sobota, 10 maja 2003

W Szpitalu św. Jana w Starogardzie jest jak jest

Po zawirowaniach wokół szpitala św. Jana w Starogardzie i zamieszaniu związanym z wyżywieniem pacjentów i utrzymaniem czystości, postanowiliśmy sprawdzić, jak pracuje się tam teraz. Powłóczyliśmy się po oddziałach. Pierwsze, co rzuciło się nam w oczy to to, że remonty rozpoczęte przez poprzedniego dyrektora są realizowane, a niektóre już się kończą.Dobra atmosfera stworzona przez Tadeusza Rocławskiego zaczyna procentować.
Renegocjowane są kontrakty z firmą TK Medica, co pozwoli zaoszczędzić pieniądze, których szpitalowi brakuje permanentnie. Na wielkie podziękowanie zasłużyła "Polpharma", która nie po raz pierwszy pokazała, że nieobojętne są jej sprawy dotyczące lokalnej społeczności. Firma przekazała 150 tys. zł, które pozwoliły na dokończenie remontu oddziału kardiochirurgicznego. Dyrektor T. Rocławski powiedział nam, że największym skarbem szpitala są jego pracownicy, którzy pracując w trudnych warunkach dają maksimum ze swej pracy. Z rozmów przeprowadzonych przez nas jasno wynika, że z białym personelem po prostu się rozmawia. Przepływ informacji zapewniają cotygodniowe odprawy z szefami poszczególnych oddziałów. Do dyrektora każdy może przyjść i porozmawiać. A zapytany przez nas dyrektor stanowczo stwierdził, że nie ma mowy o żadnych zwolnieniach. Sympatyczne gesty wykonują nie tylko wielkie firmy. Niedawno Piotr Cholewa z firmy Contes przekazał bezpłatnie 300 par butów profilaktycznych, które otrzymają pracownicy szpitala. Bardzo dobrze odbierana jest praca firmy Marcina Kaszubowskiego " MK", która zajmuje się utrzymaniem czystości i przygotowywaniem posiłków.

Tylko trzeba szukać pieniędzy, bo dług szpitalowi ciąży. Marek Miazio, zastępca dyrektora ds. ekonomiczno-finansowych, powiedział, że Starostwo Powiatowe jest gotowe pomóc szpitalowi, np. w formie poręczenia kredytów. Natomiast w szpitalu szukają oszczędności. Przeprowadzony zostanie audyt energetyczny, stanowiący przygotowanie do planowanego docieplenia budynku szpitala. Może to dać 200-300 tys. zł oszczędności rocznie, co nie jest kwotą bagatelną. Są też sygnały ze Starogardzkiego Klubu Biznesu, który także obiecał pomoc. Tak przyjaznej atmosfery nie miał chyba żaden dyrektor szpitala. Żeby nie było, że nie widzimy problemów, zapytaliśmy dyr. Rocławskiego o okna. Obskurne. Wymieniono ich już sporo, jednak do wymiany ciągle jest kilkaset.
Uwaga, szpital jest zamknięty dla odwiedzających po godz. 19.30. Wstęp jest możliwy tylko w uzasadnionych przypadkach, po uprzednim uzgodnieniu. Zdaniem dyrektora to ograniczenie znacznie usprawnia pracę całej placówki, po której trochę pospacerowaliśmy. Rozpoczynamy wędrówkę od Punktu Obsługi Pacjenta. W tym miejscu wszyscy pacjenci mają pierwszą styczność ze szpitalem. To tu zapada decyzja, jak będzie wyglądało dalsze leczenie lub ewentualna hospitalizacja. Potencjalni pacjenci trafiają też do szpitala przez Samodzielny Oddział Ratowniczy. Ale o tym za chwilę.
W recepcji pracuje Justyna Brzycka, z wykształcenia technik RTG. Jej praca jest odpowiedzialna. Musi tłumaczyć każdemu zainteresowanemu, w jaki sposób będzie leczony. Czasem trudno zachować powagę. Pani Justyna przypomina sobie starszego pana, który nie bardzo wiedział po co przyjechał do szpitala. Pytany o wcześniejsze pobyty na oddziale, używał określeń: przed sianokosami czy po żniwach.

Kolej na SOR. Spotykamy tu Krystynę Cichańską, która czeka na przyjęcie do szpitala. Towarzyszy jej wnuczka Ania Cichańska. Pani Krystyna powiedziała nam, że jest tu już trzeci raz i obserwuje, jak ciężko pracują pielęgniarki. Jej zdaniem pracują z pełnym poświęceniem i trudno cokolwiek zarzucić ich pracy.
Żywym potwierdzeniem tych słów jest Izabela Klein, pielęgniarka, która nie ma czasu na rozmowę, bo musi biec do laboratorium po wyniki badań pani Krystyny.
Na oddziale dziecięcym, gdzie dyżur ma doktor Jolanta Łapiak, spotykamy Edmunda Borkowskiego i Stefana Gałąskę, którzy wywożą parapety pozostałe po wymianie na nowe. Panowie trochę droczą się z nami, ale w końcu pozwalają, żeby zrobić im zdjęcie. Oddział jest jak... bombonierka. Czyściutki i przytulny. Zaglądamy do sal. W jednej z nich leży Marta Kaffka z Morzeszczyna. Choruje na zapalenie nerek i jest to jej czwarty dzień w szpitalu. Trochę jej smutno mimo, że jest z nią mama Elżbieta, która za dobrodziejstwo uważa możliwość pobytu z dzieckiem w szpitalu. Za to trzyletni Wojtek Kowalewski z Małych Wyrębów w gminie Gniew, mimo anginy, tryska humorem i koniecznie chce, żeby mu zrobić jeszcze jedno zdjęcie.

Zdajemy sobie sprawę, że nasza poszpitalna wędrówka to tylko mały wycinek działalności szpitala. Celowo wybraliśmy godziny wczesnopopołudniowe, aby pokazać pracę tych, którzy mają bezpośredni kontakt z nami... pacjentami. A wnioski? Starogardzki szpital ma za sobą złe chwile i teraz może być tylko lepiej, chyba że... W naszym kraju wszystko się tak szybko zmienia...

Tekst i foto: Jarosław Stanek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz