LUBICHOWO, 2.09.2006. Wbrew zapowiedziom meteo na Gminno-Parafialnych Dożynkach w Lubichowie była piękna pogoda. Ludzie też się świetnie bawili
Promieniście, złociście, dożynkowo
W miniony weekend mieliśmy pierwsze w tym roku gminne dożynki - w sobotę w Lubichowie, w niedziele w Smętowie. A ponieważ dożynki to imprezy wielowątkowe, opisujemy i pokazujemy je "na kilka piór i obiektywów".
Pochód z Bożymi darami
W Lubichowie tradycyjnie dożynki zaczynają się od przemarszu spod Urzędu Gminy do kościoła pod wezwaniem św. Michała Archanioła. Tam, jak co roku w każdym kościele, jest mowa o trudzie rolnika, o zbiorach i o symbolice dożynek. Można śmiało rzec, że gdyby nie te mocne akcenty religijne w takich uroczystościach, to mielibyśmy imprezy płytkie, bez tej głębokiej wiary, że rolnicy zbierają to, co dał nam wszystkim w swojej nieskończonej dobroci Pan Bóg, a nie tylko to, co sami zasiali. Nie bez przyczyny mówimy: "Chleba naszego daj nam dzisiaj...". Po mszy świętej pochód tradycyjnie skierował się w stronę stadionu. Na czele maszerowała wieloosobowa orkiestra dęta z Gniewa (tam chyba każdy, kto się rodzi, jest zapisywany od razu do orkiestry - tylu ich), za nimi przedstawiciele sołectw z wieńcami, organizacje ze sztandarami, potem włodarze gminy i mieszkańcy ślicznej w słońcu miejscowości, która nie chce być miasteczkiem.
Złote przemówienia
Przemówienia nie trwały długo. Mówił wójt Ryszard Alechniewicz, przewodniczący Rady Gminy Czesław Cichocki, mówił też Stefan Brzeziński - szef od gminnych pszczół. Ponieważ wszystko w tym dniu, i msza, i wieńce, i przemówienia, i myśli, itd., są złote, trudno się dziwić, że pan Stefan wręczał odznaki pszczelarzom - wszak miód też jest złoty. Najwyższe wyróżnienie spotkało Henryka Kowalewskiego. Otrzymał on akt nadający mu tytuł "Honorowego Członka Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy". W uznaniu zasług dla związku Srebrne Odznaki Polskiego Związku Pszczelarskiego otrzymali: Bogdan Wiśniewski, Adam Pozorski (najwięcej pni w gminie), Jerzy Kreja, Franciszek Jankowski; natomiast Brązowe Odznaki otrzymali: Stanisław Glanert, Zbigniew Doering, Kazimierz Szczepiński i Jan Polakowski. Szkoda, że obok złocących się w złotym słońcu wieńców zabrakło stoiska ze złocistym miodem z ich pasiek.
Ogłoszono wyniki konkursu na Najpiękniejszą Posesję w gminie. Pierwsze miejsce zdobyła Zofia Jankowska z Ocypla, drugie - Aleksandra Stawowa z Bietowa, trzecie - Hanna Cichocka z Bietowa. W konkursie na Najlepsze Gospodarstwo Rolne pierwsze miejsce zajęła Teresa Kołodziejczyk z... Bietowa (wiwat Bietowo!), drugie - Janina Graban z Zelgoszczy, trzecie - Irena Landowska z Lubichowa.
Dla uzupełnienia - kolejnymi starostami tych dożynek byli Gabriela i Feliks Gołeccy z Mościsk. Kolejnymi, bo jak powiedział nam wójt, co roku dożynki prowadzą tutaj najlepsi rolnicy z kolejnej wsi.
Złota konferansjerka
Ponieważ, powtórzmy, wszystko w tym dniu było złote, musiała być złota również konferansjerka. Hmmm, oczywiście używamy tu przenośni. Ale głos, wdzięk i swoboda, z jaką prowadziła imprezę piękna Dorota Piechowska, zasługują na taką właśnie przenośnię.
W krótkiej przerwie - konkretnie pomiędzy rzutami jajami a rzutami kaloszami (konkurencje turnieju sołectw) - porozmawiała z nią nasza korespondentka.
- Bardzo lubię gminę Lubichowo i jej mieszkańców - powiedziała nam Dorota. - To moje kolejne dożynki w gminie Lubichowo. Za tydzień będę prowadzić uroczystości dożynkowe w Mirotkach w gminie Skórcz. Zaczynam chyba specjalizować się w prowadzeniu dużych imprez gminnych. Chociaż prowadziłam także konkurs związany z udaną próbą ustanowienia rekordu Guinnessa. Pamięta pani to na pewno. Ustanowiliśmy rekord w kategorii najdłuższego koncertu muzyki poważnej.
Pierwsze kalosze pofrunęły nad stadionem.
- Cóż za fachowy rzut. Kalosz szybuje niczym Adam Małysz - swobodnie komentowała Dorota, przerywając rozmowę. Zerwały się entuzjastyczne oklaski widowni.
- Chciałabym poprowadzić jakąś większą imprezę w Starogardzie. Przecież w tym mieście mieszkam. Dziwię się, dlaczego wydaje się grube pieniądze na zapraszanie osób o znanych nazwiskach, a nie daje się szans nam, mieszkańcom Starogardu. Przecież te "wielkie nazwiska" często tak się sprawdzają, jak nasi piłkarze nożni. Szkoda słów i nerwów.
Kolejny kalosz wylądował po długim locie na zielonej i podobno najlepszej w województwie murawie boiska. Dorota popędziła do sędziego Dariusza Ambroziaka, aby błyskawicznie przekazać widzom oficjalne wyniki konkursu.
- Bo dla mnie najważniejsza jest publiczność - stwierdziła Dorota.
Niektóre kalosze zdecydowanie lądowały za linią 25 metrów, a kilka za linią 30 metrów. Rzucał też Sławomir Bieliński, sekretarz UG, kandydat na wójta przyszłej kadencji. Machnął 21,5 metra, ale trzeba tu zauważyć, że zrobił to bez treningu i w garniturze.
Krzepa jeszcze jest
Mówią, że w narodzie jest coraz mniej krzepy. A nieprawda. Przeczyła przynajmniej tej tezie mordercza walka w konkurencji przeciąganie liny. Zainteresowanie też było wielkie. W czworoboku utworzonym przez widzów co chwila stawały zespoły z sołectw. Niekiedy walka trwała momencik - zupełnie jak w niektórych walkach sumo, gdzie człowiek czasami nie zdąży mrugnąć okiem, a już jeden z zawodników leży poza polem walki. Im bliżej jednak finału, tym to przeciąganie trwało dłużej. W końcu tę chyba najbardziej prestiżową konkurencję wygrał zespół z Lubichowa, rzucając po zażartej walce zespół ze Szteklina na kolana. Dosłownie. Na uwagę zasługiwał wzrost tych z Lubichowa - już on sam mógł budzić respekt przeciwnika. Sporą siłą - również nóg - zwodnicy musieli się wykazać podczas przenoszenia worka ze zbożem ważącego 50 kilogramów. W sumie turniej sołectw wygrało Lubichowo, ale nie to w końcu było najważniejsze. Liczyła się przede wszystkim zabawa. No i liczyła się też - jak to przy zabawie - gastronomia. Tu dzielnie spisywał się zespół pracujący w pocie czoła przy polowej kuchni. Momentami za grochówką ustawiała się kolejka o długości porównywalnej do tej, jaką dało się zaobserwować w PRL-u, gdy "rzucili" telewizory kolorowe marki Neptun 505 albo dywany z Kowar. Tylko że tam nie było dokładek, jak tu. W sumie - co zameldowano - przy polowej kuchni, wydano zdecydowanie ponad 300 porcji, a do końca imprezy było jeszcze daleko... Zabawa trwała oczywiście do późna.
Dorota Skolimowska, Tadeusz Majewski
Dożynki Lubichowo 1
Dożynkowy orszak zmierza do kościoła na mszę. Fot. Tadeusz Majewski
2. A teraz główną uliczką miasteczka na stadion. Prowadzi orkiestra z Gniewa.
3. A etraz prezentacja wieńców. Oto wieńce z Ocypla (od lewej) i Smolnik. Fot. Dorota Skolimowska
4. I dalej Wieńce: z Osowa Leśnego i ze Szteklina. Fot. Dorota Skolimowska
5. Wieńce z Zielonej Góry i z Wilczych Błot. Fot. Dorota Skolimowska
6. Wieńce z Lubichowowa i Bietowa. Fot. Dorota Skolimowska
7. Mnóstwo emocjo wzbudziło przeciąganie liny. Fot. Dorota Skolimowska
8. Jak wszędzie wielkim zainteresowaniem cieszyłą się loteria. Fot. Dorota Skolimowska
9. Ludziom jednak najbardziej podobają się konkurencje siłowe.
10. Loteria fantowa... Hm... Co by tu wygrać... Fot. Dorota Skolimowska
11. Zespół obsługujący kuchnie polową ma chwilę przerwy na zdjęcie. Fot. Tadeusz Majewski
12. Uwaga, podchodzi do worka... Na "burcie" stadionu ludzi tłum... Fot. Tadeusz Majewski
13. Rzut kaloszem wymaga odpowiedniego ułożenia ciała i nabrania masy powietrza do płuc. Fot. Tadeusz Majewski
14. Typowo rolnicza konkurencja - bieg z 50-kilogramowym workiem - wymaga umiejętnego uchwytu, silnych rąk i mięśni łydek. Ciekawe jakby w tej konkurencji wypadli bracia Heroldowie ze Zblewa. Fot. Tadeusz Majewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz