poniedziałek, 28 listopada 2005

Samotność wśród ludzi

Telewizor, radio, okno na świat, fotografie żony i sióstr powykładane na poddaszu - to moje sanktuarium (J.S. Justka)

- Dlaczego nie jest kombatantem ? - takie pytanie zadaje sobie i innym osiemdziesięcioletni mieszkaniec Smętowa, Jan Justka, dla którego wojna to koszmar, z którego do dzisiaj się nie uwolnił.

1 września 1939 r. zamiast do wojska pan Jan został zaszeregowany do Miejskiej Straży Pożarnej w Tczewie. Pod eskortą tczewskich SS-manów zostaliśmy odprowadzeni do szpręgowanego mostu przez Wisłe , przy którym pracowaliśmy 8 miesiecy. W połowie lat czterdziestych postarałem się o pracę u Tuchola w Tczewie, w tej samej stolarni, gdzie uczyłem się przed wojną zawodu, tylko że wtedy należała ona do mistrza Zielińskiego - mówi Jan Justka.

Przypadek zrządził, ze został zatrudniony w warsztacie ślusarsko-elektrycznym "Torpedolaboratorium" na Oksywiu. Po pownym czasie został powołany do wojska. Ponieważ pracował przy torpedach, skierowano go do marynarki. Przeszkolenie rekruckie odbył w Sanantide we Francji, po czym ukończył sześciomiesięczny kurs o maszynach parowych. Po pszeszkoleniu został odkomenderowany do V Floty Kontrtopedwców we Francji.

- W walkach z nieprzyjacielem zostałem ranny i znalazłem się w szpitalu polowym, stanowiącym równocześnie schron. W tym czasie zbombardowano port Lehawir. Miałem ogromne szczęście. Gdyby zwolniono mnie o jeden dzień wcześniej ze szpitala, to albobym został umazany w mazucie, albo bym nie żył, bo bardzo wielu żołnierzy zginęlo - wspomina pan Jan.

Po zniszczeniu portu żołnierze zostali ewakuowani. Dotarli do Paryża. Jan Stanisław Justka otrzymał bilet do Świnoujścia, następnie do Elblaga, wreszcie został odkomenderowany na jugosłowiański okręt Sybiniko, zarekwirowany przez Niemców i przeznaczony do generalnego remontu we Włoszech. Tutaj zapoznał Michała Kostrzewskiego, z którym szczerze sie zaprzyjaźnił.

- W połowie marca 1945 roku ze szpitała, gdzie stwierdzono chroniczny katar żołądka, wróciłem do portu. Statek już został wyremontowany, a ja zostałem odkomenderowany na barki desantowe. Płyneliśmy pod eskortą dwóch jednostek do Wenecji.

Pod koniec marca Jan Justa został skierowany do artylerii przeciwlotniczej. Jako cieśla zgłosił się do ekipy budowalnej, która budowała stanowiska strzeleckie na południe od Wenecji.

- W nocy z 23 na 24 kwietnia alianci zbombardowali istniejące stanowiska przeciwlotnicze i szosę prowadzącą do miasta Gotamarina. Po tej nocy pełniłem wartę. 25 kwietnia o godzinie 19.00 zauważyłem na wieży ciśnień biłą flagę, żeby przygotować się do zbiórki. Żołnierze stanąć mieli w pełnym wyposażeniu i czekać na dalsze rozkazy.

W nocy z 25 na 26 kwietnia 1945 roku jednostka poddała się.
- Po zgłoszeniu wszystkich z wszystkiego zostaliśmy przekazani dowództwu aliantów w ogromnym obozie jenieckiem. Tutaj znalazłem swojego przyjaciela Michała Kostrzewskiego. Od tego czasu byliśmy zawsze razem, bo według alfabetu po "j" jest "k". Zostaliśmy wcieleni do armii polskiej, 26 maja z ruskich sołdatów staliśmy się polskimi żołnierzami w angielskich mundurach. W ostatnim rejsie po Adriatyku zostaliśmy przydzieleni do 22 Kompanii Zaopatrzenia Artylerii.

8 grudnia był ostatnim dniem Jana Justy w Korpusie. Tego dnia wraz z Michałem Kostrzewą i czteroma innymi kolegami postanowił wrócić do Polski. Pociagiem dotrali do Ankony do Rzymu, 9 grudnia zgłosili sie do Warszawskiej Misji Wosjkowej. Po otrzymaniu dokumentów na powrót do kraju, 17 grudnia drugim transportem, pociągiem towarowym udekorowanym czerwonymi flagami i napisami "Solute Bela Italia". "Wiwa Polonia" opuszczali Włochy.

- Dojechalismy do Międzylesia. Zostaliśmy zdemobilizowani przez wojako polskie. Po otrzymaniu zaświadczenia i 500 złotych każdy na swój sposób wracał do domu. W Katowicach pożegnałem się z Michałem, który wręczył mi swoje zdjęcie, cenną pamiatkę. 24 grudnia roku pańskiego 1945 cały i zdrowy wróciłem do domu, do Tczewa, zasatając matkę, siostry i szwagra w dobrym zdrowiu - kończy swoje wspomnienia Jan Stanisław Justka.

Teresa Wódkowska
Na podstawie Tygodnika Kociewiak Nr 25 z 20.06.2001 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz