czwartek, 26 listopada 2015

KRZYSZTOF KOWALKOWSKI. Hajnówka i okolice. Św. Góra Grabarka i Drohiczyn - cz. 4



Nasz pobyt w Hajnówce zaplanowaliśmy na tydzień. Okazało się jednak, że był to za krótki czas na zwiedzenie choćby najważniejszych miejsc w Hajnówce i okolicy. Pomimo tego nie mogło jednak na naszej trasie zabraknąć Św. Góry Grabarki i Drohiczyna, bo przecież są to miejsca, które w tej okolicy należy zobaczyć. p { margin-bottom: 0.25cm; direction: ltr; color: rgb(0, 0, 0); line-height: 120%; widows: 2; orphans: 2; }p.western { font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 10pt; }p.cjk { font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 10pt; }p.ctl { font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 10pt; }a:visited { color: rgb(128, 0, 128); }a.western:visited { }a.cjk:visited { }a.ctl:visited { }a:link { color: rgb(0, 0, 255); }
Zabrakło na to czasu, gdy jechaliśmy do Terespola, a byłoby to po drodze, ale wszystkiego na raz nie można mieć. Zwiedzanie tych miejsc zaplanowaliśmy więc na środę (29 lipca). Wyjechaliśmy po śniadaniu znaną nam już drogą, więc do Grabarki trafiliśmy bez problemu. To kilka kilometrów przed Siemiatyczami. Wielokrotnie Świętą Górę Grabarkę widzieliśmy w telewizji, ale zobaczyć to na własne oczy to zupełnie co innego. Przywitało nas cudowne źródełko, które jak mówi przekaz, uratowało od śmierci w 1710 roku okolicznych mieszkańców podczas epidemii cholery, którzy zgromadzili się na tej górze. Informacja na tablicy znajdującej się tam podaje, że według kroniki siemiatyckiej parafii ratunek od choroby znalazło tu 10 tysięcy ludzi.





Od tego czasu datuje się tradycja odwiedzania Świętej Góry. To święte miejsce prawosławnych robi wrażenie. U wejścia na górę witają nas długie kamienne schody. To po nich turyści i pielgrzymi wchodzą na górę, ale najwięcej pielgrzymów wchodzi w święto Przemienienia Pańskiego przypadające 18/19 sierpnia.





Na pamiątkę tamtego wydarzenia na wzgórzu już ok. 1711 roku postawiono drewnianą cerkiew Przemienienia Pańskiego. Następna cerkiew w miejsce tej pierwszej została postawiona w 1789 roku, a w 1878 roku na Świętą Górę przeniesiono cerkiew z niedalekiego Mielnika. Niestety cerkiew ta w 1990 roku została podpalona i spłonęła doszczętnie. Nowa zrekonstruowana cerkiew została wyświęcona w 1998 roku.





Już przed cerkwią, ale także wokół niej stoi tysiące krzyży dużych i małych wnoszonych na górę w geście podziękowania albo też wraz z prośbą do Boga. Niektóre z nich, te małe, leżą wprost na ziemi, inne powieszone na tych dużych krzyżach. Są też kamienne i betonowe krzyże kształtem przypominające stelle nagrobne, na których wypisano cyrylicą słowa prośby.








Obok cerkwi Przemienienia Pańskiego została postawiona cerkiew Ikony Matki Bożej "Wszystkich Strapionych Radość", wyświęcona w 1956 roku. Niedaleko stoi Monastyr św. św. Marty i Marii. Ten prawosławny klasztor został tu wzniesiony w 1947 roku.




Obok jest cmentarz, a na nim wydzielona część, na której pochowani są duchowni i siostry z klasztoru. Po chwili zadumy udaliśmy się dalszą drogę przez Siemiatycze do Drohiczyna.





Drohiczyn to jedno z najstarszych miast na Podlasiu, które prawa miejskie uzyskało już w 1498 roku. To tu książę halicki Daniel Romanowicz w 1253 roku koronował się na króla Rusi. Od XVI wieku Drohiczyn był stolicą województwa podlaskiego, a nad miastem na wysokiej górze nad Bugiem górował zamek, który zniszczony został przez Szwedów podczas "potopu". Miasto wówczas podupadło, ale dzięki kolegium jezuickiemu stało się ośrodkiem szkolnictwa, który następnie kontynuowali Pijarzy. Granica między Związkiem Radzieckim a III Rzeszą, utworzona po 17 września 1939 r. na Bugu, do dziś pozostawiła bardzo dużo pamiątek, gdyż w okresie, gdy sowieci panowali na tym terenie, na całej linii Bugu, także w Drohiczynie zbudowali oni wiele bunkrów i schronów zwanych "Linią Mołotowa". Na jeden z nich natrafiliśmy podczas zwiedzania miasta.




Linia ta stała się przyczyną kolejnych zniszczeń miasta, gdy Niemcy zaatakowali Związek Radziecki w czerwcu 1941 r. Od 1991 roku Drohiczyn jest siedzibą Diecezji Drohiczyńskiej, która zajmuje zabudowania dawnego klasztoru Franciszkanów. Po wjeździe do Drohiczyna pierwsze kroki skierowaliśmy do stojącego w poklasztornym kompleksie kościoła p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Kościół jest po wielokrotnych zniszczeniach, pięknie odrestaurowany. Tuż obok znajduje się Muzeum Diecezjalne, które planowaliśmy zwiedzić na zakończenie naszego tu pobytu.







Pierwsze swoje kroki tradycyjnie skierowaliśmy do Informacji Turystycznej. Tu wypytaliśmy się o najważniejsze rzeczy do obejrzenia i wzięliśmy mapę miasta. Postanowiliśmy iść do najdalej położonego celu - Muzeum starych motocykli. To ok. 40 sztuk zabytkowych motocykli stanowiących jedynie część prywatnej kolekcji liczącej ok. 200 sztuk. Duże zainteresowanie wzbudził w nas słynny przedwojenny motocykl Sokół 1000 pochodzący z 1936 roku.




Na pierwszym piętrze muzeum znajdowała się wystawa czasowa poświęcona polskiemu filmowi fabularnemu zrealizowanemu w 2003 roku (i 3 odcinkowemu serialowi) "Stara Baśń. Kiedy słońce było bogiem", którego reżyserem był Jerzy Hoffman. Pokazano tu wiele oryginalnych strojów i rekwizytów użytych w filmie. Zostały one wypożyczone z niedalekiego Mielnika, gdzie jest stała wystawa poświęcona twórczości Jerzego Hoffmana.




Były tam też wystawy archeologiczne oraz miejsce, w którym znajdowały się opisy i informacje dotyczące radzieckich fortyfikacji Linii Mołotowa z mapami, na których zaznaczono ich lokalizację.
Z budynku muzeum wróciliśmy do centrum Drohiczyna i przez Plac T. Kościuszki z pomnikiem poświęconym żołnierzom Polskiego Państwa Podziemnego, swoje kroki skierowaliśmy w stronę pojezuickiego klasztoru i katedry.





Cały pojezuicki kompleks pochodzi z pierwszej połowy XVIII wieku. Pierwszy został postawiony kościół p.w. Trójcy Przenajświętszej konsekrowany w 1723 roku. Po nim wzniesiono klasztor ojców jezuitów działających w Drohiczynie od 1654 roku. Jego budowa trwała w latach 1729-1744. Kościół i klasztor były wielokrotnie niszczone, obecnie są odrestaurowane z udostępnionymi do zwiedzania podziemiami katedry, w których znajdują się groby wielu ważnych dla Drohiczyna osób, w tym biskupów pińskich i drohiczyńskich. W 1991 roku Ojciec Święty Jan Paweł II powołując do istnienia Diecezję Drohiczyńską, podniósł kościół Trójcy Przenajświętszej do rangi katedry.




W dawnych pojezuickich gmachach ma dziś swoją siedzibę Kuria Diecezjalna Diecezji Drohiczyńskiej i Wyższe Seminarium Duchowne. Szkoda, że sama katedra była zamknięta i nie mogliśmy zobaczyć jej wnętrza. Obeszliśmy więc cały teren i udaliśmy się w kierunku wzgórza zamkowego. Na wzgórzu, na które wiodła niezliczona ilość schodów, niestety po zamku nie było już żadnego śladu, ale z jego szczytu rozlegał się przepiękny widok na Bug i jego okolice. Ładna pogoda sprzyjała nie tylko nam. Gdy tak podziwialiśmy widoki, ukazali się płynący nurtem rzeki kajakarze, którzy w chwilę później przybili do brzegu. Na szczycie stał też pomnik postawiony w 1928 roku, poświęcony tym, co zginęli za wolność ojczyzny w 1918 roku.







Z szczytu zeszliśmy nad rzekę mijając Karczmę Stara Baśń, ale ceny oferowanych tam potraw nie zachęcały do pozostania w lokalu. Nie udało się ustalić powiązania nazwy karczmy z powieścią i filmem. Jak wyczytałem w na stronach internetowych, wokół karczmy od kilkunastu lat odbywają się turnieje rycerskie. Wróciliśmy więc do centrum Drohiczyna. Okazało się jednak, że niezbyt rozważnie dysponowaliśmy swoim czasem i zabrakło nam już go na zwiedzanie diecezjalnego muzeum. Ogromna szkoda. Może jeszcze kiedyś tu wrócimy.
Z Drohiczyna powróciliśmy więc do Hajnówki szczęśliwi z powodu obejrzenia kolejnych pięknych miejsc na Podlasiu. Okazało się, że z tego wrażenia wywołanego pięknem Drohiczyna zupełnie zapomnieliśmy o jedzeniu i żołądki przypomniały nam o tym, gdy dojeżdżaliśmy do naszej kwatery. Postanowiliśmy iść na spóźniony obiad do pobliskiej restauracji Leśne Wrota, oferującej także lokalne specjały. Po obiedzie, najedzeni i wypoczęci stwierdziliśmy, że jest na tyle wcześnie (było ok. 19.00), że warto połączyć przyjemne z pożytecznym i przejechać się jeszcze na rowerach, spalając przy tym kalorie z obiadu. Pojechaliśmy w region Hajnówki, w którym nas jeszcze nie było - w okolice kolejowego dworca, którego widok nie był jednak zachęcający, ale wracaliśmy przez centrum miasta, aby zachować w pamięci jego najciekawsze miejsca. Tak zakończył się nasz pobyt w Hajnówce.
Następnego dnia 30 lipca rano spakowaliśmy nasze bagaże i szczęśliwi udaliśmy się w drogę powrotną do Gdańska, tym razem planując przejazd w ciągu jednego dnia. Jechaliśmy przez Bielsk Podlaski mijając miejscowość Łyse (ze słynnymi zakładami mięsnymi) i znany nam już Myszyniec.





Postanowiliśmy jednak nie jechać drogą S7, którą jechaliśmy do Hajnówki, gdyż trwające tam roboty drogowe bardzo utrudniały przejazd. Pojechaliśmy przez Olsztyn, Dobre Miasto, Ornetę i Pasłęk. Wszystko szło dobrze i bez przeszkód ok. 15.00 dojechaliśmy do Nowego Dworu i tu niestety klapa. Wypadek na moście w Kiezmarku na Wiśle spowodował zator na drodze. Przez prawię godzinę jechaliśmy z prędkością 10 km/godz. co kawałek stając. Na całe szczęście usunięto samochody blokujące drogę i już bez zakłóceń dotarliśmy do domu, zadowoleni z fantastycznie spędzonego czasu, a przede wszystkim z podjętej decyzji o wyjeździe na tydzień urlopu do Hajnówki. Piękne miejsca, piękna okolica. Szkoda że tak krótko trwała ta nasza eskapada do Hajnówki.

Krzysztof Kowalkowski
Gdańsk 22.11.2015 r.

PRZEJDŹ DO CZĘŚCI 3, 2 I 1

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz