czwartek, 2 stycznia 2014

ANDRZEJ GRZYB. O kulturze regionalnej i naszej kociewskiej mowie domowej

Spotkanie Rady Programowej Kociewskiego Kantoru Edytorskiego na starym mieście w Tczewie

Dnia 16.12.2013r. po ukazaniu się 83 numeru Kociewskiego Magazynu Regionalnego na koniec obchodów 25-lecia zostało zrobione zdjęcie członków Rady Programowej przy pomniku - ławeczce Romana Landowskiego, pierwszego i długoletniego Redaktora Naczelnego Magazynu.
























Zdjęcie w składzie z lewej od góry: Jerzy Cisewski, Jan Kulas, redaktor naczelna Halina Rudko, dyrektor Biblioteki im. Aleksandra Skulteta w Tczewie Urszula Wierycho, Kazimierz Ickiewicz, Józef Golicki, Czesław Glinkowski oraz Senator Andrzej Grzyb, (brak prof. dr hab. Marii Pająkowskiej-Kensik). Zdjęcie wykonał Stanisław Zaczyński współpracujący z Kociewskim Kantorem Edytorski od pierwszego numeru.






O kulturze regionalnej i naszej kociewskiej mowie domowej

Wstępniak do "Kociewskiego Magazynu Regionalnego"

- Zróbkaj Jeziusiku cud, bo ja usz nie mogą. Niech sklepowa da jaki drek, bo mój lontrus ukaczał sie łod pytków po glaca.

- A niech buśka do spokój. Samo wyschnie.

Babcia, może prababcia (buśka) miała ponad 80 lat, wnuk lub prawnuk (lontrus) lat pięć może z miesięcznym okładem.

Taką scenkę zobaczyłem, taki dialog usłyszałem niedawno, pod koniec października 2013 roku w Pinczynie. Tego dnia otwierano pinczyńską Filię Biblioteki Gminnej w Zblewie, przy okazji nadając jej imię Franciszki Powalskiej, kociewskiej poetki.

"Brzady", zespół folklorystyczny z pinczyńskiej szkoły, zaśpiewały, zatańczyły i przedstawiły scenkę opartą o pamiętnik, wiersze i legendy Babci Powalskiej. Wszystko z wyczuciem, bez przesady, z talentem i co najważniejsze - z uśmiechem. Nim pogratulowałem nadania imienia Babci Powalskiej, poetki z Pinczyna, bibliotece w Pinczynie, spytałem siedzącą obok panią profesor od dialektologii, Marię Pająkowską-Kęsik, autorkę słowników gwary kociewskiej, czy zna słowo "ukaczany". Okazało się, że nie. Siedzący dalej profesor Tadeusz Linkner, przysłuchujący się rozmowie, kiwnął głowa i potwierdził, że zna z dzieciństwa, które spędził w Odrach na pograniczu Kociewia i Kaszub. Scenki ze sklepu spożywczego nie opowiedziałem, bo przecież "Brzadom", a i licznym gościom, niegrzecznie byłoby przeszkadzać.

Miałem szczęście, że tego dnia, prócz gwary w piosenkach i scenicznej adaptacji fragmentów pamiętnika Babci Powalskiej, usłyszałem ułomek mowy domowej, żywej kociewskiej gwary w sklepie spożywczym. Coraz rzadziej naszą gwarę można usłyszeć. Nie wiem, czy ten "lontrus, co sie ukaczał", będzie mówił kiedykolwiek na co dzień gwarą. Czy wstydził się będzie jej używać. A może zrozumie, że ta mowa domowa wyróżnia go, jest jego domowym, rodzinnym, regionalnym skarbem. Nikt go nie będzie targał za uszy w szkole za używanie mowy domowej, nikt go nie będzie karał złą oceną, lecz wytłumaczy mu, że gwara jest odmianą naszego ojczystego języka polskiego. Że gwara ta wyróżnia go pozytywnie, świadczy o szacunku dla tradycji, dowodzi w czasach postępującej unifikacji, że jego mowa domowa jest jego bogactwem.

To, co zrelacjonowałem powyżej, pozwala patrzeć w nie tylko gwarową kociewską przyszłość optymistycznie, bo języki i gwary umierają w domu, w rodzinie, kiedy słabnie międzypokoleniowy przekaz tradycji regionalnej.

Jeśli nazwa Kociewie pojawiła się na początku XIX wieku, a region ukształtował się w wieku XVIII, to nasza mowa domowa, gwara, której piękny, żywy przykład usłyszałem w sklepie spożywczym w Pinczynie, choć długo niezapisywana, trwa już od co najmniej 250 lat.

Czy gwary zanikają? Czy spotka je los małych, plemiennych i regionalnych języków, których ponoć dzisiaj istnieje jeszcze około 5000, choć niektórzy twierdzą, że na świecie używa się jeszcze 7100 języków, z których w Europe 49 języków jest zagrożonych i 48 wymierających, a przypuszcza się, że do końca XXI wieku z ogólnej ich ilości zaniknie co najmniej połowa z powodu wymierania, "ucywilizowania" i wyparcia poprzez języki dominujące, silniejsze i modne.

Warto pytać. Warto szukać odpowiedzi. Nawet jeśli pytania są drażliwe, a odpowiedzi niepewne.

Czy gwarę należy tylko łaskawie tolerować, czy dbać o nią, utrwalać, rozwijać? Czy dbając o kulturę narodową i język dominujący, warto również świadomie dbać o kulturę regionalną i gwarę.

Czy jeśli gwara regionalna osłabnie, wyjdzie z codziennego użycia, to zniknie też region, regionalna tożsamość? Zniknie cała kultura regionu, zwyczaje, obyczaje, literatura, pamięć, poczucie humoru, swoisty sposób myślenia i opisywania świata.

Czy wystarczy świadome samookreślenie: jest Kociewie, bo ja czuję się Kociewiakiem, bez innych konstytutywnych dla regionu składników, takich, jak choćby gwara, zwyczaje i obyczaje regionalne?

Czy wystarczy odświętne, lepsze lub gorsze, świetlicowe i plenerowe prezentowanie folkloru? Czy nie należy, co na szczęście coraz lepiej rozumieją samorządy, wzmocnić i upowszechnić edukację regionalną.

Czy wszystko, co regionalne, stanie się śmieszne, archaiczne, niemodne? Czy rację mają ci, którzy twierdzą, że kultura regionalna, w tym gwara, ogranicza rozwój intelektualny i stanowi przeszkodę do awansu społecznego?

A może w kulturze regionu tkwią inspirujące moce, naturalne substancje czynne zdolne leczyć postępujące szaleństwo zerojedynkowych, zunifikowanych, zglobalizowanych ludzi.

Andrzej Grzyb

PS. Może wystarczy dobrze się przyjrzeć kryteriom określającym język regionalny. Czy gwary żywe, spełniając większość z owych kryteriów, nie powinny być podniesione do rangi języków regionalnych. Tak czy inaczej, jeśli są słabe i nikt o nie dbał nie będzie, to umrą, a jeśli są silne i rozwijają się, to tak czy inaczej będą trwały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz