PERSONALIA. Iwona Kleina - dyrektor Miejskiego Domu Kultury w Skórczu
Niesamowicie dużo jest tu spraw papierkowych
Co kilka lat, kiedy mam dość pisaniny, chcę wystartować w konkursie na dyrektora jakiegoś domu kultury. W tym roku jechałem do Skórcza. Po drodze układałem w myślach ofertę. Trenerem tenisa stołowego byłem - więc sekcja pingponga, w bilard gram jak mało kto - więc sekcja bilardowa, gazety robiłem - więc gazetka (kółko dziennikarskie plus fotograficzne), szachistą jestem przednim - więc szachy, teatr? - wygrywałem w województwie. A... jeszcze kółko plastyczne - znam się, kopiowałem "Damy z gronostajem" - hurt & detal. Wystarczy? Mam konkurs wygrany - pomyślałem sobie. I nagle przed Skórczem naszła mnie myśl: Idioto, przecież to taka sama praca, jak w mediach. Twórcza, czyli nieokreślona: trzeba wymyślać tu pracę samemu, czasowo bez ograniczeń, a więc najgorsza z możliwych, niewymierna - każdy może skrzywić nos, że nic się nie dzieje. I podporządkowana władzy, więc trzeba robić capstrzyki po jej myśli. O nie - pas! Do konkursu stanęły trzy osoby. Do II etapu przeszli Iwona Kleina i Andrzej Raduński - wieloletni reporter telewizyjny. Wygrała Iwona. Odwiedziłem ją kilka dni po konkursie... Pogratulować.
Robimy "prześwietlenie"?
- OK.
Tak zwane dane osobowe...
- Iwona Kleina, lat 36, 10 lat pracy w Miejskim Ośrodku Kultury (MOK) w Skórczu. Starogardzianka, ale przyciągał mnie Skórcz. Kształciłam się tu w szkole rolniczej, kształcił się też mój mąż Rafał ze Skórcza (jesteśmy parą klasową). Po szkole szukałam pracy. Zaproponowała mi ją pani Ola Ciechowska, dyrektor MOK. Od tamtego czasu mieszkam w Skórczu. Tu się budujemy.
Dlaczego pani Ola zaproponowała?
- Pani Ola organizowała mnóstwo imprez w MOK-u. Przychodziłam na nie z córką Anią (ma dziś 15 lat)... Mam jeszcze syna Łukasza (5 l.).... Zaproponowała pracę, bo grałam na gitarze akustycznej. I wiedziała, co lubię i potrafię.
Trudno mi jednak skojarzyć: naukę w szkole rolniczej z domem kultury...
- Od dziecka chciałam być przedszkolanką. Niestety, z różnych względów nie wybrałam szkołę w Skórczu. Po tej szkole myślałam o pracy w kulturze na wsi, ale zlikwidowali PGR-y.
W MOK-u zajęłaś się...?
- Muzyką i śpiewem. Uczyłam między innymi gry na gitarze. Teraz też uczę. Dalej uczę też śpiewu. Spośród moich wychowanków największe sukcesy odniosła Karolina Rulaf. Uświetniała śpiewem imprezy w MOK-u. Potem zajęła wysokie miejsce w Konkursie Wokalistów. Ale wtedy ja już jej nie przygotowywałam.
Na konkurs czekałaś długo...
- Tak. Pani Ola przeszła na emeryturę na początku września. Jako instruktor na pełnym etacie zostałam tu sama. Oprócz tego byli i są instruktorzy na umowę zlecenie: Janusz Lewandowski (taniec towarzyski), Krzysztof Kuc (taniec regionalny), Wojciech Gdaniec (chór "Skórzeckie Szpaki" i gra na organach), Kazimierz Schulz (orkiestra dęta - próby w budynku OSP) - wszyscy ze Starogardu, Lidia Sikora za Barłożna (teatr). Prawie wszyscy mają po 2 godziny tygodniowo.
Ciekawy "zestaw" instruktorów. Na ogół muzycy... To świadczy o charakterze tego domu kultury... Kto jeszcze pracuje w takim domu kultury?
- Osoba sprzątająca, księgowa na jednej czwartej etatu i stażystki z Powiatowego Urzędu Pracy...
Odeszła Ola Ciechowska i zapewne zobaczyłaś, jak ta praca wygląda od strony zarządzania...
- O tak. To, co kiedyś robiłyśmy we dwie, teraz musiałam robić sama. Zrezygnowałam z zajęć, między innymi z prowadzenia zespołu gitarowego (moje dziewczyny śpiewały teksty "Starego Dobrego Małżeństwa") i zespołu wokalnego dziecięcego. Niesamowicie dużo jest tu spraw papierkowych.
Praca w domu kultury jest jakby nieokreślona. Również czasowo. W soboty tu się pracuje?
- Przeważnie w każdą sobotę musisz przyjść rano. Kiedy jest taniec towarzyski, musisz sprawdzić, jakie dzieci chodzą, musisz sprawdzić odpłatności (rodzice przychodzą płacić do mnie - jak to przejęłam, chciałam, żeby przelewali na konto, ale oni nie chcieli; musieliby płacić 2,5 zł prowizji). Kiedy jest impreza w niedzielę, to w sobotę musisz ją przygotować. A przygotowanie sali i imprezy jest czasochłonne. Musisz robić w sobotę wiele rzeczy, również pisać teksty o imprezach.
Jeszcze o tych sobotach... Myślę, że właśnie w ten dzień domy kultury powinny być otwarte. Wieczorami. Tu był kiedyś otwarty.
- Tak, kiedyś wieczorami był regularnie otwarty, ale w większości to ja pracowałam. Teraz tak nie będzie. Jeżeli jestem sama i przychodzę rano czy wieczorem do pracy od poniedziałku do piątku, to nie mam kiedy wybrać dnia wolnego.
Stan przejściowy od września trwał do...?
- Do konkursu. Do 28 grudnia trzeba było złożyć papiery. Spodziewałam się konkurencji. Ludzie poszukują pracy. Pan Andrzej Raduński? Nie znałam go dotychczas... Przed konkursem przyszedł, pytał. Przesympatyczny człowiek. Do momentu ogłoszenia wyników się nie denerwowałam. Miałam za dużo pracy, żeby myśleć, kto wygra.
Trzeba było mieć autorską koncepcję prowadzenia MOK-u. Miałaś coś ciekawego?
- Napisałam, że nie ma być żadnych zmian. Że dla mnie najważniejszym zadaniem jest edukacja kulturalna dzieci i młodzieży w zakresie muzyki, teatru, tańca i plastyki (wprowadzę zajęcia z rzeźby z Piotrem Tyborskim). Wiem, można było opracować inną koncepcję. Dom kultury to coś bardzo szerokiego, każdy inaczej "rozumuje" kulturę. W programie chodziło mi też o większą promocję miasta, na przykład poprzez stworzenie zespołu regionalnego (na razie dzieciaczki się uczą)... Czas otwarcia? Zaproponowałam - jak było. Od poniedziałku do piątku do godz. 20. W soboty rano tańce i w niedziele imprezy. Chciałabym też wprowadzić cykliczne koncerty dla mieszkańców, ale z muzyką różnego rodzaju.
Jaki punkt konkursu ciebie niepokoił?
- Dotyczący umiejętności pozyskiwania pieniędzy z zewnątrz. Wiem, że w podobnych konkursach niektórzy włodarze mocno stawiają ten punkt. Pan Raduński miał zdaje się w planie utworzenie zaplecza kuchennego z perspektywą utworzenia pokoi hotelowych. Ja byłam na szkoleniu dotyczącym pozyskiwania środków unijnych. Bałam się też, że będą chcieli połączyć MOK ze sportem. Burmistrz Ryszard Dąbek jest wuefistą.
A co ty sądzisz o pozyskiwaniu środków?
- Jeżeli chce się rzetelnie wykonywać tyle zadań, to czasu na śledzenie projektów się nie znajdzie.
A budżet umiesz zaplanować?
- Sama to zrobiłam. Ogrzewanie lokalu (ok. 200 m kw. - pomieszczenie ze sceną i salka bilardowa), płacówka... Wynosi ponad 120 tys. zł. Na płace, na utrzymanie, na ogrzewanie niestety olejowe... Myślę o rozbudowie MOK-u. Brakuje pomieszczeń typowo do zajęć. Można zbudować z tyłu, gdzie jest plac z grillem.
Teraz uwaga - prowokacja: czy taki dom kultury jest potrzebny?
- Tu często przewija się z 50 osób dziennie. Przychodzą już w południe, zaraz po lekcjach, z tornistrami. Najwięcej zimą. To chyba mówi za siebie. Grają w bilard, tenisa, w gry komputerowe.
Jak się czujesz po konkursie?
- Jestem szczęśliwa. Lubię pracować z młodzieżą, chociaż przyznaję - ciężko ich przyciągnąć do zajęć, jakichkolwiek.
A jeżeli ktoś przyjdzie z zewnątrz i zaproponuje jakieś zajęcia, wpuścisz go?
- Nie ma środków. Chyba że to będą to zajęcia odpłatne. Oczywiście jeżeli to będzie człowiek sprawdzony i z kwalifikacjami.
Ufff... Dobrze, że nie stanąłem do konkursu. Powodzenia, pani dyrektor.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz