sobota, 10 sierpnia 2013

TERESA WÓDKOWSKA. O Firynach - kociewskim rodzie rzemieślniczym

Założycielem rodzinnej posiadłości (dziś ul. Wyzwolenia) sklepu rzeźniczego i masarni, które przetrwały trzy pokolenia, był pradziadek Jerzego Firyna, Wawrzyniec Cybula.

Córka Wawrzyńca - Bronisława została wydana za mąż za mieszkańca Lipinek Franciszka Firyna. Franciszek zamieszkał w Osieku. Pracował najpierw jako policjant, później jako listonosz. Po przyjściu z pracy pomagał swojemu teściowi w ubojni, bądź sklepie. Mimo iż nadal właścicielem był teść, nad sklepem przez długi okres czasu wisiał szyld: "Skład mięsa i kiszek - Firyn Franciszek"....


















Obaj panowie - teść i jego zięć - pracowali też społecznie na rzecz osieckiego środowiska. Między innymi wchodzili w skład zarządu Banku Ludowego, który w Osieku powstał z inicjatywy ówczesnego proboszcza, księdza Franciszka Kalinowskiego.

Najstarszy wnuk Wawrzyńca, Stanisław miał przejąć schedę, toteż przysposabiano go do zawodu. Chłopiec uczył się rzeźnictwa najpierw w Skórczu, potem w Bydgoszczy. Po ukończeniu nauki, po opanowaniu rzemiosła, zakład rodzinny został mu przekazany.


Stanisław był wielkim sympatykiem Hallera. Wcześnie wstąpił do "Halerczyków". Młodzi ludzie zrzeszeni w tej organizacji byli przygotowywani do tworzenia rzemiosła na wsi - krawcy, szewcy, piekarze, rzeźnicy... Na spotkaniach omawiano sposoby modernizacji zakładów i ich prawidłowe funkcjonowanie. Podawano i omawiano różne propozycje, także dotyczące dystrybucji.

W 1934 roku Stanisław się ożenił. Po założeniu rodziny przystąpił do zmodernizowania zakładu, tworząc napędy mechaniczne, kieratowe. Wykorzystane one były do mielenia i wyrabiania mięsa, co niewątpliwie ułatwiło pracę człowiekowi.

Ze względu na to, że w Osieku ciągle przybywało rzeźników, w pewnym okresie było ich pięciu, Stanisław postanowił otworzyć sklep w Tczewie. Na osieckie wyroby znalazł też Stanisław odbiorców w Gdańsku i Sopocie. Chcąc wykorzystać rynki zbytu, w nocy produkowano towar, wcześnie rano przewożono go konikiem do Smętowa, dalej pociągiem do Tczewa. Z Tczewa dystrybutorzy przewozili go do Gdańska i Sopotu.

- Mój ojciec był bardzo odważny, zaryzykował, udało się. Był to człowiek, który nigdy nie rozkładał rąk. Był bardzo pracowity i przedsiębiorczy. Na festynach organizowanych przez miejscowych księży, na odpustach nie tylko on sam, ale wszyscy miejscowi rzemieślnicy wystawiali swój towar - pieczywo, owoce, warzywa, wyroby mięsne. W tamtym czasie każda sytuacja była wykorzystana - wspomina Jerzy.

Zadziwiające, że miejscowi rzemieślnicy nie walczyli ze sobą, nie eliminowali się. Wręcz odwrotnie - pomagali sobie, wspierali się i świadczyli sobie wzajemnie usługi.

Jerzy Firyn podkreśla, że w tamtym czasie duży wpływ na oświatę rolniczą czy rzemieślniczą posiadał Kościół. Księża podpowiadali metody pracy, pouczali, jak zorganizować sobie robotę.



Korzenie Firynów

- Korzenie rodziny Firynów sięgają Niderlandów. Moi przodkowie przywędrowali na teren Żuław z Holandii. Oni rozpoczęli prace melioracyjne. Dziadek po przybyciu do Osieka zaczął niwelować teren przydomowy, potem nad jeziorami Czarne i Kałębie. Oczywiście metody były prymitywne - taczka i łopata, ale wprowadzano nowoczesność - mówi Jerzy.

Przodkowie Jerzego to nowatorzy w wielu dziedzinach. Jego ojciec sprowadził do Osieka pomidory i ogórki, które uprawiał w swoim przydomowym ogródku, a które bardzo długo zadziwiały sąsiadów. - Kisił też jabłka między warstwami kapusty. W jego domu nic nie miało prawa się zmarnować. Z rosnącej przed domem lipy zbierał kwiaty, suszył. Zioło służyło jako skuteczny lek przeciw przeziębieniu. Jego syn, Jerzy pod wieloma względami przypomina swego ojca. Zresztą świadomie czerpie z niego wzory.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz