środa, 30 lipca 2008

Już nigdy do Anglii nie pojadę!

Bytonia. Biznesy przy berlince


- Jestem mieszkańcem Bytoni - opowiada Tomasz Elwart (29 l.). - W Gdańsku zrobiłem zawód ślusarza. Raz na tydzień jeździłem do szkoły, większość czasu pracowałem w zakładzie ślusarskim naprzeciw. Praktyki miałem za płotem. Dosłownie.




Później zrobiłem kurs spawacza i tam spawałem pojemniki. Pracowałem 2 lata, rok przerwy i znowu 2 lata. W międzyczasie jeździłem za granicę. Anglia, Norwegia, różnie. W Norwegii truskawki, sadzonki i inne... Dlaczego nie zostałem w Anglii? Bo chciałem być w domu z rodziną. Poza tym Anglia to


dramat nieziemski.

Do Anglii wyjechaliśmy w trzech z Bytoni. Wróciłem z długiem. Pracowałem 2 tygodnie, tydzień przerwy... Mieszkanie mieliśmy w chlewie. Załatwiali ludzie ze Starogardu. Siedzieli w Anglii. Trochę ich znałem. Zapytałem przed wyjazdem, czy może nas być trzech, bo raźniej. Zgodzili się. Zaprowadzili nas do agencji pracy (pośredniak). Tam się okazało, że trzeba biegle znać język. A oni wcześniej mówili: nie, nie trzeba znać języka. Moi sąsiedzi język znają, ale to nie pomogło. Jeden z nich był 4 tygodnie i popracował... 3 dni. Ja wróciłem z długiem 2600 zł. Do tego bilet, prowiant i kaucja na mieszkanie. Ci starogardzianie mieli nas gdzieś. Ściągnęli i zakwaterowali w pięciu w jednym pokoju. W drugim mieszkał Czech Karel Jareczek. Patrzył na to ze zdumieniem. Mówił, że nie rozumie narodu polskiego... Polak dla Polaka to


(wyrazy obraźliwe).

Tam trzeba mieć konto. Nie wiedzieliśmy, gdzie się załatwia. Oni nas wprowadzili do banku (tam nie ma nic do ręki). Za każdą osobę dostawali 100 funtów. W agencji za osobę dostawali po 200. Ilu tak ludzi zrobili, nie wiem. Pomieszkali tam i się zawinęli. Kiedy wyjechali, Czech wziął nas z powrotem do siebie (nie chciał sam mieszkać, poznał tych Polaków, a ci podnajęli nam)... W banku pokserowali mi dokumenty. Kiedy dostałem pierwszą pensję, ponad 500 funtów, to dla tych Polaków, jako polecających, był bonus 100 funtów. Zarabiali na nas trzykrotnie. Oni bonus, ja tygodniówkę... Kaucja... Jak wynajmujesz mieszkanie, właściciel chce kaucję. Żebyś nie uciekł albo nie podrapał ścian. Musieliśmy zapłacić kaucję Libijczykowi, właścicielowi kamienicy, po 500 funtów od głowy. Jeszcze bez zarobku. I co miesiąc miało być po 40 za mieszkanie. Za 10 - 20 trzeba było dokupywać karty, żeby mieć prąd. Był październik, zimno - okna by pchnął i by wyleciały. Jednego razu w kuchni zawalił się sufit... Pracowałem 3 tygodnie, jakoś tam było. Potem 2 tygodnie przerwa. To co mi pozostało z pensji? Tam


zostają jedynie desperaci.

Zostają z rodzin, gdzie jest dwunastu w domu... Wyrwał się do Anglii i mu dobrze, a ogólnie to się tuła po ulicach. W mieszkaniu nad nami mieszkał Polak bez pracy. Nie miał pieniędzy na powrót... Już nigdy do Anglii nie pojadę... Do Polski mogłem przesłać 2 tys. zł siedząc taki kawał od domu, rodziny. Wróciłem. Myślałem: przecież w Polsce nie jest taka tragedia, żebym się tułał za pracą... Ten niedokończony dom stawiali rodzice. Zacząłem robić mieszkanie. Mieszkamy drugi rok. Mamy kąt... Stancja? Jak mam iść na stancję i 700 zł płacić w Zblewie, to wolę wziąć kredyt i dokończyć. Poza tym stancja - wiadomo: nawet gwoździa nie wbij... Teraz chcę cały otynkować, zrobić ze dwa pokoje i to sprzedać. I kupić działkę, i zbudować dom. Myślałem,


co by tu robić.

Myślałem o firmie. Sam zrobiłem plusy i minusy. Myjnia ręczna, głównie czyszczenie tapicerek samochodowych i kosmetyka pojazdów. W okolicy nie ma. Przedłożyłem biznes plan w Powiatowym Urzędzie Pracy i w Sylwestra odbierałem 13 500 zł... Ładnie mi się zakończył rok. Na trzy dni po tym po wejściu do UE pojechałem do Niemiec i tam zarobiłem na pierwsze auto - vw golf II. Pojechałem na giełdę do Chwaszyczna. Chciałem spróbować, czy się sprzeda. O 10 rano już sprzedałem. Zarobiłem ze 3 tysiące. Potem już jeździłem na bieżąco. Od nas


ze stu jeździ.

Mówię o odcinku berlinki Czarna Woda - Zblewo. W Pinczynie co drugi dom to handlarz. Jedziesz sam. Bierzesz kierowcę i sprowadzasz. Wychodzą ze 4 w miesiącu. Skromni soliści mają na koncie ze 150 - 200 sprowadzonych aut. Firmy - sprowadzają ze 4 na tydzień. To ciężka praca - jechać, nie zasnąć. Żałuję, że nie założyłem takiej firmy po wejściu do UE. Wtedy przywozili masowo. Wyciągali z krzaków golfy II. Wtedy obojętnie jakiego rumpla się przywiozło, to się zabijali... Z maluchów, polonezów wskakiwali na takie coś. A ile stracili ci, co brali daewoo w systemie autotak... To było przed wejściem do UE. Czekali, dostali, patrzą - kupili za 17 tys. zł, a po pół roku w UE nikt by nie dał za to 5 tys. zł. Myślę, że większość woli jeździć golfem III 1993 r. niż daewoo 2000 r. Daewoo skrzypi... Dzisiaj po komisach stoi już lepsza marka. 5-letnie auto nie jest nawet brudne... Ci, co mają kapitał, ze 40 tys. euro, jadą na trzy dni do hotelu i szukają po tamtejszych komisach. Przez trzy dni wykupi z 15 samochodów... Myślę, że się


rynek zapcha.

Na giełdzie już jest martwica. Znowu nie idą auta, bo wyszedł nowy przepis. Dzisiaj celnik ma tabelkę i podważa twoją cenę zakupu tam, w Niemczech. Kupisz np. audi A-4 za 3000 euro, z błotnikami do pomalowania, 1996 - 97 r. i Urząd Celny tę cenę podważy. W tabelce ma 4 tys. euro... To siada, bo ludzie nie wiedzą, ile wpisać na umowie, czy nie podważą... Co roku coś wymyślają... Tamtejsze komisy


prowadzą Turcy.

Oni nas znają - GST i GTC. Tego jest najwięcej. Na autobanie też - GST, GST. Nawet poznaniacy mówią o nas z szacunkiem. W Szczecinie w gazecie pisali, że w Starogardzie jest nawał samochodów. To przez to w naszym wydziale komunikacji były te przepychanki, kolejki, numerki... Turcy są uczciwi. Uczciwego klienta traktują z szacunkiem. A jak mu się zrobi krzywdę, oszuka, a najgorzej okradnie, to można źle skończyć. Bo od razu pojawia się ekipa, pięciu - sześciu. My, Litwini i Rosjanie jesteśmy dla nich partnerami handlowymi. My się targujemy, Litwini nie. Jak targujesz u Turka, to ci odpowie, że weźmie Litwin. I faktycznie... Litwini przyjeżdżają z lawetami, co biorą po 9 aut. Litwin wchodzi na plac i tylko pokazuje palcem: tego, tego, tego i ładuje. Turek zrobi mu rabacik i to wszystko... Tak, pod to


zrobiłem tę firmę.

Te 13 tys. zł bardzo pomogło. Kupiłem odkurzacz, środki piorące, sprężarkę i migomat - do spawania, bo czasami trzeba coś podreperować... Każdy ma swoje miejsca. Niektórzy jeżdżą pod Francję. Na przody, DDR-y - nie, bo czym bliżej, tym droższe. Jakie samochody? Ogólnie vw, audi i renault. Roczniki? Też różne. Teraz mam passata 1992 r., ale kupiony za 2,5 tys. zł. A passat 2004 -05 - 35 tys. zł... Firmę prowadzę od grudnia. Jestem na ryczałcie. Miałem już z 500 klientów. Dokoła powstają inne - również nielegalne. Biorą taniej. A handlarz to handlarz - on wszędzie musi mieć taniej. Handlarz kupuje autko i liczy: zakup, transport - kierowca ze 250 zł, wgniotka - blacharz (w Pałubinku też powstał jak ja), mechanik - bo coś puka w wahaczach, lakiernik, na końcu jedzie do mnie. I stąd śmigają na giełdę. Tam idą najlepiej. Kto chce, może pojeździć, wjechać na kanał, sprawdzić. A na auto handlach? Co sprawdzi? ...Handlarz musi mieć na aucie

minimalnie 2000 zł.

Mało? Ktoś przywiedzie 5 w tygodniu i 3 sprzeda? A te, co nie poszły? Nie ma problemu. Drugi raz jedzie na giełdę, a potem da ogłoszenie w Anonsach... Ile osób przy tym zarobi.. Nawet młody kierowca. Dwa razy w tygodniu pojedzie i ma 500 zł....

13 tysięcy to duża pomoc. No i ZUS - przez 2 dwa lata 270 zł ze zdrowotnym... Myślę teraz o drugim punkcie - przy al. WP w Starogardzie.

Not. Tadeusz Majewski


To interes rodzinny. Żona Tomasza Joanna pierze tapicerkę. Jakość pracy sprawdza Wiktoria (2 l.). Fot. Tadeusz Majewski



Tomasz, po rozmaitych przejściach, patrzy w przyszłość z optymizmem. Fot. Tadeusz Majewski


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz