niedziela, 4 marca 2012

TADEUSZ MAJEWSKI. Nowy Bukowiec. Nic na film

Drzwi ostrożnie otwiera małe dziecko. Czy jest mama? Nie wiadomo, dziecina zamyka drzwi bez słowa. Po chwili otwiera starsza pani. Zapisujemy w kuchni.

- Wnuczek?

- Prawnuczek? Ich mama śpi, bo jest po nocce w "monopolowym" ("Sobieski"). A tata jest listonoszem i wraca do domu różnie. Opiekuję się dziećmi.

- To ile pani ma lat?


Męża Felicja uknuła

- To ile pani ma lat?

- Osiemdziesiąt jeden. Nazywam się Helena Cegłowska. Pochodzę z Mieliczek, z Mazurowskich. W 1954 roku wyszłam za mąż za Kazimierza Imianowskiego, w 2003 roku owdowiałam i wyszłam za Cegłowskiego. Kazimierz Imianowski był rolnikiem.

- A pani też z rodziny rolników?

- Mój ojciec był robotnikiem.

- Rodziny rolników i robotników, a na dodatek z dwóch stron Skórcza, to w jakich okolicznościach poznała pani pierwszego męża?

- Miałam koleżankę Felicję. Wychodziła za mąż i jej brat był świadkiem. Nie miał "przybocznego" i zaproponowała mnie. Tak poznałam pierwszego męża. Niby przypadkiem, ale Felicja to uknuła, bo chciała, żebym wyszła za mąż za jej brata. I tak się stało. Po ślubie się tu sprowadziłam, do centrum Nowego Bukowca, do Pionów, tak się ta wieś od dawna nazywało, ale nieoficjalne.

- Jak to centrum można określić?

- Jest kapliczka, sklep, zagęszczenie domów, zakręt. Niedaleko była szkoła, do której . chodziły jeszcze moje dzieci.

PRL-owski wybór w sklepie GS-u

- Kiedy zaczęła pani prowadzić sklep?

- W 1961 roku. Miałam go początkowo tu, w domu. Był to sklep GS-owski.

- GS-om opłacało się otworzyć sklep w takiej wioszczynie?

- Ludzie żądali, bo daleko było stąd dokądkolwiek. Trzy kilometry do Wielkiego Bukowca, pięć do Skórcza. Ilu tu mieszkało? Wiele razy liczyłam, ale nie pamiętam. 34 domy. Tam dalej też stoją (pani Helena pokazuje przez okno). Nazywamy to Korytyba.

- A skąd Piony?

- Kiedyś był tu las. Wycięto go i zostały same piony, czyli pniaki. A potem te piony wykopali, a nazwa została.

- Tak samo tłumaczyła pani Wacława Żurawska... Co pani miała w sklepie?

- Miałam wszystko z artykułów pierwszej potrzeby. Makaron był i miód, i kawa zbożowa, i prawdziwa, i dżemy, czekolady, cukierki, ser, mleko też. A przede wszystkim wino... Te artykuły musiały być, gdyż główna droga nie była asfaltowa i miało kto wyjeżdżał ze wsi. Wszyscy byli rolnikami. Każdy miał konika, krówkę. A teraz wszystko jest likwidowane. My mieliśmy konika, krowy - czasem dwie, czasem trzy; zawsze się jedną sprzedało na grosz, chowało się kury, gęsi. I tak każdy tu tak miał. Kur miałam z piętnaście, to były i jajka, z 6 - 7, bo co dzień kurka jajek nie niesie. Mleko też mieliśmy, chociaż każdy musiał odstawiać do mleczarni. Dla siebie zostawialiśmy pełnotłuste, to i śmietana była. Mleko dowoził do Skórcza Bronisław Maszka. Jechał wozem i zbierał w kanach 10 albo 20-litrowych. Jajka często robiłam jako sadzone, do tego kartofle i maślanka. A, i miód też był. Mąż miał kilka pni.

- Uff, zrobiłem się głodny... Co jeszcze?

O wyższości kołdry nad pierzyną

- Miałam także gęsi, a więc i pierze. Spaliśmy pod pierzynami. Ale teraz bym już nie spała, bo za ciepło. To zabawne, za młodszych lat spało się pod pierzyną, a na stare lata pod kołdrą. Bo pierzyna, jak już jest starsza, źle się rozkłada - to pierze idzie do nóg, a ramiona są lekko przykryte. Natomiast kołdra wszędzie równo grzeje... Co jeszcze... Dwie jabłonie były, jedna gruszka, śliwy, wiśnie też. Robiłam weki. Dużo nie. Około 50. Wszyscy robili weki. Żeby wekować, kupowali w sklepie cukier i ocet.

- Czy pani gdzieś była na wczasach?

- Nie. Nikt stąd nie wyjeżdżał.

- Czy pani była ciekawa świata?

- Wtedy wcale o tym się nie myślało. Nie jestem zresztą taka światowa. Byłam w Częstochowie.

- Co pani lubi oglądać w telewizji?

- Dziennik zawsze zobaczę i seriale. Te polskie, te najbardziej - "Klan", do niedawna "Plebanię".

- A Nowym Bukowcu nie można by nagrać takiego serialu?

- Tu zawsze było spokojnie, nic się nie działo, nic na film. Co tu może się dziać?

- Wszędzie coś się dzieje, pani Heleno. Wszędzie jest jakaś walka, na przykład ostatnio o emerytury... Jak z tym było w PRL-u?

Rolnicy emerytur nie mieli

- Kiedyś nikt z rolników nie miał emerytury. Moja teściowa, żona rolnika, też nie miała. A co to było za gospodarstwo. Z początku spalone wszystko i 4 hektary, V i VI klasa. Nic dziwnego, że mój mąż pracował dorywczo poza gospodarstwem. Teściowa mieszkała do śmierci tutaj. Miałam troje dzieci. Mojej teściowej córki mieszkały w Gdańsku, moje dzieci chodziły tu do szkoły. Teściowa zamiast emerytury dostawała od nas kieszonkowe, chociaż nam się za dobrze nie powodziło.

- Jeszcze raz: dlaczego teściowa nie dostawała emerytury?

- Bo teść był rolnikiem, a wtedy rolnik nie dostawał emerytury. Tylko żyła dzięki synowi. Syn ja utrzymywał.

- A gdyby syna nie miała?

- To poszłaby do którejś z dwóch córek.

- No proszę, było tak, jak mówił wicepremier - trzeba liczyć na pomoc dzieci, a nie na emeryturę... Ile lat stała pani za ladą?

- Jakieś 15.

- Podobała się pani ta praca?

- Tak, ja tylko tam pracowałam. Sama w sklepie, więc byłam i kierownikiem, i sprzedawczynią.

Po wino przychodzili i w nocy

- Ludzie pili pod sklepem piwo, wino, wódkę?

- Teraz piwo piją, bo tu wina nie ma. Wtedy była oranżada ze Skórcza, piwo i wino. Wina kupowali o wiele więcej. Wódki nie miałam. Schodziło sporo, gdyż przychodzili z innych wiosek - z Zajączka, Czarnegolasu, Wielkiego Bukowca i Wdy. Z innych wsi, bo u mnie mogli kupić również i wtedy, gdy tam były już sklepy pozamykane. Miałam sklep we własnym domu i byłam na procencie, to znaczy, że miałam wynagrodzenie zależne od ilości sprzedaży. Klienci przychodzili nawet w nocy. Po wino. Nieraz budzili. Co w łóżko weszłam, to już puk, puk do okna. Chciałam zarobić, to musiałam tak sprzedawać.

Mężczyźnie gorzej samemu

- W którym roku zmarł pierwszy mąż?

- W 1997 roku. Drugi mąż był kolejarzem. Pochodził z Zelgoszczy. Byłam wdową, on wdowcem i żeśmy się zeszli. Razem było raźniej. Przede wszystkim jemu. Dlaczego jemu? Bo mężczyźnie gorzej jest samemu niż kobiecie. Mężczyzna nie umie utrzymać pieniędzy... No tak, nie wszyscy. Niektórzy mężczyźni umieją utrzymać, a kobiety nie. Ale ja zawsze umiałam utrzymać, a mój drugi mąż miał z tym problemy. Poza tym wiadomo - jako mężczyzna nie potrafił ugotować obiadu, wyprać.

- Drugi pani mąż zmarł w 2003 roku. Czy dostaje pani emeryturę?

- Tak. Dostawałam połowę rolniczej, a połowę wypracowanej. Po śmierci drugiego męża zapytali, czy nie chcę po nim emerytury. I dostaję po mężu, i dodatkowo mam półtorej tony węgla.

- A gdyby nie miała pani tej emerytury?

- Gdybym nie miała emerytury, to z czego bym żyła? Łatwo niektórym mówić, że z pomocy dzieci, jeżeli mają dużo pieniędzy nagajdowane. A z czego mieliby utrzymać mnie? Jeden syn już zmarł. Córka sama pracuje, zięć jest bezrobotny, drugi syn też bezrobotny... Wtedy źle tu nie było. Było lepiej jak teraz.

Tadeusz Majewski



Zdjęcia


Nowy Bukowiec. W tym budynku mieściła się szkoła.


Pani Helena obsługuje klienta w GS-owskim sklepie mieszczącym się w jednym z pokojów jej domu. Takie zdjęcia z czasów 60. to dzisiaj rarytasy.


Pani Helena Cegłowska: "Tu zawsze było spokojnie, nic się nie działo, nic na film. Co tu może się dziać?".


W centrum Nowego Bukowca. Widok na budynek z dzisiejszym sklepem.


Zakręt w centrum Nowego Bukowca - w stronę Skórcza.


Dzisiaj. Za ladą w sklepie stoi pani Regina Taranowicz. Półki sklepowe "nieco" bogatsze niż na zdjęciu z okresu PRL. Pani Regina zauważa, że obroty się zmniejszyły od momentu, gdy w Skórczu otwarto Biedronkę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz