czwartek, 9 października 2003

Pan swojej sytuacji

W Osieku i okolicy przeważają słabe gleby. Przeważnie jest to 5, 6 klasa ziemi. Wielu rolnikom po prostu nie opłaca się jej uprawiać. Jedni ziemię sprzedają, jeśli tylko znajdzie się nabywca, inni dzierżawią, a jeszcze inni pozostawiają po prostu odłogiem. Poszukaliśmy rolnika, któremu mimo wszystko się opłaca. Raz jest lepiej, raz gorzej, ale zawsze się kulaTak o sobie mówi pełen zapału do pracy, rolnik gospodarujący na 38 hektarach ziemi, Andrzej Demski z Dobrego Bratu. Cała ziemia, jak przyznaje, nie jest jego własnością, sporo dzierżawi. Żałuje, że niektóre działki są małe, w kawałkach i dość mocno oddalone od siebie. Aby je obrobić, potrzebuje więcej czasu. Zamiłowanie do pracy na roli wyssał wraz z mlekiem matki. Oboje rodzice wywodzili się z gospodarstw. Andrzej jest przedstawicielem trzeciego pokolenia Demskich gospodarującym na ojcowiźnie. Każde pokolenie zwiększało areał ziemi i modernizowało gospodarstwo. Rodzice Andrzeja - Wiktoria i Ludwik Demscy rozpoczęli gospodarowanie na 6 hektarach odziedziczonych po rodzicach Ludwika. Podczas swojego życia dokupili 7 ha. Andrzej otrzymał po rodzicach poza domem, zabudowaniami i jednym traktorem 13 ha ziemi. Zdążył dokupić 15 ha. Całą ziemię przeważnie obsiewa zbożem i wykorzystuje je na karmę dla trzody chlewnej. Obecnie hoduje 170 świń. Odziedziczoną po rodzicach chlewnię rozbudował i zmodernizował. Obecnie znajduje się w niej 11 zagród, karmniki i mieszalnik pasz. Wszystko jest zmechanizowane. Postawił i wspaniale zagospodarował wielki dom, w którym znajduje się 6 pokoi, 2 łazienki, kuchnia i spiżarnia. Przed domem stoi mercedes. W garażu o wymiarach 20m X 8m stoją 3 ciągniki. Jest też kopaczka, prasa, 2 agregaty uprawowe, 2 pługi, rozrzutnik i kombajn. Gołym okiem widać dobrobyt. - Ale my wszyscy ciężko pracujemy. Gdyby on pił, to nie mielibyśmy tego, ale on ani nie tknie - mówi żona p. Andrzeja, Bogusia. Jest zakochana w mężu jak przed laty, kiedy się po raz pierwszy zobaczyli. A jeszcze przedtem? Zastrzegała się, że nigdy nie wyjdzie za rolnika. Sama pochodzi z gospodarstwa i choć rodzice ją oszczędzali, jako najmłodszą z dzieci, to zdążyła zasmakować pracy na roli. Jak widać, na miłość nie ma rady. Sama nie wie, jak to się stało. Zadziałał Andrzej. Dziś choć opowiada o tym, jak ciężko razem z dziećmi pracuje, szczególnie w sezonie, kiedy mąż ma nawał pracy, kiedy też chlewnia jest na jej barkach, uśmiecha się, częstując nas przepysznymi pączkami swojej roboty. Emanuje spokojem i zadowoleniem z trafnego wyboru. - Czasem naprawdę jest mi ciężko. Co prawda na własny użytek, ale chowamy sporo drobiu - gęsi, kaczki, kury. Ptactwa to już tylko ja doglądam. A utrzymanie domu i zadbanie o czterech mężczyzn? Ten najstarszy, Andrzej też nie zmieni nawet skarpetek, jak mu nie podam. A do lekarza z dziećmi? A do szkoły na wywiadówki? Podczas żniw dużo więcej obowiązków spada na mnie. Czasem narzekam, nie ukrywam, bywa, że jest mi smutno, ale to trwa chwilę. Najmłodszy, pięcioletni synek wskakuje wtedy mamie na szyję, ściska, całuje i dobry humor wraca. Zadziwiające, mały Krystian wie, gdzie jaki sprzęt stoi, co trzeba naprawić, komu ojciec co pożyczył. Rodzice śmieją się, że gdyby z obejścia coś zginęło, to pierwszy zauważyłby malec. Żyje sprawami rodziców. Nawet teraz rysuje, a to traktor, a to przyczepę, a to kopaczkę, głośno rozprawia o polowych robotach. Wszyscy trzej chłopcy angażowani są do pracy. Najstarszy, czternastoletni Przemek kocha pracę w gospodarstwie jak jego ojciec. - Do szkoły nie, ale na pole aż się trzęsie. Oprząta w chlewni, ciągnikiem jeździ, bronuje, śrutuje, robi wszystko. Obiady też ugotuje, a nawet ciasto upiecze. Wszystko zrobi, byle nie nauka. Średni, Kamil mniej się garnie do gospodarstwa. Zaraz mu śmierdzi, narzeka, biadoli. Woli się uczyć. Ale chłopcy muszą pomagać. Ja też musiał. Jak był żem mały, to pasł w lesie i na łące krowy. Kiedy miał człowiek 13, 14 lat to robiło się w polu i to w konie, traktoru wtedy nie było. Może dlatego ja to tak lubię. Ja tym żyję. Jestem do ciężkiej pracy zaprawiony. Podczas żniw wstawało się o 4 00, na pole do 7 00, potem oprzęt i dalej w pole. A i tak jestem szczęśliwy. Jak mnie cieszy, kiedy rano zaglądam do świnek. Chodzę na pole zobaczyć jak rośnie. Człowiek ma zapał do tego. Cieszę się co dzień, że już mogę zacząć robotę. Innego życia niż na gospodarstwie sobie nie wyobrażam. Andrzej związany jest z ziemią niczym Boryna. Dba o nią, jak o najlepszy skarb. - Ziemi się nie oszuka. Tylko mieszczuchom wydaje się, że rolnik śpi, a wszystko mu samo rośnie. Ile to wymaga trudu. Dzięki harówce całej rodziny, żyje się na jakim takim poziomie. W te nasze piachy trzeba kłaść, trzeba nawieźć, żeby cos urosło. - Jo, Andrzejowi rośnie, jak on da pół metra gnoju - mówią sąsiedzi. Teraz niewiele się opłaca - Tucznik był po 4 10, a jest po 3, 20 za kilogram. To jeszcze spadnie. Już przyszedł kontyngent z zachodu. Raz jest lepiej, raz gorzej, ale zawsze się kula. P. Andrzej przyznaje, że jego rodzice przez całe swoje życie też ciężko pracowali, a na takim poziomie nie żyli. - Może dlatego, że było nas pięcioro, zresztą to były inne czasy... Dzięki Lepperowi, dzięki tej blokadzie, sam blokowałem w Zblewie, ceny za tuczniki wzrosły, bo przed blokadą wynosiły 1 80. Mnie tam się Lepper podoba. On mówi tak jak jest. A może tak jak rolnik chce? No, może trochę przegina. - Lepper podoba się rolnikom, bo dostrzega to, czego nie dostrzegają inni politycy, ale nie czują, że ma w tym osobisty cel. W pewnym momencie zaczną sobie zadawać pytanie, czy on jest skuteczny w realizacji obietnic- dopowiada p. Bogusia. Unia? To nie będzie nic dobrego. Te nasze gospodarstwa padną. Tu jest za słaba ziemia - raz, za małe gospodarstwa - dwa. Ale wierzę, że lepsze czasy kiedyś nadejdą. Plany na przyszłość W pierwszym rzędzie nowa chlewnia, nowoczesna, całkowicie zmechanizowana z najnowocześniejszym sprzętem. Potem - ciągnik i lepszy kombajn. Jak jest nowoczesny sprzęt, wtedy czas pracy się zmniejsza, a to na gospodarstwie chodzi. Ja podczas żniw, bo jeszcze wykonuję usługi ludziom, zdarzało się, że spałem godzinę, bo najgorsze te awarie. Muszę też powiększyć gospodarstwo, dokupić sporo ziemi. Jak się bardzo chce, marzenia się spełniają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz