wtorek, 21 lutego 2012

TADEUSZ MAJEWSKI. Zawiązać Kleszczewo w jeden kłębek

Duży, jasny pokój. Szukam gniazdka, by podłączyć laptopa. - O, jest ich dużo - mówię. - Gospodarz zawsze ma dużo gniazd - zauważa Danuta Nawrocka - skarbnik KGW Kleszczewo Kościerskie. Ela Szarafin - przewodnicząca opowiada, jak tu się znalazła. - Przyszłam ze Smolnik (gm. Lubichowo). Wżeniłam się w 1984 r. i od tego czasu pracowałam na gospodarstwie, z dziećmi i jako konserwator powierzchni płaskich (śmiech - jako sprzątaczka) w szkole...







Za PGR-ów było tu dobrze

Kolej na panią Danutę. - Pochodzę ze Starej Kiszewy.

- Przyszłam tu w 1976 r. i pracowałam jako kucharka w PGR-ze. Wtedy we tych PGR-owskich blokach mieszkały same młode małżeństwa. Teraz ci, co wtedy byli mali, są młodymi małżeństwami i mają już swoje dzieci, ale nie tyle, ile było wówczas. A tamte młode małżeństwa to już starsi ludzie. W tamtym czasie żyło się tu dobrze. Na miejscu były: przedszkole, szkoła, poczta, kościół, a przed wszystkim praca.

Dziś

- Dziś nie ma poczty, przedszkola, do ośrodka mamy daleko, bo do Zblewa, praca to chyba tylko w szkole i "kajakach". Połączenie z gminą i Starogardem jest beznadziejne. Jeszcze w tamtą stronę jakoś jest, ale z powrotem makabra. PKS zajeżdża tutaj, jadąc ze Zblewa do Starogardu, jedynie we wtorki w czwartki. Dlaczego tak kursują, nie wiadomo. Może ze względu na dni targowe. Najczęściej jedzie się do Starogardu na dwa etapy: rowerem do Piesienicy i stamtąd pociągiem. Ci, co pracują, jeżdżą też samochodami. Składają się na paliwo albo na zmianę. Od września ubiegłego roku, po wniosku sołtysa, jeździ Meteobus. Dowozi młodzież na pociąg do Piesienicy i po południu przywozi. Ze Skarszewami nie ma żadnego połączenia, choć sporo osób dojeżdża do pracy w Gdańsku czy Tczewie i przez Skarszewy byłoby najkrócej.

Poczucie beznadziei

Przez chwilę rozmawiamy o wieku. Pani Danuta ma 63 l. i jest na emeryturze. Żartuję, że będzie cofnięta, bo przecież mamy pracować do 67. roku.

- Ja mam 49 - mówi pani Ela. - W takim wieku nie chcą zatrudnić. Mówią: "Ile masz lat? Aha. No dobrze, za kilka tygodni damy odpowiedź." I nie dają. Bo niby jesteśmy mniej wydajni. Tymczasem w tym wieku niektórzy są bardziej zwinni, niż ci młodzi. Wielu z nich patrzy na zapomogi i na "kuronia", i idzie po piwo pod sklep. Choć to jest zrozumiałe. Fatalne jest to poczucie beznadziei. Tym bardziej, że we wsi nic się nie dzieje. Kino, teatr? To już nawet nie marzenia. Nie ma możliwości wyjazdu. Nawet jak ktoś posiada auto, to ilu jest w stanie zabrać? Poza tym skąd pieniądze na bilety?

Wyciągnąć kobiety z zamknięcia

KGW powstało w styczniu ubiegłego roku. Sołtys Marian Reszka poinformował panią Elę i inne kobiety, że powstało w Semlinie. Postawił pytanie, dlaczego nie w Kleszczewie. A potem pomagał wraz z panią Elą Glazą z gminy je założyć. Pierwsze zebranie odbyło się w styczniu, w kwietniu KGW zostało zarejestrowane.


- Główny cel? Wyciągnąć kobiety z domów, z tego zamknięcia - tłumaczy pani Ela. - Chodziło nam o to, żeby się spotykać, pokazać mieszkańcom, że da się coś wspólnie zorganizować. Poza tym każda potrafi przecież coś zrobić. Co zrobiłyśmy... 5 lutego spotkanie dla emerytów i rencistów. Przyszła garstka. Po tym zorganizowałyśmy sobie spotkanie przy kawie w "Pubie" na Dzień Kobiet. Następnie pomogłyśmy radzie sołeckiej przy festynie dla dzieci. Wtedy coś drgnęło z frekwencją. Brałyśmy też udział w festynie dla sportowców. No i byłyśmy na Świątecznym Kiermaszu w Zblewie 18 grudnia, na który przygotowałyśmy ciasta i robótki ręczne.

Mankament - brak lokalu

Członkiń jest 19, ale bardziej aktywnych siedem. Mankament - brak lokalu. Dzięki życzliwości dyrektora panie spotykają się raz w tygodniu w szkole, no i "po koleżankach". Pytam o pomysły.

- Są różne, ale na razie z nimi stoimy - ciągnie pani Ela. - Najważniejsze, żeby był lokal. Obiecano nam Dom Sportowca, który stoi przy boisku. Szkoda, że nie ma już piłkarzy. Tylu zwinnych chłopaków poszło grać gdzie indziej. Gdybyśmy mieli lokal, mogłybyśmy robić kursy gotowania (dziś młody, wiadomo - zupka błyskawiczna i czajnik z wodą), szycia, haftowania, układania bukietów, robótek. Mogłyby się też spotykać dzieci, które też nie mają gdzie. Chowają się po kątach i palą papierosy albo siedzią "w komputerze". Kilka dni był piękny śnieg, a tu ani kuligu nawet za tym ciągnikiem, ani nic. Wolą internet, a potem, po grach wychodzi z nich agresja. Kiedyś z respektu uciekało się przed księdzem czy nauczycielem albo się kłaniało, a dziś do nauczyli mówią na ty. Kobiety też siedzą przed telewizorem albo idą na kawkę, poplotkują i z powrotem do domu..

Bo mężowie marudzili

W styczniu panie postanowiłyśmy uczcić rocznicę powstania KGW. - Doszłyśmy do wniosku, że zrobimy zabawę z mężami, bo marudzili, że wieczorami sami siedzą w domach. Odbyła się 28 stycznia w "Pubie". Obecnością zaszczycił nas wicewójt Artur Herold. Bawiło się 36 osób. Członkinie z mężami. Niektórzy wypowiadali nam, że podobno była fajna zabawa, a nie zostali zaproszeni. Niestety, nie mamy możliwości lokalowych. Wszystko zostało zajęte. W byłej kotłowni mieszka rodzina, już właściciele całości, w dawnym przedszkolu mieści się SON "Pogoda", a w miejscu, gdzie była stołówka PGR-u, firma produkuje piece c.o. W byłej remizie jest "Pub" i punkt pocztowy.

Związać to w całość

Kleszczewo jest jakieś takie niespójne. Nadal dzieli się na "PGR" i "wieś". - Widać to w kole. Chodzi o to, by związać to w całość, w jeden kłębek, żeby funkcjonowało społecznie. Dajemy temu początek. Poza tym KGW znakomicie reprezentują gminy. Niech pan weźmie przegląd Festiwalu Orkiestr Dętych w Zblewie. Jak pięknie wyglądały te stoiska KGW. To jest promocja. Stroje dla nas są w trakcie szycia. Pieniążki załatwił wicewójt Artur Herold - kończy przewodnicząca.

Tadeusz Majewski

I ROCZNICA KGW KLESZCZEWO - ZDJĘCIA Z ZABAWY

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz