niedziela, 4 marca 2012

MŁODZI-STG. WIKTORIA ILA. W wolnych chwilach piszę opowiadania

Urodziłam się mam 1 kwietnia w Starogardzie Gd. Uczę się W PG2 w Starogardzie Gd., klasa IIa (sportowa). Interesuje się koszykówką, muzyką, czytaniem książek (szczególnie o miłości czy wampirach), zwierzętami, no i oczywiście w wolnych chwilach piszę opowiadania. Chciałabym zostać sędzią koszykówki albo pisarką. Jeszcze dokładnie nie wiem, ale zależy mi na tym, aby mój zawód wiązał się z podróżami. To - niżej - moje jedyne opowiadanie tego typu. Wolę pisać o miłości.















Ciemny deszczowy wieczór. Zapowiadało się na to, że Courtney nie wyjdzie nigdzie przez kilka godzin. Nie lubiła takich mokrych pogód, gdyż zawsze kojarzyło jej się to z wypadkiem jej ojca, który zmarł dwa lata temu. Słuchając muzyki przez słuchawki nagle poczuła wibracje komórki. Wyciągnęła ją z kieszeni. Wyświetlił się obcy numer nadawcy. Nacisnęła guzik na telefonie: Otwórz wiadomość. Treść była następująca: WYJRZYJ PRZEZ OKNO.

Dziewczyna pomyślała, że to jakiś głupi żart albo ktoś się mimowolnie pomylił. Dla pewności wyjrzała przez okno, aby potwierdzić przypuszczenia. Nikogo tam nie było, więc zapewne miała rację. Odłożyła słuchawki z muzyką na miejsce i poszła do kuchni. Wtem usłyszała głośne pukanie. Poszła za dźwiękiem. To było pukanie do drzwi. Zajrzała przez okienko w drzwiach. Była to Liwia, jej najlepsza przyjaciółka ze swoim chłopakiem Scottem. Otworzyła im pośpiesznie drzwi.

Pewnie Liwia wysłała mi esemesa - pomyślała dziewczyna . (...)
- Cześć. Nie przeszkadzamy? - mówiąc to Liwia, przemoczona do suchej nitki, przytuliła swoją przyjaciółkę.
- Cześć. No coś ty,wchodźcie - uśmiechnęła się po czym usunęła im z drogi tak, aby swobodnie mogli przejść. Machnęła porozumiewawczo ręką i chłopak wraz z dziewczyną weszli. Ściągnęli buty w przedpokoju, a kurtki powiesili na wieszaki.
- Chcecie coś do picia? - zaproponowała dziewczyna kierując się w stronę kuchni.
- Nie, nie wiem jak Scott.
- Kawę rozpuszczalną - odpowiedział chłopak.
Courtney kiwnęła głową i nastawiła czajnik wody na kawę. Po chwili wyciągnęła z górnej szafki paczkę ciastek i postawiła na stoliku do kawy.
- Długo was nie widziałam - ciągnęła patrząc raz na Liwię, raz na Scotta.
- Załatwiałam dużo spraw, a Scott jak to Scott.

Nagle usłyszała dźwięk alertu telefonicznego. Jej przyjaciółka zaczęła szukać czegoś uporczywie w torebce. Im dalej wkładała swą dłoń, tym bardziej dźwięk był wyraźny. W końcu po żmudnych szukaniach znalazła telefon i uniosła go ku górze klikając przycisk. Wyszła z pokoju, rozmawiając przez niego niemal szeptem. (...)
Courtney usłyszała gotującą się wodę, więc poszła w kierunku kuchni i kiedy się tam już znalazła, wyłączyła czajnik. Wyjęła z szafki dwa kubki wsypując zawartość na ich dno. Zalała to gorącą wodą i wróciła do salonu podając Scottowi kawę. Usiadła naprzeciwko niego na rogu kanapy i zaczęła sączyć gorący napój. Wtem weszła jej przyjaciółka.
- Scott, zostaniesz tutaj? Muszę załatwić coś ważnego - spojrzała na chłopaka niemal błagalnym wzrokiem. Ten kiwnął głową i dziewczyna wyszła w pośpiechu z nikim się nie żegnając.

(...) Minęło na oko około pół godziny od wyjścia dziewczyny, a oni nie zamienili ze sobą nawet jednego słowa. Scott juz taki był - rzadko kiedy się odzywał, przeważnie milczał bądź gestykulował, co każdy łatwo rozumiał. Dziewczyna wpatrywała się w niego nadgryzając kawałek ciastka. Wyglądał tak, jakby coś go trapiło. Nie miała zamiaru go o nic wypytywać, bo wiedziała, że i tak jej nie powie. Nie znali się długo. Widziała go przelotnie kilka razy i znała go z opowieści przyjaciółki. Chcąc jakoś zacząć rozmowę, bo ta cisza ją przerażała, spojrzała w okno i powiedziała:
- Mamy nieciekawą pogodę. U was pewnie słońce...
Wzięła swój kubek do rąk i kurczowo go trzymała. Spojrzała na niego z zaciekawieniem, ale przerażająca cisza trwała nadal. Odstawiła kubek z głośnym stuknięciem i usiadła obok niego.
- Coś się stało?
Nadal cisza, więc zapytała w inny sposób.
- Coś z Liwią?
Chłopak skrzywił się i niepewnie spojrzał na nią.
- Nic się nie stało.
Dziewczyna pokręciła głową. Minę miała bardzo poważną, więc i ton jej głosu spoważniał.
- Możesz mi powiedzieć...
- A jaką będę miał pewność, że nikomu nie powiesz?
- Stuprocentową.

Chłopak odwrócił głowę w drugą stronę wpatrując się w podłogę. Courtney była pewna, że teraz coś powie, coś, co go gryzie. Ale on nadal milczał, więc wyciągnęła z szuflady znajdującej się w pobliżu małą igłę, taką, jakiej używają krawcowe do szycia. Podniosła ją w ręce. Spojrzała na chłopaka. Akurat patrzył na jej poczynania, więc uśmiechnęła się lekko, ale szyderczo i uszkodziła sobie kawałek naskórka na czubku palcu. W efekcie popłynęła krew. Położyła igłę z powrotem na miejsce i usiadła obok niego pokazując mu palec. Złapała jego ramię i przysunęła swą rękę do jego ręki, aby krew odcisnęła się jak pieczęć.
- Teraz masz dowód.
Westchnął ciężko i ozwał się po cichu:
- Znasz historię o wywoływaniu duchów?
Kiwnęła głową i rozsiadła się wygodnie na kanapie przysuwając się bliżej niego. Podparła się ręką o kolano, aby lepiej go słyszeć.
- Sądzę, że Liwia nie jest sobą. Dwa tygodnie temu byliśmy na dużej imprezie. Poszła do łazienki i ktoś zaczął krzyczeć, że coś tam się dzieje, więc pobiegłem. A ona była cała we krwi i mówiła innym głosem kilka wyrazów: życie, śmierć, nadejście. A potem swoim naturalnym głosem, że nie mam słuchać, że mam stąd wyjść. Prosiła, błagała... Zamknęła oczy i nie otwierała. Sprawdziłem jej tętno, nie wyczułem go, więc zadzwoniłem na pogotowie. W otoczeniu było pełno podejrzanych osób. To było jak koszmar. Kiedy karetka ją wzięła i przyszedłem na następny dzień, jej już nie było. Nikt jej nie wypisał stamtąd. Nikt nie wiedział, gdzie jest. Po kilku dniach wróciła jakby nigdy nic.

Dziewczyna wpatrywała się w niego bez słowa. Nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. Gdy się na to zdecydowała, chłopak nie dał jej dojść do słowa i wydusił z siebie kolejne słowa.
- Teraz często gdzieś wychodzi, tak jak dzisiaj. Próbowałem z nią o tym rozmawiać, ale za każdym razem zbywała mnie zmieniając temat. Myślę iż to nie jest Liwia. To jest ktoś zupełnie inny...
- ...Tyle że w ciele Liwii - dokończyła za niego, a on kiwnął głową.
Dziewczyna wstała jak oparzona z kanapy, prawie potykając się o jego wyciągnięte, długie nogi i pobiegła po schodach na górę. Weszła do swojego pokoju i wróciła z wielką księgą. Brwi chłopaka nagle się zmarszczyły, a ona mu wytłumaczyła, czym jest księga.
Księga zjawisk paranormalnych i nadprzyrodzonych zdolności. Nie powiedziała ani słowa o tym, że cztery lata temu, kiedy jeszcze żył ojczym, książka leżała na murawie przy jej domu i leżała kartka z napisem: COURTNEY.
Chłopak zaczął szukać spisu treści, ale nigdzie go nie było. Zaczął uważnie wertować kartki, gdy zobaczył jedną, białą, dużą kartkę jakby ktoś jej skrawek włożył do księgi.
- Włożyłaś ją tu? - spytał wyciągając kartkę, a ona pokręciła głową, bezradnie wzruszając ramionami. Przecież nigdy jej nie otwierała.
Na odwrocie kartki napisane było: "L. Doshertzon". Chłopak spojrzał na dziewczynę, a ona na niego. Przerazili się.
- Może chodzi o kogo innego.
- A znasz jakąś inną dziewczynę o inicjale L. Doshertzon?
Dziewczyna ciężko westchnęła, wiedziała, że miał rację, ale nie chciała w to wierzyć.
- Spójrzmy na napisy - wskazała na literki zapisane w księdze. - ,,A kiedy krew się rozleje, demony przątać będą jej duszę. Kiedy przemówi głosem z zaświatów, nie będzie już nigdy sobą. Odchodząc zostawi część życia na ziemi, twoja w tym rola, byś znalazł tę część".
Courtney przysłoniła sobie usta dłonią oddychając w szybkim tempie i otwierając szeroko oczy. Nie mogła uwierzyć w te słowa. Jej przyjaciółka już nigdy nie wróci, bo demon z zaświatów ją odebrał.
- Istnieje jakieś racjonalne wytłumaczenie prawda?!
Chłopak nie odpowiedział, tylko w milczeniu patrzył, jak zaczyna wertować książkę. Powtarzała przy tym z każdą następną kartką coraz słabiej: - Prawda?
Kiedy przekartkowała całą księgę, rzuciła nią o podłogę i przykucnęła przy oknie. Łzy napływały jej do oczu, a Scott podszedł do niej obejmując ją ramionami.
- Znajdziemy rozwiązanie.
- A jeśli nie?
- To będziemy żyć dalej z świadomością utraty.

W szybie okna dostrzegli Liwię, przynajmniej jej ciało. Szybkim ruchem otarła łzy i schowała księgę.
Zanim podeszła do drzwi, chłopak chwycił ją delikatnie za ramię i powiedział:
- Zachowuj się tak jak wcześniej.
Kiwnęła głową i otworzyła drzwi, a jej przyjaciółka się zdziwiła.
- No proszę, komitet powitalny?! - zaśmiała się z ironią. Po czym pociągnęła za sobą Scotta.
- My już wychodzimy. No to bywaj, Neycourt.
- Neycourt? - Scott i Courtney powtórzyli oboje, bardzo zdziwieni wyrazem, który wypowiedziała.
Liwia machnęła ręką, a chłopak odrzekł:
- Zostawiłem komórkę na stoliku, zaraz przyjdę.
- Dobra. Czekam na zewnątrz - uśmiechnęła się wesoło i wyszła.
Scott i Courtney zniknęli w salonie.
- Masz mój numer? - wyszeptał chłopak.
- Tak. Liwia mi go kiedyś dała - odparła również szeptem.
Uścisnął jej dłoń i wyszedł. Zamknęła drzwi na klucz i podeszła do okna oglądając się za nimi.(...)

Kiedy odjechali na taką odległość, że straciła ich z oczu, poszła do kuchni, ale straciła apetyt na jakiekolwiek jedzenie, więc położyła się na rozkładanej kanapie. Patrzyła na ścienny zegar, bo fortunnym trafem promienie księżyca padały na ścianę, na której wisiał. Minęła godzina 24, 1 w nocy ....2, 3.30... Miała już dosyć, wstała i poszła do swojego pokoju, w którym była księga. Po przewertowaniu kartek znalazła stronę: JAK ROZMAWIAĆ Z OPĘTANYMI LUDŹMI! Zapaliła świecę i mówiła na głos słowa zapisane w księdze. Wtem ukazała jej się w płomieni świecy, głowa przyjaciółki.
- Liwia, to ty?
- Tak, to ja.
- Dlaczego odeszłaś?
- Nie wiem, jak to się stało. Pamiętam tylko imprezę ze Scottem.
- A wrócisz tu jeszcze?
- Nie mogę. Przekaż Scottowi, że go kocham. A tobie chcę podziękować za przyjaźń. Cieszę się, że w końcu zobaczę tatę. Ale z drugiej strony będzie mi was brakowało.
- Nam ciebie też.
Liwia zamknęła oczy i uśmiechnęła się. Wtedy płomień zgasł. Dziewczynie dyskretnie poleciało kilka łez na policzkach. Potem odszukała rozdział: OPĘTANI!
Przeczytała na głos: "Jeśli opętany ma długotrwały kontakt z jakimkolwiek człowiekiem, którego kochał przedtem, Demon może rozdwoić się i w jego ciele bądź przenieść w niego samego".
Kiedy to przeczytała, zaczęła krzyczeć. Zbiegła po schodach na dół i wykręciła numer chłopaka.
- HALO?! - ktoś wykrzyczał do słuchawki.
- SCOTT ?! -
- COURTNEY?! -
- Tak. Posłuchaj, musisz uciekać od Liwii! Demon może przenieść się na...
- NA MNIE?
- Już wiesz?
- Wyobraź sobie, że znów miała atak.
Usłyszała pukanie do drzwi i rozłączyła się ze Scottem. Najważniejsze było to, że wiedział. Nagle wszystkie światła w domu zgasły. Wzięła telefon i kierowała się w stronę holu, gdzie była zapasowa latarka. Wyciągnęła ją z szafki. Podniosła wzrok wpatrując się w ciemne zakamarki. Tam stała Liwia. Courtney zaczęła krzyczeć na cały dom. Nagle ktoś wyważył drzwi i Scott oblał Liwię wodą.
Courtney podbiegła do niego.
- Wiesz,że to nic nie da?
- To woda święcona. Zadziała, a jeśli nie, to lepiej uciekajmy.
Złapał dziewczynę za rękę i pociągnął za sobą do auta. Odpalił silnik i bardzo szybko ruszyli przed siebie.
- Zrobiła ci coś?
- Nie. Zaczęła mówić jak demon składając zdania. Mówiła coś podobnego, co ty mi powiedziałaś.
- Widziałam Liwię!
- Gdzie?
- Wy.... - przerwała zdanie. Zrozumiała, że jak powie mu prawdę o wywoływaniu, to pomyśli, że z nią stanie się podobnie,więc przekręciła zdanie, bo chłopak wpatrywał się to w nią, to w drogę.
- W śnie.
Pokręcił głową i jechali dalej.
- Pojedziemy do mnie, ok?
- Ok ...Myślisz, że wróci?
- Demon?
- Liwia.
- Wątpię.
- Przykro mi - dziewczyna położyła mu dłoń na ramieniu i spuściła głowę.
- Mi też.

ROK PÓŹNIEJ.
- Scoot?
- No ? -
Jedziesz ze mną na cmentarz?
- Yhy.
Chłopak poszedł w stronę samochodu, a dziewczyna wzięła z sobą dwie czerwone róże, zapalniczkę i dwa znicze. Zamknęła drzwi za sobą i weszła do auta. Scott przekręcił kluczyki w stacyjce i ruszył. Jazda nie zajęła im dłużej niż 10 minut. Kiedy dojechali, wysiedli oboje z auta trzymając się za ręce. Szli krętą dróżką do grobu Liwii oddalonego od innych o 10 metrów.(...) Dziewczyna położyła dwie róże na grobie, a chłopak zapalił oba znicze. Nagle na grobie zauważyła coś dziwnego i przeczytała to na głos: ,,Kto raz otarł się o śmierć, powtórzy to i drugi raz"".
Scott na nią spojrzał I spytał:
- Co?
Wskazała na nagrobek, a chłopak wpatrywał się w ten napis. Po chwili zniknął i pojawił się następny: ,,To ja LIWIA, żyję. Proszę pomóżcie mi"".
- Skąd mamy pewność? - wrzasnął chłopak.
Następny napis:
,,Scott nie drzyj się.""
- To na pewno prawda.
- Skąd wiesz?
- Mówi się ,,drzeć"", a nie ,,drzyć"". Tylko ona tak mówiła.
Dziewczyna uwierzyła chłopakowi i wzięła łopatę leżącą w pobliżu.
- Rozkopujemy?
- Teraz?
- A masz coś przeciwko? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
Scott nie odpowiedział, tylko zabrał od niej łopatę i zaczął rozkopywać grób od ziemi.
- Stań na czatach.
Nie odpowiedziała, tylko stanęła na dróżce i obserwowała, czy nikt nie idzie.
Kilka minut później grób był w całości rozkopany. Chłopak podszedł do Courtney od tyłu i powiedział spokojnym tonem:
- Courtie, choć pomożesz mi - i pociągnął ją lekko za rękę, a ona podskoczyła w miejscu spoglądając na niego spod ukosa. Przestraszył ją.
- W czym? - spytała spoglądając na grób.
- Przesuwamy kafel.
Nie zadała więcej pytań, tylko przesuwali kafel w lewą stronę. Kiedy osunęli go całkowicie tak że leżał na ziemi, zobaczyli Liwię.
- Ninja Girl? - spojrzała w dół, a potem w górę, spoglądając na Liwię, a ta się zaśmiała.
- Fajne przywitanie.
Przytuliła mocno dziewczynę do siebie.
- Ale jak to się stało?
- Wymyśliłam to wszystko. Przepraszam.
- JAK TO? - wrzasnął zdziwiony chłopak.
- Wcale nic do mnie nie czułeś. Przeznaczona jest tobie Cuortie. Więc wymyśliłam to wszystko. Księga nie jest prawdziwa,a demon to były efekty specjalne. Przepraszam was, ale dzięki mnie nie bylibyście razem.
Przytuliła się do nich,a oni spojrzeli po sobie zdziwieni.
- Wyjaśnisz nam to wszystko w drodze do domu.
Scott pociągnął Courtney za rękę I oboje przysłuchiwali się LIWII.

KONIEC

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz