piątek, 1 maja 2015

Całe życie jest pytaniem, czy to jest przypadek, czy... REGINA MATUSZEWSKA c.d.

Po dłuższej przerwie kieruję na stronę internetową "Wirtualnego Kociewia" kolejne odcinki wspomnień i refleksji Pani Reginy Matuszewskiej z Czarnegolasu. Nie dalej jak wczoraj w rozmowie telefonicznej z Panią Reginą. Dowiedziałem się, że poszczególne odcinki wspomnień czytają internauci we Włoszech, Anglii, Niemczech, a ja dodam, że moi znajomi w Perth i Sydney w Australii też czytają. Co więcej, pytają się, kiedy będą następne. No to do dzieła Panie Tadeuszu, bo tylko dzięki Panu wspomnienia Pani Reginy wędrują w daleki świat. E.Z.


Miejmy odwagę żyć

Część XV wspomnień Reginy Matuszewskiej


Nie tak dawno przyjechał z wizyta do Polski premier Izraela. Mówił, że on urodził się w Zalesium województwo łomżyńskie. Myśmy do tego Zalesia chodzili do kościoła. Nikt nie myślał wtedy, że na tej wiosce deskami zabitej urodzi się taki wielki człowiek. Widać, wielcy ludzie dość często wywodzą się z ludu. U moich teściów Żydzi często nocowali. Mąż opowiadał, że mieli rzemienne pacierze. Jeden mieli na czole pod czapką, drugi mieli owiązany na ręce. Myślę, że nosili blisko ciała, żeby lepiej pamiętać o dziesięciorgu przykazaniach. Do modlitwy ściągali i się długo modlili. Oszukiwali ludzi, ale w handlu to chyba musi oszukiwać. W dzisiejszych czasach też handlarze oszukują. Handel to nie kradzież. Jak kto nie umie, to niech się za ten zawód nie bierze.

Dziś to nie wiadomo, za co się brać. Tyle zawodów zginęło i nadal ginie. Wyręczają nas fabryki. Produkują, co tylko jest człowiekowi do życia potrzebne. Produkuje się różnego rodzaju roboty, miksery, żeby ulżyć naszym rękom, żeby mieć czas na odpoczynek. Już teraz i za nas myślą komputery, wszystko zaprogramowane. Śpiewać za nas śpiewają kasety. Wszystko za nas ktoś robi. Już się nie opłaca nic robić , bo wszystko można kupić taniej. Ręczna praca jest nieopłacalna. Więc co mamy robić? Tyle ludzi jest w tym czasie bez pracy, coraz więcej bezrobotnych i bezradnych. Ludzi przybywa, a pracy ubywa. Niknie nadzieja młodych ludzi na przyszłość. Starsi ludzie też czują się już niepotrzebni, nie zawsze jest o co ręce zawadzić. Myśmy kiedyś żyli swoją pracą. Cieszyła nas, gdyśmy coś robili i z tego coś wyszło.

Dawniej miał zajęcie stary i mały. Wszystko się to jakoś wiązało w jedną całość. Nigdy nie było słowa nuda. Dziś wszyscy patrzą w telewizor, bo inaczej by się zanudzili. Dziś nie ma powiedzenia, że telewizor to złodziej czasu. Niektórzy odzwyczaili się od pracy, niektórzy zdrowo chorują. Podłożą coś, gdzie trzeba i chorują, narzekają, nie wiedząc, że ruch leczy. Zadowolenie z pracy, to zadowolenie z siebie, to spokój naszej duszy. Jeśli jest zdrowy duch, to i ciało zdrowieje. W dzisiejszych czasach większość ludzi choruje duchowo, nie mogą sobie sami z tym poradzić. Mają różne kompleksy. Czasami wystarczy przed kimś się wywnętrzyć i już jest lepiej. Czasem człowiek boi się ośmieszyć i dusi w sobie to wszystko i to się bardziej pogłębia. Pochylamy się coraz niżej. W końcu byśmy powiedzieli do całego świata - przepraszam, że żyję, za to, że się urodziłem. A trzeba myśleć inaczej, trzeba myśleć, że każdy człowiek jest cząstką tego świata, choćby tylko był tak malutkim jak ziarnko piasku albo kropla wody. Ale z tych ziaren i tych kropelek wody trzyma się cały świat. Jak będziemy zawsze myśleć, jak komuś pomóc, coś zaradzić, czasem wystarczy kogoś wysłuchać, czy kogoś pozdrowić, już nam samym zrobi się lżej. Samo to myślenie już nas będzie leczyło i dodawało siły do życia. Człowiek chyba każdy się cieszy, jak może być komuś i do czegoś potrzebny. Inaczej myśleć - nie byłoby sensu życia, a sens życia jest, trzeba tylko samemu dojść do wewnętrznego spokoju. Nauczyć się słuchać tego duchowego głosu. Każdy, gdy o sobie pomyśli od maleńkości, to na pewno znajdzie takie wydarzenia, że pomyśli, że miał wielkie szczęście czegoś uniknąć.


Regina Matuszewska ze swoim Aniołkiem. Foto E. Zieliński 16 maja 2011


Jak pomyślę o sobie, to myślę, że miałam je kilka razy w życiu. Najpierw gdy byłam mała i się topiłam. Ktoś te kobiety skierował w moją stronę i mnie wyratowały. Gdy miałam dwadzieścia lat, nie mogłam przyjść do siebie po połogu, grypie i krwotokach. Byłam słaba, ale chęć życia mnie wyleczyła, a może inna Opatrzność mi pomogła. Gdy miałam trzydzieści lat, wybrałam się z siostrą i jej znajomą w podróż koleją. Przyjechałyśmy do Starogardu od Skórcza i trzeba było szybko biec na peron drugi, żeby wsiąść w pociąg do Tczewa. Biegniemy, a tu pociąg do Tczewa już rusza. Mamy każda obydwie ręce obciążone. W jednym momencie konduktor, chyba o sile Herkulesowej, powrzucał nas wszystkie trzy razem z naszym bagażem. Myśmy też nie były szczuplutkie, ale z bagażem na pewno siedemdziesiąt kilo każda miała. To był moment i później spokojnie nie mogłam o tym myśleć. Wolałam odrzucać od siebie te myśli, co mogło się z nami stać, gdybyśmy próbowały same wskoczyć do pociągu. Czy ten konduktor miał taką wielką siłę, choć na takiego nie wyglądał, czy ta siła w jednej sekundzie w niego wstąpiła?

Myślę, że ktoś nam pomaga w życiu, choć my tego nie zauważamy. Może nasi najbliżsi zmarli, może anioł stróż przy nas wiecznie czuwa i chce nas obronić od nieszczęścia. Może jest tak, jak mówi się w pacierzu - jako w niebie, tak i na ziemi. Może to tu na ziemi mamy swoich znajomych, którzy nam dobrze życzą, a czasami i źle. I w niebiesiech mamy takich, którzy nam pomagają, starają się, a ktoś może nam i psocić, jak to się mówi, każdy ma swoich świętych. Jak się ma więcej, którzy nam sprzyjają, to nam się jakoś układa, jak jest odwrotnie - popadamy w kłopoty. Jak za dużo tych kłopotów, nie możemy sobie z nimi poradzić, zaczynamy gubić pewność siebie. Duchowa harmonia się psuje, przychodzą smutne myśli i nie mamy siły ich odegnać. Musimy wtedy szukać drugiego człowieka, żeby nas chociaż wysłuchał, a już będzie nam lżej.

Są ludzie, którzy się martwią na wyrost. Nie mają większych zmartwień, to się martwią byle czym. Czy defektem swojego wyglądu, czy jak muszą słabiej zjeść, czy coś trudniejszego wykonać. Żeby jeszcze to umartwianie pomogło, to by sobie człowiek rozłożył na cały tydzień. Dziś będę martwić się o syna, jutro o córkę, trzeciego dnia o inną pomoc i tak dalej. Nasze zmartwienia nic nam nie pomogą, a jeszcze innym humor psują. Podobnież smutnego człowieka Pan Bóg do nieba nie chce, bo by mu ciągle humor psuł. Zamiast się zamartwiać, jak jest za dużo tego wszystkiego, zrobić coś trudnego albo miłego. Podobnież dobre na stresy wyszorować garnek do połysku czy coś w tym rodzaju. Czasami pomaga umycie głowy. Ja jak byłam młodsza i miałam czegoś za dużo na głowie, leciałam do swojej sąsiadki. Ona była taka, że wiedziała wszystko o wszystkich. Musiała się z tym podzielić, kogo miała pod ręką. Ona tym żyła, przesyłała wiadomości dalej. Na pewno byłaby dobrym dziennikarzem, gdyby miała możliwości zdobyć wiedzę. Ja się nasłuchałam jej wiadomości i leciałam do domu weselsza. Sąsiadka wyprowadziła się, nie miałam gdzie lecieć. Wtedy brałam się za szycie, najlepiej uszyć czy przerobić ze starego coś sobie. Wtedy się przymierza w lustrze i się widzi świat w niebieskich kolorach. Zakupy zrobić, ogródek wypielić, czy jak kto woli i na sobie wypróbować, położyć się na chwilę i myśleć, przypominać najlepsze dni z mojego życia. Moja matka nieraz mi mówiła, gdy coś zgubiłam - zgubisz, nie smuć się, a znajdziesz, nie ciesz się. Bo zwykle tak bywa, po smutku przychodzi radość, a radość też krótko trwa. Matka mówiła - trzeba życie znosić takie, jakie jest, bo na tym świecie to jest dolina płaczu.


Dworzec kolejowy w Starogardzie z roku 1916. Reprodukcja z albumu "Dawny Starogard"


To życie to jest jakby jechał pociągiem w daleką podróż. W życiu mamy przygody i różne niespodzianki. Jedni ludzie się rodzą, drudzy umierają. W pociągu tak samo, jedni wsiadają, drudzy wysiadają i też różne przygody się nam zdarzają. Albo jak okręt na oceanie - wie, z jakiego portu wypłynął, ale nie wie, gdzie ustanie. Byłam młodsza, to się śmierci bałam, odrzucałam myślenie o niej. Po przeczytaniu książek "Życie po życiu" (Raymonda A. Moody - E.Z.) i "Życie po śmierci" Szumana, zaczęłam inaczej myśleć. Nie boję się i często o niej myślę, szczególnie przed snem. To mnie samo nachodzi, lecz nie budzi strachu, tylko budzą się refleksje, jak to może być z człowiekiem. Nieraz myślę, że to jest jak z wężem - gubi jedną skórę, a nabywa drugą. Gorzej mi się pogodzić z ludzkim cierpieniem. Jak cierpi dorosły, co trochę grzechów nabrał na swoje barki, to rozumiem. Jednakowoż nie rozumiem za co cierpią dzieci, które urodzą się niesprawne, odrzucone, niewidome itd. Za co one tak cierpią? Chyba nie za to, że ktoś tam kiedyś nagrzeszył. Czy jest tak, jak z drzewami. Urosną piękne, wyniosłe, silne, a przy nich małe i koślawe, ale też stroją swoim walorami inszymi. Robią piękne tło dla tych wysokich, pięknych i silnych, a nawet więcej - zacisze. Dużo jest takich niepozornych drzew, krzewów i roślin, które człowieka leczą i może przez to też czują się potrzebne. Do ludzi, też zwracamy się o pomoc do tych mniej wyniosłych. Jest pewniejsze, że ten biedniejszy prędzej ci pomoże, niż ten bogaty.

Może cierpienia każdy dostaje tyle, ile może wytrzymać. Może, gdy patrzymy na cierpiących, to i sami cierpimy i wtedy to nam trudno znosić. Są ludzie, że nie widzą cierpienia, nieraz sami je zadają. Czy oni są silniejsi od nas, czy może brak im czegoś, tego wyczucia wewnętrznego. Może są przez kogoś, czy siły wyższe, nasłani. Myślę o Hitlerze, Stalinie, czy innych dawnych przywódcach. Może ktoś tym kieruje, żeby była jakaś norma w ludziach na tej ziemi. Chcieliśmy być mądrzejsi niż siły wyższe, chcemy pokoju, walczymy o ten pokój. Wszystko planujemy, nawet dzieci, za dużo - to usunąć, a czy to też nie jest zbrodnia? Człowiek, czy duży, czy mały, to też człowiek. Gdy się urodzimy, od urodzenia uczymy się poznawać świat, ale rozum już mamy, tylko go rozwijamy. Zrobiliśmy taki wielki postęp w naszym życiu. Tyle nauczyliśmy się, tyle zdobyliśmy wielkich nauk, a po prawdzie - to nie odgadliśmy zagadki naszego życia. Wiemy, że nic nie wiemy. Całe życie jest pytaniem, czy to jest przypadek, czy przeznaczenie. Na życie nie ma recepty. Każdy musi sam podejmować decyzje. Czasami z tymi decyzjami jest tak, jak by w karty grał - kto ma szczęście, ten wygrywa. Człowiek chciałby znać odpowiedź na wszystkie dręczące pytania. Z drugiej jednak strony może dla nas jest lepiej, jak wszystkiego nie wiemy? Miejmy odwagę żyć.


Z rękopisu Pani Reginy Matuszewskiej przepisał Edmund Zieliński

Gdańsk 1 maja 2015

PRZEJDŹ OD CZĘŚCI 1

PRZEJDŹ DO CZĘŚCI 2

PRZEJDŹ DO CZĘŚCI 3

PRZEJDŹ DO CZĘŚCI 4

PRZEJDŹ DO CZĘŚCI 5

PRZEJDŹ DO CZĘŚCI 6

PRZEJDŹ DO CZĘŚCI 7

PRZEJDŹ OD CZĘŚCI 8



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz