piątek, 25 listopada 2005
Gdzie jest pamiątkowa tablica?
Antoni Flisik przynosi album rodzinny. Sporo w nim "opuszczonych" miejsc, bo jak przyjedzie ktoś z rodziny, to zawsze coś wyciągnie. Może w dalekiej przyszłości któryś z Flisików ułoży drzewo genealogiczne i te wszystkie stare fotografie zbierze na powrót? W albumie są nawet fotki przedwojenne z Osiecznej i w ogóle z TYCH stron
To nie są bajki
.
gdyż rodzina Antoniego jest tutejsza. Ojciec Antoniego, Józef Flisik, urodzony w Osieku, przed wojną prowadził prywatną piekarnię właśnie w Osiecznej. Ojca ojciec, znaczy się dziadek Antoniego, mieszkał w Skórczu na Ryzowiu. Dziadek matki, Wierzba, przed wojną mieszkał w Skórczu. Głębiej sięgnąwszy - jeden odłam idzie z Zelgoszczy, drugi z Osieka.
Po burzy wojennej
Józef osiedlił się w Gdańsku, gdzie mieszkały jego siostry. Antoni urodził się w Gdańsku. Do Skórcza przyjechał jako pacholę, bo ojciec postanowił wrócić w te strony i, jak przed wojną w Osiecznej, uruchomić w dzierżawionym obiekcie piekarnię. Prowadził ją tak długo, jak mu pozwolił Bierut, to znaczy do 1955 roku. Potem pracował w GS-owskiej. W 1961 roku zaczął budować dom przy ulicy Starogardzkiej.
Na początku lat 70.
Antoni zamieszkał w Wielbrandowie, gdzie prowadził Zakład Remontowo-Budowlany. Wtedy Wielbrandowo jeszcze coś znaczyło. Tworzyło nawet z Wolentalem gminę. Dużo więcej znaczyło jednak przed wojną, kiedy to właścicielem majątku był Jan Fankidejski. Niewiele z ponoć wspaniałych zabudowań zostało. Wielka szkoda, tym bardziej, że majątek mógł imponować nowoczesnością. Do dzisiaj zachowała się w budynku gospodarczym studnia, pompa i zbiornik na wodę, z którego była ona rozprowadzana po domostwach. Z pałacu nic nie zostało. Magazyny i kuźnię wykorzystywały po wojnie PGR-y.
Antoni pracował tutaj
do 1990 roku, potem do 2000 roku w Borkowie. W 2000 r. zwolnił się i prowadził sklep. W PRL-u był radnym Gminnej i Wojewódzkiej Rady Narodowej, w "tej Polsce" - radnym dwie kadencje. Obecnie, po poważnych tarapatach ze zdrowiem, jest na rencie.
Dziś gromadzi ślady.
Interesuje się historią wsi. Ślady są z ziemi. Co też w tej ziemi nie znalazł? Wysypuje na stół z topka wojskowe guziki, zaśniedziałe pfenigi, łuski (tych tu jest w tutejszej ziemi bez liku). Niemcy pozostawili po sobie w Wielbrandowie sporo pamiątek, szkoda że wojennych. O tę miejscowość zahaczyła słynna grabowska bitwa pancerna. Według tego, co mówili ludzie, jeden z niemieckich czołgów jechał od strony Grabowa i zapadł się bagnie. Drugi stał u Alosia Osowskiego. Pod lasem, koło Sztygi, stały jeszcze dwa, a może trzy. Ludzie brali z nich ropę do palenia.
To nie są żadne bajki,
chociaż zbieracze militariów mówią, że w bitwie czołgowej pod Grabowem (więc i częściowo pod Wielbrandowem) uległo zniszczeniu wiele czołgach radzieckich i zaledwie kilka niemieckich. Radzieckie - niemieckie - to tutaj nieistotne. Ważne, że były... Albo taka opowieść, jaką pamięta Anotni. Jeden z chłopaków skakał z wieżyczki czołgu do wody na główkę... Tak, to są ciekawe tereny do zbadania przez zawodowego historyka.
Kamień
Antoni znalazł przy kanalizacji. Zwrócił na niego uwagę, kiedy wypłukała go woda. Odsłonił się jakiś fragment rzeźby, jakby kawałek jaszczurki. Kamień - świadectwo jakichś dziejów, być może pra... Historia jest ważna. Również ta powojenna, a dotycząca wojny. Także ważna jest historia świadectw o historii. Na przykład historia tablicy na byłym budynku szkolnym. Wmurowano ją w ścianę, żeby upamiętniała nauczyciela Graczyka, rozstrzelanego za to, że był Polakiem i nauczycielem.
Od 1945 roku
w szkole uczyła pani Kajut. Jej córka, Basia, brała wówczas jako dziewczynka udział w jej odsłonięciu. Szkoła została zamknięta bardzo dawno temu, a tablica, najprawdopodobniej z marmuru, zniknęła. Powinno się ją odnaleźć i - uważa Antoni - z powrotem wmurować. Przyjeżdżają dawni uczniowie, nawet Niemcy (przed wojną mieszkały tu dwie niemieckie rodziny), i pytają, gdzie ona jest. Powrót tej tablicy ma duże znaczenie, gdyż to było świadectwo tutejszej, wielbrandowskiej historii.
Flisik wierzy,
że wieś się podniesie z wywołanego wichrami wojny i zmianami ustroju upadku. Więcej nawet. Wierzy, że wieś ma przed sobą dobrą przyszłość. Przecież w sołectwie są piękne lasy, a "grzyby rosną na podwórkach". Ten motyw uznajemy za przesadę, a już za zupełną, kiedy Antoni opowiada o pięknej rzeźbie terenu, o skarpach, lasach, bagnach i rzeczce o nazwie Liska. Co to za idylla? Ale później się okaże, że ma rację - trzeba było po prostu wejść na wzgórze, żeby to zobaczyć... Wieś się pozbiera. Ludzie tu ciężko pracują, tak bardzo, że "człowieka do roboty nie dostaniesz". Przyjdzie też czas na uporządkowanie terenu po majątku, ale na razie trudno coś zrobić. Wpierw trzeba załatwić roszczenia dawnych właścicieli... No i ta tablica. Jak ktoś wie, niech sie zgłosi, o co prosi Antoni Flisik.
Tadeusz Majewski
Fot
1. Kościół w Osiecznej w latach 50.
2.O tym zdjęciu Antoni niewiele może powiedzieć. Wiadomo tylko, że wykonano je przed wojną w Osiecznej. Na schodach ks. proboszcz parafii w Osiecznej. Repr. Dorota Skolimowska
3. Woda opłukała kamień i ukazał się fragment rzeźby. Być może to ogon jaszczurki.
We wstępie - Antoni przegląda album ze starymi zdjęciami. Fot. Dorota Skolimowska
Na podstawie magazynu Kociewiak - piątkowe wydanie Dziennika Bałtyckiego
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz