piątek, 19 stycznia 2007

Grabowiec - dęby Prezydentóe III RP



Pamiątka po Solidarności
Jak urośnie, wygramy
Kiedy Józef Oleksy podczas swojego premierowania spędził kilka dni w Leśnictwie




Kiedy Józef Oleksy podczas swojego premierowania spędził kilka dni w Leśnictwie Czarne ( przy leśnej drodze pomiędzy Osiekiem a Skórczem ), wszyscy okoliczni mieszkańcy natychmiast o tym się dowiedzieli. I co ciekawe - leśnictwo w języku potocznym zmieniło od tej pory nazwę. Dziś nie każdy już wie, gdzie znajduje się Czarne, ale Oleksówkę zna nawet małe dziecko. Inaczej ma się rzecz z Grabówcem, gdzie przebywali w 1983 roku działacze Solidarności, między innymi dwaj prezydenci RP - Lech Wałęsa i Lech Kaczyński. Zasadzili nawet dąb " Jak urośnie, wygramy, jak uschnie, komuna nas rozwali" - wyczytaliśmy w tekście Dariusza Wilczaka zamieszczonym w " Newsweeku"z 20.02 2006. Postanowiliśmy sprawdzić dąb i posłuchać ludzi. Odnalezienie samej wsi sprawia nie lada problem. Zajechaliśmy do leśniczówki mieszczącej się nad szosą naprzeciw przystanku autobusowego Bukowiny. Leśniczy na interesujący nas temat nie bardzo chciał mówić. - Ludzie gadają, że tu ukrywał się Wałęsa, ale to może plotka …Ja dokładnie nic nie wiem - usłyszeliśmy. Dokładnie natomiast pan Furgalski określił nam drogę do Grabówca: - Przy przystanku Cisowy skręcicie w lewo, przejedziecie linię wysokiego napięcia, skręcicie w prawo i gotowe. Rzeczywiście, wjechaliśmy prawie na podwórko jedynych stałych mieszkańców wsi. Przywitały nas ujadające i skaczące nam do nóg psy. Na szczęście nie były groźne. Zza płotu spoglądał na nas z pewnym niepokojem właściciel zabudowania Stanisław Sulejewski. Po chwili zaprosił nas do mieszkania.




Posiadłość mieszkańca Gdańska
Okazało się, że znajduje się we wsi jeszcze jedna posiadłość mieszkańca Gdańska Stanisława Kotarskiego, byłego pracownika stoczni "Lenina", działacza Solidarności, który 35 lat temu kupił gospodarstwo od Felskich. To on sprowadzał tutaj ludzi, którzy w niedalekiej przyszłości mieli decydować o losach Polski - Lech Wałęsa, Tadeusz Mazowiecki, Krzysztof Bielecki, Kuroń, Jarosław i Lech Kaczyńscy. - To on ich nagrał. Przyjeżdżali tutaj na narady. Żeby ich milicja nie ścigała, to umawiał się Stanisław z nimi na przystanku Cisowy i wprowadzał ich do Grabówca. A mieli ci ludzie tu prawdziwy raj. Jedno wielkie pustkowie w środku lasu. Kawałki pól uprawnych i pastwiska.Tu przy nas oni nigdy nie jechali. Zawsze późnym wieczorem przyjeżdżali, o, na tę polanę (pokazuje ręką), tam zostawiali samochody i potem tam pod lasem szli. My długo o tym nie wiedzieliśmy, że takie goście tu jeździli. On to wszystko trzymał w tajemnicy. Dopiero 2 lata temu Stanisław Kotarski wykopał butelkę zakopaną w 1983 roku, w której znajdowała się lista uczestników Grabowskiego Zjazdu.

Ja tu mieszkam 20 lat, moja żona 50. Kiedyś stało tu 5 domów, ale się rozpadły. Został nasz i p. Kotarskiego, choć budynek mieszkalny, w którym gospodarz przyjmował solidarnościowców niedawno spłonął, razem ze stołem takim dużym na 18 osób. Teraz zaadaptował na mieszkanie jeden z budynków gospodarczych. Tam na swojej posiadłości na znak pobytu tak ważnych ludzi posadzono nie jeden, ale dwa dęby - opowiada Stanisław Sulejewski.
Nie uschły, ale są mizerne



Poszliśmy obejrzeć owe drzewka. Rzeczywiście nie uschły. Ale są mizerne, szczególnie jeden. Liczymy - mają 23 lata, wyglądają na dużo mniej. Widząc nasze zdziwienie p. Sulejowski wyjaśnia: - Dąb to słabo rośnie, a tu jeszcze mróz, zimno…
Nurtuje nas pytanie, dlaczego dopiero teraz Stanisław Kotarski ujawnia ów fakt. Wprost powątpiewamy w jego prawdziwość. - Nie, to jest poważny gość, takich rzeczy by nie wymyślał, nie gadałby, gdyby to nie była prawda - zapewnia Stanisław Sulejewski.
Pytamy mieszkańców Osieka. Jedni traktują to wydarzenie z przymrużeniem oka, tych jest znacznie więcej, inni podziwiają odwagę Stanisława Kotarskiego i pełną konspirację działaczy. Andrzej Kłos, który przeczytał artykuł w Newsweeku wyczuł żal Kotarskiego do ludzi piastujących dziś wysokie stanowiska. Przyjmując ich w Grabówcu, narażał swoje bezpieczeństwo, a dziś nikt o tym nie pamięta. - Ja to przeczytałem, ale mi to przeleciało. Nie analizowałem tego zanadto. Czy wydarzenie to mogło mieć miejsce? A dlaczego nie? My letników znamy pobieżnie. Nic nie wiemy ani o ich pracy zawodowej, ani o ich upodobaniach czy światopoglądzie, a tym bardziej o ich bohaterstwie czy tchórzostwie. Trudno zatem obiektywnie ich oceniać - mówi.

Dementuje ów żal Kotarskiego Irena Durajewska, żona Stanisława Sulejewskiego. Jest wręcz przekonana, że Kotarski nadal uważa się za przyjaciela tych ludzi. - Pan Stanisław często opowiada, że jest zapraszany na różne uroczystości przez nich organizowane. A teraz bardzo się stara, aby utrwalić Grabówiec, chce zachować pamięć o ważnym, chyba nie tylko dla niego, wydarzeniu.

Na podstawie Dziennika Bałtyckiego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz