne kłopoty podczas realizacji tej inwestycji. Budowaliśmy kanalizację i oczyszczalnię między innymi dlatego, by ścieki nie szły do jezior kleszczewskich... I dziwna rzecz się stała.
Przez 15 lat te ścieki waliły do tych jezior i wszystko było dla niektórych w porządku. Tymczasem im bliżej inwestycja zbliżała się do końca, tym bardziej komuś zależało, żeby wcześniej zamknąć dawną, popegeerowską oczyszczalnię w Kleszczewie, z której te ścieki waliły do jezior.
-
I ten ktoś dopiął swego. Wojewódzka Inspekcja Ochrony Środowiska nakazała zamknąć tę oczyszczalnię, a ścieki wywozić na koszt mieszkańców do innych oczyszczalni. Gmina poprosiła o zawieszenie tej decyzji do końca 2005 roku, argumentując, że ścieki w każdej chwili mogą być podłączone do nowej oczyszczalni w Zblewie. Po 2 - 3 tygodniach ten ktoś, tak zatroskany o środowisko, po 2-3 tygodniach namawiał mieszkańców, żeby nie podłączali się do nowej oczyszczalni. Obłuda czy działanie przeciwko mieszkańcom tych wsi?

Ten ktoś czyli kot?

- Wszyscy w gminie wiedzą... Ale trochę zamętu było. Widocznie w gminie Zblewo nie może być normalnie. I być może przez to to ostatnia taka inwestycja, gdzie gmina wykonuje przyłącza dla mieszkańców.

Może ten ktoś nie ufa władzy? A propos zaufania - gmina Zblewo jest w programie "Przejrzysta gmina"?

- To program skierowany do wójta i urzędników, ale i do Rady Gminy. Muszą go realizować i jedni, i drudzy... Myśmy swoje zobowiązania wypełnili. Rada Gminy powinna podjąć uchwałę dotyczącą zmiany statutu, m.in. punktu dotyczącego imiennego głosowania nad projektami uchwał... Nie podjęła.

Dlaczego?

- Proszę zapytać radnych.

Dlaczego brał pan pożyczki, a nie skorzystał ze środków unijnych przeznaczonych typowo na ten cel?

- Z pieniędzy unijnych korzystaliśmy wcześniej. Trzykrotnie. Ze środków sapardowskich powstała droga Pinczyn - Semlin, kanalizacja i wodociąg na osiedlu. Budując kolektor i oczyszczalnię nie mogliśmy skorzystać z Sapardu, bo wówczas, w 2004 r., kiedy był czas na składanie wniosków na kanalizację, gmina nie miała przygotowanej dokumentacji.

W 2004 roku. Już był pan wójtem.

- Byłem, ale na początku mojego wójtowania, pod koniec 2002 r., zaczęły się dyskusje i uzgodnienia odnośnie tej, a nie innej inwestycji. Natomiast na początku 2003 r. została uzgodniona analiza potrzeb w tym zakresie oraz określona cała procedura przetargowa dotycząca tej inwestycji. To trwa, bo dzisiaj przygotowanie dokumentacji inwestycji w takim zakresie jest bardzo skomplikowane. W 2004 r. podpisaliśmy umowy i - jak już mówiłem - rozpoczęliśmy budowę.

Ale o te unijne środki można się było starać nawet w 2004 r. Bezzwrotne pieniądze.

- Po analizie stwierdziliśmy, że nie ma sensu składać wniosków o fundusze strukturalne (unijne), które będą przyznawane do 2006 r., ponieważ
-
środki te były małe i nasza gmina nie miała szans na ich pozyskanie. Potwierdziło to życie.
-
Te gminy, które składały wnioski o środki strukturalne właśnie w 2004 r., nie otrzymują unijnych pieniędzy i także występują o wsparcie do NFOŚ... Po drugie gdybyśmy starali się o fundusze unijne, musielibyśmy czekać. A na zwłokę nie mogłem sobie pozwolić. Gminie groziła kara 1,4 mln zł za odprowadzanie ścieków do Piesienicy i do jezior. Musieliśmy szukać w miarę pewnego źródła finansowania. A już w ogóle nie mogliśmy czekać na nowy fundusz unijny, jaki będzie w latach 2007 - 2013. Kary wykończyłyby nas finansowo.

Wielka inwestycja już za panem. Co w przyszłym roku?

- Też będzie nieźle. Gmina podpisała umowę z Marszałkiem Sejmiku Wojewódzkiego na dofinansowanie (448 tys. zł) realizacji koncepcji grupy odnowy wsi w Zblewie dotyczącej odwodnienia, oświetlenia i utwardzenia placu między szkołą a siedzibą OSP. Inwestycja ta rozpocznie się wiosną 2006 r. Ogłaszamy też przetarg na zaopatrzenie części działek w Borzechowie w wodę. Został ogłoszony przetarg na rozpoczęcie rozbudowy szkoły w Pinczynie. Prace juz się zaczęły. Późno, ale przygotowanie dokumentacji to była potężna praca. Otrzymaliśmy 50 tys. zł od Marszałka na pokrycie kosztów budowy mostu w Białym Bukowcu. Podpisaliśmy umowę z Marszałkiem na dofinansowanie (135 tys. zł) odtworzenia rynku w Zblewie. Być może przejdzie nasz wniosek o dofinansowanie (50 tys. zł) ogrzewania parkietu w sali gimnastycznej szkoły w Zblewie. Jest jeszcze kilkanaście innych zadań, które będą dofinansowane.

Co jeszcze?

- To mało?... Przy okazji chciałbym podziękować wszystkim mieszkańcom za bardzo duże zrozumienie, z jakim się spotkałem przy realizacji tegorocznej inwestycji. Nie było żadnych oporów co do przebiegu przebiegu kolektora. To znacznie przyspieszyło pracę.

Na podstawie tygodnika Kociewiak piątkowe wydanie Dziennika Bałtyckiego

poniedziałek, 28 listopada 2005

Olchowe cudeńka

Dariusz Spychalski mieszkaniec Kopytkowa swoje zdolności manualne, po części, jak powiada, odziedziczył po matce, która w wolnych chwilach rysowała, najpierw swoim dzieciom, teraz wnukom. poza tym pięknie szyje według własnych projektów.

Winne ceny

Darka od najmłodszych lat ciągnęło niczym Antka Prusa do rzeźby. Tamten nad Wisłą strugał patyczki i wyrabiał naprzerózniejsze wiatraczki, ten podbierał mamie mydło, siadał w kąciku kuchni i rzeźbił przeróżne twarze - znajomych, kobiet, mężczyzn, dzieci... Były też twarzyczki całkowicie wymyślone i brzydkie, aniołki i diabołki. Wybór zależał od humoru dziecka. Kiedy był szczęśliwy, jego postacie były śliczne, uśmiechnięte, w przeciwnym wypadku - straszne. Pierwsze jego prace powstały, kiedy Darek nie chodził jeszcze do szkoły.

Po pewnym czasie młody artysta mydło jako materiał rzeźbiarski wymieniał na gałązki lipy.

Strugał dla siebie i dla swoich kolegów fujarki, na których naprawdę chlopcy wygrywali melodie.

Jak budowali bloki PGR-owskie, to Darek biegał po osiedlu, zbierał gipsowe pustaki i w chlewiku dziadka dłubał przecinakiem także różne twarze. W czwartej klasie szkoły podstawowej Dariusz definitywnie zamienił mydło, gałązki lipy i gipsowe pustaki na drewno - lipę. Rzeźbił w nim cztery lata: - Mama mi nigdy nie zabraniała rzeźbić, ale się denerwowała - na mnie, bo ja struygałem, a mama zbierała wióry.

Pomoc mistrza

- Kiedy juz byłem w trzeciej klasie, odważyłem się pokazać swoje prace nauczycielowi, Maicejowi Boryłło. Podobały mu się. To on odkrył mój talent. Pewnego dnia zabrał całą klasę na wycieczkę do znanego już w całej Polsce rzeźbiarza, mieszkańca Smętowa Alfonsa Paschilke, który zasłynął między innymi z miniatury ołtarza Wita Stwosza. Jego rzeźby zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Miałem szczęście. Moje prace były tez coś warte. Mistrz pozwolił mi przez całe wakacje przychodzić do niego i rzeźbić. Udzielał mi wilu cennych wskazówek. Przede wszystkim utwierdzał mnie w przekonaniu, że sam talent nie wystarcza, musi być poparty solidną pracą - mówi Dariusz Spychalski. - Dlatego może bez względu na sytuację, w jakiej się w swoim życiu znalazłem, nie przestawałem rzeźbić.

Umiejętność tę Darek wykorzystał też w wojsku.. Otrzymywał, ku zazdrości kolegów, częściej przepustki, bo przecież musiał jeździć po drewno. Zrobil do świetlicy, lampy oraz różne twarze. Najbardziej i autorowi, i dowódcy podobał się średniowieczny woj.

- Rzeźbiłem też świątki, ale w tamtym czasie nie bardzo były widzine -wspomina.

Teraz Dariusz Spychalski rzeźbi wszędzie. Ponieważ często wyjeżdża w delegacje, rzeźbił też w motelach. Wykorzystuje każdą wolną chwilę. Zabiera ze sobą w każdą podróż kawał olchy lub osiki, bo tylko to drewno jest dla niego wlaściwym materiałem i wykonuje podczas postoju najprzeróżniejsze arcydzieła. Troche kłopotu nastręcza mu sprzątanie wiórów, ale radzi sobie doskonale.

Losy rzeźb

Rok temu Dariusz Spychalski wystawił swoje rzeźby w Smetowskim GOKSi R-ze. Stał się tym samym sławny na terenie powiatu.

Większość swoich prac, jak powiad, oddaje rodzinie bliższej i dalszej oraz znajomym.

- Ostatnio część moich prac znalazła się w Anglii. Dwa lata temu brat mojej babci, który od wojny tam przebywał, przez PCK odnalazł sowją swoją siostrę, przyjechał, poznał całą rodzinę, nawiązał kontakt, który trwa. Na razie są tam moje rzeźby, marzę, że kiedyś tam pojadę z żoną i synkami. Może tam będę rzeźbił ?

Dariusz bardzo lubi rzeźbic świątki i ptaszki. Obecnie jest w trakcie wykonywania wielkiej płaskorzeźby przestawiającej święta rodzinę.

Gdyby ktoś zamówił jakąś konkretną rzeźbę i wielkość, podjąby się z wielkim zaangażowaniem tego wyzwania.

Teresa Wódkowska

Na podstawie Tygodnika Kociewiak Nr.43 z dnia 24.10.2001 r.

Musiałam wydorośleć

Helena Antczak nigdy nie pomyślała, że mogłaby mieszkać gdzie indziej, gdzieś z dala od Smętowa. Jej dziadkowie Piotr i Marianna Rogowscy swoje życie od urodzenia spędzali w Smętówku. A jej rodzice - Szymon i Rozalia Wyrwiccy pracowali na rodzinnym gospodarstwie. Helcia Wyrwicka od najmłodszych lat pomagała rodzicom.
Historia

- Do szkoły chodziłam w Kopytkowie. Byłam zdolną dziewczynką. Mam dobrą pamięć. Tak bardzo chciałam się uczyć, niestety...

Okupacja

Kiedy wybuchła wojna, Helenka miała 13 lat. Została zmuszona do pracy na majątku Artura Zyma, tak jak cała jej rodzina - rodzice i troje rodzeństwa.
- Ciężko pracowałam - rękoma bo nie było ani koni, ani maszyn. Byłam bita, kopana... Jedno zielsko zostało niewyrwne, to dostałam pydą. Krew szła mi nosem ze zmęczenia. Od tego bicia po głowie zagłuchłam.

A rządcą był Polak, Bieliński się nazywał.. To on tak bił ludzi. Nie było wytchnienia ani chwili Bez przerwy krzyczał na pracujących bił gdzie popadło. Ja byłam wątła, często chorowałam, ale jak nie miałam gorączki, to musiałam wstawać do pracy - wpomina pani Helenka.

W majatku Artura Zyma, którego powierzchnia pól uprawnych wynosiła 1200 ha, pracowali wszyscy mieszkańcy Smętówka i okolic. W sezonie do pracy przymusowej ściagani także byli ludzie z odleglejszych miejscowości. Mieszkali w tymczasowym baraku, potocznie zwanym benedyją. Ojciec Helenki zatrudniony był w majątku jako stróż. Matka prasowała bieliznę, a także pańskie koszule i krawaty. Przedtem jednak do nauczenia się sztuki praasowania została wysłana na koszt państwa Zymów do Nowego, na specjalny kurs.

Szczebel po szczeblu

Helenka Wyrwicka szybko wydoroslała. W 1945 roku wyszła za mąż za Władysława Antczaka który przyjechał z poznańskiego do barata, który wczesniej poślubił siostrę Heleny.

- Poznaliśmy sęi we Frący na festnie. W maju się poznaliśmy, a w pździerniku wzieliśmy ślub. Miałam dziewiętnaście lat - wspomina pani Hela.
Mąż pani Heli rozpoczął pracę na kolei, w Smętowie. Najpierw pracował na torach, ale że posiadał zdolności trochę kołodziejskie, trochę stolarskie, to zatrudniono go w kolejowej stolarni. Po pewnym czasie skończył kurs konduktorski i zwidził Polskę, zarabiając jako konduktor. Cały czas się dokształcał, ciagle mu było mało. Został kierownikiem pociagu, później dyżurnym ruchu, wreszcie dyspozytorem w Gdyni.
Po ślubie Antczakowie zamieszkali w budynku kolejowym. Marzył się im własny dom. Kupili działkę, wzięli kredyt. Rozpoczęli budowę w 1960 roku. Bradzo dużo robił sam pan Władysław. Wprowadzili się na swoje w 1970 roku.

Kiedy przeprowadzałam sie z kolejowego do budynku, zabrałam tylko pierzyny.. Reszta mi spleśniała, taka była wilgoć. A niech pani zobaczy, czego ja sie dorobiłam, i to wszystko tylko moja i męża paracą. Sama dorabiałam, gdzie się dało - prałam, gotowałam, pomagałam w ogrodach - mówi pani Helcia.

Państwo Antczakowie wychowali czwowro dzieci, dali im konkretne zawody. Mają już dziewięcioro wnucząt - najstarszy Darek ma 27 lat, najmlodszy Szymek - 12. Pan Władysław jest już od 20 lat na emeryturze. Kiedyś pomagał sąsiadom przy budowie, dziś już tylko kręci się wkoło własnego domu i ogrodu. Państwo Antczakowie mieszkają na stałe z córką w rodzinnym domu, oni sami zajęli parter. Czują się bezpieczni.

Cała wstecz

Oboje stwierdzają, że wieś bardzo sie zmieniła. Tu, gdzie mieszkają, gdzie stoi budynek obok budynku, jeszcze w latach 60. była ziemia uprawna. Dziś cała ulica po obu stronach zabudowana. Powstało dużo sklepów. Wygodniej się żyje. Tylko potrzebne pieniądze. Najbardziej zmienili się ludzie.

- Są mniej życzliwi, każdy sam dla siebie. Człowiek stał się zazdrosny, nie może posiadać więcej. Przed wojną i zaraz po niej wystarczyło, że ktoś wziął harmonię i zagrał, zaraz zbierali sie ludzie i była zabawa. Może dlatego, że każdy "miał po równo". Wędzarnia w jednym domu służyła całej wsi. Gospodynie pożyczały sobie wafelnicę, przechodziła z rąk do rąk. A dzisiaj ? Można tylko powspominać - kończy pani Helena Antczak.

Artystyczna dusza

Pani Helena pragnie towarzystwa, kocha ludzi, lubi z nimi przebywać , rozmawiać. Ogromna przyjemnośc sprawia jej udział w róznych uroczystościach. Bardzo wysoko sobie ceni coroczne zaproszenie do szkoły na Dzień Babci.
- Zawsze recytuje dziecio, wiersze. Czasem "Jak babcia Teofila na wiosnę czekała", ale najbardziej lubię ten o Piłusudskim.

Łzy nam jeszcze nie obeschły po wodza pogrzebie.
Gdy juz wódz u Pana Boga meldował się w niebie.
Znam cię, bom nieraz wspierał podczas bitwy,
Bo najszczersze są dla mnie te polskie modlitwy.

I tu zarecytowała pani Helcia całe dziesięc zwrotek. Zaśpiewała też "Jak szybko mijają chwile", bo jak twierdzi, zawsze lubiła i nadal lubi recytować i spiewać. Oby miła odbiorców...

Teresa Wódkowska
Na podstawie Tygodnika Kociewiak Nr. 41 z dnia 10.10.2001 r.

Samotność wśród ludzi

Telewizor, radio, okno na świat, fotografie żony i sióstr powykładane na poddaszu - to moje sanktuarium (J.S. Justka)

- Dlaczego nie jest kombatantem ? - takie pytanie zadaje sobie i innym osiemdziesięcioletni mieszkaniec Smętowa, Jan Justka, dla którego wojna to koszmar, z którego do dzisiaj się nie uwolnił.

1 września 1939 r. zamiast do wojska pan Jan został zaszeregowany do Miejskiej Straży Pożarnej w Tczewie. Pod eskortą tczewskich SS-manów zostaliśmy odprowadzeni do szpręgowanego mostu przez Wisłe , przy którym pracowaliśmy 8 miesiecy. W połowie lat czterdziestych postarałem się o pracę u Tuchola w Tczewie, w tej samej stolarni, gdzie uczyłem się przed wojną zawodu, tylko że wtedy należała ona do mistrza Zielińskiego - mówi Jan Justka.

Przypadek zrządził, ze został zatrudniony w warsztacie ślusarsko-elektrycznym "Torpedolaboratorium" na Oksywiu. Po pownym czasie został powołany do wojska. Ponieważ pracował przy torpedach, skierowano go do marynarki. Przeszkolenie rekruckie odbył w Sanantide we Francji, po czym ukończył sześciomiesięczny kurs o maszynach parowych. Po pszeszkoleniu został odkomenderowany do V Floty Kontrtopedwców we Francji.

- W walkach z nieprzyjacielem zostałem ranny i znalazłem się w szpitalu polowym, stanowiącym równocześnie schron. W tym czasie zbombardowano port Lehawir. Miałem ogromne szczęście. Gdyby zwolniono mnie o jeden dzień wcześniej ze szpitala, to albobym został umazany w mazucie, albo bym nie żył, bo bardzo wielu żołnierzy zginęlo - wspomina pan Jan.

Po zniszczeniu portu żołnierze zostali ewakuowani. Dotarli do Paryża. Jan Stanisław Justka otrzymał bilet do Świnoujścia, następnie do Elblaga, wreszcie został odkomenderowany na jugosłowiański okręt Sybiniko, zarekwirowany przez Niemców i przeznaczony do generalnego remontu we Włoszech. Tutaj zapoznał Michała Kostrzewskiego, z którym szczerze sie zaprzyjaźnił.

- W połowie marca 1945 roku ze szpitała, gdzie stwierdzono chroniczny katar żołądka, wróciłem do portu. Statek już został wyremontowany, a ja zostałem odkomenderowany na barki desantowe. Płyneliśmy pod eskortą dwóch jednostek do Wenecji.

Pod koniec marca Jan Justa został skierowany do artylerii przeciwlotniczej. Jako cieśla zgłosił się do ekipy budowalnej, która budowała stanowiska strzeleckie na południe od Wenecji.

- W nocy z 23 na 24 kwietnia alianci zbombardowali istniejące stanowiska przeciwlotnicze i szosę prowadzącą do miasta Gotamarina. Po tej nocy pełniłem wartę. 25 kwietnia o godzinie 19.00 zauważyłem na wieży ciśnień biłą flagę, żeby przygotować się do zbiórki. Żołnierze stanąć mieli w pełnym wyposażeniu i czekać na dalsze rozkazy.

W nocy z 25 na 26 kwietnia 1945 roku jednostka poddała się.
- Po zgłoszeniu wszystkich z wszystkiego zostaliśmy przekazani dowództwu aliantów w ogromnym obozie jenieckiem. Tutaj znalazłem swojego przyjaciela Michała Kostrzewskiego. Od tego czasu byliśmy zawsze razem, bo według alfabetu po "j" jest "k". Zostaliśmy wcieleni do armii polskiej, 26 maja z ruskich sołdatów staliśmy się polskimi żołnierzami w angielskich mundurach. W ostatnim rejsie po Adriatyku zostaliśmy przydzieleni do 22 Kompanii Zaopatrzenia Artylerii.

8 grudnia był ostatnim dniem Jana Justy w Korpusie. Tego dnia wraz z Michałem Kostrzewą i czteroma innymi kolegami postanowił wrócić do Polski. Pociagiem dotrali do Ankony do Rzymu, 9 grudnia zgłosili sie do Warszawskiej Misji Wosjkowej. Po otrzymaniu dokumentów na powrót do kraju, 17 grudnia drugim transportem, pociągiem towarowym udekorowanym czerwonymi flagami i napisami "Solute Bela Italia". "Wiwa Polonia" opuszczali Włochy.

- Dojechalismy do Międzylesia. Zostaliśmy zdemobilizowani przez wojako polskie. Po otrzymaniu zaświadczenia i 500 złotych każdy na swój sposób wracał do domu. W Katowicach pożegnałem się z Michałem, który wręczył mi swoje zdjęcie, cenną pamiatkę. 24 grudnia roku pańskiego 1945 cały i zdrowy wróciłem do domu, do Tczewa, zasatając matkę, siostry i szwagra w dobrym zdrowiu - kończy swoje wspomnienia Jan Stanisław Justka.

Teresa Wódkowska
Na podstawie Tygodnika Kociewiak Nr 25 z 20.06.2001 r.

piątek, 25 listopada 2005

Nowe drogi

Łączenie dróg i powiatów



Są unijne pieniądze - powstają nowe szosy. I - też wychodzi - mając nowoczesny sprzęt potrafimy je całkiem dobrze i prędko robić.
Dobiegają końca prace przy 4-kilometrowym odcinku drogi Płociczno - Chwarzno. Szosa ma tu 5 metrów szerokości i ze 40 centymetrów podkładu.
- To bardzo ważny odcinek - powiedział nam jeden z pracowników Przedsiębiorstwa Budowy Dróg ze Starogardu (PBD) - budujące tu razem z austriackim Strabagiem. - Szosa połączy dwa powiaty - starogardzki i kościerski. W pewnym sensie już połączyła, gdyż te dwa powiaty realizują tę inwestycję razem. Połączy też dwie gminy - Kaliska i Starą Kiszewę.

Według naszego rozmówcy nowa szosa zdecydowanie wpłynie na rozwój turystyczny gminy Kaliska. Ułatwi też dojazd ludziom mieszkającym w gminach przy berlince do Kościerzyny. Na temat budowy tej drogi kilka lat temu na sesji RG Kaliska wyrażano różne opinie. Obawiano się, że po spięciu już istniejącego asfaltowego odcinka Kaliska - Płociczno z odcinkiem Chwarzno - Stara Kiszewa urocze i ciche Płociczno, Dunajki i Kazub zostaną "zajechane". Jak będzie, zobaczymy. Na razie po budowie szosy otworzył się piękny widok z góry na Płocziczno z jego dwoma jeziorkami obok siebie.

W czwartek (10.11) PBD w niesamowitym tempie kładło też równiutki asfalt na kilometrowym odcinku szosy Frank - Kaliska. Zrobiona jest również droga od szosy Skarszewskiej do Kokoszkowych (idzie przez lasek linowiecki, za cmentarzem komunalnym). Ma 2 km długości, 5,5 m szerokości, będą nią mogły jechać pojazdy do 12 t. Wcześniej oddano do użytku 1,5-kilometrową ulicę Polną w Czarnej Wodzie. Przypomnijmy też, że położono asfalt na znacznej części berlinki Starogard - Tczew, realizuje się małą obwodnicę w Starogardzie, a w gminie Skórcz zbudowano szosę Wolental - Czarnylas.

To dużo jak na jeden rok. Co w przyszłym? Jak już łączymy powiaty (dwa lata temu połączono naszą gminę Osieczną z gminą Śliwice - powiat tucholski - szosą przez Byłyczek), to może warto położyć asfalt na kocich łbach na odcinku Łuby - Osie (województwo kujawsko-pomorskie). Gdyby ten odcinek powstał, błyskawicznie moglibyśmy dojechać do samego serca Borów Tucholskich. No i trzeba koniecznie zbudować słynną "drogę przez mękę" - Radziejewo - Szteklin - Lubichowo.
Tadeusz Majewski

Na podstawie magazynu Kociewiak piatkowe wydanie Dziennika Bałtyckiego

Kaliska show!

Trochę po gdzinie 16. W sali tłum. Zaczynamy. Na scenę wychodzi wójt Antoni Cywiński i dyrektor GOK-u Danuta Zaręba.... (Tu, proszę Państwa, z powodu braku wizji w telewizji, przechodzimy na styl radiowego sprawozdania...)

Z powodu braku wizji w telewizji relacjonujemy stylem radiowym.

Trudno się przecisnąć

To trzeci Turniej Sołectw. Impreza ma integrować gminę. Szkoda, że zabrakło połowy sołectw, Bartla Wielkiego, Cieciorki, Franka i Czarnego. Są: Dąbrowa, Kaliska, Iwiczno i Piece. Trzeba się zastanowić, dlaczego tamte sołectwa tym razem się nie stawiły. Wyciągniemy wnioski. Później. Teraz nie będziemy przedłużać. O, już są jurorzy i pani, która będzie zapisywać i podliczać wyniki na tablicy. Jest księgową, dobrą, bo kontrole nic nie wykazały. Na pewno nie popełni błędów. A teraz trochę wyciszenia. Wystepuje chór "Leśne Echo". Elegancko, na swojską nutę. Dochodzą widzowie. Już trudno przecisnąć się przez wejście. Tak tu jest, proszę Państwa, na imprezach.

Z aniołkami, kandelabrami

Konkurencje wszyscy już znają. Efekty pierwszej - stoły przygotowane na romantyczny wieczór dla dwojga - widać pod oknami. Urządzano je dwie godziny przez imprezą. Jurorzy wstają i idą oceniać. Przedstawiciele zespołów rzucają się zapalać kandelabry. Jurorzy podchodzą do stołów, coś notują. Jakie ładne! Z aniołkami, różami, porcelaną. Ktoś z zespołu Dąbrowa koniecznie chce zwócić naszą uwagę, że na ich stole leżą stare, rodzinne zdjęcia. Dla klimatu. Podochodzimy. Faktycznie jest klimat - dla dwojga. Na złote gody. Gra muzyczka, delikatna, nastrojowa. Grają też światła. I pierwsze punkty. Stare zdjęcia na jurorach robią wrażenie, ale stół z Kalisk też się im podoba.

Bigos i Boccelli

Teraz krótka przerwa dla wyjaśnienia, jak będa oceniana "potrawa znana tylko w Polsce, lecz dobra i z tradycjami - zwą ją Bigosem Myśliwskim". Jurorzy będą smakować z numerowanych miseczek i dawać punkty. O żadnych przekrętach nie ma mowy. Start. Muzyka. Boccelii. Nic tak nie smakuje, jak bigos przy Bocellim - mówi pani Danka. I znowu punkty. Oooo, jakie różnice. Bigos bigosowi może być aż tak nierówny?

Lepiej w Londynie?

A teraz żartobliwa prezentacja (opis) gminy - może być w formie wiersza, piosenki. Wychodzi urodziwa dziewczyna z teamu Kalisk. Deklamuje wiersz. Świetny. Musimy go państwu przekazać w całości. Posłuchajcie...
Wsi spokojna, wsi wesoła, / który głos twej chwale zdoła? / Kto twe zbytki i pożytki / wspomni tutaj na raz wszytki?
Ludek z Kalisk młody wszytki / zaczął szukać te pożytki. / Szukał w lesie, szukał w Gminie, / a tu raptem roczek minie.

Minie roczek, potem drugi, / już na czole zmarszczek smugi. / Z Kalisk dzisiaj wyjeżdżają, / bo tu pracy mało mają.
Lepiej bedzie im w Londynie, / z dóbr wszelakich Londyn słynie. / Więc w daleki świat poleciał, / znowu roczek jeden zleciał.
Jeden roczek, potem drugi, / na angielskie jest usługi. / Czasem we śnie ujrzy wioskę / i zanuci rzewną piosnkę.

Wsi spokojna, wsi wesoła, / który głos twej chwale zdoła?
Kto twe lasy pełne jagód / pozamieniał na sieć pabów, / w których chłopak z Kalisk siedzi / obok niego dwaj sąsiedzi

Co w Kaliskach chcieli zostać, / lecz Europie trzeba sprostać. / Nowe ciuchy, piękna bryka, / nie ukręcisz tego z łyka.
Tyle z jagód nie uzbierasz, / boć Kaliska nie Riviera. / Nie jest licho, powie który. / Połatano w drogach dziury,
kanalizę podłączono, / wodę wszędzie dostarczono. / Ale jakoś tak się dzieje, / że nam dzietność wciąż maleje.

A gdy dziecię już podrośnie, / to nie szuka szczęścia w sośnie, / swierku czy ostępach leśnych, / lecz w dalekie jedzie kraje, / bo na życie tu nie staje.
A gdy wraca już zmeczony, / cicho szepce do swej żony: / Wsi spokojna, wsi wesoła...
Może do starości zdoła / zapracować na swe życie. / Chociaż czasem myśli skrycie, / Mały domek, prosta strawa, / czasem festyn i zabawa,

"Sami swoi", "Słoneczniki" / z żołnierzami też capstrzyki, / To czy warto w obcych stronach / szukać euro na te zbytki / co Kaliska darmo dają, / bo w nadmiarze tego mają?
Brawo, brawo, brawo! Kto to napisał? Elżbieta Pasterka i Zofia Haftka! Jaką, proszę Państwa ten wiersz ma prostą głebie... Teraz Piece. Śpiewają pieśń o gminie. I znowu wiersze. Teksty przeczytacie Państwo na stronie www.kaliska. kociewiacy.pl.

Błyskawiczna konsumpcja

Następny konkurs. Jak najszybszą konsumpcja zestawu: maślanka i ciacho, cytryna z cukrem, lód, kiełbasa. Oj, czy tam nie ma też banana? Jedzą czteroosobowe zespoły, ale każdy produkt po kolei, nie razem. Jakiś dźwięk muzyczny z widowni. Panie Rysiu, ciagnij pan - namawia pani Danka pana, który pociągnał akord na akordeonie. Tempo, tempo! Wrzawa! Jeden zespół konsumuje w minutę i 13 sekund. To ci dopiero wynik. Ciekawe, czy jedzą tak szybko w domu. I proszę sprzątnąć po sobie - znowu pani Danka. Słusznie - kultura musi być.
Po biodrach, biuście, różnie

Przerwa na psiłek. Kuchnia wydaje kiełbaski. Po przerwie nadal mamy tłum widzów. A teraz konkurencja do śmiechu. Pani Danka objaśnia. W dwóch osobnych pomieszczeniach jest po czworo przedstawicieli sołectw. W jednym się przebierają, w drugim czekają - byle ci drudzy nie widzieli przebierańców. Po chwili na scenie pojawiają się: Mikołaj, Arabka, gołonoga Wiosna (?), Neptyn (?). Znikają na chwilę za kurtyną. Na scenę wchodzi przedstawiciel jednej z drużyn - ten z osobnego pomieszczenia. Pani Danka przewiązuje mu szalikiem oczy. Przebierańcy wychodzą znowu na scenę, a ten ma ich rozpoznać po dotyku. I tak po kolei następni. Każdy ma inną technikę rozpoznawania. Jeden bada biodra i wzrost. Błyskawicznie, bo chodzi o czas. Tego trzeciego wyraźnie prowokuje wielki biust gołonogiej Wiosny. Rozpoznaje swoją? Nic z tego! Zdejmuje szalik i... wielkie rozczarowanie. I ostatni przedstawiciel. Z Kalisk. Triumfuje! Jako jedyny rozpoznał członka swojej drużyny.
Z różą w zębach

A teraz wielki gwóźdź programu - tango z różą w zębach! Na początku konsternacja. Para z Kalisk chce tańczyć, ale nie ma własnego podkładu muzycznego na CD. O tym przeciez mówił regulamin. Musze uzupełnić - tu jurorzy mają oceniać też dobór strojów i rekwizyty... Co teraz? Nie mają swojego tanga. Gorączkowa narada i jest rozwiazanie. Jakiś inny zespół chce udostępnić swój podkład. Nagle wstaje Zygmunt Beyer, wielki gminny maestro muzyczny. On zagra. I gra. Na akordeonie. Porywiście, dynamicznie, elegancko. Młodym plączą się nogi. Wybaczmy im, tango to sztuka, nie dyskotekowa przytulanka. Piece wstawiają na środek sali bujany fotel. Jakże ładnie tańczy ich para. Jak aniołki. Co ja mówię, czy aniołki tańczą tango?... Para? W bujanym fotelu siedzi ta druga. Jest naprawdę ciekawie, proszę Państwa? On, ona i jeszcze jedna ona. Kiedy ta druga ona włączy się do tańca? I kiedy włączy się - przepraszam za to niezręczne sformułowanie - róża. Ma być przecież w zębach. I... jest! Następna para - nieźle. Teraz Iwiczno. Och jak oni tańczą! To są tygodnie, jak nie miesiące ćwiczeń. Brawa, wielkie brawa!

Kończy się energia

Na zakończenie - przed zabawą do nocy - ostatnia konkurencja. Też bardzo trudna - dwie osoby mówią wiesz o miłości. I mają być ubrane "zgodnie z kanonem epoki, w której poeta napisał dzieło"... Kończymy... relację, bo kończy nam się czas antenowy. Również energia w bateriach.... Przepraszamy za zakłócenia...
I tak to przedstawiliśmy w prędki i żartobliwy sposób tę imprezę. Trzeba było dynamicznie, bo turnie był dynamiczny. Sami powiedzcie, czy nie byłby to wspaniały materiał na przykłąd w telewizyjnej "trójce"?

Tadeusz Majewski

Na podstawie magazynu Kociewiak - piątkowe wydanie Dziennika Bałtyckiego

Stare Bobowo - kościół, zajazd

Otrzymaliśmy od Pana Mariana Spicha wspaniałe zdjęcia pokazujące stare Bobowo. Bardzo dziękujemy. Z biegiem czasu w tym rozdziale będziemy zamieszczać kolejne stare fotki. A dzisiaj pokazujemy kościół w Bobowie i knajpę.


















Gdzie jest pamiątkowa tablica?






Antoni Flisik przynosi album rodzinny. Sporo w nim "opuszczonych" miejsc, bo jak przyjedzie ktoś z rodziny, to zawsze coś wyciągnie. Może w dalekiej przyszłości któryś z Flisików ułoży drzewo genealogiczne i te wszystkie stare fotografie zbierze na powrót? W albumie są nawet fotki przedwojenne z Osiecznej i w ogóle z TYCH stron


To nie są bajki
.
gdyż rodzina Antoniego jest tutejsza. Ojciec Antoniego, Józef Flisik, urodzony w Osieku, przed wojną prowadził prywatną piekarnię właśnie w Osiecznej. Ojca ojciec, znaczy się dziadek Antoniego, mieszkał w Skórczu na Ryzowiu. Dziadek matki, Wierzba, przed wojną mieszkał w Skórczu. Głębiej sięgnąwszy - jeden odłam idzie z Zelgoszczy, drugi z Osieka.

Po burzy wojennej
Józef osiedlił się w Gdańsku, gdzie mieszkały jego siostry. Antoni urodził się w Gdańsku. Do Skórcza przyjechał jako pacholę, bo ojciec postanowił wrócić w te strony i, jak przed wojną w Osiecznej, uruchomić w dzierżawionym obiekcie piekarnię. Prowadził ją tak długo, jak mu pozwolił Bierut, to znaczy do 1955 roku. Potem pracował w GS-owskiej. W 1961 roku zaczął budować dom przy ulicy Starogardzkiej.

Na początku lat 70.
Antoni zamieszkał w Wielbrandowie, gdzie prowadził Zakład Remontowo-Budowlany. Wtedy Wielbrandowo jeszcze coś znaczyło. Tworzyło nawet z Wolentalem gminę. Dużo więcej znaczyło jednak przed wojną, kiedy to właścicielem majątku był Jan Fankidejski. Niewiele z ponoć wspaniałych zabudowań zostało. Wielka szkoda, tym bardziej, że majątek mógł imponować nowoczesnością. Do dzisiaj zachowała się w budynku gospodarczym studnia, pompa i zbiornik na wodę, z którego była ona rozprowadzana po domostwach. Z pałacu nic nie zostało. Magazyny i kuźnię wykorzystywały po wojnie PGR-y.



Antoni pracował tutaj
do 1990 roku, potem do 2000 roku w Borkowie. W 2000 r. zwolnił się i prowadził sklep. W PRL-u był radnym Gminnej i Wojewódzkiej Rady Narodowej, w "tej Polsce" - radnym dwie kadencje. Obecnie, po poważnych tarapatach ze zdrowiem, jest na rencie.

Dziś gromadzi ślady.
Interesuje się historią wsi. Ślady są z ziemi. Co też w tej ziemi nie znalazł? Wysypuje na stół z topka wojskowe guziki, zaśniedziałe pfenigi, łuski (tych tu jest w tutejszej ziemi bez liku). Niemcy pozostawili po sobie w Wielbrandowie sporo pamiątek, szkoda że wojennych. O tę miejscowość zahaczyła słynna grabowska bitwa pancerna. Według tego, co mówili ludzie, jeden z niemieckich czołgów jechał od strony Grabowa i zapadł się bagnie. Drugi stał u Alosia Osowskiego. Pod lasem, koło Sztygi, stały jeszcze dwa, a może trzy. Ludzie brali z nich ropę do palenia.
To nie są żadne bajki,
chociaż zbieracze militariów mówią, że w bitwie czołgowej pod Grabowem (więc i częściowo pod Wielbrandowem) uległo zniszczeniu wiele czołgach radzieckich i zaledwie kilka niemieckich. Radzieckie - niemieckie - to tutaj nieistotne. Ważne, że były... Albo taka opowieść, jaką pamięta Anotni. Jeden z chłopaków skakał z wieżyczki czołgu do wody na główkę... Tak, to są ciekawe tereny do zbadania przez zawodowego historyka.

Kamień
Antoni znalazł przy kanalizacji. Zwrócił na niego uwagę, kiedy wypłukała go woda. Odsłonił się jakiś fragment rzeźby, jakby kawałek jaszczurki. Kamień - świadectwo jakichś dziejów, być może pra... Historia jest ważna. Również ta powojenna, a dotycząca wojny. Także ważna jest historia świadectw o historii. Na przykład historia tablicy na byłym budynku szkolnym. Wmurowano ją w ścianę, żeby upamiętniała nauczyciela Graczyka, rozstrzelanego za to, że był Polakiem i nauczycielem.
Od 1945 roku
w szkole uczyła pani Kajut. Jej córka, Basia, brała wówczas jako dziewczynka udział w jej odsłonięciu. Szkoła została zamknięta bardzo dawno temu, a tablica, najprawdopodobniej z marmuru, zniknęła. Powinno się ją odnaleźć i - uważa Antoni - z powrotem wmurować. Przyjeżdżają dawni uczniowie, nawet Niemcy (przed wojną mieszkały tu dwie niemieckie rodziny), i pytają, gdzie ona jest. Powrót tej tablicy ma duże znaczenie, gdyż to było świadectwo tutejszej, wielbrandowskiej historii.
Flisik wierzy,
że wieś się podniesie z wywołanego wichrami wojny i zmianami ustroju upadku. Więcej nawet. Wierzy, że wieś ma przed sobą dobrą przyszłość. Przecież w sołectwie są piękne lasy, a "grzyby rosną na podwórkach". Ten motyw uznajemy za przesadę, a już za zupełną, kiedy Antoni opowiada o pięknej rzeźbie terenu, o skarpach, lasach, bagnach i rzeczce o nazwie Liska. Co to za idylla? Ale później się okaże, że ma rację - trzeba było po prostu wejść na wzgórze, żeby to zobaczyć... Wieś się pozbiera. Ludzie tu ciężko pracują, tak bardzo, że "człowieka do roboty nie dostaniesz". Przyjdzie też czas na uporządkowanie terenu po majątku, ale na razie trudno coś zrobić. Wpierw trzeba załatwić roszczenia dawnych właścicieli... No i ta tablica. Jak ktoś wie, niech sie zgłosi, o co prosi Antoni Flisik.

Tadeusz Majewski
Fot
1. Kościół w Osiecznej w latach 50.
2.O tym zdjęciu Antoni niewiele może powiedzieć. Wiadomo tylko, że wykonano je przed wojną w Osiecznej. Na schodach ks. proboszcz parafii w Osiecznej. Repr. Dorota Skolimowska
3. Woda opłukała kamień i ukazał się fragment rzeźby. Być może to ogon jaszczurki.
We wstępie - Antoni przegląda album ze starymi zdjęciami. Fot. Dorota Skolimowska

Na podstawie magazynu Kociewiak - piątkowe wydanie Dziennika Bałtyckiego

Podobać się Panu Bogu

Ksiądz na urlopie ubrany w strój roboczy maluje ściany
Gotycki kościół bieleje w słońcu. Na ścianie trzech ludzi. Jeden na dole, podający specjalną do malowania elewacji farbę i pociagajacy linę. Na rusztowaniu.... ksiądz proboszcz Jan Rzepus. Robimy zdjęcia. Po chwili ksiądz proboszcz schodzi.

Wdajemy się w pogawędkę. Nie traktuje swojej pracy w charakterze murarza jako czegoś niezwykłego. - Mam przyjemność coś robić, bo to lubię i mogę się sprawdzić - mówi ksiądz proboszcz. - Jest to mój relaks urlopowy. Należy nam się, bo wykończymy dzieci podczas lekcji religii - żartuje.

Malowanie kościoła nie jest jednak dla księdza w ostatnim okresie najważniejszym powodem do satysfakcji. Prowadzi nas do kościoła, pokazuje neobarokowy ołtarz, lśniący o złota. - Niedawno odnowiony - opowiada. Na tę odnowę złożyli się parafianie, którzy uzbierali 10 tys. złotych. Do tego 20 tys. złotych dołożył Konserwator Zabytków. Ofiarność parafian wzrosła i dzięki temu można modernizować cały kościół, wybielić fragmenty ścian, a w dalszej kolejności zająć się modernizacją posadzki.

W ogóle parafianie dają tutaj liczne dowody wiary. Rodzina Szlosowskich zafundowała krzyż, za torami (szosa Pączewo - Czarnylas) rodzina Małeckich dba o Chrystusa, pan Trochowski dba o św. Józefa, który "pamięta II wojnę światową", w Wolentalu (parafia Pączewo) rodzina Szczygielskich również dba o krzyż, na który drewno dał pan Włóka.

Ogólnie parafia Pączewo wyróżnia się pod względem przydrożnych "znaków" wiary. Ksiądz proboszcz dzieli się z nami refleksjami na temat swojej pracy. Zauważa, że księża dostają 450 złotych emerytury. Jest to dzisiaj kwota delikatnie mówiąc mała. A praca księdza nie jest łatwa i wymaga solidnego wykształcenia. Na naszą uwagę, że - jak stwierdził jeden z księży - to praca niezmiernie stresująca, na drugim miejscu po pracy chirurgu, odpowiadał (co nam się bardzo spodobało), że "nie jest stresująca, jeżeli ksiądz żyje ze spokojem i chce się podobać Panu Bogu - wtedy nie żyje się w stresie. Ksiądz musi służyć ludziom, a nie podobać się im".
Tadeusz Majewski

Na podstawie Tygodnika Kociewskiego Nr 9 z 18 sierpnia 2000 roku.

50-lecie Hallmannów w Cisie

50-lecie pożycia małżeńskiego obchodzili Państwo Rozalia i Ryszard Hallmann mieszkający w Cisie.



Jubilatów odwiedzili zastępca wójta Andrzej Ryczek i kierownikiem USC Hanna Dunajska. Złożyli najserdeczniejsze życzenia i wręczyli medale za długoletnie pożycie małżeńskie nadane przez Prezydenta RP.
Jubilaci przybyli do gminy Zblewo z Sopotu przed trzema laty. Bardzo im się podoba w Cisie. Zadowoleni są przede wszystkim z ciszy, spokoju i zdrowego klimatu. Mieszkają razem z synem Leszkiem. Z dumą opowiadają o jego sportowych sukcesach, które odnosi na olimpiadach dla osób niepełnosprawnych w podnoszenia ciężarów. Niedawno, bo w październiku zdobył mistrzostwo Europy.
Oprac. T.M.

50-lecie Państwa Kostków

50-lecie pożycia małżeńskiego obchodzili Państwo Stefania i Kazimierz Kostka, zamieszkali w Bytoni.


Wójt Gminy Andrzej Gajewski wraz z kierownikiem Urzędu Stanu Cywilnego odwiedzili Jubilatów, złożyli najserdeczniejsze życzenia i medale za długoletnie pożycie małżeńskie nadane przez Prezydenta RP.
Państwo Kostka są mieszkańcami gminy Zblewo od 50 lat. Początkowo mieszkali w Kleszczewie, później przeprowadzili się do Bytoni. Pan Kostaka w czasach aktywności zawodowej był "stróżem prawa" - pracował 15 lat w milicji w Zblewie i potem kolejne 15 lat w Starogardzie. Wychowali dwóch synów: Marka i Zbigniewa. Obaj synowie są znani w środowisku zblewskim - jeden jest doręczycielem pocztowym, drugi śpiewa w zespole muzycznym "Rodzina".

Oprac. T.M.

Piesienicą płynie woda

Duża budowa. Łapiemy aparatem pejzaż, jakbyśmy kręcili film w konwencji socrealu.
A więc... Kontenery biurowe. W dole dwa reaktory. Po prawej w dole kopara zgarniająca szlam. Po lewej w dole gromada ludzi układająca polbruk. Daleko w głębi też coś robią. Praca wre. Nad tą całą robotą jakby tło - wysokie i strome zbocza pradoliny rzeczki Piesienicy. Jest słonecznie, jesiennie, barwnie. - Ciekawy jest widok dużych budów - dzieli się wrażeniami Marek.

Daleko w lesie

- Jesteśmy daleko w lesie - mówi kierownik budowy Artur Galla.
Rozglądamy się dookoła - trochę przesada z tym lasem. Ba, jak tak się obrócić, to z tyłu widać smukłą sylwetkę zblewskiego kościoła.
Ale to była metafora odnośnie czasu. Piętnastego listopada ma być odbiór budowy, a tyle jeszcze do zrobienia. Inna sprawa, że oczyszczalnia już od ładnych paru dni działa.
Wchodzimy do kontenera. Na stolikach plany. Ciepło daje elektryczny piecyk. Przychodzi Marek Nylec - "rozruchowiec". On lepiej opowie co i jak. Kierownik Galla zauważa tylko, że firma akurat w tym okresie oddaje do użytku osiem oczyszczalni.
Są dobrzy, to mają front robót w całej Polsce. Co robili u nas? Oczyszczalnię w Starogardzie, ostatnio w Osieku (o tej piszemy na osobnej stronie - przyp. red.).


800 m3 na dobę
Marek Nylec, kierownik rozruchu, żywo opowiada o sprawach, które doskonale znamy. O kanalizacji z Pinczyna do Karolewa, Semlina, Kleszczewa i Jezierc (ponad 20 km kolektora) i o tym miejscu, gdzie oczyszczalnię postawiono na początku lat 90., ale zupełnie innego typu.
- Odbiornikiem ścieków oczyszczonych jest rzeczka Piesienica. Typ oczyszczalni - mechaniczno-biologiczna. Będzie przerabiać 800 metrów sześciennych na dobę - mówi Nylec.
Dla porównania - w Osieku 350 m3, w Skórczu, oddana 1 sierpnia 2002 r. - również 800 m3, w Lubichowie - 260 m3 (oddana w 1998 r.).
- W Zblewie 800 m3, w tym 50 m3 ścieków dowożonych. Proces oczyszczania oparty na osadzie czynnym. Mówiąc prościej - nieczystości zatrzymują się na sitach - kratach i piaskownicach, wrzuca się do nich odpowiednie bakterie, które robią swoje, to znaczy czyszczą.

Robota jest robotą
Nylec nie widzi w swojej pracy nic romantycznego (a tak byłoby to pokazane w filmie socrealistycznym). Ot, przyjeżdżają na cały tydzień z Piły i innych miejscowości, pracują, wyjeżdżają do domów na weekendy. Po prostu robota. Robota jest robotą - śpiewał Okudżawa - i tyle.
"Rozruchowiec" nie zdążył się nawet dokładnie zapoznać gdzie jest - czy na Kaszubach, czy na Kociewiu, czy gdzieś tam indziej, tak to szybko idzie. Bo dzisiaj buduje się piorunem. Nowe technologie, trwałe plastiki zamiast betonów, świetne maszyny. Nie poznał też tutejszych miejscowości.
- Wie pan, stawiamy oczyszczalnie w całej Polsce. Podróżujemy po kraju.


W nagrodę referencje
Miejsce, które po uruchomieniu oczyszczalni wydaje się nam nagle bardzo malownicze, też nie robi na nim wrażenia.
- Stawiamy na górkach, na piachach, na skarpach, różnie - mówi. - Oczywiście przeważnie w miejscach najniższych, gdzie jest woda stojąca, i przy odpływach.
Na refleksję, że coś się zrobiło dla regionu, dla konkretnej ludności nie ma nawet czasu. Od ludzi też nikt nie oczekuje wdzięczności - po prostu robią swoje, normalka. Firma to tak, coś z tego ma. Dyplomy itp. A przede wszystkim referencje od inwestorów za jakość wykonanej roboty. To się liczy najbardziej. Z tym można iść dalej - zdobywac zlecenia.


90 procent pod ziemią
Ich działa też nie robią wrażenia. Tez nic dziwnego. 90 procent inwestycji znajduje się pod ziemią.
- Niektórzy dowiadują się, że im wybudowali oczyszczalnię z gazet. Tak, tak, są takie przypadki - śmieje się Nalec, choć to nie żart. - Bywa też, że mają pretensje. "A broń boże - mówią. - Żeby mi śmierdziało?!". Przez ileś tam lat mieli szambo, a tu na siłę chcą im wbudować oczyszczalnię. Albo mu koparka hałasuje przed domem. Na szczęście to pojedyncze głosy. Przeważnie mówią: "Kiedy mnie wreszcie podłączycie, bo szamba są uciążliwe?". Co jeszcze... Dla zdecydowanej większości nie jest ważne, gdzie płyną nieczystości - czy do rzeki, jeziora, morza. Byle jak najdalej z jego podwórka. Ekologiczny światopogląd to w dużej mierze fikcja.


Oczyszczalnia nie fabryka
Budowa oczyszczalni nie jest też wdzięcznym temat dla mediów, chociaż kosztuje grube miliony. Po prostu oczyszczalnie to nie fabryki, w których produkuje się jakieś dobra i gdzie osiąga się konkretny zysk. Tu te zyski są abstrakcyjne.
- To kolejna oczyszczalnia, która powstaje w łańcuchu innych - mówi Nylec. - A po pewnym czasie rzekami popłynie czysta rzeka. Kiedyś ktoś nad nią przystanie i powie: "O Jezu, są ryby i raki, jak to kiedyś było". I w ten sposób zmienia się oblicze Polski, o czym mało się mówi. Bardzo pomogły w tym procesie zmian fundusze unijne. Te dotacje to lokomotywa. Każda gmina korzysta, jeżeli ma dostać na taką inwestycję połowę, a nawet i więcej pieniędzy. Gdyby tych pieniędzy zabrakło, to żadnej gminy nie byłoby stać na budowę. Taka jest prawda. Podejrzewam, że tych unijnych pieniędzy jest więcej, niż jesteśmy w stanie przerobić. Należy z tego korzystać.

To nie Finlandia
Znowu wracamy do kwestii technologicznych. Stara oczyszczalnia, wybudowana na początku lat... 90., według kierownika - przestarzała (w tej dziedzinie wszystko się bardzo szybko zmienia) i oparta na skandynawskim modelu - nie mogła się sprawdzić. Bo nasze ścieki nie są ściekami fińskimi, a nasz klimat nie jest ich klimatem. Poza tym zaniedbania - w wielkim zbiorniku starej oczyszczalni było już o wiele za duże stężenie nieczystości. W nowej oczyszczalni - składającej się z dwóch zbiorników o głębokości 4 metrów - nic nie będzie śmierdziało, nic nie będzie się gromadziło. Śmierdzieć to jeszcze przez jakiś czas mogą osady po tej starej.

Wynik ekologiczny osiągnięty
Pierwsze ścieki poszły do reaktorów ze zbudowanej kanalizacji i z tego co dowoziły szambowozy 13 września. Wynik ekologiczny został osiągnięty 12 października. Pod tym określeniem kryje się redukcja zanieczyszczeń do ponad 95 procent. Resztę oczyści sama rzeczka.
Idziemy do reaktorów, przez które na dzień dzisiejszy przepływa około 400 m3 ścieków. Niedługo, w miarę postępujących prac przy przyłączach do poszczególnych posesji, dojdzie jeszcze około 200 m3. Przy reaktorach ma pracować czterech ludzi.
Przy okazji dyskutujemy o przykanalikach, czyli przyłączach. Kto ma za nie płacić? Jak to jest z tym w Polsce?
- Wszędzie gdzie byłem, przykanaliki doprowadza się do granicy działki, a ludzie pokrywają koszty. Albo robią sobie we własnym zakresie. Firma, wykonująca kolektor, robi to, jeżeli ktoś wyrazi zgodę. Z ceną jest różnie. Na przykład w jednej z miejscowości pod Warszawą wynosiła 100 złotych za metr bieżący. Jeden płacił tak 5 tysięcy złotych, jak 50 miał metrów, drugi 500 złotych, jak miał 5 metrów. Proste.

Płynie woda
Schodzimy jeszcze niżej, szukamy miejsca, gdzie już oczyszczone ścieki wpadają do Piesienicy. Tym razem prowadzi nas kierownik robót technologicznych Wiesław Szyliniec. Dochodzimy. W przeźroczystej wodzie widać długie warkocze wodnych roślin. I pomyśleć, że jeszcze niedawno płynęła tędy ze starej oczyszczalni brudna, cuchnąca ciecz. Dla pana Wiesława w przeciwieństwie do Nylca to nie jest zwyczajna robota. Jest wyraźnie wzruszony.
- To już moja sześćdziesiąta trzecia oczyszczalnia - mówi. - Nieraz wspominam tamte poprzednie. Czasami przychodzą kartki z podziękowaniami. Zdarza się, że zaglądam do miejsc, gdzie żeśmy postawili oczyszczalnie. Niektóre są nie do poznania. Ludzie dbają o nie - zakładają i przycinają trawniki, a nawet sadzą kwiaty.
Pochylamy się nad wodą. Ciekawe, kiedy pojawi się pierwsza ryba. A może przyjdzie i rak?
Tekst i foto Tadeusz Majewski, Marek Grania
1. Widok na dwa reaktory sprzed trzech tygodni.

2. Pracownicy zblewskiej firmy układają na dole polbruk.

3. Kierownik Marek Nylec opowiada, jak działa reaktor.

4. Kierownik Wiesław Szyliniec zaprowadził nas do ujścia oczyszczonych ścieków do Piesienicy. W wodzie widać warkocze roślin.

5. Cóż w tym za romantyzm? Robota jak robota. Czasami po robocie chwila przyjemności przy patroszeniu ryb. Być może niedługo będą takie w Piesienicy.

Na podstawie tygodnika Kociewiak piątkowe wydanie Dziennika Bałtyckiego

Gdyby była ministrem...

Kiedy baby robią kariery

Dom przy szosie Skórcz - Smętowo. W nim pięć mieszkań. Według Mieczysławy Sikory z domu Graban, ma 104 lata. Budzi spore zainteresowanie przejezdnych. Oglądali go nawet zagraniczni. Pytali za ile ten... dworek. Mieczysława mieszka w nim od 50 lat, od dnia, kiedy przybyła tu z Suchobrzeźnicy w gminie Osiek do męża Jana Grabana. Wcześniej poznała go w Starej Jani przy pracy. W tamtych latach w Suchobrzeźnicy i w innych borowiackich wioskach rósł tylko grzyb. Leśnych ludzi zwozili do roboty w Leśnej Jani budami. Wtedy wszyscy byli potrzebni - mężczyźni, kobiety, młodzież. Do przebierania kartofli, do stawiania sztygów, do zrywania dugrem braków, do prac rozmaitych. Dziś Mieczysława ma lat 66. Mąż zmarł 7 lat temu.

Wydawała i sto obiadów
Po zamążpójściu Mieczysława pracowała w przedszkolu jako kucharka - najpierw w Starej Jani, potem w Kopytkowie. Z dwiema jeszcze kucharkami żywiła dzieci i pracowników - żniwiarzy, mechaników, również kierownictwo PGR-u. Taki był wówczas egalitaryzm. W gorące, żniwne dni wydawały nawet i sto obiadów. Więcej dla dorosłych niż dla dzieci, których w wieku od 3 do 6 było około czterdzieścioro. Ze Starej Jani, Kościelnej Jani i wybudowań. Z samej Starej Jani co najmniej piętnaścioro. Dla porównania dzisiaj we wsi jest z pięcioro dzieci w analogicznym wieku. Trzy razy mniej... Co wtedy dzieciarnia lubiła najbardziej? Placki i kopytka. O makdonaldach i czisburgerach żadne nie słyszało i świat się nie walił.

Matki miały dobrze
Życie ogólnie było łatwiejsze. Ludzie pracujący mieli wszystko, co potrzebowali. A dziś to żniwiarzom nawet nie dają picia na polu. Matki też wówczas miały dobrze. Mogły sobie pracować poza domem, bo dzieci dostawały w przedszkolu śniadanie, obiad i podwieczorek. Przedszkole kosztowało grosze. O mieszkanie też nie trzeba było się martwić jak dzisiaj. Wybredności co do atrakcji nie było. Od czasu do czasu PGR-y organizowały wycieczki - do teatru, do Częstochowy, Lichenia. A wczasy? Mieczysława była raz - tydzień w Warszawie. Wczasy... fanaberie. Przecież matki miały pracę przy dzieciach.

Taka trochę w zadumie
Spotkaliśmy Mieczysławę w sklepie. Taką trochę w zadumie. Taką po powolnym spacerze po wsi. Taką z melancholijnym, dobrym uśmiechem. Lekko zdziwoną, że teraz wszystko jest inaczej. Oto technika pozabierała miejsca pracy, ludzie borykają się ze swoimi problemami samotnie, dóbr zatrzęsienie, ale jakże trzeba o nie walczyć, nawet żeby je utrzymać. Chociażby mieszkanie. Mieczysława wykupiła je tanio, za 1700 złotych, bo mąż przepracował w PGR-ze 44 lata i jeden miesiąc. I niby człowiek siedzi na swoim, ale co z tego? Problem tylko większy, bo nikt za ciebie nie wyremontuje. I na co właśność, kiedy dzieci poszły na swoje - mieszkają w Kleszczewie, Smętowie, syn tu, w Starej Jani, ale w swoim domu.
Do kościoła, do dworca, do pracy

Mieczysławie zawsze mieszkało się w Starej Jani dobrze. Wszędzie blisko - do kościoła, do dworca, do pracy. Czego człowiek mógł jeszcze chcieć? Teraz też jest blisko, z tym że pociągi zostały wyparte przez autobusy. Jeżdżą od 5.00 do 20.30. Wożą dzieci do szkoły. Ona nie jeździ autobusem. Jak ma potrzebę, zabiera się z synem samochodem. Jakiej marki wóz, nie wie, na samochodach się nie zna. Jedzie albo do Starogardu, albo do Nowego. Dalej już nie.

Becikowe - kropla w morzu
Jak wszyscy ogląda telewizję. Słyszy, co się szykuje. Dzietność maleje, za kilkanaście lat będzie nas, Polaków, trochę ponad 20 milionów i to starszych. Wytłumaczenie tego zjawiska jest dla niej proste. Dzisiaj baby patrzą ino na chłopa, żeby zarabiał, a im się marzy kariera - chimera. I nie chce im się rodzić, bo potem jest ciężka praca z dziećmi. Kiedy ona miała swoje, nosiła na szuńdach wodę. Aż od pompy koło sklepu. Długo nosiła. Nieraz, jak miało być pranie, cały dzień. Drugi dzień prała. Jej dzieci też musiały robić od małego... Teraz baby są wygodne i się im nie chce. A to beciekowe, co mają dać? Kropla w morzu. Jakby tak dawali co miesiąc, to może by się skusiły...

To dotyka wszystkich
To zjawisko dotyka wszystkich, również tych ze Starej Jani. Wioska malutka, będzie ze 30 rodzin, a dzieci jak na lekarstwo. Mówią, że to przez biedę, ale samochodów mają tu ze dwadzieścia. Mówią, że bezrobocie, a wszyscy gdzieś się spieszą, coś robią, załatwiają. Co takiego robią? Pani Mieczysława po budach nie chodzi i w gary nie zagląda, więc nie wie. Miała jedną dobrą sąsiadkę, ale zmarła. Teraz nie ma już nikogo bliskiego. Pomimo to, jak gdzieś wyjedzie, to inni pytają, gdzie się podziała. Widać ją lubią. To jej daje satysfakcję.

Gdyby była ministrem
Nic by nie zrobiła, gdyby była ministrem od tych spraw - polityki rodzinnej, dzietności i tak dalej. Przecież nakazu płodzenia dzieci nikt nie wprowadzi. Nic by nie zrobiła, bo taki dzisiaj trend - dzieci nie chować, ino robić kariery. Najlepiej w dużych miastach, w wielkich koncernach, telewizjach, za granicą. Kariery, nie jakieś ludzkie prace. Kiedyś człowiek robił coś normalnego, na przykład pracował na polu i miał dzieci - jedno drugiemu nie przeszkadzało. Mieczysława dostrzega też w tym wszystkim niezrozumiały dla niej paradoks. Jakoś ci, którzy chcieliby mieć dzieci, nie mogą ich mieć, a ci którzy mogą, to nie chcą. Świat zrobił się dziwny. W takim świecie może ci, którzy nie chcą mieć dzieci, mają rację? Po co chować? Przecież i tak na stare lata człowiek zostaje sam. Ot, zna kobietę, która miała kilkanaścioro dzieci i teraz bidula siedzi sama, że aż żal. Ale to zrozumiałe. Gdzie tam starymi będą się zajmować, kiedy ciągle pracują i robią kariery?

Dorota Skolimowska

Na podstawie Dziennika Bałtyckiego piatkowe wydanie Kociewiaka

Kozi Rynek

Już jakiś czas temu usłyszałam tę nazwę i muszę przyznać, że mnie zaciekawiła. Wybrałam się więc na wycieczkę do Wdy, by dowiedzieć się czegoś na ten temat. A oto, co odkryłam
Wda to niewielka wieś, położona nad rzeką o tej samej nazwie, wchodząca w skład gminy Lubichowo. Gdy dzieś sapacerujemy jej uliczkami, możemy zauważyć wiele ciekawych domów zbudowanych w oparciu o nowoczesne wzory i te pochodzące z początku wieku. Te ostatnie, to budynki drewniane, ale w tej chwili w większości pięknie wyremontowane i przyciagające oko swą bilsko stuletnią konstrukcją. Znajdziemy tu również szkołę (budynek poszkolny), kościół, kilka sklepów oraz pocztę.

Kiedy jednak rozmawiam z najstarszymi mieszkańcami Wdy, dowiaduje się, iż dawniej życie wyglądało tu zgoła inaczej. Można wręcz powiedzieć, że wokół panowała przejmująca bieda. Począwszy od 1920 roku, kiedy Polska zaczęła wkraczać na te tereny, ludzie próbowali poprawić swój byt, walczyli z losem lub starali się dostosować do realiów. Niestety, najlepiej radzili sobie w zaistniałej sytuacji rolnicy posiadajacy gospodarstwa, lecz tych było tu zaledwie dwóch czy trzech. Pozostali egzystowali na granicy nędzy. Zamieszkiwali w głównej mierze najstarszą część wsi. Dziś jest to teren przy ulicy Nadrzecznej. Żyli w drewnianych domach, wykonych z desek i belek mocowanych gliną, pokrytych strzechą. Były to budynki z niskimi sufitami, prawdopodobnie o dwóch, trzech małych pomieszczeniach. Gdzieś obok znajdował się ogródek, studnia, prosta zagroda - a tam kozy.

Kilka osób pamięta ubogiego człowieka o nazwisku Makiła. Jeździł on po wsi wozem, który ciągnęły cztery kozy, a właściwie to były kozły. Woził on nim zwykle ziemniaki. Jedynym zbytkiem, na jaki mógł sobie pozwolić - i to w Boże Narodzenie - był chleb z syropem.

Okazuje się też, iż ciężkie położenie zmuszało ludzi do żebractwa. Najczęściej po tej prośbie chodzili rodzice, matka i ojciec, którzy robili wszystko, aby przynieść swym dzieciom coś do jedzenia. Nie było ich niejednokrotnie stać nawet na jednego śledzia. Wypraszali więc w składzie kolonialnym zalewę, w której leżały ryby. Podstawę posiłku stanowił bowiem czarny, prosowy chleb, upieczony z grubo mielonego zboża razem z łuskami. Zdziwiłam się więc, gdy mi powiedziano, że ziarna te były brane przez gospodarzy jako pasza dla krów.

Dla paru groszy chodzili razem po okolicy jako grajkowie. Źle ubrani, prawie bosi, ciężko pracowali w lesie przy wyrębie, przecince, posługując się ręczna piłą czy siekierą. Nie mając pieniędzy na kupno krowy hodowali kozy, dzięki którym zyskiwali odrobinę wartościowsze pożywienie, mleko niezbędne do picia, gotowania zup czy wyrobu serów.

Zatem, jak mówią rodowici mieszkańcy Wdy, określenie to wiąże się nierozerwalnie z postacią Makiły jeżdżączego wózkiem zaprzężonym w cztery kozy i z całkiem sporą ilością tych zwierząt, które można było znaleźć w chłopskich obejściach skupionych wokół rynku. Jako ciekawostkę mogę dodać, iż druga stronę wsi dla kontrastu albo może dla żartu niektórzy nazywali... Byczym Rynkiem. Lecz czy dużo było tam owych byczków, tego nie wiem.
(ak)
Na podstawie Tygodnika Kociewskiego Nr 8/10/2000

wtorek, 22 listopada 2005

I tura wyborów prezydenckich

Jutro druga tura wyborów prezydenckich. W gminie Czarna Woda w pierwszej nieznacznie wygrał Donald Tusk. Gmina i miasto Czarna Woda
1. Donald Tusk 610 - 41,24%
2. Lech Kaczyński 573 - 38,74%
3. Andrzej Lepper 180 - 12,71%
4. Marek Borowski 64 - 4,33%
5. Henryka Bochniarz 12 - 0,81%
6. Janusz Korwin - Mikke 15 - 1,01%
7. Jarosław Kalinowski 11 - 0,74%
8. Stanisław Tymiński 8 - 0,54%
9. Liwiusz Iliasz 5 - 0,34%
10. Jan Pyszko 1 - 0,07%
11. Leszek Bubel 0 - 0
12. Adam Słomka 0 - 0
Głosów ważnych oddano 1479, frekwencja wyniosła 56,57%.

poniedziałek, 21 listopada 2005

W Gminnej Bibliotece

O książkach, czytelnikach, faktach i mitach dotyczących studiów rozmawiamy z dyrektorem Gminnej Biblioteki Publicznej Emilią Bielską.



Zapewne jak każdy bibliotekarz w młodości pochłaniała pani masę książek... Jakich?
- Lektur szkolnych...

Wynika z tego, że lektury szkolne nie zawsze są złem koniecznym i nudami... Od kiedy pani tu pracuje?
- Jestem tu od 16 września 1996 roku. Przyszłam na staż. Skończyłam w Bydgoszczy Bibliotekoznawstwo i Informację Naukowo-Techniczną, mam tytuł magistra pedagogiki. Po 9-miesięcznym stażu zostałam.

Bibliotekarz musi wiedzieć, czego chcą czytelnicy. Skąd pani wie?
Podglądałam, co czytają czytelniczki.

To oczywiste - czytają romanse!
- Romanse tak, na przykład Danielle Steel (chociaż to nie są typowe romanse). Ale panie czytają też i inne pozycje, nawet kryminały.

Uf, lepiej nie wiedzieć, które to panie. A mężczyźni, młodzież męska?
Przede wszystkim sensacja. Ta jest pierwsza. I tu są problemy. Stały
czytelnik ma przeczytane wszystkie starsze pozycje, chce nowości. A taki na przykład "Kod Leonarda da Vinci" to 40 zł. W dodatku ten autor napisał cztery części.

A nasi wielcy - Sienkiewicz, Żeromski? Rozmawialiśmy w pewnej bibliotece, gdzie tego drugiego już nikt nie czyta...
- Sienkiewicza, Żeromskiego jeszcze czytają... Żeromski trzymał stronę ludzi biednych. Może dlatego jeszcze go lubią.

Kiedy po raz pierwszy w starogardzkim inie wyświetlano film "Winnetou", kolejka rozwaliła drzwi. W kocborowskiej bibliotece "Old Surehand" to była najbardziej "zaczytana" książka. Jak teraz jest z Karolem Mayem?
- Czytają go i dorośli, i młodzież. Świetnie "chodzi" "Pan Samochodzik". Młodsi nadal sięgają po "Pinokia".

Pan Samochodzik jest nieśmiertelny! A komiksy, science fiction?
- Na komiksy nie ma już takiego szału. Po SF mało kto sięga. A mamy tego cały regał, jeszcze z początku lat 90., kiedy czytano tego sporo.

Bardzo dużo tu książek. Ile?
- 19,5 tysiąca woluminów w samym Zblewie. Są jeszcze filie w Borzechowie i Pinczynie. To druga pod względem ilości książek biblioteka po starogardzkiej.

Teraz dyrektor biblioteki kupuje książki, przedtem Biblioteka Wojewódzka. Wróćmy do problemu zaspokojenia gustów czytelnika...
- Wiem, czego chce czytelnik. Raz - z obserwacji, dwa - nieraz czytelnicy sami przynoszą listę z tytułami. Jeszcze do niedawna sprowadzaliśmy nawet tytuły z innych bibliotek. Czytelnik płacił za koszty przesyłki. Ale to się skończyło, bo biblioteki mówiły, że mają za mało książek pod taką formę wypożyczania.

Kto wypożycza?
- Mam 520 czytelników ze Zblewa. Najwięcej młodzieży. Wydaje mi się, że w szkołach podstawowych jest mało lektur, a w szkołach średnich i gimnazjach niektóre pozycje się dublują, jak "Antygona". Około 100 czytelników to bezrobotni. Z 50 to studenci dzienni.

Czyli że minimum 50 zblewiaków uczy się na dziennych studiach. Minimum, bo nie wszyscy muszą zaglądać do biblioteki. Pięćdziesięciu ze wsi Zblewo... Co prawda sporej, ale to chyba dużo... A mówią, że młody ze wsi ma marne szanse na studia.
- To mit. Młodemu ze wsi łatwo dzisiaj być studentem. Widzę, że dużo młodych idzie na studia.

Może z bogatszych rodzin?
- Nieprawda. Moja siostra dostaje stypendium. Studiuje biologię na dziennych studiach na UMK. Mieszka w akademiku... Studenci ze wsi mają stypendia socjalne. Od 100 do 500 złotych. Dostają albo na konto, albo na akademik.

Ile kosztuje akademik na Bielanach w Toruniu?
- Trzyosobowy pokój - 185 złotych. Po roku można przy średniej 4,25 sięgnąć po stypendium naukowe. Wszyscy studenci mają w akademiku za darmo Internet.

No, no, no... A propos Internetu. Miał - według prognoz - zmarginalizować książkę. Ma pani w bibliotece komputery i stałe łącze. I co?
- Dzisiaj Internetem trzeba się interesować, ale książki nie wyprze. Sporo czasu dzieciom zabierają gry, ale u nas mamy komputery z programu Ikonka i jest dużo blokad.

Dzieci czytają jeszcze tradycyjne bajki?
- Co wtorek rozkładamy materace, przedszkolaki przychodzą z paniami i czytamy. Wpadłam na ten pomysł po urlopie macierzyńskim.

Pani też czyta? Mówi pani bardzo prędko... Z temperamentem.
- Mówię... No tak, prędko... Ale musiałam, w pracy z dziećmi, nauczyć się mówić powoli.

O, a ta pani ile książek przyniosła!
- To pani Maria Otta.

Co pani czyta, pani Mario?
- Różne. Telewizję oglądam jednym okiem, bo czytam. Przez dwa tygodnie przeczytałam... ile... (liczymy) ..13 książek. A do tego codziennie zdążę na grzyby do lasu.

Pani Emilio. Co dalej będzie z książkami?
- Wyraźnie widoczny jest powrót do książek. Problem zagrożenia Internetem już się skończył. Dostajemy też pieniądze na książki - od urzędu gminny i ministerstwa. Muszą być pieniądze, bo żeby utrzymać czytelnika, trzeba mieć najnowsze pozycje.

Ile dzisiaj kosztuje dobra książka?
- 30 - 40 złotych w twardej oprawie. Jeszcze droższe są rozmaite słowniki. Gdyby zakup dotyczył tylko Zblewa, to pieniądze by wystarczyły, ale mamy jeszcze filie.

Widzieliśmy biblioteczkę regionalną. Coś mało pozycji...
- Bo ktoś się powinien zająć informacją o książkach dotyczących naszego regionie. Poza tym wydawcy nie docierają do nas. Ale mamy taką biblioteczkę. Zrobiliśmy też na drukarce tomik wierszy Emilii Klin.

Oby sie ukazał jako profesjonalnie wydana książka w pani biblitece... Dziękujemy za rozmowę.
Rozmawiali Tadeusz Majewski i Marek Grania

Foto
Pani Maria Otta zdaje pani Emilii "porcję" książek. Przeczytała ich 13 w ciągu dwóch tygodni. Fot. Marek Grania

czwartek, 17 listopada 2005

"Babski wieczór"

"Babski wieczór" w Bibliotece Miejska Biblioteka Publiczna w Skórczu zaprasza wszystkie panie na "Babski wieczór", który odbędzie się 22 listopada (wtorek) o godz. 19.00.
W programie spotkanie z kosmetyczką Mariettą Nitza, która udzieli rad dotyczących pielęgnacji cery i ciała.

Pierwszoklasiści - Ib

Klasa I b.
Wychowawczyni: Krystyna Kuchta. Na zdjęciu: Sara Derda,Celina Derra, Łukasz
Domka, Kacper Fergon, Agata Gołaś, Klaudia Klinowska, Piotr Kolaska, Oskar
Kowalski, Kamil Kropisz, Karol Kusiński, Damian Lampkowski, Oliwia Lorenz,
Bartosz Mania, Daria Wiśnicka, Patryk Wiśnicki, Tomasz Wojtyla. Nieobecny:
Jakub Fota.
Fot. Jarosław Stanek (Dziennik Bałtycki)

Pierwszoklasiści - Ia

Klasa I a.
Wychowawczyni: Gabriela Lipke. Na zdjęciu: Daria Bielińska,Paulina
Ciesielska, Wiktoria Ciesielska, Mateusz Ciesielski, Szymon Dziedziński,
Aleksandra Glaza, Dawid Glaza, Agata Gołuńska,Sebastian Gut, Mateusz
Kamrowski, Tomasz Kosiedowski, Szymon Lewandowski, Weronika Lis, Oliwia
Nowak, Aleksander Popów, Anna Rajska, Martyna Ruszkowska, Adrianna Sadowska,
Karol Sonolewski, Oskar Soboniak.
Fot. Jarosław Stanek (Dziennik Bałtycki)


środa, 16 listopada 2005

E. Cherek - Bobowo - księga zmarłych

Eugeniusz Cherek

Pamięć nigdy nie umiera

Żeby była jak nagle zdmuchnięta świeca,
ale przychodzi zazwyczaj w bólu,
krwi i cierpieniu

Bobowo - Listopad 2005

str.2
Składam serdeczne podziękowania
Ks. Proboszczowi Jerzemu Góreckiemu
za pomoc oraz udostępnienie
materiałów do niniejszej publikacji
stt.3
Każda Chwila wiecznością
Na obrazach mistrzów często widać pogodne wioski. Chałupki są na ogół przytulone do wzniesienia, na którym stoi najwyższy budynek - kościółek. Przy kościółki, na dość ostrym stoku rozciąga się cmentarzyk.

Z pejzaży tych emanuje pogodny klimat ponadczasowej harmonii - bezchmurne niebo, powolnie wiosłujące skrzydłami ptaki, ludzie zdążający skądś-dokądś, jakiś osiołek wiozący chrust na grzbiecie, smużki dymów z kominów, jacyś ludzie zmierzający alejką między grobami do kościółka, jacyś domorośli filozofowie czytający "De imitationes Cristi" - "O naśladowaniu Chrystusa".

W tym namalowanym świecie zawsze obecni są zmarli, bo jakże można o nich zapomnieć, kiedy leżą tuż przy nas, między murem kościoła a chałupką? Namalowany świat mistrzowskim pędzlem to nie wymyślona nierzeczywistość i nieważne, skąd pojawiają się ludzie, co robią, dokąd zmierzają, gdyż wszyscy wiedzą, że każda chwila jest tu zapisana w wieczność. Każda chwila jest wiecznością, a wieczność chwilą. Nie jest więc przypadkiem co się dzieje pod słońcem, że wszystkich spotka to samo. Ten co przebywa jeszcze wśród żywych ma jeszcze nadzieję. Nie zna jednak czasu swego, jak ryby chwytane w sieci i jak ptaki chwytane w sidła.

Bo wkrótce tym będziemy, czym oni są teraz: boć to oczywista, że na tym świecie nie możemy wiekować. Owe ulubione, i różem farbowane twarzyczki, niemodna śmierć zaczerni. Owe od pogorszeń i od bluźnierstw przyuczone języki, wkrótce przyciętymi zostaną. Owe pieszczone, i w rozkoszach wychowane ciała, wkrótce od robaków zjedzone zostaną, i same tylko pozostaną kości.
O śmierci okrutna , jakże gorzkie wspomnienie Twoje?

Str. 4
Pozostaje pamięć
Jak objąć myślą ten jeden moment, ułamek sekundy, gdy życie zamiera w żywym ciele? Czy potrafimy zrozumieć i pojąć, że można przestać być na ziemi? Że można porzucić własne imię i nie mieć już życzeń? Człowiek nigdy nie jest u siebie.
Zawsze niespokojny, żyje w ciągłym napięciu i niepogodzeniu z biegiem spraw doczesnych. Pomiędzy cierpieniem a szczęściem, pomiędzy dobrem a złem, pomiędzy życiem i śmiercią, pomiędzy pragnieniem a zaspokojeniem. Pomiędzy tym, co nieskończenie małe, a tym, co nieskończenie wielkie, pomiędzy nicością a bezmiarem.

W obliczu nieogarnionej śmierci pozostaje pamięć. Ta pamięć jest tylko sentymentem i wspomnieniem.
Pośród wszystkich stworzeń ziemskich chyba tylko człowiek wie, że umrze. Żyje zatem w cieniu śmierci, nawet jeśli o niej nie myśli. O śmierci przypominają nam cmentarze, pomniki, epitafia.
Na grobowcach faraonów, królów, mogiłach żebraków, na miejskich i wiejskich cmentarzach zastygł czas, a z nim powtarzane przez kolejne pokolenia pytanie: o sens, co po śmierci, jak żyć?

Na cmentarzach rodzi się kultura, przepełniona symboliką przestrzeni, w woli utrwalenia istnienia, w próbie przywołania przeszłości. Cmentarz przypomina nam jednocześnie o śmierci
i o życiu. Mówi nam o zmarłych, którzy żyją w nas, w naszej
pamięci, w naszej miłości, w naszych sercach. Mówi o naszych rodzicach, braciach, siostrach, dzieciach, dziadkach. Mówi o wielu innych ludziach, których trud, miłość, pozostawiła ślad na tej ziemi.
Cmentarze, groby, pomniki przypominają nam o śmierci, a zarazem sławią tych co odeszli. Grób bowiem, jako symbol przemijania, utwierdza w nas życie, jeśli jesteśmy zdolni do miłości.
Miłować znaczy trwać. Wiecznie!

Str. 5
Wszystko się kończy

Nie ma nic straszniejszego niż śmierć. Wszystko się kończy na ziemi Jak zgaszone światło obcą ręką w najbardziej niespodziewanym momencie. Jak nagle zdmuchnięta świeca, przychodzi zazwyczaj w bólu, krwi i cierpieniu. Tylko w Chrystusie można zrozumieć sens i cele ludzkiego życia i śmierci- przypomniał Ojciec Świety Jan Paweł II.

Dawne, stare pożółkłe księgi zmarłych, a w nich zapisane proboszczowską ręką nazwiska tych co odeszli z ziemskiego życia, pozwalają nam dziś odtworzyć historię naszych rodzin, przypomnieć ludzi zasłużonych, dobrych, pracowitych, tych co odeszli zbyt szybko, nagle i tragicznie. Tych co dożyli sędziwego wieku, również i tych, których znaliśmy tylko z widzenia.
Kościół pod wezwaniem św. Wojciecha i parafia Bobowo należy do najstarszych na Kociewiu. Niewielka kaplica o wielkości dzisiejszego prezbiterium istniała już w 1281 roku. Legenda głosi, że w miejscu, gdzie dziś stoi kościół przemawiał do wiernych sam biskup praski św. Wojciech, kiedy podróżował z misją do Prus. W XIV wieku przebudowano go z drewnianego na kamienno-ceglany. Kiedy w 1554 roku zmarł proboszcz Paweł, Wówczas to starosta gniewski Achacy Czema bez wiedzy biskupa chełmińskiego, przysłał do Bobowa duchownego ewangelickiego. Przez niemal pół wieku parafianie uczęszczali na jego nabożeństwa, nie zdając sobie sprawy z nowej przynależności wyznaniowej. W 1596 roku kościół został przywrócony katolikom przez biskupa Rozrażewskiego. Przez kolejne stulecia służył katolikom. 4 lipca 1906 roku bobowski kościół spalił się niemal doszczętnie.
Na starych fundamentach został odbudowany przez ówczesnego proboszcza Szczepana Lange. 17 listopada 1916 roku proboszczem bobowskiej parafii został 35 letni Józef Kuchenbecker. Dzięki niemu i kolejnych księży, którzy rezydowali w Bobowie możemy odtworzyć swoiste epitafium zmarłych. Niniejsza publikacja obejmuje okres 70 lat. Od 1935 roku do 2005 roku i zawiera około 1500 nazwisk - zmarłych pochowanych na cmentarzu w Bobowie oraz Wysokiej.
Na bobowskim cmentarzu oczekują zmartwychwstania zmarli mieszkańcy nie tylko Bobowa ale również z Wysokiej, Smoląga, Grabowca, Ruska, Urbanowa oraz z majątku ziemskiego Żabianki istniejącego do 1946 roku.
Prochy zmarłych spoczywają również na cmentarzu przykościelnym, być może również pod posadzką świątyni. Na zachód od kościoła, niedaleko torów kolejowych położony jest niewielki zaniedbany cmentarz pocholeryczny z XIX wieku. Na którym znajduje się pojedyncza płyta nagrobna. W 1945 roku został na nim pochowany żołnierz niemiecki.
Jeszcze za czasów pruskich, 17 listopada 1916 roku proboszczem bobowskiej parafii został 35 letni Józef Kuchenbeckier. Urodzony 19.04.1881 r. w Lichnowach koło Chojnic w rodzinie rolnika Jana i Rozalii zd. Nelke. Na kapłana wyświęcony przez biskupa Augustyna Rosentretera 23 lutego 1908 r.
70 lat temu w 1935 roku ks. J. Kuchenbecker dokonał aż 48 pochówków z czego najwięcej niemowląt i dzieci, których dziesiątkowały choroby zakaźne. Najstarszą osobą pochowaną w 1935 r. była 88 letnia Marta Wróblewska zd. Grabowska z Grabowca. W listopadzie 1935 roku zmarł 73 letni Franciszek Spindel, ceniony fachowiec - rzeźnik. Wyuczył w tym fachu kilku następców m.in: J. Tochę. W następnym roku na bobowskim cmentarzu spoczęły prochy 51 zmarłych. W październiku 1936 roku zmarła Zofia Pińska zd. Chmielecka, mając 18 lat wyszła za mąż za Bronisława Pińskiego właściciela majątku ziemskiego w Wysokiej. W tym samym roku niemal jednocześnie zmarli małżonkowie Franciszek i Marianna Żabińscy z Grabowca (grudzień).
5 stycznia 1937 r. zmarła 88 letnia Józefina Graban seniorka rodu Mikowskich z Wysokiej. W 1883 r. zawarła związek małżeński z Piotrem Grabanem z Wysokiej. Sędziwego wieku jak na owe czasy dożyła Katarzyna Flisikowska zd. Dobrowolska z Wysokiej. Żyła 90 lat i 6 miesięcy. Przeżyła swojego męża Franciszka o 46 lat. W styczniu 1939 r. zmarła 62 letnia Marta Błędzka zd. Gosieniecka, żona Franciszka Błędzkiego. Rodzina Franciszka i Marty należała do najliczniejszych w Bobowie. Marta urodziła 11 dzieci (5 dziewczynek i 6 chłopców). Franciszek Błędzki pochodził również z licznej rodziny (9 dzieci). Jego młodszy brat Stanisław (1879-1958) w latach 1914-1939 wraz z żoną Marianną i córką Marią prowadzili w Dąbrówce oberżę-restaurację z wielką salą taneczną. Maria ma dziś 89 lat i mieszka w Dąbrówce. Franciszek zmarł 19 lipca 1952 roku, miał 85 lat.
Trudne chwile przeżyli mieszkańcy bobowskiej parafii, gdy we wrześniu 1939 roku wybuchła II wojna światowa. Niemcy od razu wprowadzili swoją administrację i z zaplanowaną determinacją dążyli do eksterminacji polskiej inteligencji.
Tuż przed aresztowaniem ksiądz J. Kuchenbeckier, 14 października dokonał ostatniego pochówku w swej ziemskiej misji. Była to mieszkanka Smoląga - wdowa 77 letnia Paulina Mokwa. Jeszcze tego samego dnia około godziny 23.00 został zatrzymany wraz z innymi księżmi w starogardzkim więzieniu.
Z pochodzenia był Niemcem lecz lojalnym obywatelem Polski, czego nie mogli mu wybaczyć niemieccy nacjonaliści. Mimo poleceń władz okupacyjnych nie wygłaszał kazań w języku niemieckim, ale nadal po polsku. Ponadto we wrześniu 1939 r. odmówił prowadzenia ceremonii pogrzebowej kilku starogardzkich volksdeutschów, rzekomo zamordowanych przez Polaków.
W więzieniu skatowano go, a na czole wycięto swastykę i pokaleczono dłonie. Dwa dni później wraz z wieloma księżmi został zamordowany w Lesie Szpęgawskim.
U swojego krewnego Mariana Gołuńskiego, sołtysa Wysokiej, przed aresztowaniem ukrywał się ksiądz Alfons Gołuński, wikary z Nowej Cerkwi. Urodził się 19 września 1899 roku w Dąbrówce. Wydany przez Niemców został przewieziony do obozu w Stutthofie, gdzie zmarł na tydzień przed 43 urodzinami.
Obok księży hitlerowcy wymordowali wielu nauczycieli. 49-letni kierownik szkoły w Grabowcu - Walenty Gawroński oraz 41-letni kierownik szkoły w Wysoce - Leon Meloch zostali 13 października 1939 r. "podstępem" wezwani do niemieckiego magistratu w Bobowie, a następnie ciężarówką z wieloma innymi nauczycielami z powiatu starogardzkiego przetransportowani do obozu w Skórczu. Przez tydzień przebywania w obozie w fatalnych warunkach higienicznych, aresztowanych nauczycieli 20 października przewieziono 3 ciężarówkami do Lasu Szpęgawskiego. Wśród rozstrzelanych znaleźli się m.in. Walenty Gawroński i Leon Meloch. W trakcie prowadzonej egzekucji nadszedł rozkaz wstrzymania dalszych zbrodni. Kilkunastu nauczycieli zostało uratowanych m.in. Aleksander Baniecki - kierownik szkoły w Dąbrówce również Józef Paszkowski kierownik szkoły z Czarnegolasu.
Zamordowany przez hitlerowców 27.05.1940 roku został rolnik Bernard Błędzki i robotnik Franciszek Hening - 19.09.1940 r. W sierpniu 1944 r. zmarł 75 letni Józef Czyżewski z Wysokiej - właściciel wiatraka - młynarz. Wiatrak jeszcze przed I wojna światową zakupił od niemieckiego właściciela jego ojciec Bernard.
Do najtragiczniejszego zdarzenia w latach okupacji niemieckiej doszło 20 października 1944 roku. W lesie w okolicach Bielawek hitlerowcy rozstrzelali 4 mieszkańców Bobowa, posądzając ich o nielegalny ubój świń. Zginęli: 44 letnia Leokadia Jańca, jej 65 letnia matka Franciszka Wachowska, brat Teodor Wachowski (27 l.) oraz Wacław Żabiński (25 l.). W tym samym czasie został zatrzymany przez Niemców i rozstrzelany w Lesie Szpęgawskim mąż Leokadii Alojzy Jańca. W czerwcu 1945 roku ciała zamordowanych w Bielawkach zostały ekshumowane i przewiezione na bobowski cmentarz, gdzie spoczywają we wspólnej mogile. Leokadia i Alojzy osierocili 3 dzieci: Mieczysława (ur.1934), Eufenię (1936) i Bogusława (1938). W czasie działań wyzwoleńczy Armii Radzieckiej w marcu 1945 roku zginął 36 letni Józef Neubauer z Grabówca
Tuż po zakończeniu działań wyzwoleńczych, w kwietniu 1945 roku administratorem bobowskiej parafii został ks. P. Borkowski. W czasie okupacji zmarłych na bobowskim cmentarzu chował niemiecki ksiądz Alfons Derz, a sakramentów świętych udzielał ks. Arnold Getz - figurujący w bobowskich ksiegach jako administrator.
Pierwszym powojennym proboszczem został ks. Leon Meger. Objął bobowską parafię w październiku 1946 roku. Jednocześnie obsługiwał sąsiednią parafię Podwyższenia Krzyża Świętego w Dąbrówce. W 1947 roku dokonał aż 42 pochówków. Najstarszą zmarłą osobą w tym czasie był wdowa - Paulina Lewandowska z Grabowca, przeżyła 86 lat. 16 czerwca 1947 r. zmarł 62 letni Maksymilian Grucza - mistrz szewski. W okresie międzywojennym prowadził w Bobowie jeden z najlepiej prosperujących warsztatów szewskich w okolicy.
W kwietniu 1948 roku zmarł senior rodu Wierzbowskich - Anastazy z Wysokiej Żołnierz I wojny światowej, działacz społeczny I Rzeczypospolitej. Żył 93 lata. W czerwcu 1948 roku proboszczem bobowskiej parafii został 49 letni ks. Władysław Ebertowski syn Anastazego i Anny. W 1948 roku zmarł najstarszy mieszkaniec Wysokiej - Augustyn Dawidowski - 93 lata. W lutym 1950 r. zmarł 87 letni Wincenty Kaszubowski. Urodził się w Zimnych Zdrojach koło Czarnej Wody, wraz z ojcem Pawłem posiadał na dopływie Wdy- Strudze młyn wodny w Zimnych Zdrojach. Pod koniec XIX wieku osiedlił się w Bobowie, gdzie wybudował młyn, najpierw parowy potem napędzany silnikami elektrycznymi. W okresie międzywojennym właściciel oberży i sklepu kolonialnego. Rodzina Kaszubowskich to znani młynarze w powiecie, zarówno przed jaki i po II wojnie światowej.
W sierpniu 1950 roku przeżywszy 42 lata zmarła Zofia Czubek zd. Kowalska, żona Feliksa Czubka urodziła 3 dzieci: Zygmunta, Edmunda i Marię. Feliks zmarł 4.04.1954 r. Miał 55 lat. Obydwaj nie doczekali wyświęcenia na kapłana, syna Zbigniewa.
24 stycznia 1951 r. 4 dni po swoich 80 urodzinach zmarł Szymon Pentlinowski z Wysokiej. Był najstarszym murarzem w gminie Bobowo. Pierwsze domy w okolicy zbudował jeszcze w XIX wieku. Wyuczył wielu fachowców w tym zawodzie. W październiku tego samego roku zmarł wówczas najstarszy mieszkaniec Bobowa 94 letni Józef Piątek. W wieku 33 lat ożenił się z 25 letnią Rozalią Jańca z Bobowa. Rozalia urodziła 5 dzieci- wszystkie dziewczynki.
11 grudnia 1953 r. zmarły bliźniaczki - Bernard i Marianna Wiśniccy z Bobowa, dzieci Albina i Cecylii. Cecylia zmarła w rok później mając 28 lat. W kwietniu 1956 r. zmarł 74 letni Jan Ossowski - krawiec. W wieku 34 lata ożenił się z o 11 lat młodszą Marianna Belakiewicz z Bobowa. Jej krewny Franciszek Belakiewicz ur. 1825 roku, był pierwszym jak dotąd znanym księdzem pochodzącym z Bobowa. W sierpniu 1957 r. zmarł 77 letni Kazimierz Kaliszewski - jeden z inicjatorów założenia w 1929 roku w Bobowie Straży Ogniowej - obecnie Ochotniczej Straży Pożarnej. Został wybrany pierwszym prezesem.
Tuż po Świętach Bożego Narodzenia 1957 r. zmarł 79 letni Jan Frost z Bobowa. Wraz z Franciszkiem Stawińskim w okresie międzywojennym zajmował się wyrobem siodeł. W styczniu 1959 r. zmarł nagle Józef Kuchta (64 lata) z Wysoki. Należał do cenionych kołodziejów w okolicy, prowadził z ojcem Tomaszem rodzinny warsztat w Wysoce. We wrześniu 1959 r. zmarł 72 letni Ignacy Piłat z Bobowa. W okresie międzywojennym właściciel oberży i sklepu kolnialnego w Bobowie.
Dokładnie w 88 urodziny 13 grudnia 1953 r. zmarł - Ignacy Makowski. Urodził się w Barłożnie. Był organistą kościelnym w Barłożnie oraz Bobowie. Był mistrzem grania melodii do tańca kociewskiego - czapnika. Jego kuzyn Wincenty Makowski w latach 1901-1903 był choralistą katedralnym w Pelplinie.
W marcu 1961 roku zmarł 89 letni Józef Chełkowski z Bobowa. Jego Ojciec Ignacy Chełkowski był w 1876 r. dyrektorem założonego w 1966 r. w Bobowie Towarzystwa Pożyczkowego. Do nieszczęśliwego wypadku kolejowego doszło 15 września 1962 r. na stacji Starogard Przedmieście. Zginął wtedy 37 letni Tadeusz Borowski z Bobowa.
22 lipca 1963 r. w wypadku motocyklowym zginął 19 letni Jerzy Pomierski. W maju 1964 r. zmarła Józefa Wierzbowska zd. Wyklent. Przewodnicząca Koła Gospodyń Wiejskich w Wysoce w latach 1950-1964.
13 czerwca 1964 r zmarł 90 letni Franciszek Krajnik - rolnik z Wysokiej, żonaty z Marianną Biedką. 4 sierpnia 1924 roku Marianna urodziła bliźniaczki - córkom na chrzcie nadano imiona Jadwiga i Stanisława. Tego samego roku zmarł w Bobowie 72 letni Otton Kęsicki, syn Ignacego i Joanny. Był przed II wojną światową właścicielem największej oberży-restauracji pod nazwą "Oberża Do Dworca" - jeden z najbardziej wpływowych osób nie tylko w Bobowie ale i w powiecie starogardzkim.
W wieku 38 lat zmarł w Wysokiej Jan Śledź (16.05.1965) - był naczelnikiem Ochotniczej Straży Pożarnej w Wysoce w latach 1964-1965. W kwietniu 1966 r. w wypadku motocyklowym w okolicach Kwidzyna zginą 49 letni Kazimierz Dunajski z Wysokiej, żonaty z Joanną Kasper.
96 lat żyła Paulina Wierzbowska z Wyskiej córka Bartłomieja - zmarła 3 czerwca 1966 r.
3 lipca 1967 roku zmarła 84 letnia Rozalia Kuchenbeckier - panna, młodsza siostra księdza Kuchenbeckiera. Aż do aresztowania brata była jego gospodynią. Mimo, że była Niemką nie opuściła Polski. Tego samego roku, w lipcu podczas dużej burzy, porażona piorunem zginęła 39 letnia Marta Pobłocka z Bobowa. W wypadku samochodowym zginął 62 letni Klemens Guźiński z Bobowa (24.11.67). 15 grudnia 1972 roku zmarł 92 letni Wincenty Fergon ze Smoląga. 8 listopada 1903 roku zawarł związek małżeński z 18 letnią Bernadetą Ryskowską z Grabówca. Wspólnie wychowali 7 dzieci. Wincenty przez długie lata był stangretem, powożącym bryczką, u właściciela majątku ziemskiego w Smolągu, Franciszka Chudzińskiego. W listopadzie 1974 r. zmarł najstarszy mieszkaniec Wysoki Julian Kasper- w 1911 zawarł związek z Joanną Plubon. Joanna urodziła 5 dzieci. Wspólnie przed 1939 rokiem prowadzili niewielkie gospodarstwo rolne w Wysokiej. W czasie okupacji zostali wysiedleni z gospodarstwa.
W 29 styczniu 1976 roku w 66 urodziny zmarł długoletni kierownik Szkoły Podstawowej w Bobowie Walenty Łukaszewski. Urodził się 29 stycznia 1910 r. w Kiełkowie koło Wolsztyna. W 1935 r. ożenił się z Heleną Gębiak. Przed 1939 rokiem był nauczycielem w Lipinkach Szlacheckich. Po wojnie reaktywował oświatę i szkolnictwo powszechne w Bobowie. Był głównym inicjatorem powołania w Bobowie 2 letniej Szkoły Przysposobienia Rolniczego. Miał 3 dzieci - córki-Elżbieta (ur.1937), Krystyna (1937) i Maria (1948). Żona Helena zmarła w 1999 roku. W 1976 roku zmarł w Wysokiej mistrz kowalski - Jan Pączek- w tym zawodzie wyuczył wielu następców.
W październiku 1979 r. zmarła emerytowana nauczycielka 82 letnia Apolonia Piontek. Wraz z Walentym Łukaszewskim tworzyła po II wojnie światowej powszechne nauczanie w Bobowie. Urodziła się 7 lutego 1897 r. w Bobowie w rodzinie Józefa i Rozalii zd. Jańca. Matka Rozalia zmarła w 1918 roku. Ojciec ożenił się po raz drugi w 1921 roku z Bronisławą Rugalską z Bobowa. Obok pracy pedagogicznej i wychowawczej Apolonia przez wiele lat była przewodniczącą Koła Gospodyń Wiejskich w Bobowie. Odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi. Uczniem w klasie VII -W. Łukaszewskiego i A. Piontek był obecny proboszcz ks. Jerzy Górecki.
W styczniu 1980 r. zmarł Aleksy Felski - strażak, zasłużony prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Bobowie. Funkcję tą pełnił w latach 1936-1939 i 1946-1979. Odznaczony Złotym Medalem "Zasłużony dla Pożarnictwa" Pochodził z licznej rodziny (9dzieci).
W czerwcu 1980 r. proboszczem boboskiej parafii został 41 letni ks. Jerzy Górecki syn Antoniego i Joanny zd. Gajkowska z Dąbrówki. W sierpniu tegoż roku dokonał pierwszego pochówku w swej nowej parafii. Była to ceremonia pogrzebowa 84 letniego Jan Kurowskiego z Bobowa.
W grudniu 1981 roku zmarł 82 letni Bronisław Czyżewski -młynarz. Wraz z ojcem Józefem w okresie międzywojennym był właścicielem młyna-wiatraka, który stał na najwyższym wzgórzu w okolicy Wysokiej.
96 lat żył Franciszek Spindel z Bobowa. W okresie międzywojennym oraz po 1945 r. ceniony rzeźnik w okolicy. Fachowcem w tym rzemiośle był również jego ojciec Franciszek. W kwietniu 1982 r. zmarł Jan Leon Kozłowski z Wysokiej. W 1952 r. rodzina Kozłowskicj przeżyła tragedię. W "Zielone Świątki" w wyniku zaprószenia ognia przez syna Józefa, spłonęły 2 stodoły i obora. Doszczętnie uległy zniszczeniu maszyny rolnicze, zginęły zwierzęta. Był to największy pożar w dziejach powojennej historii wsi.
2 października 1982 r. zmarła Marianna Regenbrecht. W chwili śmierci była jedną z najstarszych mieszkanek nie tylko gminy Bobowo ale i powiatu starogardzkiego. Urodziła się 15 lutego 1879 r. we Wdzie w rodzinie Mateusza i Katarzyny Bielińskich. Mateusz jeszcze przed I wojna światową kupił wraz z ojcem 60 hektarowe gospodarstwo rolne w Wielbrandowie. 17 lutego 1914 roku wyszła za mąż za Stanisława Regenbrechta. Do wybuchu I wojny światowej wraz z mężem przebywała w Berlinie. 7 listopada 1921 r. urodziła się córka, której na chrzcie dano imię Irena Wanda. Obecnie mieszkająca w Bobowie, wdowa po Konradzie Rybickim (zm. 11.07.1999 r.) Marianna żyła 103 lata 7 miesięcy i 23 dni.
W listopadzie 1983 r. zmarł 72 letni Stanisław Dawidowski. W latach 50. i 60. Komendant Ochotniczej Straży Pożarnej w Wysoce.
W rok później - 8 czerwca zmarła starsza siostra ks. Władysława Ebertowskiego - Dominika, panna. Urodzona 30 maja 1909 r. w Łubnie koło Czerska.
27 lutego 1985 roku zmarł emerytowany proboszcz bobowskiej parafii ks. Władysław Ebertowski. Urodził się 20 listopada w Łubnie. Ojciec Anastazy matka Anna zd. Kelbratpwska. Ks. W. Ebertowski przez 31 lat zarządzał bobowską parafią. Od 1979 r. przebywał na emeryturze. Był również administratorem kościoła w Dąbrówce. W uroczystościach pogrzebowych brało udział liczne duchowieństwo diecezji chełmińskiej, rodzina oraz ogromna rzesza mieszkańców parafii. Ciało księdza spoczęło w wspólnej mogile, obok jego siostry.
15 maja 1985 r. zmarł 73 letni Klemens Engler - strażak, społecznik, radny Gminy Bobowo, działacz gminnej spółdzielni "Samopomoc Chłopska," - ojciec obecnego komendanta Ochotniczej Straży Pożarnej w Bobowie. W tym samym miesiącu odszedł Tadeusz Szank, zasłużony strażak, zastępca naczelnika OSP w Bobowie w latach 80-tych.
W lutym 1986 r. zmarł 62 letni Edmund Wyczyński - maż Lidii zd. Goreckiej, siostry ks. J. Góreckiego. Wraz z żoną mieszkał w Dąbrówce, pochowany na cmentarzu w Bobowie.
W lipcu 1986 r. zmarł 75 letni Jan Piłat syn Józefa i Katarzyny zd. Brejska z Wysokiej. Prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Wysoce..
W maju 1988 r. zmarł - bobowski kowal oraz pierwszy powojenny prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Bobowie - Klemens Ciara. Żył 82 lata. W czerwcu tego samego roku w wypadku samochodowym w Koteżach, jako pasażer zginął 21 letni Krzysztof Tocha
Tuż po Święcie Zmarłych w 1990 roku zmarł ks. Zbigniew Czubek. Urodził się w Bobowie w rodzinie rzeźnika Feliksa Czubka i Zofii zd. Kowalskiej. Po ukończeniu Liceum Ogólnokształcącego w Starogardzie wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Pelplinie. Święcenia kapłańskie otrzymał 21 grudnia 1957 r. Do grudnia 1960 r. przebywał w Pelplinie. Następnie został wikarym w parafii Św. Krzyża w Tczewie. Studiował w tym czasie pedagogikę i katechetykę na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W 1966 roku był wikarym w parafii Św. Katarzyny w Brodnicy, a następnie w parafii farnej w Chojnicach. W 1969 r. został powołany przez biskupa na sędziego prosynodalnego przy Biskupim Sądzie Duchownym w Pelplinie. W 1973 r. został wykładowcą pedagogiki w WSD. W marcu 1984 roku otrzymał nominację na honorowego kapelana Ojca Świętego - Jana Pawła II. W 1987 r. został dyrektorem Wydziału Katechetycznego Kurii Biskupiej. Niemal przez 20 lat prowadził kursy dla szkolnych katechetów. W 33 roku kapłaństwa zmarł na chorobę nerek - w niedzielę 4 listopada 1990 roku. Ceremonia pogrzebowa odbyła się w pelplińskiej katedrze pod przewodnictwem biskupa Mariana Przykuckiego, licznego duchowieństwa, rodziny oraz wiernych. Rodzina zadecydował, że ciało ks. Czubka spocznie na bobowskiej nekropolii.
W październiku 1991 r. zmarł bobowski grabarz Józef Sadowski. Maił 55 lat.
W styczniu 1992 roku zmarł 87 letni Feliks Netzel- krawiec, organista samouk Grał w bobowskim kościele od 1954 roku. Organistą w Bobowie był jego syn Henryk, obecnie emerytowany nauczyciel muzyki.
W październiku 1994 r. zmarł długoletni naczelnik poczty w Bobowie Jan Spich (1925-1940), jeden z głównych inicjatorów reaktywowania samodzielnej gminy Bobowo. Pracownikiem poczty była również jego żona Józefa, zmarła w sylwestrową noc 1996 roku.
Latem 1996 r. w Wysoce została poświęcona ziemia pod miejscowy cmentarz. Teren bezpłatnie przekazał rolnik Zbigniew Dunajski. Jako pierwsza na cmentarzu tym spoczęła 7 letnia Idalina Malkowska. Zginęła pod kołami samochodu w Lipinakach Królewskich w przed dzień rozpoczęcia szkolnej edukacji (31.08).
W czasie pracy tragicznemu wypadkowi uległ w grudniu 1997 r. 23 letni Mirosław Bordnicki. Jeden z najmłodszych wówczas strażaków OSP w Bobowie.
W wieku 94 lat zmarł zamieszkały w Wysoce, Władysław Reischel, długoletni prezes Gminnej Spółdzielni "Samopomoc Chłopska" w Bobowie. Zmarł 12.11.1998 r.
7 lipca 2003 r. zmarł w wieku 66 lat zasłużony i wieloletni lekarz bobowskiego Ośrodka Zdrowia, Edward Gniedziejko Przez 37 lat ratował życie i zdrowie mieszkańcom gminy Bobowo. Był również lekarzem powiatowym. Ceremonia pogrzebowa zgromadziła ogromną rzeszę mieszkańców gminny Bobowo na czele z władzami samorządowymi.
W wyniku odniesionych ran w wypadku samochodowym na drodze A1 w miejscowości Święte koło Świecia, 30 stycznia 2004 r. zmarł w grudziądzkim szpitalu -21 letni Dawid Kolaska z Wysokiej. Na jego pomniku widnieje znamienity napis "Słońce mu zaszło, póki jeszcze dzień był". Do tragicznego zdarzenia doszło w lutym 2005 r., w wyniku zatrucia tlenkiem węgla zmarli małżonkowie Jan i Helena Wieczorkowscy z Bobowa. Mieli po 71 lat.
Na bobowskim cmentarzu oczekuje zmartwychwstania wielu zacnych i zasłużonych mieszkańców parafii, lecz ze względu na wielkość niniejszej publikacji oraz na trudności z dotarciem do odpowiednich informacji nie wymieniono ich z osobna. W dalszych opracowaniach niektóre fakty i wydarzenia zostaną uzupełnione.
*W niektórych wpisach brak dokładnej daty urodzenia jest podany tylko wiek osoby zmarłej,
strony następne
Å¥ 1935 ś

Olszewska Marianna 86 lat U30.12
Dobrowolski Mieczysław niemowlę U7.01
Wyczyński Józef niemowlę lat U11.01
Karbowski Antoni 68 lat U 21.01
Demski Bronisław niemowlę U25.01
Kujanek Tekla 72 lata U1.02
Kula Marianna 77 lat U3.02
Albrecht Teresa niemowlę U7.02
Czechowska Agnieszka niemowlę U11.02
Pawłowski Edward niemowlę U11.02
Szylka Stefania 61 lat U15.02
Kuchta Janina 3 lata U20.02
Jakubiak Henryk niemowlę U13.03
Karbowski Henryk niemowlę U8.04
Lewiska Barbara 82 lata U13.04
Cyrklaf Julianna 76 lat U16.04
Gulakowska Anna 52 lata U23.04
Ślizewska Antonina niemowlę U29.04
Jańczyńska Franciszka 63 lata U30.04
Reszka Jan niemowlę U13.05
Pielecki Michał 72 lata U14.05
Ciesielska Bernarda 57 lat U22.05
Suchecki Franciszek 80 lat U22.05
Suchecki Kazimierz niemowlę U23.05
Jabłoński Franciszek 71 lat U25.05
Ośmieła Franciszek niemowlę U3.06
Fergon Józef dziecko U15.06
Osuch Monika 42 lata U28.06
Pielecki Jan 22 lata U30.06
Kneba Marianna 75 lat U7.07
Jabłońska Krystyna niemowlę U18.07
Klepaczewska Urszula niemowlę U4.08
Komorowski Franciszek 55 lat U7.08
Gretkowska Janina 55 lat U10.08
Homa Marianna 53 lata U15.08
Maks Klemens niemowlę U28.08
Ciszewski Józef dziecko U1.09
Kruk Antonina 72 lata U30.09
Krajnik Agnieszka 82 lata U15.10
Kordowski Eugeniusz niemowlę U23.10
Łaska Jadwiga niemowlę U1.11
Dąbrowska Marta 88 lat U2.11
Kujawa Elżbieta niemowlę U13.11
Spindel Franciszek 73 lata U29.11
Wiśniewski Zygmunt niemowlę U6.12
Potocka Marianna niemowlę U7.12
Justka Maria niemowlę U7.12
Glińska Marianna 69 lat U20.12
Å¥ 1936 ś
Reszka Franciszek 53 lata U1.01.
Justka Bernard 37 lat U9.01
Marks Roman niemowlę U30.01
Nalborski Wacław 27 lat U13.02
Cichosz Augusta 66 lat U18.02
Kneba Stanisław niemowlę U18.02
Dadaczyński Szymon 60 lat U21.02
Domachowska Gertruda 8lat U2.03
Szalewski Kazimierz niemowlę U4.03
Schliwiński Józef dziecko U7.03
Neumann Anna 80 lat U10.03
Pączek Helena 35 lat U11.03
Kowalska Gabriela niemowlę U19.03
Małecka Barbara 77 lat U23.03
Gierszewski Grzegorz 2 lata U25.03
Kuchta Józef 1 rok U1.04
Dunajska Maria niemowlę U1.04
Białkowski Józef 36 lat U11.04
Mucha Franciszek niemowlę U21.05
Rogowska Marta 44 lata U25.05
Kłopocki Michał 80 lat U20.06
Brejska Józefina 70 lat U20.06
Peplińska Jadwiga niemowlę U24.06
Bianek Paweł niemowlę U27.06
Czarlińska Małgorzta 84 lata U30.06
Mejranowski Stanisław 70 lat U4.07
Wołoszyk Bernard 26 lat U24.07
Wojnarowski Albin 5 lat U25.07
Damrath Franciszek 42 lata U27.07
Pawłowska Felicja niemowlę U21.08
Grudzińska Stefania niemowlę U3.09
Ślizewska Helena niemowlę U7.09
Żabińska Maria niemowlę U8.09
Potocki Jan 77 lat U22.09
Czapiewski Zygmunt niemowlę U23.09
Konkel Zofia dziecko U3.10
Kawińska Józefian 83 lata U6.10
Ćwiklińska Helena niemowlę U9.10
Pińska Zofia 46 lat U12.10
Mistelska Julianna 69 lat U16.10
Laskowska Agnieszka 35 lat U25.10
Nalborska Amelia 26 lat U29.10
Kriger Paulina 77 lat U6.11
Borowski Jan 64 lata U22.11
Ostrowski Antoni 28 lat U23.11
Piątek Helena niemowlę U1.12
Pielecka Matylda 70 lat U3.12
Żabiński Franciszek 70 lat U5.12.
Żabińska Marianna 65 lat U16.12
Michna Zenon niemowlę U19.12
Adamczyk Helena 2 lata U29.12
Å¥ 1937 ś
Wolska Apolonia 66 lat U1.01
Suchecki Stanisław 73 lata U3.01
Graban Józefina 88 lat U5.01
Kaliszewski Franciszek niemowlę U13.01
Karczyński Paweł 17 lat U15.01
Jabłońska Aniela 72 lata U17.01
Komnik Artur 74 lata U16.01
Błędzki August 89 lat U3.02
Kłos Weronika 21 lat U12.02
Pączek Kazimierz niemowlę U22.02
Kordunkowska Helena 59 lat U7.03
Błędzka Marianna 76 lat U5.04
Błędzka Marta niemowlę U28.04
Ślizewski Franciszek 83 lata U13.05
Kuchta Jan 33 lata U17.05
Marks Marta 56 lat U23.05
Gulakowski Paweł 42 lata U4.06
Manuszewska Łucja niemowlę U27.06
Ostrowski Janusz niemowlę U13.07
Kordowski Bronisław 48 lat U2.08
Wejher Zofia 12 lat U9.08
Słomińska Marta niemowlę U22.08
Kordunowska Anna niemowlę U4.09
Herkt Marian niemowlę U12.09
Garczyńska Cecylia 80 lat U11.09
Radtke Barbara 80 lat U16.09
Białaszewska Maria 8 lat U30.09
Laskowski Franciszek 38 lat U10.10
Kneba Maria dziecko U22.10
Mania Józef 81 lat U1.11
Homa Franciszek 29 lat U5.11
Kensicki Franciszek niemowlę U20.11
Jżykowska Antonina 72 lata U1.12
Brodnicki Tadeusz 2 lata U3.12
Homa Zofia niemowlę U3.12
Garczńska Franciszka 37 lat U26.12
Megger Marianna 78 lat U29.12
Brzóska Paulina 63 lata U31.12
Å¥ 1938 ś
Litkiewicz Marta 61 lat U16.01
Olszewska Anna 77 lat U28.01
Dembler Magdalena 23 lata U31.01
Wilczewska Tekla 88 lat U10.02
Jasiński Stefan 1 rok U10.02
Petner Franciszek niemowlę U1.03
Dembicki Gwidon 9 lat U13.03
Demska Czesława 2 lata U15.03
Bielicki Franciszek 88 lat U28.03
Kneba Michał 88 lat U12.04
Deja Izydor 85 lat U19.04
Rona Izydor 62 lata U20.04
Cichosz Józef 67 lat U29.04
Pączek Stanisław niemowlę U9.05
Kordowski Bronisław 16 lat U15.05
Grzegołkowska Marta 68 lat U28.05
Jasiński Jakub 31 lat U8.06
Bieżek Monika 42 lata U12.06
Pielecka Katarzyna 65 lat U14.06
Żabińska Wiktoria 31 lat U15.06
Piłat Alojzy 24 lata U19.06
Żabiński Franciszek niemowlę U23.06
Borkowska Barbara 85 lat U30.06
Deja Krystyna niemowlę U6.08
Marks Jan 2 lata U11.08
Malecki Ignacy 80 lat U28.08
Marks Nikodem 57 lat U17.09
Reinhold Grzegorz niemowlę U22.10
Wiśniewska Anna niemowlę U25.10
Flisikowska Katarzyna 90,5 lat U29.10
Dąbrowski Franciszek niemowlę U28.10
Pawłowska Józefa 2 lata U29.10
Herkt Marianna 76 lat U23.11
Kruk Marianna 43 lata U27.11
Pawłowski Zygmunt niemowlę U30.11
Drążek Antoni 75 lat U1.12
Kopczyński Józef 3 lata U23.12
Mistelski Julian 73 lata U29.12
Å¥ 1939 ś
Wladmann Anna 75 lat U12.01
Błędzka Marta 62 lata U15.01
Mania Kazimierz niemowlę U17.01
Nakielska Marianna 66 lat U23.01
Kordunowska Rozalia 74 lata U9.02
Wyczyński Jan 2 lata U25.02
Mrożek Brygida niemowlę U26.02
Kensicka Amelia 37 lat U6.03
Wojtaś Anastazy 66 lat U6.03
Lazer Stefan 71 lat U16.03
Potocka Emerencja 55 lat U5.04
Gdaniec Jan niemowlę U17.04
Marks Irena 15 lat U23.04
Megger Barbara 40 lat U8.05
Wyczyńska Teofilia 74 lata U11.05
Lewicki Bolesław 60 lat U28.05
Lewicka Waleska 56 lat U6.06
Czyżewski Ireneusz niemowlę U16.06
Marks Kazimierz niemowlę U18.06
Bąkowska Felicja niemowlę U21.06
Kajzer Zofia niemowlę U24.06
Wołoszyk Wanda 14 lat U27.06
Czerwiński Władysław niemowlę U5.07
Sławiński Eugeniusz niemowlę U6.07
Ditmer Krystyna niemowlę U8.07
Kamrowska Ewa niemowlę U9.07
Żabińska Helena niemowlę U12.07
Mrożek Franciszek 63 lata U23.07
Boetcher Teodor 68 lat U29.07
Cejrowska Marianna 54 lata U2.08
Gierszewski Stefan niemowlę U13.08
Błażek Franciszek 52 lata U12.08
Głodny Józef 72 lata U22.08
Maciejewska Józefa 74 lata U28.08
Snaza Józef 49 lat U1.09
Tłoczyński Stanisław niemowlę U4.09
Kula Jan 59 lat U4.09
Komorowska Anna 46 lat U6.09
Pawłowska Katarzyna 64 lata U14.09
Suchecka Genowefa niemowlę U22.09
Mokwa Paulina 77 lat U11.10
Balewska Józefa 85 lat U23.10
Å¥ 1940ś
Brak danych w księgach parafialnych
Å¥ 1941ś
Czubek Jan *1.11.1849 U4.11.
Brak dalszych wpisów w księgach parafialnych
Å¥ 1942ś
Kamińska Wanda 20 lat U13.01
Wijtaś Heronim 30.09.1866 U12.03
Różański Jan 19.02.1866 U15.03
Piłat Antoni 1.05.1917 U8.04.
Brodnicki Franciszek 2 lata U24.04
Czerwińska Cecylia 20.11.1903 U5.05
Sikora Joanna 24.06.1918 U25.05
Kensicki Hugon 11.04.1889 U6.06
Piłat Paulina 4.01.1887 U18.06
Ossuch Franciszek 17.09.1890 U19.06
Piotrzkowska Franciszka 3.12.1881 U30.09
Ossowski Jan 15.09.1862 U26.10
Brodnicka Eryka niemowlę U30.10
Schypkowski Aleksander 15.12.1905 U8.11
Burczyk Zofia niemowlę U22.12
Å¥ 1943ś
Borowska Barbara 20.09.1867 U2.01
Dunajska Melania 21.07.1893 U 6.01
Netkowski Jan 10.02.1872 U6.01
Frost Katarzyna 19.11.1874 U1.02
Ditmer Kazimierz 20.11.1937 U18.02
Kurowska Jadwiga 13.08.1862 U7.03
Gostkowska Eryka 20.07.1942 U7.03
Ruszkowski Jan 30.03.1882 U9.03
Kasater Irena 1 rok U21.03
Byczyński Franciszek 11.09.1859 U27.03
Wyczyński Franciszek 11.09.1859 U27.03
Piłat Zygmunt 5.10.1908 U6.06
Wierzbowski Robert 22.03.1897 U18.06
Rompa Czesław 7.12.1935 U30.06
Kowalski Jan 4.11.1902 U4.08
Reuschel Władysław 10.08.1868 U23.08
Cejer Jan 13.03.1886 U2.09
Kreft Joanna 18.02.1881 U25.09
Szylke Stefania 1 rok U25.09
Ukleja Zuzanna 28.10.1874 U1.10
Manuszewska Zuzanna 20.02.1870 U11.10
Ślizik Leonard 5.11.1879 U16.10
Wiśniewski Leon 2 lata U16.10
Piechowski Bernard 20.03.1879 U20.11
Kolakowska Maria1 5.05.1915 U6.12
Gierszewska Zofia 27.04.1943 U16.12
Hennig Jan 4.01.1867 U22.12
Mieszczyński Jan 19.09.1870 U25.12
Wiklend Katarzyna 7.06.1849 U29.12
Å¥1944ś
Marks Leon 25.12.1900 U6.01
Gerowska Franciszka 3.10.1926 U7.01
Brodnicki Hildegard niemowlę U10.01
Schefer Helena 27.08.1915 U15.01
Gajkowska Marta 17.06.1872 U23.01
Kowalska Józefina 6.08.1859 U7.02
Delewska Konstancja 20.06.1899 U14.02
Fergon Helena 16.05.1912 U19.02
Sławińska Urszula 28.08.1937 U12.03
Mroczek Józef niemowlę U20.03
Wyczyński Piotr 26.11.1907 U23.03
Drążek Paulina 27.10.1865 U29.03
Marks Józef 4.07.1939 U18.04
Michna Maria niemowlę U10.05
Czyżewski Józef 13.08.1869 U10.05
Pokorski Jan 18.01.1863 U15.05
Kula Antoni 19.09.1891 U18.05
Urban Marta 24.10.1884 U19.05
Krzykowska Czesława 10.03.1911 U19.05
Kneba Apolonia 8.02.1881 U21.05
Neubauer August 3.03.1859 U23.05
Krzykowski Francziszek 10.12.1867 U26.05
Meiranowska Marta 30.10.1869 U30.05
Pawłowski Teofil 21.12.1871 U11.08
Krzykowski Witold niemowlę U11.08
Kowalski Józef 28.04.1872 U14.08
Błeńska Metz Marianna 17.08.1868 U23.08
Bieszczyńska Maria niemowlę U26.08
Wiśniewski Michał 29.09.1883 U27.08
Kernstein Marianna 22.03.1864 U28.08
Janczyński Leon niemowlę U30.08
Kuchta Jan 24.08.1891 U1.09
Kleina Rozalia 12.02.1877 U9.09
Kamorowska Helena niemowlę U11.10
Domański Józef 16.06.1866 U14.10
Wachowski Teodor 27 lat U20.10
Wachowska Franciszka 65 lat U20.10
Janca Leokadia 44 lata U20.10
Żabiński Wacław 25 lat U20.10
Brodnicki Wincenty 31.05.1864 U27.10
Stopiński Jan 24.05.1866 U2.11
Batkowska Maria 3.10.1944 U19.11
Å¥1945ś
Spionek Karol 3.11.1863 U4.01.
Michna Anna 7.05.1859 U1.02.
Neubauer Józef 36 lat U5.03
Waltman Maria 85 lat U7.04
Behrent Henryk 7 lat U12.04
Mokwa Barbara 24 lata U13.04
Gencza Andrzej niemowlę U18.04
Bianek Monika 43 lata U28.04
Bianek Stanisław 2 lata U10.05
Ginter Franciszek 16 lat U11.05
Gierowski Bolesław 41 lat U14.05
Dytmer Anna 73 lata U18.05
Ostrowski Jan 66 lat U18.05
Borowski Franciszek 33 lata U25.05
Frost Ranciszka 69 lat U30.05
Lisewski Józef 67 lat U31.05
Błażek Franciszka 81 lat U3.06
Poźniak Piotr niemowlę U7.06
Gołuński Zygfryd 4 lata U17.06
Bielaszewski Franciszek 73 lata U29.06
Bąkowska Leokadia 54 lata U2.07
Grabowska Maria niemowlę U3.08
Gerowska Katarzyna 86 lat U3.08
Chełkowski Kazimierz niemowlę U5.08
Jankowski Franciszek 1 rok U6.08
Benert Zofia 5 lat U15.08
Weisbrot Alojzy 2 lata U26.08
Dawidowska Augustyna 55 lat U3.09
Błędzka Leokadia 53 lata U6.09
Żabiński Zygmunt 12 lat U11.09
Pielecki Franciszek 72 lata U12.09
Oulhe Helena niemowlę U25.09
Mańkowski Franciszek 5 lat U12.10
Deja Urszula 30 lat U25.10
Kowalska Anna 34 lata U16.11
Ostrowska Julianna 86 lat U30.11
Regenbrecht Marianna 89 lat U23.12
Kałowski Ignacy 76 lat U23.12
Å¥1946ś
Borys Maria 83 lata U1.01
Ulatowska Franciszka 69 lat U5.01
Gałkowska Franciszka 49 lat U7.01
Batkowska Barbara 4 lata U15.01
Spindel Helena 56 lat U15.01
Wilczewski Józef 58 lat U6.02
Sławińska Józefina 46 lat U8.02
Gajkowski Bernard 36 lat U11.02
Mazur Stefania 82 lata U27.02
Makowski Józef 84 lata U27.02
Smolińska Rozalia 71 lat U21.03
Kłos Ignacy 72lata U12.04
Kordunowski Jan 82 lata U19.04
Błażek Leokadia 75 lat U21.04
Pączek Jakub 74 lata U10.06
Kłomski Eliasz niemowlę U10.06
Mech Augustyn 69 lat U5.07
Pietrzykowska Magdalena 71 lat U2.08
Lamka Augustyn 60 lat U27.08
Jaworski Franciszek 56 lat U19.09
Rożański Edward 19 lat U24.09
Liedke Jadwiga niemowlę U25.10
Ślizewski Jan 77 lat U12.11
Karbowska Franciszka 68 lat U6.12
Bąkowski Józef 15 lat U20.12
Å¥ 1947 ś
Lisewska Marianna 78 lat U4.01
Liss Maria niemowlę U7.01
Felska Julianna 82 lata U16.01
Kleina Antoni 70 lat U9.02
Spindel Marianna 83 lata U9.02
Gulakowski Wojciech 65 lat U24.02
Guźińska Brygida niemowlę U1.03
Pawłowski Mieczysław niemowlę U6.03
Różycka Daniela niemowlę U8.03
Suwalska Marta 11 lat U29.03
Draszanowska Józefina U24.04
Kamrowska Zofia niemowlę U30.04
Rybicki Konrad 67 lat U18.05
Pomierski Czesław niemowlę U26.05
Żabińska Teresa niemowlę U9.06
Grucza Maksymilian *18.07.1885 U16.06
Borowska Rozalia 21.02.1901 U17.06
Kamrowski Stefan niemowlę U23.07
Wolski Stanisław niemowlę U2.08
Erdanowski Paweł *17.10.1882 U24.08
Raszeja Bolesław *5.07.1887 U26.08
Janczyński Jan *20.11.1868 U10.09
Aniczka Barbara 67 lat U27.09
Nowak Paweł 12.08.1885 U29.09
Felska Katarzyna 20.10.1875 U2.10
Rylski Jan 3.06.1867 U13.10
Lewandowska Paulina 13.05.18861 U13.10
Kleina Maria 18.06.1878 U23.10
Winkel Aleksander 15.10.1883 U3.11
Ćwiklińska Anna 5.01.1892 U28.11
Ligmański Wiktor 13.12.1873 U14.12
Kłomski Ludwik niemowlę U16.12
Komorowski Antoni 29.07.1885 U21.12
Lubińska Krystyna 1 rok U28.12
Niklewska Irena dziecko U30.12
Å¥ 1948 ś
Mazur Aleksander 18 lat U3.01
Wyklent Jakub *21.07.1862 U21.01
Berendt Maria niemowlę U27.01
Burczyk Zygmunt niemowlę U2.02
Kowalkowska Regina *16.06.1862 U19.02
Frost Franciszka 18.02.1900 U20.02
Dąbrowski Bronisław 31.07.1866 U5.03
Wierzbowski Anastazy 12.04.1855 U27.04
Kreft Bronisława 23.10.1903 U24.05
Piłat Katarzyna 4.04.1864 U21.08
Frost Bernard 3.01.1867 U21.08
Połom Cecylia 9.05.1869 U21.08
Jasiński Adam niemowlę U23.09
Jasiński Antoni niemowlę U23.09
Pączek Kazimierz 7.06.1947 U21.10
Felski Jerzy 12.02.1946 U23.11
Liedkie Anna 15.04.1868 U24.11
Bielaszewska Bernardyna 10.06.1882 U1.12
Å¥ 1949 ś
Michna Jan 7.02.1899 U2.01
Dunajski Tadeusz 21.08.1883 U6.01
Habkowska Aniela 3.11.1874 U21.01
Słomski Władysław 21.06.1900 U7.02
Aszyk Walentyna 13.02.1872 U18.02
Klekacz Franciszek niemowlę U4.03
Kłomski Franciszek niemowlę U8.03
Gołuńskia Franciszka 14.09.1891 U19.03
Brzóska Stanisław 16.11.1870 U23.03
Fergon Krystyna 13.06.1933 U25.03
Wulska Wanda niemowlę U1.04
Czechorski Jan 3.12.1860 U2.04
Pielecki Michał 30.09.1875 U9.04
Jasiński Tomasz 1.12.1873 U22.04
Kreft Jan 13.09.1878 U17.05
Solecka Ewa niemowlę U16.06
Boettcher Marianna 3.04.1867 U16.06
Andreskowska Agnieszka 26.01.1911 U24.06
Wyklendt Barbara 7.10.1869 U24.06
Jaczewska Jadwiga 3.06.1907 U5.07
Pielecka Maria 11.03.1888 U10.07
Engler Wanda 28.03.1946 U19.07
Czubek Edmund 7.07.1933 U1.08
Ruszkowski noworodek U19.08
Dawidowski Augustyn 7.12.1856 U7.09
Kłos Franciszek 15.12.1874 U15.09
Mucha Maria niemowlę U24.09
Błażek Teodor 11.09.1889 U22.10
Gunter Irena 1.06.1934 U1.11
Klekacz Franciszek 3.06.1917 U9.11
Kropisz Józef 29.11.1886 U17.11
Maśliński Ludwik niemowlę U24.11
Szylka Władysław 6.04.1909 U11.12
Å¥ 1950 ś
Czerwińska Monika 15.11.1908 U15.01
Ostrowska Genowefa U23.01
Kozłowska Marta 13.03.1879 U14.02
Ślizewska Teofilia 31.12.1884 U21.02
Kaszubowski Wincenty 7.02.1863 U24.02
Fierek Anna 14.10.1881 U6.03
Sikorska Celina niemowlę U12.04
Kłomski noworodek U2.05
Rączkowski Wawrzyniec 10.08.1874 U4.05
Pomierska Weronika 16.05.1885 U8.05
Mrozek Jadwiga 1 rok U13.05
Pobłocki Teodor 14.09.1902 U20.05
Erdanowska Anastazja 31.05.1885 U25.05
Czerwińska Katarzyna 23.04.1861 U7.06.
Domańska Paulina 4.06.1873 U22.07
Pączek Walerian 30.05.1877 U1.08
Ćwikliński Jan 20.10.1882 U13.08
Piątek Józef 19.03.1882 U13.08
Pączek Julianna 5.09.1972 U14.08
Czubek Zofia 27.04.1908 U17.08
Deja Waleria 23.03.1882 U25.08
Jaczewski Teofil 20.12.1903 U18.09
Połom Józef 8.09 1871 U14.10
Głodny Józef 12.04.1900 U31.10
Lazer Henryk 2.04.1943 U20.11
Brzóska Halina 14.08.1950 U20.11
Szwarc Marianna 12.11.1867 U27.11
Grudzińska Zofia 17.05.1950 U30.11
Å¥ 1951 ś
Mucha Jan niemowlę U5.01
Szwarc Franciszek 15.02.1880 U12.01
Mech Marta 10.02.1889 U13.01
Kropidłowska Jadwiga 3.04.1933 U14.01
Jakubiak Franciszka 15.01.1920 U21.01
Różańska Barbara 19.08.1866 U24.01
Pentlinowski Szymon 20.01.1871 U24.01
Wachowski Teofil 19.091871 U25.01
Wożniak Mieczysław 1 rok U1.01
Delewski Teofil 6.01.1879 U12.02
Dytmer Antoni 21.06.1975 U22.02
Machnikowski Jerzy niemowlę U14.03
Mańkowska Urszula 1 rok U25.03
Sikorski noworodek U1.04
Wiśniewski noworodek U23.04
Szalewska Augustyna 5.02.1872 U29.04
Pawłowska Franciszka 6.01.1864 U30.04
Branach Zbigniew niemowlę U15.05
Heksel Franciszek 1 rok U28.06
Pater Elżbieta noworodek U24.07
Nitkowska Helena 1 rok U28.08
Piątek Józef 30.09.1857 U4.10
Rogowska Maria niemowlę U17.10
Holc Bronisława 16.10.1904 U11.12
Sikorski Franciszek niemowlę U16.12
Å¥ 1952 ś
Karbowska Helena 27.10.1865 U15.01
Delewska Marianna 29.03.1863 U29.02
Lewicki Feliks 2.04.1917 U5.03
Zieliński Piotr 19.10.1880 U3.04
Wolski Franciszek 28.03.1879 U7.04
Kaizer Stanisław 2.06.1899 U4.04
Marks Józefa 1.07.1907 U14.04
Olender Józef 25.10.1912 U2.05
Herkt Franciszka 27.01.1903 U1.07
Kroplewski Anastazy 18.11.1911 U10.07
Błędzki Franciszek 7.08.1867 U19.07
Domian Franciszka 78 lat U23.08
Zieliński Jan 10.12.1872 U9.09
Reuschel Franciszka 26.01.1878 U12.09
Pawłowski Antoni 27.01.1893 U13.09
Marciniak Stanisław 16.04.1893 U30.09
Kula Waleria 25.08.1887 U1.12
Mazurkiewicz Feliks 30.05.1909 U14.12
Brodnicka Jadwiga 1 rok U26.12
Falińska Zuzanna 20.09.1886 U25.12
Å¥ 1953 ś
Dembicki Jan 25.06.1096 U18.01
Kropidłowska Gabriela 1 rok U11.02
Czerwińska Helena 2.10.1899 U7.03
Czubek Marianna 28.12.1881 U2.04
Szarmach Franciszek 14.09.1882 U8.04
Potocki Anastazy 12.09.1887 U20.05
Tyałowska Teodozja 31.05.1875 U21.05
Lewicki Franciszek 24.01.1872 U31.05
Rylska Barbara 13.09.1870 U8.07
Wydrowski Jan niemowlę U12.07
Borkowska Waleria 11.11.1864 U24.07
Błażyńska Franciszka 9.01.1885 U23.08
Bielaszewska Teresa niemowlę U9.10
Jurczyk Franciszek 14.03.1875 U5.11
Mazur Olesława niemowlę U12.11
Wiśniewski Bernard niemowlę U11.12
Wiśniewska Marianna niemowlę U11.12
Makowski Ignacy 13.12.1865 U13.12
Å¥ 1954 ś
Wachowski Jan 19.10.1882 U21.01
Barańska Anna 26.07.1880 U10.02
Kula Leokadia 5.05.1878 U9.03
Maśliński Ludwik 25.05.1886 U24.03
Czajkowski Franciszek 14.11.1879 U30.03
Czubek Feliks 28.11.1899 U4.04
Włoch Paweł 15.05.1922 U15.04
Wydrowska Ewa niemowlę U19.04
Pączek Elzbieta niemowlę U29.04
Fila Michał 9.09.1884 U9.06
Sarnowski Józef 15.01.1895 U8.07
Pączek Stanisław 1 rok U20.08
Wiśnicka Cecylia 10.02.1926 U15.09
Ligmanowska Irena niemowlę U13.10
Å¥ 1955 ś
Aszyk Walenty 6.02.1873 U14.01
Ruszkowski Stefan 8.08.1948 U27.01
Kordunowski Michał 11.11.1862 U7.02
Błański Konrad 8.11.1875 U19.02
Kuchta Maria 9.06.1867 U19.02
Bugalski Antoni 16.01.1894 U17.03
Pielecka Marta 3.11.1874 U2.04
Mucha Benedykt 1 rok U10.04
Sikora Franciszka 25.08.1921 U20.04
Litkiewicz Honorata 1 rok U19.05
Kropidłowski Stanisław niemowlę U25.05
Liedkie Barbara niemowlę U2.06
Kowalska Zofia 27.04.1887 U2.06
Dembska Franciszka 8.09.11885 U11.06
Flak Krystyna niemowlę U21.06
Piontek Bronisława 20.02.1887 U18.08
Kuchta Waleria 19.06.1898 U24.08
Margwardt Augustyna 8.03.1870 U16.09
Sobisz Józef 17.03.1930 U18.09
Mokwa Mikołaj 8.09.1883 U16.10
Grzona Halina niemowlę U22.10
Kamrowski Franciszek 3.12.1893 U28.10
Grudzińska Weronika niemowlę U30.10
Chrzanowski Leonard 4.07.1900 U7.12
Å¥ 1956 ś
Golec Józef 2.11.1885 U1.01
Snaza Apolonia 6.08.1869 U12.01
Deffert Barbara 5.12.1872 U29.01
Kroplewska Helena 11.12.1890 U6.04
Dadaczyńska Ewa niemowlę U9.04
Ossowski Jan 28.12.1882 U13.04
Brodnicka Bożena niemowlę U16.07
Owicki Edward 6.12.1938 U15.10
Adrych Franciszek 2.04.1882 U26.10
Belczewski Bronisław 21.05.1897 U19.11
Wydrowski noworodek U24.11
Dworkowska Ewa niemowlę U30.11
Gierszewska Helena 28.09.1931 U1.12
Brodnicki Franciszek 15.03.1900 U21.12
Å¥ 1957 ś
Mokwa Franciszek 9.12.1879 U11.01
Thisler Jakub 6.05.1873 U16.01
Chyła Teofil 27.04.1897 U4.02
Ślizewska Joanna niemowlę U20.02
Suwalska Regina 709.1875 U25.02
Spirewski Jan 9.04.1943 U2.03
Piłat Pelagia 2.11.1873 U21.03
Wilczewski Tomasz 5.12.1889 U1.04
Piłat Dionizy 1.04.1881 U4.04
Winkel Marta 15.05.1902 U11.04
Justka Jan 19.05.1914 U10.04
Mazur Jan 12.05.1891 U4.05
Grzegorzewski Konrad 12.10.1878 U11.05
Liss Józef 28.01.1940 U7.06
Szalewska Ewa 1 rok U8.06
Waśnierski Paweł 24.07.1911 U3.07
Mech Franciszek niemowlę U6.07
Szyszkowska Helena 2.06.1890 U18.07
Klein Maria niemowlę U21.07
Kaliszewski Kazimierz 14.09.1880 U9.08
Sikora Franciszek 11.06.1888 U21.08
Błędzka Franciszka 25.05.1868 U2.09
Nowotny Zbigniew niemowlę U13.09
Rzóska Henryk niemowlę U2.10
Piłat Ignacy 30.06.1954 U14.10
Zydorczyk Stanisława 30.05.1883 U4.11
Bianek Marianna 8.9.1903 U28.11
Zielińska Genowefa 26.02.1926 U11.12
Jordan Waleria 6.12.1901 U11.12
Sikora Andrzej niemowlę U25.12
Frost Jan 28.03.1888 U27.12
Å¥ 1958 ś
Lazer Weronika 25.12.1865 U5.01
Ciesielski Ludwik 20.10.1898 U22.04
Justka Franciszek 25.01.1871 U20.05
Mukomietner Franciszka 21.08.1874 U20.06
Wydrowska Elzbieta niemowlę U22.09
Żydrowski Marcin 7.11.1881 U21.10
Porath Julianna 17.03.1875 U14.11
Felchnerowski Jan 6.08.1909 U16.12
Noumann Barbara 22.05.1874 U23.12
Å¥ 1959 ś
Kuchta Józef 23.11.1896 U4.01
Mrozek Małgorzata 10.09.1877 U2.02
Lazer Helena 20.12.1907 U12.02
Komorowska Elżbieta 5.11.1891 U8.03
Kaliszewski Kazimierz 2.03.1912 U24.03
Wygocki Józef 20.11 1898 U28.03
Cholewa Gabriela niemowlę U5.04
Błędzki Władysław 24.02.1881 U30.05
Dworkowska Grażyna niemowlę U12.06
Wiśniewski Feliks 30.08.1906 U20.06
Włoch noworodek U28.06
Raszeja Maria 13.04.1888 U30.06
Piłat Kazimiera 3.03.1888 U18.08
Rajkowski Alojzy 8.05.1897 U16.09
Rylski Jan niemowlę U22.09
Piłat Ignacy 2.03.1876 U24.09
Pawłowski Ignacy 15.07.1887 U13.10
Mączyński Zygmunt 12.04.1932 U24.10
Pączek Alicja 25.07.1959 U13.11
Å¥ 1960 ś
Kasper Kazimierz 13.12.1959 U13.01
Schank Franciszek 25.05.1879 U11.03
Szarmach Maria niemowlę U14.03
Marciniak Marianna 29.05.1885 U9.05
Kiełpin Wiktoria 17.02.1887 U10.06
Kamorowski Józef 12.08.1886 U14.06
Cejrowski Franciszek 30.04.1873 U13.07
Kiełpin Kazimierz 30.11.1920 U15.08
Liss Józef 22.09.1884 U24.09
Fergon Bernardyna 8.05.1885 U27.11
Kaszubowska Anna 30.10.1877 U4.12
Kuchta Janusz niemowlę U22.12
Grzona Stanisław niemowlę U27.12
Å¥ 1961 ś
Liss Klemens 2.03.1910 U3.01
Wilczerska Agnieszka 12.07.1895 U10.01
Jordan Jerzy niemowlę U17.03
Chełkowski Józef 9.11.1872 U16.03
Wiśnicki Bernard 11.03.1880 U19.03
Weisbrot Jan 17.06.1899 U15.04
Muchowiedzianór Józef 80 lat U28.04
Osowska Maria 65 lat U30.04
Górski Jan 67 lat U23.05
Róźiński Roch 85 lat U6.06
Kuchta Rozalia 84 lata U26.06
Plata Józef 13.05.1890 U31.07
Szarmach Teofil 16.04.1893 U2.08
Zieliński Wojciech 17.08.1961 U19.08
Kwaśnierski Walenty 20.05.1891 U26.08
Wiczonkorska Lidia niemowlę U10.09
Wygocki Franciszek 4.06.1900 U31.10
Stachelek Kazimierz niemowlę U10.11
Maks Franciszek 29.10.1884 U3.12
Kiełpin Kazimiezr 28.08.1885 U18.12
Barszcz Franciszka 15.09.1882 U20.12
Å¥ 1962 ś
Ślizewski Maksymilian 51 lat U12.02
Rzóska Jan 17.08.1890 U22.02
Dobrowolski Bolesław 11.11.1897 U16.03
Kropidłowski Leon 11.02.1923 U13.04
Komorowska Marianna 30.10.1882 U17.04
Wiśnicki Jan niemowlę U15.05
Maślińska Kazimiera 1.03.1962 U27.05
Żabiński Otton 23.03.1877 U10.06
Flak Maria niemowlę U5.08
Batkowski Stanisław 21.03.1911 U22.08
Thisler Antonina 30.06.1879 U29.08
Górski Józef noworodek U11.09
Borowski Tadeusz lat 37 U15.09
Siemnienierski Stanisław 65 lat U15.09
Gierszewska Ewa niemowlę U16.09
Słomska Marta 59 lat U6.10
Biedka Józef 70 lat U20.10
Ćwiklińska Paulina 73 lata U24.10
Rugalska Rozalia 73 lata U29.10
Rajkowska Regina 63 lata U2.12
Górska Maria 85 lat U26.12
Å¥ 1963 ś
Pentlikowska Franciszka 79 lat U18.01
Mokwa Marta 86 lat U7.02
Liss Franciszka 77 lat U17.02
Kasper Janina 75 lat U26.02
Czajkowski Józef 81 lat U19.05
Maciejewski Franciszek lat 60 U30.05
Lemińska Teresa 24 lata U18.06
Pomierski Jerzy 19 lat U22.07
Szank Joanna 83 lata U2.08
Suwalski Antoni 87 lat U4.09
Dąbrowski Piotr 72 lata U12.10
Pyras Albin 41 lat U13.10
Paruch Teresa 12 lat U29.10
Dąbrowski Aleksander 40 lat U13.11
Sielaff Marek niemowlę U9.12
Gralewski Jan 77 lat U19.12
Kamrowska Zofia 4 lata U21.12
Nitkowski Bernard 52 lata U26.12
Å¥ 1964 ś
Damrath Apolonia 69 lat U27.02