poniedziałek, 21 listopada 2005

W Gminnej Bibliotece

O książkach, czytelnikach, faktach i mitach dotyczących studiów rozmawiamy z dyrektorem Gminnej Biblioteki Publicznej Emilią Bielską.



Zapewne jak każdy bibliotekarz w młodości pochłaniała pani masę książek... Jakich?
- Lektur szkolnych...

Wynika z tego, że lektury szkolne nie zawsze są złem koniecznym i nudami... Od kiedy pani tu pracuje?
- Jestem tu od 16 września 1996 roku. Przyszłam na staż. Skończyłam w Bydgoszczy Bibliotekoznawstwo i Informację Naukowo-Techniczną, mam tytuł magistra pedagogiki. Po 9-miesięcznym stażu zostałam.

Bibliotekarz musi wiedzieć, czego chcą czytelnicy. Skąd pani wie?
Podglądałam, co czytają czytelniczki.

To oczywiste - czytają romanse!
- Romanse tak, na przykład Danielle Steel (chociaż to nie są typowe romanse). Ale panie czytają też i inne pozycje, nawet kryminały.

Uf, lepiej nie wiedzieć, które to panie. A mężczyźni, młodzież męska?
Przede wszystkim sensacja. Ta jest pierwsza. I tu są problemy. Stały
czytelnik ma przeczytane wszystkie starsze pozycje, chce nowości. A taki na przykład "Kod Leonarda da Vinci" to 40 zł. W dodatku ten autor napisał cztery części.

A nasi wielcy - Sienkiewicz, Żeromski? Rozmawialiśmy w pewnej bibliotece, gdzie tego drugiego już nikt nie czyta...
- Sienkiewicza, Żeromskiego jeszcze czytają... Żeromski trzymał stronę ludzi biednych. Może dlatego jeszcze go lubią.

Kiedy po raz pierwszy w starogardzkim inie wyświetlano film "Winnetou", kolejka rozwaliła drzwi. W kocborowskiej bibliotece "Old Surehand" to była najbardziej "zaczytana" książka. Jak teraz jest z Karolem Mayem?
- Czytają go i dorośli, i młodzież. Świetnie "chodzi" "Pan Samochodzik". Młodsi nadal sięgają po "Pinokia".

Pan Samochodzik jest nieśmiertelny! A komiksy, science fiction?
- Na komiksy nie ma już takiego szału. Po SF mało kto sięga. A mamy tego cały regał, jeszcze z początku lat 90., kiedy czytano tego sporo.

Bardzo dużo tu książek. Ile?
- 19,5 tysiąca woluminów w samym Zblewie. Są jeszcze filie w Borzechowie i Pinczynie. To druga pod względem ilości książek biblioteka po starogardzkiej.

Teraz dyrektor biblioteki kupuje książki, przedtem Biblioteka Wojewódzka. Wróćmy do problemu zaspokojenia gustów czytelnika...
- Wiem, czego chce czytelnik. Raz - z obserwacji, dwa - nieraz czytelnicy sami przynoszą listę z tytułami. Jeszcze do niedawna sprowadzaliśmy nawet tytuły z innych bibliotek. Czytelnik płacił za koszty przesyłki. Ale to się skończyło, bo biblioteki mówiły, że mają za mało książek pod taką formę wypożyczania.

Kto wypożycza?
- Mam 520 czytelników ze Zblewa. Najwięcej młodzieży. Wydaje mi się, że w szkołach podstawowych jest mało lektur, a w szkołach średnich i gimnazjach niektóre pozycje się dublują, jak "Antygona". Około 100 czytelników to bezrobotni. Z 50 to studenci dzienni.

Czyli że minimum 50 zblewiaków uczy się na dziennych studiach. Minimum, bo nie wszyscy muszą zaglądać do biblioteki. Pięćdziesięciu ze wsi Zblewo... Co prawda sporej, ale to chyba dużo... A mówią, że młody ze wsi ma marne szanse na studia.
- To mit. Młodemu ze wsi łatwo dzisiaj być studentem. Widzę, że dużo młodych idzie na studia.

Może z bogatszych rodzin?
- Nieprawda. Moja siostra dostaje stypendium. Studiuje biologię na dziennych studiach na UMK. Mieszka w akademiku... Studenci ze wsi mają stypendia socjalne. Od 100 do 500 złotych. Dostają albo na konto, albo na akademik.

Ile kosztuje akademik na Bielanach w Toruniu?
- Trzyosobowy pokój - 185 złotych. Po roku można przy średniej 4,25 sięgnąć po stypendium naukowe. Wszyscy studenci mają w akademiku za darmo Internet.

No, no, no... A propos Internetu. Miał - według prognoz - zmarginalizować książkę. Ma pani w bibliotece komputery i stałe łącze. I co?
- Dzisiaj Internetem trzeba się interesować, ale książki nie wyprze. Sporo czasu dzieciom zabierają gry, ale u nas mamy komputery z programu Ikonka i jest dużo blokad.

Dzieci czytają jeszcze tradycyjne bajki?
- Co wtorek rozkładamy materace, przedszkolaki przychodzą z paniami i czytamy. Wpadłam na ten pomysł po urlopie macierzyńskim.

Pani też czyta? Mówi pani bardzo prędko... Z temperamentem.
- Mówię... No tak, prędko... Ale musiałam, w pracy z dziećmi, nauczyć się mówić powoli.

O, a ta pani ile książek przyniosła!
- To pani Maria Otta.

Co pani czyta, pani Mario?
- Różne. Telewizję oglądam jednym okiem, bo czytam. Przez dwa tygodnie przeczytałam... ile... (liczymy) ..13 książek. A do tego codziennie zdążę na grzyby do lasu.

Pani Emilio. Co dalej będzie z książkami?
- Wyraźnie widoczny jest powrót do książek. Problem zagrożenia Internetem już się skończył. Dostajemy też pieniądze na książki - od urzędu gminny i ministerstwa. Muszą być pieniądze, bo żeby utrzymać czytelnika, trzeba mieć najnowsze pozycje.

Ile dzisiaj kosztuje dobra książka?
- 30 - 40 złotych w twardej oprawie. Jeszcze droższe są rozmaite słowniki. Gdyby zakup dotyczył tylko Zblewa, to pieniądze by wystarczyły, ale mamy jeszcze filie.

Widzieliśmy biblioteczkę regionalną. Coś mało pozycji...
- Bo ktoś się powinien zająć informacją o książkach dotyczących naszego regionie. Poza tym wydawcy nie docierają do nas. Ale mamy taką biblioteczkę. Zrobiliśmy też na drukarce tomik wierszy Emilii Klin.

Oby sie ukazał jako profesjonalnie wydana książka w pani biblitece... Dziękujemy za rozmowę.
Rozmawiali Tadeusz Majewski i Marek Grania

Foto
Pani Maria Otta zdaje pani Emilii "porcję" książek. Przeczytała ich 13 w ciągu dwóch tygodni. Fot. Marek Grania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz