Pinczyn, wieś licząca prawie dwa tysiące mieszkańców, ma znakomite tradycje kulturalne. Sięgają one bardzo dawnych czasów. Wielki rozkwit kultury zanotowano tu w latach 60., kiedy to siłami społecznymi pobudowano tu wspaniały jak na tamte czasy Wiejski Dom Kultury. W okresie zmiany ustroju WDK został wydzierżawiony, a działalność kulturalna stanęła na amen. Cztery lata temu władze gminy postanowiły przebudować obiekt i urządzić w nim gimnazjum.
Przez te 4 lata pusty obiekt ulegał szybkiej dewastacji. Teraz mieszkańcy wsi wzięli sprawy w swoje ręce i w ekspresowym tempie odnawiają - co?
Oczywiście z powrotem Wiejski Dom Kultury
Praca wre
Sobota, już ciemno. Pora seriali - Klanu, Plebanii, M jak miłość. Tymczasem w byłej sali widowiskowej wre robota. Betoniarka mieli swoje, murarze tynkują, światło żarówek odbijają się w świeżo zamontowanych wielkich oknach z pcv. Zaskakują porządne stalowe dźwigary, mające trzymać na sobie drewniany sufit.
- To remont sali widowiskowo-konferencyjnej - mówią sołtys Kazimierz Ossowski i działacz LZS-u Hubert Modrzejewski. - Tak się z grubsza nazywa drugi etap Programu Odnowy Wsi. Pierwszy, budowa placu zabaw przy przedszkolu, zakończył się w ubiegłym roku.
Co warto tutaj przypomnieć - Pinczyn za swój projekt zdobył w tym roku pierwsze miejsce w województwie w Programie.
Idziemy do domu sołtysa pogawędzić na ten temat.
Czynem społecznym
- Wiejski Dom Kultury powstał w latach 60. czynem społecznym - opowiada pan Hubert. - Wówczas działała tu pani Jadwiga Zagórska, wielki społecznik. Przejęła to po Władysławie Smukale
- Władysław Smukała, choć nie miał wielkiego wykształcenia - dopowiada Wacław Ossowski, dyrygent pińczyńskiej orkiestry dętej - miał wiejskie podejście. Działał tu społecznie w okresie międzywojennym i zaraz po wojnie.
- Ten WDK jak na tamte czasy to było coś niebywałego - ciągnie dalej Hubert Modrzejewski. - Sala na 15 m długa, na 10 szeroka, scena - 10 m szeroka, bodajże 8 m długa. Pani Zagórska potrafiła zmobilizować. Nie było rolnika, żeby nie uczestniczył w budowie. Podjeżdżali furmankami, z łopatami, grabiami. Mury, więźbę dachową zrobiliśmy w czynie społecznym...
Są zdjęcia?
- Niestety, nie ma żadnych zdjęć. Szkoda.
Za naczelnika Damaszka
WDK był ewenementem w skali powiatu. Mówimy nie tylko o obiekcie, ale i o działalności.
- Zwłaszcza jak nastał naczelnik Bernard Damaszk. Wcześniej nie było kogoś prowadzącego na etacie. Za Damaszka została zatrudniona Grażyna Drgas i się zaczęło. To ona założyła Klub Seniora. Pani Anna Juraszewska prowadziła zespoły teatralne. W WDK spotykało się Koło Gospodyń Wiejskich. Grałem wtedy w tenista stołowego i w nogę - opowiada pan Hubert. - Całą zimę dwa razy w tygodniu chodziliśmy do szkoły. Tutaj trudno było pograć, bo jak jedna sztuka się skończyła - Gwałtu co się dzieje, to od razu grali następną (tej drugiej nie pamiętam). Taki ciągły ruch. Grażyna była aktorką i działaczką. Zespół teatralny liczył od 15 do 20 osób.
Co z tego zostało? Wspomnienia. I pani Anna Juraszewska, która z chórem Relax przechodziła przez ten czas z salki na salkę, aż w końcu znalazła miejsce u księdza kanonika Henryka Mindykowskiego.
W czasach peerelowskich organizowano też słynne pinczyńskie dyskoteki, na które przyjeżdżała nawet młodzież z Gdańska. WDK na tych dyskotekach zarabiał. Pieniądz szły na LZS-y, KGW i dla strażaków. Z tych środków pobudowano na przykład remizę.
Zmieniamy system
Nastał kapitalizm i WDK jakoś nie mógł się w nim odnaleźć. Owszem, był klub, prowadziła go Zofia Burczyk, były też dyskoteki, ale to już nie było to. A mieszkańcy? Chcieli czegoś takiego, co było, niby mieli takie same koncepcje, ale diabeł tkwił w szczegółach.
- Odbyło się potężne zabranie. Na sali - ful, ponad 300 osób - mówi sołtys. -
Chcieliśmy, żeby WDK funkcjonował tak jak kiedyś, ale chcieliśmy też czegoś nowego. Były zbierane oferty. Zrobiliśmy coś w rodzaju przetargu na sposób prowadzenia w myśl zasady - my dajemy obiekt, ktoś przedstawia swój program, rada sołecka akceptuje lub nie.
- Młodzież do Brus jeździła, widziała inaczej zorganizowane dyskoteki, ogromne sale, inna muzykę - zauważa Mirosław Ćwikliński, który zajmuje się w Pinczynie "w ramach prywatnych" kołem kulturystycznym (pomimo swoich lat wyrwie 200 kg): - Oni chcieli to u nas, bo tu była już przytupaja.
- Gwoźdź do trumny wbiły wandale - młodzież, która zaczęła dewastować otoczenie.
- Bo nie było zabezpieczone. Młodzież nie jest zła - dyskutują panowie.
W sumie ze starego sentymentu została Zosia. Prowadziła sklep, robiła
Dyskoteki i trzymała klucz do zimnej sali, gdzie piec już dawno zapomniał, jak wygląda węgiel.
- Inna sprawa, że nie było siły przebicia naszych radnych w gminie. A szkoda, przecież sołtyska była wiceprzewodniczącą rady.
Budujemy gimnazjum
Cztery lata temu powstała koncepcja adaptacji WDK na gimnazjum i Zosia zakończyła działalność.
- Każdy widział, że dobudowa skrzydła do istniejącej szkoły mniej by kosztowała niż przebudowa WDK. Poza tym jakże tu budować gimnazjum bez zaplecza kuchennego?
- Z tego wszystkiego zbudowano ośrodek zdrowia.
- Około cztery lata temu zapadła decyzja o przebudowie obiektu na gimnazjum. Wtedy Zosia zrezygnowała i to stało puste. Rzekomo wchodziły ekipy budowlańców, niby coś robili. A co robili...? Dewastowali, zrywali tynki, poniszczyli ściany bez jakiejś myśli, nowe ściany, ponad 3-metrowej wysokości, postawili prosto na posadzce, bez fundamentów; toż to jakby postawić na lodzie.
- Zniszczono scenę. 80 centymetrów była podniesiona w stosunku do podłogi. Na tym była drewniana podłoga z budka suflerą. To wszystko zostało rozwalone.
Budujemy teraz my
Nastał nowy wójt, nowa rada. Koncepcja gimnazjum upadła. Powstała nowa
rada sołecka w składzie: sołtys Kazimierz Ossowski, Mirosław Ćwikliński, Henryk Mikołajewski, Marian Wiśniewski, Hubert Modrzejewski. Ci mocno weszli w temat. Dwaj pozostali - Marian Bollin i Andrzej Engler nie za bardzo.
Nowa rada sołecka zdiagnozowała sytuację domu kultury. Inna grupa robiła wcześniej projekty do Pomorskiego Programu Rozwoju Wsi.
- Przejrzeliśmy ten projekt rozwoju. Tam była w planie budowa parkingu przy stacji PKP, a nic o domu kultury. Zaproponowaliśmy odbudowę domu kultury.
- I znowu było zebranie wiejskie. Tym razem przyszło koło setki. Nasza myśl była poddana pod uwagę i zaakceptowana. Wniesiono poprawki do projektu, zmieniono zadanie.
Zamienimy słowa w czyny
Wzięli się za robotę. Henryk Smukała wykonał w czynie społecznym wiązary stalowe, czyli przęsła wzmacniające sufit, elektryk Józef Sobol wykonał instalację elektryczną, Tadeusz Wiczanowski - murarz wytynkował "komplet", Mieczysław Szulkowski przywiózł dwie wywrotki żwiru, Krzysztof Stopa użyczył betoniarkę, Jan Wildman podarował żwir, Jan Ossowski z firmy Pilex ma dać sufit z drewna. No i ci wspaniali murarze - Jerzy Czapiewski, Maksymilian Guziński, Bogdan Kozłowski, Paweł Nadolski.
- Nie ma mieszkańca Pinczyna, który by powiedział nie, jak się zwracamy o pomoc.
- 100 godzin przepracowałem.
Wyjdziemy z ruin
- Kiedy weszliśmy do środka sali, zastaliśmy obraz konkretnej dewastacji. Jeszcze ten obraz jest. Najładniejsze miejsce zabrał nam Polmed. Cześć i chwała, że jest ośrodek w Pinczynie, ale... tam mieścił się elegancki klub. Można było pomyśleć z powrotem o scenie, ale jakże tu myśleć, kiedy zupełnie zniszczona? Nic to, będzie tam, za ścianą, może izba pamięci, może salka komputerowa.
Realizujemy pierwszy etap
Odbudowa WDK została podzielona na trzy etapy. Pierwszy - odbudowa głównej sali.
- I to musi być wybiałkowane, czyli zakończone do końca listopada. Wartość? 30 tys. zł z puli Urzędu Marszałkowskiego, 15 procent udziałów gminnych, 10 procent udziału Rady Sołeckiej, pozostała część od sponsorów i wykonawstwo we własnym, społeczeństwa zakresie. W drugim etapie chcielibyśmy "pociągnąć" dalsze pomieszczenia - toalety, kotłownię, no i dwa pomieszczenia w miejscu, gdzie była scena. Ogrzewanie? Chyba węglowe, ale to się zobaczy. Może i dobrze, że nie ma pieca. Dach zostanie pokryty blachodachówką. Trzeci etap - elewacja i zagospodarowanie terenu, ognisko, grill, ewentualnie jakiś amfiteatrzyk.
- Pozostali panowie patrzą na mówiącego z lekkim rozbawieniem. Marzenia?
Taka jest nasza wizja
- Będzie dom kultury z prawdziwego zdarzenia. Z remizy zostanie przeniesiona biblioteka. Taka jest nasza wizja.
Panowie delikatnie poruszają też sprawę lokalizacji ośrodka Polmedu.
- To wspaniale, że starsze panie mogą na miejscu skorzystać z usług lekarzy, ale może uda się ponegocjować z Polmedem na temat zmiany lokalu. Przecież ten WDK powinien odzyskać to, co na skutek zmiany systemu stracił.
Panowie, a co będzie po ukończeniu odbudowy WDK?
- Będzie ogłoszenie. A jak się pojawi jakiś człowiek, żeby poprowadzić, popatrzymy przez trzy miesiące, jak będzie pracował. A jak się nie sprawdzi, to wek. Bo ten WDK powinien pójść w godne ręce.
Tadeusz Majewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz