środa, 24 września 2003

Upadłość Pakmetu

W ubiegły wtorek - na wniosek czterech wierzycieli - Sąd Okręgowy w Gdyni ogłosił upadłość Pakmetu - jednoosobowej firmy Janusza Paturalskiego, i wyznaczył na syndyka masy upadłościowej Małgorzatę Smółkę, która podobną rolę pełni już w Zakładzie Płyt Pilśniowych w Czarnej Wodzie. Janusz Paturalski na razie nie chce się wypowiadać w tej sprawie. Co prawda wyrok sądu nie jest prawomocny, ale on się poważnie zastanawia nad tym, czy jest w ogóle sens składania od niego odwołania. Co wcale nie oznacza, że rezygnuje z walki o uratowanie firmy. Ma kilka pomysłów, a upadłość ma i swoje "zalety" - wierzyciele nie mogą już do swoich zobowiązań doliczać odsetek za zwłokę. Syndyk powinien im zwrócić tylko tyle, ile Pakmet był im winny do dnia ogłoszenia upadłości i to pod warunkiem, że te wierzytelności udokumentują (zapewne syndyk o to się zwróci). Dlaczego jest to korzystne?Janusz Paturalski zapewnił nas bowiem, że żaden fragment majątku firmy nie został z niej wcześniej wyprowadzony, a ten majątek spokojnie powinien wystarczyć na spłatę wszystkich wierzytelności, które już nie rosną. Sporo jeszcze powinno zostać. Dotyczy to szczególnie najcenniejszego fragmentu majątku - gruntów przy zjeździe z autostrady w Kopytkowie. W Pakmecie życie wcale nie zamarło, nadal trwa tam produkcja. W najbliższym czasie sąd podejmie decyzję, czy ma być kontynuowana. Jeżeli syndyk o to wystąpi, zapewne tak się stanie, co będzie dobrą informacją dla 40-osobowej załogi. Nic więcej na razie napisać - dla dobra sprawy - nie możemy, ale do tematu obiecujemy powrócić. (jac)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz