Tak zakrzyknąłem po postawieniu ostatniej kropki w mojej drugiej po "Przeplotni" książce pt. "Oj, oj, Ojczyzna". Podobnie grubaśna jak poprzedniczka opowiada o naszej małej ojczyźnie, chociaż terytorialnie zahacza o Żuławy, Warmię i... Kaszuby.
No więc Yes, yes, yes! - krzyknąłem, wskoczyłem do auta i śmignąłem do skansenu we Wdzydzach, żeby odetchnąć wędzonym powietrzem naszych lólków.
Po drodze myślałem sobie o tym, co mi właściwie każe składać reportaże w książkę, kiedy taki np. ostatni reportaż o Opaleniu ukazał się w "Rejsach" i "Angorze" w nakładzie ok. 600 tys. egzemplarzy.
- Lólek - rzekłem do drewnianego dziadka we Wdzydzach - nakazuje mi to odwieczny, gruby głos twórców: "Pozostaw coś po sobie!".
Co ciekawe, "Przeplotnią" robiło mi się łatwiej. Może właśnie dlatego, że rok temu składałem ją jako testament. W papierach medycznych miałem bowiem wyrok śmierci i szlajałem się po szpitalach. Nie wszystek umrę - szeptałem wtedy, poprawiając tekst za tekstem. Na szczęście rozpoznanie okazało się błędne (ha, czasami błędy są szczęśliwe).
Łażę więc po skansenie i rozmyślam o terytorium trzeciej części mojej - Bóg da - trylogii. Kociewie? Ale jakie to terytorium? Weźmy takie Opalenie. Nie napisałem w reportażu o tej miejscowości, że się tam do Kociewia nie przyznają.
Stop z tymi rozmyślaniami. Kolejny domek do zwiedzania. I szkoła przeniesiona ze wsi Więckowy, z alfabetem kaszubskim na ścianie.
- A ta szkoła to z jakiego regionu jest? - coś mnie podkusiło.
Konsternacja.
- Ona jest z takiej wsi pod, pod... Skarszewami, To chyba Kociewie.
I teraz w co którymś tam domku pytałem: - A ta chata z jakiego regionu? Tak, ta chata z Brus?
- Brusy... Brusy... - To jest, proszę pana, chyba Kociewie.
Widzicie? Brusy należą do Kociewia, a Opalenie nie.
Przestałem się znęcać i w kolejnym domku zadałem pytanie (dyskretnie próbując zajrzeć w podniebienia): - A to jest chałupa z Polski czy z Kaszub? A czy wy jesteście Kaszubami, czy Polakami?
Młodzi ludzie spojrzeli na mnie jak na idiotę. - To Kaszubi nie są Polakami? Pierwsze słyszymy - rzekli jakby z politowaniem.
- Pytam tak, bo w gazecie wyczytałem: "Polacy i Kaszubi", co by oznaczało... ".
Nic to. Wybiegłem znowu do wizerunku lólka, wyciętego w pniu. - Słyszysz, lólek, wszyscy jesteśmy Polakami! Yes, yes, yes!
Tadeusz Majewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz