czwartek, 17 lipca 2008

"Szpital przemieniania..." - komentarz

Komentuje szef Rady Społecznej Szpitala św. Jana w Starogardzie Krzysztof Trawicki.

Członkiem Rady Społecznej Szpitala św. Jana jestem już dwie kadencje, czyli od 1999 r. Radę Społeczną powołano, kiedy organem założycielskim został Powiat. A więc obserwuję los Szpitala od momentu przekazania go Powiatowi jako organowi założycielskiemu przez Województwo. Będąc też etatowym członkiem Zarządu Powiatu minionej kadencji bezpośrednio nadzorowałem ze strony Powiatu działalność Szpitala.





Kontrakty były niedoszacowane

Rzeczywiście, jak mówi w wywiadzie W. Brzoskowski na samym początku Wojewoda przekazał Szpital Powiatowi z długiem około 1 mln. zł i rzeczywiście - właściwie przez cały czas - Powiat nie umiał wyegzekwować tej kwoty (nie umiał spowodować, żeby go anulowano)... Dalej. W związku z tym, że - generalnie można powiedzieć - w poprzednich wszystkich latach kontrakty dla Szpitala św. Jana były niedoszacowane, następowało zadłużenie... Niedoszacowane to znaczy, że zapłaty za procedury wykonywane w Szpitalu nie były rekompensowane w wysokości takiej, jakie powinny być... Przykładowo - według wyliczeń koszt wykonywania jakiegoś zabiegu w Szpitalu wynosił 100 zł, a kontrakt na ten zabieg - 80 zł.


Za przykładem Stacji Dializ

Inną sprawą jest to, że zawsze brakowało determinacji Zarządowi Powiatu i Radzie Powiatu, by przeprowadzić głęboką restrukturyzację działalności Szpitala. Jedynie w pełni udanym procesem była prywatyzacja Stacji Dializ, za którą to ja i ówczesny starostwa Neumann byliśmy obrzucani inwektywami i posądzani, że tam jest nasz jakiś prywatny interes. A później się okazało, że wybudowana przez prywatny podmiot nowa Stacja Dializ funkcjonowała (i do dzisiaj funkcjonuje) bardzo dobrze i nie stanowi zagrożenia bezpieczeństwa dla pacjentów... Prywatyzacja Stacji Dializ była argumentem za częściową prywatyzacją Szpitala lub powołaniem spółki prawa handlowego. Przed prywatyzacją nie spełniała standardów, wręcz stwarzała zagrożenie dla pacjentów, a Szpitala nie było stać na to, żeby ją zmodernizować. Przed prywatyzacją dializowała niecałe 40 pacjentów, po prywatyzacji ta liczba chyba się podwoiła. Myślałem wówczas, że za przykładem tej Stacji uda się przeprowadzić taki sam proces z innymi oddziałami szpitalnymi. Ale po bezsensownych atakach zabrakło determinacji i odwagi, żeby zrobić następny krok. Gdybyśmy to wtedy zrobili, to dzisiaj Szpital działałby jako spółka prawa handlowego czy szpital z częścią sprywatyzowanych usług...


Podobnie było z TK Medica

Podobnie było wcześniej z TK Medica. Tu potrzebne jest wyjaśnienie. To nie tak, że po prywatyzacji za wszystko trzeba płacić. Jeżeli lekarz kieruje kogoś na tomograf, bo są pilne badania, to wtedy one są wykonywane od razu, a płaci NFZ. Natomiast jest też taka możliwość, że można to zrobić prywatnie, jeżeli jest kolejka. To można jednak robić, takie badanie, w podmiocie, który jest spółką prawa handlowego lub podmiotem prywatnym. Publiczny szpital może wykonywać tylko te usługi, które ma zapisane w kontraktach, a nie może wykonywać za pieniądze pacjenta, czyli jakby po godzinach, bo to mogło być przyczyną zerwania kontraktu... TK Medica to spółka prywatna. Pacjenci mogę iść mając skierowanie lekarskie i zrobić sobie badanie w ramach kontraktu, który mają z NFZ, albo prywatnie, zgodnie z cennikiem. Są kolejki, sprzęt wolny, pacjent płaci zgodnie z cennikiem - poza kolejnością. Jest tu oczywiście zarzut, że ci, co mają pieniądze, mogą być wcześniej obsłużeni i mogą zapłacić za swoje usługi. Ale żeby było jasne, to jeszcze raz... Po prywatyzacji pacjent nie ponosi żadnych dodatkowych kosztów. Wszystko jest finansowane z NFZ. Ewidentna korzyść - jest leczony w placówce o całkiem innym standardzie medycznym i w całkiem innych, komfortowych warunkach. W społeczeństwie funkcjonuje mylne wyobrażenie, że restrukturyzacja czy prywatyzacja wiąże się z poniesieniem dodatkowych kosztów przez pacjenta, ewentualnie z ograniczeniem dostępu do świadczonych usług.


Szpital publiczny nie może zarabiać

Nasz Szpital jako publiczny w odróżnieniu od niepublicznych nie mógł dodatkowo zarabiać na dodatkowych usługach, które wykonywały na przykład podmioty prywatne. Polega to na tym, że kontrakt obejmuje jakąś wyliczalną hipotetyczną część usług. I ten kontrakt wyrabiano na przykład w ciągu pół dnia. Po tym sprzęt dalej stał nieczynny, nie służył nikomu. Część ludzi chciałaby mieć wykonywane pewne zabiegi prywatnie i tych zabiegów nie można było w Szpitalu wykonywać w związku z jego formułą prawną...

Jeżeli weźmie się te dwie rzeczy: niedoszacowanie kontraktu i brak możliwości dorabiania przez Szpital poprzez realizowanie zabiegów, które byłyby płacone przez pacjenta (a to jest możliwe przy spółce prawa handlowego), to trudno się dziwić, że rósł dług. To spowodowało, że w którymś momencie dyrektor Szpitala zwrócił się do Rady Powiatu o to, żeby Szpital wykonywał procedury dotyczące tylko pacjentów z zagrożeniem życia. Wtedy przynosiłby najmniejsze straty. Przykładowo - jeżeli za jakiś zabieg miał otrzymać 100 zł, a otrzymywał 80 zł, to w jego interesie leżało, żeby wykonywać jak najmniej tych zabiegów. Bo im mniej zabiegów, tym mniejsze straty. To oczywiście jest paradoks...


Dyrekcja zrobiła restrukturyzację

Dyrekcja zrobiła wewnętrzną restrukturyzację co do liczby zatrudnienia i co do liczby łóżek, ale to były ruchy niewystarczające, aby Szpital zbilansować. Dyrektor zwrócił się o wyrażenie zgody na przyjmowanie pacjentów tylko w trybie zagrożenia życia. (Na przykład ktoś ma krwotok z nosa. To jest zagrożenie życia i trzeba zatamować. Ale jeżeli ktoś inny będzie miał jakiś stan zapalny czy polip, który nie stanowi zagrożenia bezpośredniego życia, to niekoniecznie musi być przyjęty.) W tym trybie zagrożenia życia wystarczało, żeby wypełnić kontrakt, żeby się bilansowało. Natomiast jeżeli robił więcej procedur, na które było zapotrzebowanie niż wynikało z tego kontraktu, to Fundusz za te nadwykonania nie płacił. I to jeszcze pogłębiało dodatkowo zadłużenie Szpitala...


Każdy rząd niedwuznacznie sugerował

Trzecim czynnikiem wpływającym na sytuację szpitala była polityka rządu (każdego), który zawsze niedwuznacznie sugerował możliwość oddłużenia szpitali. I ta świadomość zapewne również wpływała paraliżująco na ewentualną decyzję restrukturyzacją czy przejęcie długu przez Powiat. Bo pamiętam doskonale, że przy zmianie poprzedniej Dyrekcji, w momencie kiedy przyszła obecna Dyrekcja, czyli dyrektor Tadeusz Rocławski, zadłużenie Szpitala sięgało już koło 28 mln. zł. Gdyby wtedy podjęto decyzję o oddłużeniu przez Powiat, o przejęciu przez Powiat tych długów i podjęciu restrukturyzacji, to zapewne obecna sytuacja Szpitala byłaby zdecydowanie inna. Przecież to poręczenie teraz przez Powiat na 25 mln. zł (2006) wtedy załatwiało całkowicie sprawę.


Nie dokończono termomodernizacji

Również, kiedy byłem odpowiedzialny z ramienia Zarządu Powiatu za Szpital, zwracałem uwagę, żeby zmienić jego wizerunek. Miałem na myśli też zdecydowane obniżenie kosztów utrzymania tego Szpitala poprzez termomodernizację. Jak wynikało z audytu, koszty energii cieplnej zmniejszyłyby się o ponad 30 procent. Wykonano pierwszy etap termomodernizacji - wyłączono kotłownię i podłączono Szpital do sieci ciepłowniczej miejskiej (2005), natomiast znowu zabrakło następnego kroku, czyli wykonania termomodernizacji całego obiektu, to znaczy ocieplenia, wymiany okien, wymiany instalacji wewnętrznej. Ta sytuacja też rzutuje w znacznym stopniu na koszty funkcjonowania Szpitala.


6 mln. zł - koszt obsługi długu!

Połowa szpitali w Polsce jakoś sobie radzi... Tylko pytanie: czy z takim zakresem usług jak nasz Szpital i czy w takim zakresie organizacyjnym (zatrudnienie) i czy to są szpitale - spółki prawa handlowego? Pokusiłem się swojego czasu prześledzić wszystkie szpitale, gdzie organem założycielskim jest Powiat, a z tego w szczególności te, które wiekowo i wielkościowo (w naszym Szpitalu liczba łóżek to mniej więcej 311) są podobne do naszego. I... wszystkie miały podobne zadłużenie... Również śledziłem te szpitale powiatowe, które w tamtym okresie - kilka lat wcześniej - zrobiły ten ruch, zostały oddłużone, zrestrukturyzowane powołując spółki i w które dodatkowo wpompowano znaczne środki na wyposażenie... To właśnie te funkcjonują dobrze.

Główny wpływ na pogłębiające się zadłużenie Szpitala (i szpitali w Polsce) to same koszty obsługi długu, które sięgają ok. 6 mln. zł rocznie. Gdyby w tamtym momencie zrobiono ten ruch z restrukturyzacją zadłużenia, to dzisiaj nasz Szpital miałby około 6 mln. zł dodatkowych środków rocznie na swoją działalność, które traci jako odsetki od zadłużenia.


Uznanie dla Dyrekcji

Należy tylko mieć uznanie dla Dyrekcji, która została odwołana, że udało jej się w takiej sytuacji utrzymać ciągłość działania Szpitala. Trzeba też podnieść to, że dobra współpraca Dyrektora z załogą i związkami zawodowymi spowodowała, że nie było żadnych niepokojów czy buntu załogi, że były wypłacane pensje i inne świadczenia. Byłem przeciw odwołaniu akurat teraz Dyrektora. Dlatego, że patrząc na ustawy przygotowywane przez rząd, a dotyczące restrukturyzacji i oddłużenia szpitali (myślę, że to powinno być wprowadzone z początkiem nowego roku), doszedłem do wniosku, że Dyrektor powinien spokojnie przygotować Szpital do tego procesu. Każda zmiana w takim momencie powoduje powstanie niepokoju. Porównuje obecną sytuację Szpitala do statku, który ma pełno dziur, płynie między rafami koralowymi, a załoga jest na granicy buntu. Wydaje mi się, że wymiana w takim momencie kapitana może spowodować, że ten statek nie dotrze do portu - albo osiądzie na mieliźnie, albo zatonie. W takiej sytuacji tylko kapitan doskonale wie, jakie i gdzie są te dziury, na co ten statek stać i umie zapanować nad załogą...


Prędzej Powiat niż Szpital

Dziś, jak się patrzy na zadłużenie Szpitala, na wielkość budżetu Powiatu, na możliwość zaciągnięcia zobowiązań, widać, że sytuacja jest bardzo skomplikowana i dramatyczna. Budżet Powiatu to ponad 70 mln. zł. Szpital ma ponad 60 mln. zł długu, a maksymalna możliwość przyjmowania zobowiązań przez samorząd wnosi 60 procent. Sytuacja jest dramatyczna. I jedyna szansa leży oczywiście w decyzjach rządu. Ratunkiem dla Szpitala, ale i dla Powiatu jest decyzja rządu. Uważam, że prędzej Powiat padnie niż Szpital, chociaż w Polsce na razie nie było takiego przypadku. Takie plany rząd ma i to, co proponuje, jest jedynym wyjściem. I są też plany restrukturyzacji. Dyrektor Szpitala przedstawiał wielokrotnie Radzie Powiatu warianty możliwych przekształceń, które radykalnie poprawiłyby sytuację, ale w Radzie Powiatu zabrakło determinacji, aby takie decyzje podejmować. Natomiast obawa przez powołaniem spółek prawa handlowego jakoby to był przyczynek do prywatyzacji szpitali przez samorządy jest paranoiczna. Poza tym jest tu też obawa niczym nie poparta co do szpitali prywatnych. Wystarczy prześledzić los sprywatyzowanych jednostek - one wręcz zaprzeczają tym obawom. A pacjenta na dobrą sprawę nie interesuje, jaki podmiot leczy, ale jest dla niego ważne, żeby był leczony skutecznie, w dobrych warunkach i na zasadach, które wypływają z przepisów, również bezpłatnie.


Powinien zbadać CBŚ

Warto tu sobie zadać pytanie: Jak to się dzieje, że na tym zarabiają windykatorzy? To największe nieszczęście i karygodna niegospodarność. Moim zdaniem to największa afera III RP - żadna inna. W latach 1993 - 1997 byłem posłem i nie mieliśmy takich problemów. Szpital dostawał swój budżet i musiał się w nim zmieścić. W to, co się teraz dzieje, już dawno powinien wkroczyć CBŚ. Powinien zbadać, dlaczego taki procent pieniędzy publicznych idzie w ręce komorników. I kto stworzył taki mechanizm.


Gazeta Kociewska - nr 29/951


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz