środa, 6 sierpnia 2008

OSP Skarszewy ma Lincolna

Ochotnicza Straż Pożarna według pana Romana

Wiele OSP prowadzi dodatkowo działalność gospodarczą, jednak takich jednostek jak ta, w której pracuje Roman Gradulewski, jest zaledwie kilka.
- Gdy zaczynałem tutaj pracować, na nic nie było pieniędzy - wspomina Roman Gradulewski - komendant Gminnych Ochotniczych Straży Pożarnych w Skarszewach. - Kiedy chcieliśmy zrobić zebranie, musiałem iść do księgowej gminy i prosić o pieniądze na jakieś paluszki i napoje.






Strażacy czy biznesmeni?

- Ten samochód strażacki kupiliśmy w Niemczech - pan Roman prezentuje jeden z nowszych nabytków. - Proszę zobaczyć, ile ma skrytek i szuflad. Wszystko bardzo dobrze przemyślane. Został kupiony jako samochód używany, jednak miał bardzo mały przebieg. Już rok bierze udział w akcjach i jak do tej pory działa bezawaryjnie. Szukaliśmy samochodu w Polsce. Mieliśmy już jeden upatrzony na giełdzie, a tu nagle jeden ze współpracowników poinformował mnie, że dokładnie taki sam model można kupić w Niemczech o około 46 - 48 tysięcy złotych taniej. Z tego co wiem, są jedynie trzy jednostki OSP w Polsce, które mogą się poszczycić posiadaniem własnych samochodów...

- Własnych? Jak to?

- Gdy postanowiłem, że OSP będzie prowadzić działalność gospodarczą i w ten sposób pozyskiwać dodatkowe fundusze, w Urzędzie Gminy powiedziano mi, że jest to niezgodne z prawem. Ale ja byłem uparty - poszukałem odpowiednich przepisów, z których jasno wynikało, że jest to możliwe i poszedłem z tym do głównej księgowej gminy. Dopiero wtedy otrzymałem zielone światło. To właśnie z przychodów związanych z tą działalnością możemy pozyskiwać dodatkowe środki na drogi sprzęt. Tak naprawdę to oprócz ścian niewiele zostało w tym pomieszczeniu rzeczy, które zostały zakupione z funduszy gminy. Niemal całe wyposażenie łącznie z samochodami pochodzi z wpływów z działalności gospodarczej. Działalność gospodarcza to jednak także dodatkowa praca i czas. Szczególnie uciążliwa jest tzw. "papierkowa robota", bo przecież księgowością OSP musimy się zajmować społecznie.

- Na jakiej zasadzie się to odbywa?

- Jednostka Straży Pożarnej stanowi stowarzyszenie z poszerzeniem o prawo do prowadzenia działalności gospodarczej. Nie zatrudniamy przy tym żadnych pracowników.


- To wszyscy pracują bezpłatnie?

- Tak jest. Jednak nie zawsze. Aby zachęcić ludzi do pracy i przyciągnąć ich do OSP, zlecamy często umowy o dzieło. W ten sposób ludzie mają możliwość zarobienia pieniędzy za swoją pracę.


Wesele w sali z klimą? Czemu nie!

- No dobrze, a z czego płyną te dochody?

- Źródła dochodów mamy różne. Wynajmujemy część lokali w obrębie naszego budynku. Powoduje to ograniczenie miejsca, ale "coś za coś". Zresztą wkrótce planujemy rozbudowę remizy. Pozyskujemy także pieniądze z reklam umieszczonych na naszym terenie. Wynajmujemy salę na wesela i zabawy. Pozyskujemy drewno i fundusze, wykonując roboty zlecone przez Zarząd Dróg i Urząd Gminy. Zwykle chodzi o porządkowanie ulic i wycinkę drzew. Źródło dochodów stanowią także usługi pogrzebowe, które wykonujemy. Najważniejsza w tym wszystkich jest dobra współpraca z gminą. Niektóre gminy nie ufają strażakom albo chcą udziałów w zyskach z działalności gospodarczej, a to hamuje rozwój. My tu każdego roku inwestujemy zarobione pieniądze. Dzięki nim stać nas na nowy sprzęt strażacki, jednak działalność gospodarcza wymaga także ciągłych inwestycji. Musimy się ścigać z konkurencją, która depcze nam po piętach.

- Jakie to inwestycje?

- Polegają na ciągłym podnoszeniu jakości usług. Na przykład sale wynajmowaliśmy kilka lat temu na wesela i zabawy za około 150 złotych. Od tamtego czasu przeprowadziliśmy jednak remont, zamontowaliśmy klimatyzację i wymieniliśmy krzesła na nowe. Teraz wynajem sali kosztuje 500 złotych, ale to już całkiem inna jakość. Te inwestycje w salę kosztowały tyle, że według moich obliczeń dopiero za dwa lata sala zacznie przynosić realne dochody. Zresztą inwestycje procentują większym zainteresowaniem. Dawniej mieliśmy tu około 7 wesel w roku. Obecnie odbywają się tu 33 wesela i zabawy rocznie.



Droga Lincolna z Ameryki do Skarszew

- A co z usługami pogrzebowymi?

- Tutaj też konkurencja nie śpi. Ostatnia inwestycja to zakup nowego karawanu pogrzebowego. Proszę zejść ze mną do garażu, to panu go pokażę.

Schodzimy do garażu, gdzie mam okazję obejrzeć samochód jeśli nie jedyny w swoim rodzaju, to z pewnością unikatowy w naszym kraju.

- To Lincoln. Został przeze mnie sprowadzony z Ameryki. Czekałem na niego półtora miesiąca. Ludzie wybierając dziś detale ceremonii pogrzebowej chcą okazałego, dekoracyjnego samochodu - prawdziwej limuzyny. Polonez jako karawan pogrzebowy już nie wystarcza. Ten pojazd posiada automatyczną skrzynię biegów i silnik o pojemności bagatela 5 litrów. Ma możliwość bardzo wolnej jazdy bez niszczenia silnika. Oczywiście jest też klimatyzacja. Proszę spojrzeć na wykończenie tapicerki. Ciekawostką jest szyfr do otwierania drzwi pojazdu. Nie potrzeba tu kluczyka - w drzwiach jest wmontowana nierzucająca się w oczy klawiatura numeryczna. Wprowadzenie kodu odblokowuje zamek.

Opowiadając pan Roman próbuje uruchomić silnik. Niestety bezskutecznie - znowu się rozładował akumulator. To przez elektrycznie poziomowany system zawieszenia. Gdy ktoś zapomni to wyłączyć, samochód nawet stojąc w garażu zużywa prąd z akumulatora pompując powietrze w celu korekcji ustawienia zawieszenia. Ten samochód został wyprodukowany w 1993 r., a ma wyposażenie, którego pozazdrościłby mu niejeden nowoczesny wóz.

- Czy ktoś w okolicy ma podobny samochód pogrzebowy?

- Niektóre firmy pogrzebowe mają jedynie Chevrolety, ale nie słyszałem żeby ktoś miał Lincolna.

- Czy łatwo było sprowadzić go aż z Ameryki?

- Trochę to trwało. Koszty wszystkich operacji osiągnęły 1/3 ceny samochodu. Trzeba też było przejść przez mnóstwo formalności, ale i tak było to opłacalne.



Nowy samochód strażacki tylko z Niemiec

- A jak było ze sprowadzeniem samochodu strażackiego?

- Tutaj sprawa była prostsza. Takie specjalistyczne samochody łatwiej importować i są zwolnione od dodatkowych opłat. Ten samochód strażacki to był bardzo korzystny zakup. Ma tyle schowków na sprzęt, że części nawet jeszcze nie używamy, bo nie posiadamy aż tyle sprzętu. Jest też samochodem bardzo szybkim. Może być używany do gaszenia i do ratownictwa technicznego. Jedyny jego mankament - nie jest samochodem terenowym, nie posiada przedniego napędu. Jest natomiast bardzo nowocześnie wyposażony - posiada dwa węże wysokiego ciśnienia (tzw. szybkiego natarcia), które mają bardzo wysoką skuteczność, bo woda jest bardziej rozpylona. Nadają się szczególnie do gaszenia pomieszczeń mieszkalnych, ponieważ czynią mniejsze szkody z powodu mniejszej ilości wysyłanej w kierunku gaszonego obiektu wody. Dzięki odpowiedniemu wyposażeniu technicznemu samochód ten pozwala na opanowanie pożaru o rozległości 160 m bez rozwijania dodatkowych odcinków węża.


Przyszłość, czyli nowe inwestycje

- A co się dzieje, gdy trzeba przejechać przez trudne, "terenowe" drogi?

- Z tym mamy kłopot, szczególnie wiosną i jesienią. Czasami mamy problem z dojazdem, a czasami nie możemy potem wrócić. Gdy po takiej błotnistej drodze przejedzie kilka ciężkich samochodów, to przejazd z powrotem może się okazać niemożliwy. Mamy jeden samochód z przednim napędem, ale jest już przestarzały i planujemy wycofanie go z eksploatacji. W planach jest już zakup nowego samochodu. Mamy już upatrzony model. Najprawdopodobniej znowu sprowadzimy go z Niemiec, bo tam pewnie znowu będzie kilkadziesiąt tysięcy złotych tańszy, a przy okazji zwiedzimy sobie ten kraj. Ostatnio przy okazji zakupu samochodu byliśmy aż przy granicy Niemiec i Holandii.

- Czy oprócz zakupu samochodu ma pan jeszcze inne plany inwestycji na najbliższą przyszłość?

- Tak. Jedną z najważniejszych inwestycji będzie rozbudowa remizy. Zamierzamy dobudować około 110 m kw. powierzchni z przeznaczeniem na garaż, biuro i salon pogrzebowy. Wszystko oczywiście z własnych funduszy. W chwili obecnej działalność pożarnicza z powodu małej ilości miejsca koliduje nieco z zakładem pogrzebowym. Chcemy przestrzennie rozdzielić te dwa kierunki działalności.


No proszę - biznes i strażacy. Ciekawe połączenie.

Piotr Madanecki - Gazeta Kociewska, Wirtualna Kociewie


Zdjęcia:

1. Ten nowoczesny samochód strażacki kupiliśmy w Niemczech - pan Roman Gradulewski - komendant Gminnych Ochotniczych Straży Pożarnych w Skarszewach prezentuje jeden z nowszych nabytków. Fot. Piotr Madanecki


2. Ten Lincoln przyjechał do nas aż z Ameryki. Takiego karawanu pogrzebowego nie ma nikt w okolicy. Fot. Piotr Madanecki


3. Ten samochód został wyprodukowany w 1993 r., a pod względem wyposażenia może konkurować z nowoczesnymi autami. Posiada nawet elektrycznie sterowaną regulację położenia siedzeń. Fot. Piotr Madanecki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz