niedziela, 18 czerwca 2006

Andrzej Grubba patronem szkoły

Ludzie realizują się w różny sposób. Między innymi w sporcie. Między innymi w tenisie stołowym - najbardziej morderczej i wymagającej najwięcej różnorodnych predyspozycji dyscyplinie. Na dodatek na drugim miejscu w świecie pod względem liczby uprawiających (w samych Chinach gra regularnie około 60 milionów obywateli). Tu wybić się już w skali krajowej jest już ogromnym osiągnięciem, a co dopiero mówić o skali europejskiej czy światowej. A Andrzej Grubba - "chłopak z Zelgoszczy" - jednak się wybił.

Nie o sukcesach sportowych jednak chciałem w tym wstępie napisać. Idzie o legendy, jakie Andrzejowi towarzyszyły za życia i towarzyszą po śmierci. Po pierwsze i najmniej ważne - o legendę jego sportowego fenomenu, "lewusa" (mańkuta), który grał prawą ręką, drobnego chłopaczka, który rzucał oszczepem dalej niż dorosłe byki, zawodnika, który sam wypracowywał sobie sposoby walki; po drugie - legendę o jego tytanicznej pracy, być może bilionach oddanych piłek, codziennej, wielogodzinnej harówie przy stole, nocach przespanych na plecach na podłodze, żeby wytrzymywał kręgosłup; i po trzecie - najważniejsze - legendę o niezwykłym charakterze Andrzeja. Adam Giersz mówił w Zelgoszczy podczas nadania szkole imienia tego w spaniałego sportowca, że często jego przeciwnicy zza stołu prywatnie byli jego przyjaciółmi. To o czymś świadczy. O tym charakterze mówi też Maria Pacek, jego szkolna koleżanka. Wspaniale, że mamy takiego naszego patrona szkoły. I wspaniale też, że dyrektor tej szkoły, historyk, myśli podobnie jak dyrektor szkoły w Skarszewach Wiesław Brzoskowski - że bezwzględnie trzeba szukać kandydatów na patronów w swoim środowisku, a nie iść za głosem mas. I że za tym zdaniem idą konkretne poszukiwania następnych bohaterów, których w jakiś sposób trzeba upamiętnić.

T.M.

Zelgoszcz-Grubba 3

3. Dyrektor Mieczysław Cichoń przekazuje uczniom sztandar, który wcześniej przekazała szkole społeczność wiejska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz