poniedziałek, 25 sierpnia 2008

Poczytajcie panią A. Malinoiwską. To jest felieton!

Felieton

Jeszcze trochę, a ten i ów opublikuje swoje wyniki badań lekarskich

Wszystko na sprzedaż?

Wszechobecna reklama sprawia, że trudno być zdystansowanym i na tyle rozsądnym, aby nie wpaść w pułapkę niepotrzebnych zakupów i niepotrzebnych działań. Pranie mózgów i manipulowanie ludźmi staje się dla jednych sposobem na życie, dla innych sztuką dla sztuki, jeszcze inni reklamę i pokazywanie się w mediach traktują jako możliwość zaistnienia, zdobycia popularności.

W takich warunkach "gotowania się mózgów" (a ciepło tego lata sprzyja chyba myślowemu stępieniu) pokazują się lokalni znani i mniej znani, opowiadają o sobie lub strzelają pomysłami, które tylko wakacyjny czas może usprawiedliwić.

Jeden goli głowę i z tego "powodu" udziela wywiadu, inny zapuszcza brodę i pewnie ten nowy wizerunek utrwali na tle koszy na śmieci lub ponownie zarastającej Wierzycy i wyśle do gazety. Kolejny gotów wdrapać się na "misia" gdyby się dało, to nawet bez trzymania. W dalszym ciągu są tacy, co to szukają miejsca na pomnik dla Deyny, jakby nie mieli nic ważniejszego do zrobienia. Czas ogórkowy, więc i pomysły warte tego sezonu.

Jeszcze trochę, a ten i ów opublikuje swoje wyniki badań lekarskich, aby potencjalni wyborcy wiedzieli, że jest zdrów na ciele i umyśle, a sezonowe pomysły usprawiedliwi poczuciem humoru i tym, że trzeba być trendy i cool, gdy chce się być bliżej ludzi.

Dopóki te zabawy poszczególnych radnych nie wymiatają pieniędzy z samorządowego budżetu, to niechże się bawią, najwyżej wywołają uśmiech, zdziwienie lub niewinny komentarz. Gorzej, gdy arogancją i zadufaniem wywołują straty i koszty ponosimy wszyscy. Dziwią mnie zapowiedzi kolejnych procesów w sprawie Polsatu. Czyżby nasze prawo było tak "dziurawe", że każdą sprawę można rozpatrywać przez lata, z wielu stron i mamić możliwością jej wygrania? Czy nie dość zapłaciliśmy? Kto jeszcze wierzy, że można odzyskać choć część lub winnych ukarać?

A może to tylko medialne gadanie, bo przecież trzeba się pokazać. Nie ma sukcesów, na tle których można się zaprezentować, to trzeba coś "chlapnąć".

Kindersztuba uczyła, że ubiór jest między innymi wyrazem szacunku dla tych, do których się przybywa i z kim spotyka - a tu poseł w krótkich spodniach, w towarzystwie córki, załatwia ważne spotkania z lokalnymi działaczami PiS-u.

O problemach partii byłoby jedno zdanie w gazecie, że był z córką - drugie, że w krótkich spodniach i w drodze na urlop - kolejne. Tak się robi szum wokół siebie, a poseł to potrafi jak mało kto. Wielokrotnie dawał dowody, że umie się sprzedać "a ciemny lud....."

Najważniejsze, aby trzeźwo patrzeć na to, co się dzieje dookoła i robić swoje jak śpiewał W. Młynarski.

Jest jednak coś w tym reklamowym szaleństwie, bo przemknęła mi przez głowę myśl, że pisanie do gazety to jedno, a tak zrobić sobie dredy to byłoby dopiero...

Oj! Nie na tym polega, moim zdaniem, wyrażanie siebie. Pójdę zrobić sobie badania kontrolne i pozostanę przy pisaniu.

A. Malinowska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz