środa, 27 stycznia 2016

Crawley, czyli o podejściu Angoli do tradycji! (coś dla starogardzian)



- Zbyszku, darujmy sobie dzisiaj Londyn. Pokaż mi angielskie miasteczko.
Zbyszek kiwa głowa na znak aprobaty.
Więc wędrujemy kameralnymi uliczkami do centrum, gdzie robię zdjęcie tablicy informacyjnej "Crawley High Street Conservation Area". Pogoda kiepska, powietrze wilgotne, światło chłodne, nie najlepsze do zdjęć.


Rozpoczynam zabawę - patrzę na obrazki budynków na tablicy i z łatwością odnajduję je stojące z 50, 100, 200 metrów przy szerokiej High Street. Proszę zwrócić uwagę na daty - ok. XV w. He, he, pięć wieków drewno? Komu takie bajki?

Dokładnie oglądam drewniane elementy z bliska i już jestem, niedowiarek, przekonany odciśniętymi w nich głębokimi rowkami przeciągniętymi dłutem czasu. Być może to przez ten ich specyficzny klimat, naturalnie sprzyjający konserwacji drewna, być może to przez tę wielowiekową świadomość, że coś ma stać dłużej niż jedno, trzy, cztery życia, a nawet i dziesięć - mówię o pokoleniach, a co za tym idzie, przez tę nagromadzoną przez wieki wiedzą o sztuce konserwacji jak u nas na Żuławach u Mennonitów.

W porównaniu z Angolami mamy takich zabytków beznadziejnie mało. Oczywiście, rozumiem, proszę Pani/Pana - wojny, powstania, grabieże, spustoszenia, rozbiory, przewijające się różne nacje i ich style na budynkach jak stemple "tu byliśmy, wierząc, że pamięć o nas przetrwa w stawianych przez nas budynkach", no i nowsze dzieje - wichry zmieniających się systemów społeczno-gospodarczych, a nawet ważnych w tym estetycznym kontekście zmian politycznych, bo to przecież socjalizm narzucił nam siermiężny kubizm bloków i klocków na osiedlach, krzycząc gładkimi ścianami prostopadłościanów "precz z burżuazyjnymi fanaberiami".

Ja to wszystko rozumiem. No i dlatego, proszę Pani/ Pana, powinniśmy trząść się nad każdym tu i tam przeoczonym przez kubistów gzymsem, nad kruszejącą kariatydą, maszkaronem z martwym oczodołem, pękającymi od lodu zimy niezabezpieczonymi gazonami na dachach, XIX-wieczną szachulcową kombinacją drewna i cegieł budynków przemysłowych i gospodarczych z młynami - tak, tymi Młynami! - na czele, nie mówiąc o ceglanych lapsach XIV wiecznych murów, a po wsiach o sięgających nawet XVII wieku chałupach z podcieniem i bez. Ja to wszystko rozumiem, proszę Pani/Pana - 25-lecie, Okrągły Stół, rewolucja bez rewolucji, rozumiem te wszystkie wille nuworyszy z pierwszym trudno ukradzionym milionem i już łatwymi następnymi i tę mentalność i poczucie estetyki Pana Dziecinnego Gargamela, no ale przez te lata przecież Pani/Pan już żeście byli w rozmaitych delegacjach, na wycieczkach, widzieliście już niejeden kraj, gdzie tak samo jak u Angoli najważniejsza jest myśl - co po nas zostanie na jedno, trzy, cztery życia, a nawet dziesięć i co zrobiliśmy, by uratować tych, co przed nami zostawili ciągle tę samą odwieczną myśl: "tu byliśmy, wierząc, że pamięć o nas przetrwa w postawianych przez nas murach".

Tadeusz Majewski



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz