Ostatni dzień grudnia, więc jeszcze można, a właściwie trzeba zamieścić kilka zdjęć, jakie zrobiłem w Mirotkach i Pinczynie. Punktem wyjścia felietoniku jest tryptyk. Miałem otóż warsztaty w Mirotkach i podczas nich dyrektor szkoły pani Grażyna Kościelna coś mi napomknęła, że wisi w sali na parterze. Po zajęciach już wychodziłem ze szkoły, ale nagle stop, stop! - tryptyk, jakiś tryptyk, co za tryptyk, gdzie on jest?! Wszedłem do największej chyba sali w szkółce i ogarnęło mnie zdumienie. Tryptyk wisiał tu sobie, w maleńkiej szkółce w maleńkich Mirotkach jakby spadł prosto z niebios - tryptyk świąteczny, bożonarodzeniowy, czyli bez podziału - PIEKŁO - ZIEMIA - NIEBO, wobec czego nie musiałem się przejmować, gdzie mnie rzuci po Zejściu - czy na lewo, czy na prawo, czy usmażą jak frytkę na oleju w McDonadl"s, czy pofrunę jak skowronek w nieskończony błękit nieba. Zapomniałem zapisać dane autorki tego dzieła, ale oczywiście się dowiem i uzupełnię. Smakowałem formę - tryptyk, duży, panoramiczny, może jeszcze nie do końca nasycony jak ja bym chciał szczegółami, ale rozumiem, rozumiem, przecież - jako wyżej, dzieło świąteczne. Ktoś tu, w Mirotkach, pokazał oczywistość, że malarstwo to nie tylko talent, ale mrówcza praca, czas, samotność, radość i zwątpienie, zwątpienie i radość, czyli zawodowstwo, odciśnięte jak wielki, kolorowy stempel w tym przypadku nie na płótnie, a na trójcy płócien, zawierający choć nie mnóstwo, ale wiele wątków.
Trójobraz, na którym każdy centymetr obojętnie w jakiej części płótna, jest równie poważnie rozmalowany, i nos na pierwszym planie, i blada chmurka w górnym prawym rogu, i źdźbło trawy na krawędzi, wystające niemalże zza złotej ramy. Bo ja nie lubię, gdy ktoś maluje coś pojedynczego, centralnie umieszczonego na płótnie, na ogół z niechlujnie potraktowanym tłem albo z tłem właściwie pominiętym. Gdy taki obraz oglądam, wydaje mi się, że ktoś coś zrobił niepoważnie, z doskoku, pomiędzy pracą w Biurze Swojej Pracy Zawodowej a programem Szkło Kontaktowe.. Co Pani mówi? Że tryptyk stara forma? A cóż z tego?! W tej starej formie można przecież mnóstwo opowiedzieć Dzisiejszego, na przykład czy w Niebie jeżdżą beemkami i audicami, czy w Piekle mają gaz rosyjski, czy łupkowy. Tak, tak, to jest tylko takie na przykład, proszę Pani, taki właściwie żart, bo można by przecież w tryptyk wsadzić tyle dzisiejszych bardzo poważanych spraw - a mało to mamy problemów? Czy może świat stał się mniej skomplikowany niż ten sprzed dwóch tysięcy lat? Ten - Tamten dyskurs w sztuce powinien chyba trwać, bo bez niego co Pan chce mi powiedzieć malując właściwie nic? To trochę tak jak z tymi bombkami i świętami, które opisałem niżej w tekście pt. W żłobie leży. O włóczędze przez galerie Mikołaja (nawet nie świętego), o chińskich bombkach, braku Głównego Bohatera, właściwie w ogóle bez Bohatera. Szkoda, że nie umiem malować, że nie mam talentu, a nawet gdybym miał, z powodu wrodzonej niecierpliwości nie dałbym rady poświęcić czasu na cichutkie sam na sam ze sztalugami przez całe dni i noce, miesiące i lata. Szkoda, bo bym się wziął za namalowanie scen, jakie widziałem w Święto Objawienia Pańskiego w kościele w Pinczynie. Też można by taki tryptyk, chociaż oczywiście, w związku z charakterem tej imprezy, w starym stylu, w świątecznym klimacie jak ten w Mirotkach. Ale może Pani/Pan namalujecie tryptyk taki dzisiejszy, takie nasze Dziś, że sobie przed nim na dłużej przystanę, zamyślę się i mruknę: Hmm, ależ, cholera, to jest prawdziwe i po po cichutku zadam sobie pytanie, w którym miejscu ja w tym Pani/Pana tryptyku jestem i po której stronię być może będę...
Tadeusz Majewski
LINK: A tak wyglądał orszak kolędników w Pinczynie w Święto Objawienia Pańskiego! : http://kociewiacy.pl/gminy/zblewo/index.php…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz