poniedziałek, 1 września 2003

Z opowiadań pana Józka

Bączek. Wieś bardzo rozciągnięta. Około 400 mieszkańców. Jest tu 10 rolników. W środku wsi bloki. Największe gospodarstwo ma 40 ha. Problemy? - Jak wszędzie. Zawsze się jakieś znajdą. Ale po co o nich tyle mówić. Nikt nie jest bez problemów. Są małe i trochę większe. Każdy musi na swój sposób sobie z nimi poradzić - mówi Józef Kruszczyński, sołtys. Józef Kruszyński sołtysem jest pierwszą kadencję. Od stycznia bieżącego roku ma 4 lata, aby zmienić we wiosce jak najwięcej. Jego poprzednik Mirosław Pałasz zmarł. Przedtem pan Józef był zastępcą sołtysa. - Po śmierci pana Mirosława nie wybierano nowego sołtysa. Byłem jego zastępcą, więc dokończyłem kadencję - mówi Józef Kruszyński. Później były dwie tury wyborów.- W pierwszej zremisowałem z Barbarą Wiśniewską. W drugiej wygrałem przewagą 10 głosów i zostałem sołtysem. W planach nowego sołtysa jest postawienie przystanku autobusowego przy głównej drodze. Nowy przystanek ma być również w środku wsi. - Mam też pomysł związany z krzyżem, który mieści się w centrum wioski. Chcemy go ładnie ogrodzić. Ale to są na razie moje propozycje. Zobaczymy, co na to powiedzą mieszkańcy Bączka. Pieniędzy nie ma i z każdym groszem trzeba się liczyć. W tym roku mamy do podziału tylko 5,5 tys. zł. Nie jest to duża suma, a wydatków jest sporo. Raz a dobrze Co roku 12 lipca we wsi organizowany jest festyn rekreacyjno - sportowy. Wspólnie z Andrzejem Świeczkowskim, prezesem spółdzielni mieszkaniowej, zorganizowano świetną zabawę dla mieszkańców. Zabawa trwała od 20.00 do 5.00. - Mamy takie szczęście, że pogoda zawsze nam dopisuje. Na festyn znaleziono 18 sponsorów! Dużo. Bardzo dużo. Ale żeby ktoś wiedział, ile to biegania i załatwienia - podkreśla żona sołtysa Judyta Kruszyńska. - Oczywiście tym wszystkim zajął się w tym roku mój mąż i pan Andrzej. - Nagrody przewidziano dla wszystkich uczestników festynu. Wspólnie wymyślaliśmy konkursy, w których uczestniczyły dzieci i dorośli - mówi pan Józef. Dzieci głównie biegały. Panie miały trochę bardziej skomplikowaną dyscyplinę sportową: kto dłużej wytrzyma wisząc na bramce. Dla panów było podobne zadanie: musieli na tej bramce się podciągnąć. Uczestnicy dodatkowo skakali w workach, był też konkurs zatytułowany: skok na Małysza. Polegał on na tym, że mężczyzna stanął na schodach i w kasku na głowie skakał w dal. Oczywiście wygrywał ten, który skoczył najdalej. Bardzo zabawne było przeciąganie liny. Był również rzut kulą. Łącznie odbyło się 20 dyscyplin sportowych. - Wymyślamy nowe konkurencje, aby co roku się nie powtarzały - mówi Józef Kruszyński. Festyn zawsze prowadzi Barbara Stubińska. - Kiedyś pani Basia pracowała w Urzędzie Gminy. Od niedawna pracuje w Opiece Społecznej w Skarszewach. Do prowadzenia takich imprez musi być osoba, która zna się na tym. A pani Basia jest dla nas wymarzona - mówi Judyta Kruszyńska. Dzieci tutaj w ogóle mają nie najgorzej. Są dla nich trzy boiska: do nogi, do siatki i do kosza. Ponadto w czwartki świetlica środowiskowa. Intensywniej zacznie działać od 1 września razem z rokiem szkolnym. Zajmuje się tym Jolanta Łepek. Urząd Gminy kręci Wieś niestety nie może wejść w program odnowy wsi. Tylko z jednego powodu. Nikt z Bączka nie przeszedł specjalnego szkolenia, którego ukończenie jest wymogiem właśnie w tym programie. - Chętnie bym wszedł w ten program, no, ale nie mogę. We wiosce muszą to szkolenie przejść dwie osoby. Finansuje to Urząd Gminy - wyjaśnia pan Józef. Ale widać UG nie kwapi się do tego, aby wioski były piękniejsze. - Ostatnie szkolenie było w maju. I co jest zaskoczeniem dla wszystkich nikt o nim nie wiedział. No, może jeden pan z Bolesławowa, ale tylko dlatego, że właśnie w Bolesławowie odbywało się to szkolenie - opowiada lekko oburzony pan Józef. Problem ten poruszaliśmy kilkakrotnie na zebraniu sołtysów, lecz nikt konkretnej odpowiedzi nie dał. Zobaczymy, co będzie tym razem. Kończy się praca sezonowa i dla mieszkańców głównie bloków kończy się również praca. - U nas są cztery bloki. Kiedyś były to budynki po PGR-ach. Później przejęła to Agencja Rynku Rolnego. W końcu musieliśmy zawiązać spółdzielnię mieszkaniową - mówi jej prezes Andrzej Świeczkowski. - Mieszkańcy bardzo dobrze wybrali prezesa spółdzielni. Wszyscy są zadowoleni - dopowiada sołtys. Poza tym nie trzeba dużo mówić, aby dostrzec to, co dzieje się wokół. Tylko 4 bloki, ale za to jakie. Ocieplone i pomalowane. Z zewnątrz prezentują się naprawdę dobrze. W okolicy bardzo czysto. Dookoła bloków są zadbane ogródki z placami zabaw dla najmłodszych. Bloki są więc zadbane, a o rolników nawet pogoda nie dba. Wielu gospodarzy narzeka na słabe żniwa w tym roku. - Chociaż w Bączku rolnicy nie powinni być rozczarowani ilością zboża. Myślę, że było u nas całkiem nieźle - stwierdzają Józef Kruszczyński z żona Judytą. - Ziem wysokiej klasy chyba nikt tu nie ma, a zboża każdy dla siebie ma tyle, ile mu potrzeba. Z resztą nikt nie sprzedaje. Głównie przetwarza na swoje potrzeby - wyjaśnia pani Judyta. Wygodny ksiądz? W Bączku nie ma kościoła. Jest za to świetlica, w której co niedzielę ksiądz z Kręga odprawia mszę świętą. Mieszkańców nie boli fakt, że nie mają we wiosce swojej świątyni. Każdego martwi "kolejka" po księdza. Jak się dowiedzieliśmy od mieszkańców, pewien ksiądz z Kręga ma dwa samochody, a mimo to każe po siebie przyjeżdżać. - Niby to nie dużo. Bo wypada każdemu, kto ma samochód dwa razy w roku jechać po plebana. Ale bez przesady. My musimy jeździć na około przez Starogard, bo inaczej nie da rady. Przyjechać, zawieść i tak co niedzielę. Nikt nie patrzy na trudności, jakie z tego wynikają. Nie chodzi już o czas na ten cel poświęcony, ale o koszta związane z przejażdżkami. To nie są czasy, abyśmy mogli sobie pozwolić nawet na kilka kilometrów więcej - skarżą się niektórzy mieszkańcy Bączka. Ale skarżą się nie tak mocno. Izabela Lemańczyk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz