wtorek, 22 kwietnia 2003

Mieczysława Lutki z wojny wspomnienia

Nasz rozmówca 29 lat przepracowal jao stolarz w Famosie. Jego matka z domu Tkaczyk pochodziła z Miradowa . Ojciec urodzil się w Radziejewie. Żona pana Mieczysława-Maria zmarła rok temu. Mają dwóch synów Wiesława rocznik 1959 i Sylwestra, który mieszka z ojcem. Mieli jeszcze córkę...Jolantę, która w wieku7 lat zginęła tragicznie. Na l Koścuszki zabił ją motocykl. Nasze spotkanie spowodował artykuł, który popełnił niżej podpisany w Kociewiaku nr 2. Wiaduktu rozbieranie poruszyło pana Mieczysława.

-Tam nie było wiaduktu w tym miejscu w latach trzydziestych, proszę pana-pokazuje nam odręczny szkic- ten poprzedni był żeliwny z pałąkami i zalany betonem. Koło cmentarza widać gdzie była stara szosa. Tam też był stary wiadukt, jak się idzie od miasta brukiem to nie było żadnego zakrętu. Wiadukt szedł prosto. Niemcy, bo oni go budowali byli akuratni i wszystko co się dało wyrównywali. W 1941 roku został wysadzony przez wycofujących się Niemców. Leżał potem na torach a podniesiono go dopiero w 1947 roku. Rosyjskie wojska jeździły czołgami i ciężkim sprzętem po prowizorycznym pomoście zbudowanym z drewnianych bali.- tłumaczy pan Mieczysław.

Jak czołgi szły od Jabłowa jedenastolatek Miecio mieszkał na Owidzkiej. Pamięta do dziś zapory wzdłuż ulicy i to jak wstawał o czwartej rano aby z kolegą nałamać gałązek do pieca. Musiały być łamane, wówczas nikt się nie przyczepił. Za rąbane można było zapłacić życiem.

-Ten wiadukt, o którym piszecie został zbudowany ok. 1947 roku. Jak go zbudowali to jedna strona osiadła i musieli go poprawiać. - mówi nasz rozmówca.

Pan Mieczysław przeskakuje z tematu na temat, ale jego wywody są ciekawe. Opowiada jak w 1945 roku ekshumowano żołnierzy radzieckich pochowanych na Rynku, w miejscu gdzie tradycyjnie stoi choinka na Boże Narodzenie. Do Rynku nikogo nie dopuszczano. Zwłoki wydobywano nocą i przewożono furmankami na cmentarz wojskowy przy dzisiejszym "dużym" CPN.

W pamięci wówczas chłopca, pana Mieczysława głęboko zapisał się inny cmentarz- przy ulicy Owidzkiej.

-Był bardzo tęgi mróz, było chyba ze 40 stopni, rzeka zamarzła na dwa metry, po wodę chodziliśmy do browaru. To był 1945 rok. W mieście było pełno uchodźców. Chodziliśmy do nich na handel. Handlowaliśmy chlebem, który zdobywaliśmy z młyna wykorzystując nieuwagę pracowników, Włochów. Wszędzie leżały trupy. Na takim mrozie trupowi nie można zamknąć oczu. Taki nieżywy człowiek z otwartymi oczyma wyglądał upiornie. Zwożono je potem na cmentarz ewangelicki na Owidzką. Leżeli z tymi otwartymi oczyma, kobiety i dzieci bały się przechodzić. Potem saperzy wysadzili ziemię i ich pogrzebano. Zrobiła się wielka góra przysypana ziemią, trzeba było więcej niż roku, żeby osiadła- relacjonuje pan Mieczysław.

Nasz rozmówca od 15 lat jest mieszkańcem os Konstytucji 3 Maja i wnikliwym obserwatorem lokalnego życia. Ma duża wiedzę na temat czasów okupacji, którą wykorzystywano już podczas poszukiwania żołnierzy niemieckich poległych na ziemi kociewskiej. Przedtem mieszkał na Owidzkiej i krótko na Kościuszki. Wspomina ul Sikorskiego, która miała podczas jego dzieciństwa dwie ścieżki rowerowe, ul Magazynową z jej betonową nawierzchnią i kapliczkę Wiecherta z figurą z soli i marmurami, które były wykorzystane jako schody przy nieistniejącym pomniku wdzięczności na rynku. Witraże z kaplicy przetapiano na kolorowe lufki w hucie szkła.

Za naszym pośrednictwem Pan Lutka apeluje do starszych mieszkańców o udostępnienie swoich wspomnień i zdjęć aby ocalić je od zapomnienia. Z przyjemnością je opublikujemy.

Jarosław Stanek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz