czwartek, 8 maja 2003

Kociewie - żona trenera

Rasowy dziennikarz jedzie do Smętowa na mecz piłkarski Smętowo - Kleszczewo. Tam zastaje puste boisko. Zdumiony namierza mieszkanie kierownika drużyny. Tam dowiaduje się, że kierownik - zwany w tekście umownie trenerem - pojechał z drużyną do Kleszczewa. Co robi rasowy dziennikarz? Nie załamuje się. Podchodzi do sprawy profesjonalnie i robi wywiad z żoną kierownika drużyny...Tory nas dzieliły i łączyły
Ma na imię jak pierwsza kobieta - Ewa. Jej mąż, Zenon Edward Frost, jest z zawodu kolejarzem maszynistą. Oboje mieszkają w Smętowie od 32 lat.

- Tory nas dzieliły i łączyły - żartuje pani Ewa, ale to nie jest taki żart do końca. Ona pracowała od 1976 do 1996 r., w Urzędzie Pocztowym w Smętowie jako telefonistka, gdzie mieli zmianowy czas pracy: popołudnia, nocki, święta nie święta, na okrągło.

- Praca polegała na łączeniu - dobrego i złego - opowiada żona trenera. - Najpierw była korbka i to właściwie do niedawna, bo do 1985 roku. Wtedy jeszcze o światłowodach nikt nie miał zielonego pojęcia - nie tylko w Smętowie. Potem nastąpił ogromny przeskok technologiczny. Pod koniec lat 80. wprowadzili półautomatykę, a potem światłowody. Pytamy o liczbę telefonów w gminie, kiedy zaczynała pracę i kiedy kończyła. Dane są szokujące i jak byk pokazują, skąd bierze się bezrobocie. Ano przez tę technikę.

- Kiedy zaczęłam pracować, mieliśmy 100 łączy, czyli po prostu mówiąc sto numerów. Żeby je połączyć ze światem trzeba było przekładać do różnych dziurek 12 par kabli. Ale to nie było jedyne, co dziś budzi uśmiech politowania np. komórkowców. Centralka w Smętowie to jedno, ale była jeszcze centralka międzymiastowa. Co to znaczy? Otóż, żeby się dodzwonić do Smętowa np. z Lublina, trzeba było najpierw wybrać numer tejże centralki międzymiastowej - w Starogardzie, ta łączyła z centralką smętowską, a tu łączono z konkretnym numerem np. w Kolonii Ostrowickiej. Dlatego człowiek z Lublina dzwoniący do Smętowa gryzł z irytacji filcowy kapelusz, bo czas oczekiwania był całkiem długi.

- Kiedy przestałam pracować, było już 300 numerów. Teraz w gminie jest ponad 600. Oczywiście centrala jest dalej, ale wszystko jest cyfrowe i nikt tam nie pracuje. A "wtedy", w tych peerelowskich czasach, pracowało nas siedem osób: Elżbieta Sonennfeld - naczelnik urzędu, Krystyna Grzela, Agata Pałubicka, Krystyna Skonieczna, Maria Gajewska, Mirosława Ertman i Grzegorz Walkowski. Zauważmy: w latach 70. w gminie było ok. 100 numerów i pracowało siedem osób, teraz jest ponad 600 numerów i nikt nie pracuje. Oto przyczyna bezrobocia. Precz z techniką!

Mijaliśmy się niejedną Wigilię
No, my tu o telefonach, a przecież miało być o żonie trenera. - Wyszłam za niego w 1971 roku. Ja i on pracowaliśmy. Ja pracowałam w POLMO w Tczewie, a od 1976 tu na poczcie. On też od początku naszego małżeństwa miał nienormowany czas pracy. Wyjechał rano, wracał w nocy. Nie było normowanych godzin. Nieraz wsiadł w pociąg, wysiadał na stacji końcowej, nocował w jakimś mieście i wracał następnego dnia. Dobrze przynajmniej, że nie były to dalekie trasy. Miał Bydgoszcz, Szlachtę, Grudziądz. Dwa dni jeździł, a potem dwa dni miał wolne. Nie było go w domu 24 godziny albo 48 godzin, zależnie jaką miał trasę.

Tak więc rzeczywiście tory dzieliły i łączyły Ewę i Zenona. Tory i dodajmy łącza telefoniczne. - Myśmy się mijali niejedną Wigilię, niejeden Nowy Rok i Sylwester w systemie zmianowym - ładnie podsumowuje pani Ewa.

Drugi telewizor kupiłam, bo...
Mąż pani Ewy, Zenon Edward Frost, cały czas zajmował się sportem, uściślając piłką kopaną. Był zawodnikiem w smętowskiej LZS-owskiej drużynie. - Kiedy wyszłam za mąż, to też grał. W jakiej klasie? Nie wiem. Mnie to nie interesowało. Drugi telewizor kupiłam, żeby tych meczy nie oglądać, jakie on musiał obejrzeć. Nie interesowała mnie piłka, nie czułam tego. Sportem, owszem się interesowałam. Kiedyś. Na olimpiady szkolne jeździliśmy, do Starogardu, Tczewa. Grałam w piłkę ręczną. @ Jak to jest , że kobiety, zwłaszcza Polki, tracą tak szybko zainteresowanie sportem? - pytamy.

- Nie wie pan dlaczego? To wynika z prac domowych. Więcej się kobieta poświęca pracom domowym. Mnie to pasowało. Inna jest rola kobiety, inna mężczyzny. Chociaż mąż i owszem, w domu pomagał.

@ No dobrze, ale można się interesować sportem biernie. Na przykład pójść na mecz pooglądać, jak wspaniale kopie małżonek. Przecież faceci między innymi po to uprawiają sport - kopią kawałek skóry, biją się po szczekach, biegają i wykonują mnóstwo innych dziwnych czynności sportowych, żeby zaimponować białce. O dziwo pani Ewa nie chodziła oglądać popisów męża. Po meczu, to owszem. Na imprezę pomeczową, spotkanie kulturalno-towarzyskie, grill, ognisko. Mąż biegał po sklepach i szukał sponsorów. Chociaż te spotkania, imprezy... Coraz gorzej z tym w Smętowie. Żywy przykład był w czwartek. Nawet pogoda dość dopisała, a na imprezie było mało osób. U nas życie kulturalne jest martwe.

Poświęca się piłce
Mąż pani Ewy grał od zawsze. Teraz się poświęca piłce nożnej jako kierownik drużyny. Prowadzi ją już dwa lata. Kierownik to też trener, chociaż może ten drugi, jeżeli klub stać na oficjalnego pierwszego trenera. Ale być dzisiaj kierownikiem to nie jest łatwy chleb. Może dlatego mąż pani Ewy często mówi, że z tego kierownictwa zrezygnuje. W to jednak można wątpić, bo ludzie, którzy całe życie kopią piłkę, to twardziele.

Tadeusz Majewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz