sobota, 27 grudnia 2003

To moje życie

Od zawsze kolekcjonował różne rzeczy. Przygoda ze zbieractwem zaczęła się, gdy był zupełnie małym chłopcem. - Starociami zajmuję się od około dwóch lat. Te eksponaty etnograficzne, które teraz są w mojej kolekcji, zacząłem zbierać 3 lata temu - mówi Piotr Puchalski, właściciel największego na Kociewiu zbioru etnograficznego

Gdy był małym chłopcem, zbierał znaczki. Później przyszedł czas na poważniejsze rzeczy - butelki browarowe, widokówki, stare dokumenty dotyczące Starogardu.

- Trochę tego było. Tylko tak to już jest, że jak coś się robi, chce się być w tym najlepszym. Gdy zorientowałem się, że w zbieraniu widokówek nie mam szans, dałem sobie z tym spokój - opowiada pan Piotr. Zupełnie inaczej ma się kwestia obecnego hobby pana Piotra. Jak już wspomnieliśmy na początku, zaczęło się to 3 lata temu. Zbiór zapoczątkowała skrzynia. - Pamiętam, była przepiękna. Wspaniale malowana, niezwykle zdobiona. Później dochodziły do tego meble i różne drobne rzeczy. Zbierało się jeden przedmiot do drugiego. Dziś jest tego sporo. Nigdy dokładnie nie liczyłem, ale około kilkuset na pewno by było - kontynuuje kolekcjoner. - Takie zainteresowanie wymaga sporo wolnego miejsca. Jak na razie jednak nikomu to nie przeszkadza.. Może czasami rodzina ma już dosyć tego mojego hobby, bo co roku na podwórku powstaje kolejna buda. No ale gdzieś muszę te wszystkie rzeczy trzymać, żeby się nie zniszczyły, prawda?

Tyle tego jest, że aż dech zapiera, gdy wchodzi się na podwórko państwa Puchalskich.

- To całe życie mojego męża. Nie wyobrażam sobie, aby teraz zaczął zajmować się czymś innym. To po prostu jest już z nim związane. Na podwórku jest tego mnóstwo. Również w domu mamy kilka eksponatów. Niektóre z nich są niezwykłe. Ale niektórych po prostu nie lubię - włącza się do rozmowy pani Kasia, żona naszego gospodarza.

Cześć swoich zbiorów Piotr Puchalski trzyma na swoim podwórku, cześć w domu. Niektóre z eksponatów wystawione są w Izbie Regionalnej w Szpęgawsku, stworzonej na potrzeby Zielonej Szkoły, która jest inicjatywą Ogniska Pracy Pozaszkolnej (pisaliśmy o tym w jednym z ostatnich numerów Kociewiaka).

- Każde z tych przedmiotów ma dla mnie szczególną wartość. Jedni mówią, że zbieram starocie. Inni w ogóle tego nie komentują. Mnie to po prostu fascynuje, jest takie niezwykłe. To znaczna część mojego życia, której poświęcam sporo czasu. Jeżdżę tu i tam, i ciągle szukam czegoś nowego. Zajeżdżam do starych gospodarstw i pytam, czy mają coś szczególnego, coś starego, co mogłoby mieć nie tyle wartość rynkową, co przede wszystkim historyczną.. Nieraz zdarzyło się, że zostałem odprawiony z kwitkiem. Kiedyś ludzie dawali najrozmaitsze rzeczy bezinteresownie, po prostu za dziękuję. Nikt nic nie oczekiwał w zamian Teraz czasy się zmieniły. Wiadomo, ze z pustą ręką się nie jedzie, ale przykre jest jeśli na samym wstępie rozmowy pytają: za ile?- mówi pan Piotr.

W swoich zbiorach pan Piotr ma rzeczy, o których nikomu nawet się nie śniło. Pan Piotr ma kilka rodzajów pułapek na myszy. Każda jest inna. - Jedne są mniej humanitarne, inne bardziej - śmieje się gospodarz. W kolekcji znajdują się również naczynia garncarskie. - Dwojaki do noszenia obiadu to po prostu cos niebywałego. Mieć całe, skompletowane to szczyt marzeń każdego kolekcjonera. Mam również cedzidło do makaronu, drutowane garnki. Tego jest naprawdę bardzo dużo. Są również nagrobki. Stare nagrobki. Aż dziwne, że zachowały się w tak dobrym stanie. Jeden - mennonicki, dębowy, służył w chacie jako stopień i jednocześnie jako wycieraczka, leżąc w przejściu między mieszkaniem a oborą - opowiada P. Puchalski.

Na pewno o każdej z tych rzeczy mógłby opowiadać godzinami. Ale wciąż szuka nowych eksponatów do swej kolekcji.

- To prawda. Ciągle jest w drodze. Najmniej bywa w domu latem, gdy na dworze długo jest jasno. Czasami tak daleko wyjedzie, ze nie ma go przez kilka dni - mówi z uśmiechem pani Kasia. Jednak gdy wróci jaka radość jest w domu. Nie tylko dla rodziny, ale przede wszystkim dla pana Piotra, który z trudem powiększył swoją kolekcję. Mogłoby się wydawać, że to łatwe. Szukać staroci.

- To stresujące zajęcie. Z cała pewnością jest ciekawe, ale wymaga również cierpliwości i samozaparcia - mówi Piotr Puchalski. - Ale ja jestem z tego zadowolony. Jestem dumny, ze mam przedmioty nawet z połowy XVII wieku. Mam ogromną satysfakcje z tego, że jestem na Kociewiu jedyną osobą, która ma taki zbiór - kończy pan Piotr.

Aby poznać świat pana Piotra, trzeba osobiście wszystko to zobaczyć. Kto wie, może w przyszłości stworzy on odpowiednie miejsce dla swoich bezcennych eksponatów. Na razie zainteresowani mogą niektóre z nich oglądać w Izbie Regionalnej, która mieści się w szkole w Szpęgawsku.

Tekst: Izabela Lemańczyk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz