niedziela, 28 grudnia 2014

ANTONI CHYŁA. Za panowania towarzysza Wiesława być może dostałby nagrodę

Mamy zimę

Komunikaty meteorologiczne, czy to w telewizji, czy to w radiu, zapewniały, że będzie na Gwiazdkę chlapa. Ja, składając życzenia znajomym z okazji Bożego Narodzenia, dodawałem, aby przyszedł mróz i śnieg.











W sumie to przekonał mnie do tego śniegu pan Jan Marczyński z Linowca. Miałem możliwość zobaczenia jego mini ciągników wraz z sprzętem towarzyszącym. Pan Jan wykonywał szuflę do odśnieżania, która miała być zamontowana do małego ciągnika. Ciągnik ten powstał na bazie silnika japońskiego diesla z agregatu chłodniczego z Tira, z części jednoosiowego ciągnika ogrodniczego Ursus C-308, podzespołów z malucha, VW Golfa i innych maszyn.


Sprzęt do traktorka

Twórca tych ciągników jest właścicielem 1 hektara ziemi ornej. Wyposażenie ciągnika to przyczepka jednoosiowa, pług jednoskibowy z przedpłużkiem (wykonany z pługa dwuskibowego konnego), brona zawieszana dwupolowa, glebogryzarka i siewnik do nawozów "Kos".


Traktorek Jana. Linowiec


Ważnym elementem tego małego traktorka jest przekaźnik do napędu maszyn rolniczych i podnośnik hydrauliczny. Co ciekawe, twórca jego wszystko wykonuje sam i pozyskuje części ze składów złomu. Pracował w stoczni w Gdyni. Z wykształcenia jest blacharzem, obecnie na emeryturze. Szkoda, że pan Jan nie urodził się wcześniej. Gdyby żył w okresie panowania towarzysza Wiesława, to kto wie, czy by nie dostał wysokiego odznaczenia, gdyż w tamtym okresie wydano walkę koniom, które zjadały zboże potrzebne na chleb. Te ciągniki jednoosiowe produkowane w kraju potocznie nazywano "koniem Gomułki" miały silnik dwusuwowy o zapłonie iskrowym, trzy biegi i wsteczny. Seryjna produkcja Ursusa to lata 1958 do 1963, drugi ciągnik Dzik - w latach 1959 do 1970.








Z odśnieżaniem to mam przygodę. Podczas odśnieżania w obwodzie łowieckim "Długie" dróg dojazdowych do paśników oraz odkrywania wrzosowisk, gdy jechałem w ciągniku Ursus VI z Czesławem Kroczem, nastąpiła awaria układu chłodzenia silnika. Siedząc z tyłu zauważyłem strumień płynu w oparach i jak coś wyleciało. Czesław nie zauważył. Klepnięcie w ramię spowodowało, że się zatrzymał. Po wyjściu z kabiny stwierdziliśmy, że w bloku silnika wystrzelił korek, którego nie odnaleźliśmy. Całe szczęście, że miałem komórkę i połączyłem się z Eugeniuszem Piorem, którego poprosiłem o dostarczenie korka i płynu do chłodnicy. Genio zapewnił, że korek dowiozą nam jego wnuki, lecz ja miałem im wyjść naprzeciw. Umówiłem się, że dojdę do Ocypla. I tak musiałem przejść około tylko 6 kilometrów. Co prawda na umówionym miejscu byłem szybciej, jak nasi wybawcy z płynem do chłodnicy i korkiem.




Zima. Święta Bożego Narodzenia


Czesław zamiast korka wbił kołek drewniany i po uzupełnieniu płynu kontynuowaliśmy nasze odśnieżanie. Ja i Czesław mieliśmy dość tego odśnieżania. W tym dniu późno byliśmy w domu i dobrze, że Bajka nie jechała ze mną i została z Wandzią w domu. Będąc psem myśliwskim zawsze wszędzie ze mną jeździła, ale miałem jakieś przeczucie, że może być różnie. Zimą w lesie i na polach jest pięknie, ale nie daj Boże, jak się coś stanie, to człowiek jest sam i tylko kolega myśliwy może wybawić z opresji, gdyż dobrze zna teren i zawsze trafi.

PS. Wykonałem kilka zdjęć tych traktorków i zdjęć pierwszego śniegu na Gwiazdkę.

Skórcz dnia 26.12.2014 rok Antoni

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz