poniedziałek, 23 lutego 2015

U Pestków. My tu siedzimy jak pijawki. Stary tekst i nowe odkrycie!



Reportaż ten napisałem w marcu 2011 roku i zapomniałem o nim (tzn. o wrzuceniu do portalu). Może dlatego, że jest w nim mowa o Małgorzacie Garnyszowej, która dokonała rekonstrukcji stroju kociewskiego. A ponieważ przez 26 lat dziennikarskiej włóczęgi po regionie nie zetknąłem się z choćbym jednym starym zdjęciem z kimś obranym w taki bądź podobny strój, więc zrodziło się we mnie zrozumiałe podejrzenie, że mamy do czynienia z pewną obrazową konfabulacją. Tymczasem przeglądając kilka dni temu stare zdjęcia w książce "Był taki Pelplin" - znalazłem...!



Stefan i Cecylia Pestka mieszkają na początku szosy na Czarnylas, bardzo blisko kościoła. Ich dom ma zdecydowanie ponad sto lat. Być może tyle, ile stare meble, jakie stoją w pokojach. W pokoju z piękną starą szafą ciepło daje wielki jak na to niskie pomieszczenie kaflowy piec.


Przy Kościelnej?

- Pani sołtys wskazała, gdzie Państwo mieszkacie. Gdyby nie ona, trudno byłoby trafić. Szkoda, że nie ma tu nazwanych ulic.

Pan Stefan: - My nazwaliśmy tę ulicę Kościelna.

- No tak, kościół przecież na rzut beretem. Na tym domu powinna być tabliczka. Mieszkała tu przecież Małgorzata Garyszowa - Pestka. Od dawna państwo tu mieszkacie?

- Od 1989 roku. Przyjechaliśmy z Olsztyńskiego... W tym domu mieszkali Małgorzata i Ludwik Garnysz. Chcieli mieć na starość opiekę i myśmy przyjechali.


Była ciocią pana Stefana

- Kim dla pana była Małgorzata Garnyszowa-Pestka?

- Moją ciocią. Siostrą mojego ojca Leona Pestki. Jej ojciec Jan Pestka był nauczycielem. Wyszła za mąż za Garnysza.

- To dla Pączewa osoba bardzo ważna. Odtworzyła haft kociewski, napisała książkę o Pączewie. Kim była z zawodu?

- Nauczycielką. Na pewno uczyła języka polskiego. To są rzeczywiście jej dzieła - haft i książka. Ale jej mąż, Ludwik Garnysz, też był utalentowany. Czego się nie dotknął, zawsze mu wychodziło coś ciekawego. Robił okręty, domki ze słomy i z drewna, i mnóstwo innych ciekawych rzeczy. Dlatego zawsze wysyłali ich na różne wystawy i spotkania twórców ludowych.

- Miał tu pan podobno małe muzeum...

- Miałem, ale te wszystkie pamiątki po nich dałem do szkoły. Obrazek, okręty, samolot. W szkole mają swój kącik.

- Myślę, że tę ulicę powinno się upamiętnić nazwiskiem Garnyszowej-Pestki. Kościelna nie, bo jednak kościół przy niej nie stoi.


Jeszcze dźwigam tę węglarkę

- Ile pan i pani macie lat?

- Ile mamy lat? Niech pan zgadnie.

- Nie będę strzelał. To ryzykowne.

- Ja mam 74, żona 75.

- Słyszałem, że udziela się pan społecznie.

- Chodzę na zebrania sołeckie.

- Czyli jest pan ciekawy tego, co dookoła się dzieje. Tematów jest mnóstwo, ot choćby ta rzeczka, która przepływa za państwa domem. Pani sołtys stwierdziła, że to rowek, a to wyraźnie rzeczka. Wie pan, gdzie ma swoje źródła? Czy aby nie w Pączewie?

- Tu źródeł jest pełno. Czy ta rzeczka rozpoczyna się Na Dybach, tego nie wiem. Za torami są wody od Wysokiej, może płynie stamtąd. Rzeczką trudno nazwać. Śmierdzi.






- Jak będzie kanaliza, przestanie i będzie ładnie wyglądała. Trzeba by ją tylko uporządkować.

- Na razie śmierdzi, jak wszystko tutaj. Spływają ścieki od świń. Ludzie mają wybudowane rurki i leci do zbiornika z wodą. Ta część Pączewa Na Dybach jest malownicza, ale w sumie Pączewo nie ma ani lasu, ani jeziorka.

- Mówi pan tak, jakby nie odpowiadało panu to miejsce zamieszkania...

- Byśmy się wyprowadzili mając możliwości. Ale to marzenie ściętej głowy. Jeszcze dźwigam tę węglarkę, palę w piecach, ale chciałbym odpocząć.

Pani Cecylia: - Pracowałam w PGR-ze. Potem zdecydowaliśmy się pójść na własne. Na starość chcielibyśmy odpocząć...

Pan Stefan: - Chcielibyśmy mieć mieszkanie gdzieś w bloku, niekoniecznie w mieście, zamknąć drzwi na klucz i gdzieś wyjechać. My tu siedzimy jak pijawki, bo mamy jeden ogródek, drugi, obejście też trzeba odpowiednio sprzątnąć, jak przystało na najładniejszą wieś w gminie. Każdy w Pączewie musi swojego pilnować.

- A gdzie byście państwo wyjechali?

- Gdzie byśmy pojechali? W Polskę. Polska jest taka piękna. Nie za granicę. Na to nas nie stać.

Rozmawiał Tadeusz Majewski


Znalazłem o to zdjęcie!



Znajduje się na stronie 182 książki Bogdana Soleckiego i Seweryna Brzezińskiego pt. "Był taki Pelplin". Opisano je tak: "Aniela Przybecka w zrekonstruowanym około 1920 r. stroju kociewskim." Rozmawiałem z Bogdanem Soleckim. Zwróciłem mu w uwagę, że w 1920 r. nie może być mowy o rekonstrukcji stroju, bo w końcu doszlibyśmy do absurdu z tymi rekonstrukcjami. Pan Bogdan, kiedy uzmysłowiłem mu ewentualną wagę tego zdjęcia dla regionu, obiecał mi, że skontaktuje się z potomkami pani Anieli. A nuż dowiemy się, dlaczego ubrała się w strój ewidentnie ludowy i ewidentnie kociewski w miasteczku, po którym - co widać na innych zdjęciach - spacerowały pięknie i z wielkomiejska ubrane paniusie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz