poniedziałek, 21 kwietnia 2003

Jajcarnia 2

To post mojego przyjaciela Wojtali z Gańska:
Dziś nic nie miało być , bo swięcenie motocykli odbyło sie już w marcu. Ale nie wyobrażam sobie ,aby motocyklowe jajka miał swięcić ktos inny niż ksiądz w motocyklowych buciorach pod sutanną. I tak zupełnie spontanicznie ( no prawie) x.Maślak zorganizował o 12.00 Jajcarnię II.Na to tylko czekaliśmy!!! Na mały sygnał!! Z różnych stron Trójmiasta ruszyły stalowe rumaki do "Gwiazdy Morza". Krystyna z Agatą i kolezanką ruszają samochodem, ja z Krzysiem ( sąsiadem ) . Nigdy nie przypuszczałem ,ze mogę być takim piratem drogowym. Drzemią jeszcze w człowieku jakieś złe instynkty ) .

To działa jak odruch Pawłowa!!! Pozwoliłem mu kulturalnie jechac przodem, a potem .......... pomine milczeniem, ale trasę pokonaliśmy w 10 minut

Przyjechało nas tym razem mniej ,ale i tak byłem szczęsliwy widząc znowu znajome mordy. Najważniejszym gościem był HiHot. Jeszcze na inwalidzkim wózku , ale był. Ktos zapytał :" ty już chodzisz ,czy jeszcze jeździsz na tym quadzie? To fajniej brzmi niz wózek . Hihot miał zresztą najfajniejszy koszyczek ze święconką, bo zapakował jedzonko do starego kasku typu orzeszek .

Fajnie było patrzeć na tych dużych i dorosłych w końcu facetów jak wyciągają spod motocyklowych kurtek koszyczki lub choćby samotne jajeczko ( cokolwiek to oznacza). X.Maslak nie mówił dużo, poswięcił pokarmy , poswiecił nas i w oka mgnieniu wrzasnął " pojedziemy na Hel?!" ) Niestety moja dalsza częśc rodziny dojechała deko później i stresowałem się co bedzie, bo koszyczek był w posiadaniu małej Agatki Krystyna jako zaradna kobieta załatwiła sobie jednak indywidualny tok święcenia jajeczek , z czego była zresztą bardzo dumna.

Może dlatego była tak wyrozumiała dla meżowskich zachcianek i łaskawie pozwoliła mi jechać z bandą Hunów na Hel. Niezła banda i dwóch księży na czele!!! Rozpierała mnie radość. Jechaliśmy elegancko w klasycznym szyku w szachownicę. Wróciły wspomnienia ubiegłorocznej wyprawy, bo jedziemy w tej samej konstelacji. Na kazdych światłach nucimy z x.Piotrusiem nasz znany przebój "WSK,WSK jak ten motor pięknie gra" W centrum Gdyni ruszamy spod swiateł ryczac silnikami ...............20km /h.

No mówię wam jak dzieci !!! Na następnych swiatłach Maślak odwraca się do mnie i mówi " a wydawać by się mogło,że to poważny i dorosły facet?! " No ale jak tu być poważnym ,kiedy rozpiera Cię energia !!! W okolicach Władysławowa widać już wody zatoki i KOSĘ!! Nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem!!! Zatoka przypomina Adriatyk. Gdzieś zniknęła szaro-bura substancja ,która jeszcze niedawno była wszechobecna.

Pewnie to troszkę zasługa oczyszczalni, ale w większym stopniu północnych sztormów. Hel to jedno z nielicznych miejsc w którym mozna scigać się z pociągiem )) Machamy dzieciom przyklejonym do szyb. Fajne są takie rozpłaszczone nosy. Grzecznie docieramy na Hel.

System jednokierunkowych ulic i małego zamieszania sprawił ,ze prawie się zgubiłem (( Dobrze ,że Adaś na mnie poczekał ,bo chyba bym sie zapłakał.

Parkujemy motocykle pod muzeum w Helu. Potem kawa w knajpce na rogu i zapada decyzja ,że idziemy do Fokarium. Tu przekonuję się do końca ,ze z wodą stał się cud. Cuda -wianki panie!! Woda jest krystalicznie czysta i....... błękitna ,co jest dla mnie największym szokiem. Z tej radości dzwonię do Krystyny ,ale pada mi komórka.

Już chciałem wyrzucić ją do zatoki ,ale pomyślałem,ze może jeszcze kiedyś się przyda Punktualnie o 15.00 zaczyna się karmienie tych mądrych stworzeń. Kto tam jeszcze nie był - naprawdę zachęcam !! W trzech basenach znajduje się ( nie wiem ile ) fok. Popisują się ,aby dostać rybę. Łasza się do karmiących. Prawie jak ja kiedy marzy mi sie .......... schabowy na obiad No i wydurniaja się podobnie.

Wysyłają całuski, pukają się w czoło ,gdy za długo muszą czekać , podają płetwę na zgodę ( znacie ten gest panowie? ) . Grają też zespołowo. Jedna z nich dopada do wiadra i natychmiast teleportuje ryby z wiadra reszcie koleżeństwa. W pewnym momencie rozlega się syrena na wieży Straży Pożarnej. Starsza pani z niepokojem spoglada co się dzieje, a x.

Piotr mówi do niej: " No widzi pani - wystarczy tych motocyklistów zostawić na chwilę samych i od razu coś nabroją " Przy motocyklach został Adam i Paweł. No jak dzieci powiadam wam jak dzieci !!!!

Żegnamy się na rynku w Helu. Wracać mamy każdy swoim tempem. Nie lubię takich pomysłów, no ale cóż sami dorośli. A jak zgubię się w drodze powrotnej buuuuuu - szczególnie na Helu Ustalamy ,ze niech sobie jadą ,a my w trzy motocykle zajeżdżamy do pięknej knajpki nad samą zatoką w Chałupach.

Na szczęście na golasów jeszcze za wczesnie , bo powiadam wam ,że to nieprzyjemny widok No i co? Tak się wszystkim śpieszyło do domowych obowiązków ?! W trzy motocykle ,kameralnie na kawkę?! A zajmujemy dwie wielkie ławy przed lokalem , którego drzwi są dwa metry od zatoki. X.Piotr bierze mnie za rękę, bo na tablicy wisi informacja , aby pilnować dzieci ( zaraz przy brzegu 1,5 m) . Czuję się zdecydowanie pewniej. Czy ja już Wam mówiłem ,ze oni są jak dzieci?!

Powrót dostarcza mi sporej dawki adrenaliny, ale tą opowieść pominę milczeniem. Radość i rozwaga nie zawsze idą w parze!

Nie wiem kochani ,czy temat jest świąteczny?! Dla mnie bardzo! Na całe święta naładowałem akumulatory pozytywną energią. Jestem nawet gotów po dzisiejszym dniu przytakiwać teściowi, który uważa ,że : W Polsce było źle, jest źle i będzie źle. Czy Wy też tak myślicie? Hel to jedno z piekniejszych miejsc na Ziemi ,ale jestem gotów jutro mu przytakiwać

Wesołych Świąt Kochani!!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz