czwartek, 28 września 2006

Gmina Skórcz. Dożynki 2006

MIROTKI, GMINA SKÓRCZ. Na te gminne dożynki czekaliśmy szczególnie. Bo w tej gminie dożynki mają szczególny charakter

Święto współpracowników Pana Boga







Dożynki w gminie Skórcz powinny być pokazywane w telewizji jako wspaniały przykład wiejskiego widowiska. I były w TV, choć fragmentarycznie. Trudno się zresztą dziwić, że je pokazano. Raz - przecież z Mirotek pochodzi telewizyjny reporter Andrzej Raduński, dwa - na jednym z siedzeń dla VIP-ów widać było samego Bogdana Borusewicza, marszałka Senatu RP. Warto - wniosek z tego - zapraszać SUPER VIP-y, bo to gwarancja na minuty w szklanym okienku.
Ale co my tu o VIP-ach. Po wspaniałych dożynkach w Wielkim Bukowcu nie bardzo chciało nam się wierzyć, że wyjdą podobne w Mirotkach. Między innymi braliśmy pod uwagę miejsce - Wielki Bukowiec ma przy szkole idealne na ołtarz - scenę, a Mirotki? Toż to taka - bez obrazy - trochę niepozbierana wieś. Tymczasem... Tymczasem...
Już od strony Skórcza pierwsze zaskoczenie. Witała tam gości wielka brama triumfalna ze słomy. Zaraz potem - dobre oznaczenia w stronę parkingu. I parking - duży, na łące. Weźcie sobie, organizatorzy imprez, to za przykład - pierwsze, o czym trzeba myśleć, to to, gdzie goście zaparkują swoje cztery kółka, a nie swoje nogi!
Potem trasa przemarszu (na każdej imprezie powinien być jakiś przemarsz; nieważny dystans, byle był, przemarsz nadaje imprezie uroczysty klimat). Tu ludziska zebrali się na przemarsz - co ładnie brzmiało w komunikacie - przy krzyżu. No proszę - przy krzyżu. Czyż jest bardziej godne miejsce zbiórki, niż przy krzyżu?










I sam przemarsz. Szła więc orkiestra, szli strażacy, szli przedstawiciele wiosek z wieńcami, goście, mieszkańcy wsi i gminy. Szli kawałek, bo od krzyża na boisko szkolne było może ze dwie setki metrów, może nawet mniej. Ale nieważny dystans, ważne że był przemarsz i już.
I byliśmy po chwili - również my, fotografowie, kamerzyści (niczym takie kundle towarzyszące przejazdowi drabiniastemu wozowi) - na miejscu amfiteatru, czyli po mirocku mówiąc, na boisku szkolnym. Wcale, jak się okazało, nie takim małym, jakim się go codziennie widzi.
Cały ten teren, gdy stanęły na nim jesienno-kolorowe stoiska poszczególnych sołectw, dmuchane urządzenia zabawowe, a między nimi strasznie długi dmuchany wąż, przez którego brzuch chodziły dzieci, wielka karczma "Gościna u Starostów" itd, zrobił się jakiś taki duży i ciekawy. No i scena - ołtarz. Przy szkole, między dwoma wielkimi lipami. Nic nie znaczące miejsce, którego na co dzień nie widać, teraz stało się terenem sacrum, bardzo ważnym fragmentem świętej ziemi, w którego stronę skierowano krzesła i na których usiedli uczestnicy przemarszu. W pierwszym szeregu owe VIP-y, w drugim może VIP-ki, a dalej już jak leci, na końcu - na stojąco, w półcieniu między świętą a zwyczajną strefą. Przed ołtarzem postawiono wieńce. I zaczęła się msza.
Zaczęliśmy fotografować ów tłum - z różnych wysokości. Z pięter i parteru szkoły. Ot, by zrobić zdjęcia maksymalnie zbiorowe, by złapać w miliony pikseli wszystkie twarze, cały ten tłum.
Ksiądz proboszcz parafii Barłożno Aleksander Kreft mówił o pracy rolnika i w ogóle o pracy. Że taka czy siaka praca jest ciężka, ale rolnika jest wyjątkowa. Bo tu się współpracuje z Panem Bogiem. Przy okazji ksiądz kanonik bardzo ciekawie zaczął dywagować na temat słowa "produkuje", które dzisiaj wypiera słowa "hoduje" czy "uprawia", oddające w dobry sposób istotę pracy rolnika.
Dywagacje ciekawe. Jakoś dziwacznie bowiem brzmią słowa "producent", "produkt" czy "grupy producenckie", kiedy mówimy o uprawie dajmy na to pszenicy czy hodowli świń (mierzonego w tonach "tucznika"). Ludziska tego przecież nie stworzyli, więc czy pasuje mówić, że "wyprodukowali"?
Potem uroczystość łamania chleba. Zaczął wójt Erwin Makiła i poszedł ten chleb w tłum niczym wigilijny opłatek, coraz mniejszy i mniejszy do łamania (skórka) i rwania. Przy okazji odbyło się coś w rodzaju pasowania na rolnika. Czy ten ryzykowny obyczaj, kiedy prawie wszystko chce gnać ze wsi do miast, a najlepiej do Irlandii, się przyjmie? Zobaczymy.
Po mszy ludzie rozeszli się po całym tym szkolnym terenie, wchodzili też do szkoły godnej zwiedzenia. W tych starych, aczkolwiek znakomicie przystosowanych do dzisiejszych czasów murach, wszędzie napotyka się na niezwykłe niespodzianki. A to trafia się do galerii sztuki, a to widzi zdjęcia obrazujące historię szkoły, a to wchodzi do pięknie urządzonej sali. Gdybym kiedykolwiek miał możliwość powrotu do szkoły (co niestety już jest nierealne), to chciałbym trafić właśnie do takiej, ba, powiem więcej - do tej właśnie szkoły, a nie jakiegoś przeszklonego molocha bez ducha i tradycji (co na jedno czasami wychodzi).
Wszędzie się coś działo. A to przy niezwykle kolorowych stanowiskach sołectw, a to na terenie zabaw dla dzieci, a to na scenie, gdzie kobiety - wiejskie artystki na przykład brawurowo wykonały utwór pt. "Arizona". Widać po tych wszystkich naprędce kleconych kabaretach, że wieś w przeciwieństwie do miasta nie wstydzi się żartować sama z siebie. A mówiąc już ogólnie, zbierając to wszystko do jednego - widać, że potężny i pozytywny duch konkurencji między sołectwami w gminie Skórcz wcale nie gaśnie. I to on właśnie, plus oczywiście sztab ludzi, którzy umiejętnie tę energię potrafi wykorzystać, powoduje, że dożynki gminne w gminie Skórcz są jakimś ewenementem na skalę... na skalę... No, powiedzmy ostrożnie, najmniej powiatową.
Tekst i foto Tadeusz Majewski





Gmina Skórcz-dożynki 1
Wieniec niosą panowie z Pączewa. Na ten wieniec konkurencja będzie spoglądać często, wszak w zeszłym roku jego autorki zrobiły najładniejszy w województwie.

2. Kto by w dzień powszedni spojrzał uważniej na ten fragment ziemi.. A teraz? Ten ołtarz między lipami to kawałek ziemi świętej.

3. Na początku jest najtrudniej - złamać taki bochen chleba.

4. Ludzi tłum. Zdjęcie zrobione prawie z lotu ptaka.

5. "Gościna u Starostów". Tu można było zjeść kawałek upieczonego świniaka. Żeby tak na wsiach na co dzień...

6. Zespół z Mirotek. Oni przygotowali ciekawe stoisko i kapitalny ogródek. W sumie w klasyfikacji ogólnej zespół zdobył drugie miejsce.

7. Zespół z Wielkiego Bukowca. Pod namiotem było też miejsce dla wyrobów artystycznych.

8. KGW Czarnylas po raz pierwszy w kociewskich strojach.


9.KGW Barłożno wyeksponowało dorodne zbiory, między innymi wielkie buraki. W ogólnej klasyfikacji zajeło trzecie miejsce.

10. KGW Wolental zaskoczył w tym roku i stoiskiem, i łądnym wielkim wieńcem.

11. Podczas kabaretu wykonującego rubaszne utwory typu "Arizona" prowadząca imprezę Dorota Piechowska czym prędzej zakomunikowała, że za treść utworów nie odpowiada.

12. Zespół z Pączewa, który w klasyfikacji ogólnej (wieniec, stoisko i występ na scenie) zajął pierwsze miejsce. Ich wieniec zdobył na tych dozynkach pierwsze miejsce ex aequo z wieńcem z barłożna.

13. Ten wieniec również będzie reprezentował gminę na dożynkach powiatowych w Bolesławowie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz