poniedziałek, 4 lutego 2008

Radziejewo - okiem sołtysa - 2008 r.

REPORTAŻ. Radziejewo, gm. Zblewo. W małej wsi na mecze "Orła" przychodzi regularnie około 150 kibiców. Panowie panie i dzieci, całe rodziny. Na czym polega ten fenomen?

Ludzie się starają, ale każdy oddzielnie



Szaro, trochę pada deszcz. Z szarzyzny wyskakują wesołe kolory niedawno pomalowanych elewacji popegeerowskich bloków. Jakże sporo się tu zmieniło na korzyść w ciągu 5 lat (pięć kat temu odwiedziliśmy sołtys wsi Arletę Rueck w jej sklepie). Te kolory i samochody... Sklep. Robimy zakupy. Ależ jajka poszły w górę! Na ladzie puszka - wrzuć datek na "Orła" Radziejewo. W kącie szafka z pucharami "Orła" i "Orlików". Czyżby sklep był siedzibą tutejszego piłkarskiego klubu?
Jedziemy mazistą drogą na boisko, mijając po drodze drzewo z wysoko powieszonym orłem. Polskim. Jeszcze Polska nie zginęła, jeżeli w narodzie jest taki dowcip. Boisko - kretowisko. Kopce prawie na pół metra. Krety, widać, chcą już w styczniu wyłazić na ziemię i pooddychać sobie wiosennym powietrzem. Zaplecze boiska groteskowe - jakieś budy, w "koronie", między brzozami, wielki fotel.

Pani sołtys
jest w domu. Wita bardzo gościnnie. Sklep "kręci" się już częściowo bez niej. Ona pracuje jako starsza księgowa w Państwowej Straży Pożarnej w Starogardzie. No i nadal, czyli drugą kadencję, jest tu sołtysem. Po pierwszej nikt nie stanął do walki, co znaczy że ją w pełni zaakceptowano.
Czy tak? Zaakceptowano panią?
- Zaakceptowano.
Radny Rady Gminy Zblewo pan Surówka powiedział, żebyśmy przyjechali do Radziejewa, bo tutaj się dużo dzieje...
- Tak, widać, że się dzieje... Radny Surówka... Jesteśmy z niego zadowoleni. Dużo mi pomaga. Dobrze mi się też pracuje z radą sołecką. Z nauczycielką z Borzechowa Bożeną Kromer, Eugeniuszem Rzoską, Kazimierzem Ficem (obaj - bloki), Andrzejem Krużyckim i Zdzisławem Kowalskim. No i z moim mężem, Krzysztofem. Większość rady to młodzi. I dobry skład, bo chciałam, żeby byli z bloków, wioski i obrzeży.

No widzicie. Ciągle jeszcze mówi się: bloki - wieś. Jak te PGR-y rozwaliły dawną spójność. Po chwili ustalamy, jakie we wsi da się wyszczególnić części. Centrum, bloki i obrzeża - nazwy od dróg ("my to nazywamy "pod Białachowo", "pod Sumin", "pod Szteklin", "pod Borzechowo", "pod Starogard"...). Wymieniając "dzielnice" pani sołtys zapomina o majątku z dużym parkiem, który został starannie ogrodzony, a przecież zajmuje pokaźną część ścisłej wsi. O tym neogotyckim, wyniosłym i pięknym spichlerzu z czerwonej cegły. Stoi we wsi, a jakby go nie było.
- Teraz ma tu (w tym majątku) gorzelnię Kazimierz Browarczyk - pani Arleta. - Ma również w Skarszewach. Obiecywał, że tutaj uruchomi, że ludzie będą mieć pracę, ale coś nie wyszło. Gorzelnia jest w okropnym stanie.
Zagrodzone, niedostępne. I kolejny park z rzeczką NIE DLA ZWYKŁYCH LUDZI (NUR FUR... - sorry, takie skojarzenie).

W Radziejewie mieszka
z 350 osób. Świetlica mieści się w byłym budynku poszkolnym przy drodze na Szteklin. Ma z 35 na 15 m. Zajęcia z dziećmi prowadzi na pół etatu nauczycielka. Z dziećmi z rodzin patologicznych... Dlaczego tak się podkreśla, że świetlice są dla dzieci z takich rodzin? Wstyd! Przecież tak piętnuje się dzieci. I co z dziećmi z rodzin niepatologicznych? Podobnie myśli pani Arleta. Nie bardzo wie, czy jej dzieci mogą tam być.
Radny jest dobry, bo załatwił oświetlenie. To jego zasługa.
- Jeżeli radny Krzysztof Surówka się czegoś podejmuje, to zrobi... Radny jest moim ojcem.
Ach tak...

Teraz kilka zdań
o domu, w którym mieszkają Rueckowie. Ciekawie przebudowany, z ładnym, dwuspadowym dachem, kontrastuje z blokami.
- Warto było przebudowywać? Budować na tym starym?
- Tanio go kupiliśmy.
- Pogratulować gustu... Nie uważa pani, że dojrzeliśmy już to tego, by wspólnie (wieś) omawiać, jak budować i przebudowywać, by powstał jakiś porządny obraz wsi?
- Trudno się dogadać. Ludzie się starają, ale każdy oddzielnie.
- To, że się starają, widać. Weźmy bloki. Ale gdyby ktoś podpowiedział, że ładniej by wyglądały w jednej tonacji...?
Koniec tego wątku. Jeszcze za wcześnie. Trudno się zresztą dziwić - mamy tak różne poglądy i tak dużo zależy od finansów. O właśnie... Finanse.

- Ile tutaj ludzi z Radziejewa przebywa za granicą?
- Dużo.
- Ilu?
- Liczę w myślach. 15 mężczyzn... Kobiety? Nie. Mężczyźni zazwyczaj wyjeżdżają na pół roku. I to widać po majątku. Samochody, telefony, zmienione domy itd. Widać, że jest więcej pieniędzy. Poza tym ci, którzy pracują w Polsce, teraz też mają lepsze pensje. To również widać.

Radziejewo
nie jest skanalizowane. Czekało na to cierpliwie, teraz już wie, że się doczeka. Wójt obiecał, że kanalizacja będzie do 2009 roku. To dla Radziejewa ważne. Poza tym to tutaj, między drogą na Szteklin a Jeziorem Borzechowskim Wielkim czeka wielki, atrakcyjny plac pod zabudowę. Po kanalizacji zapewne kupi go od Agencji Nieruchomości Rolnej jakiś deweloper. Z pocałowaniem w rękę. Może zbuduje oprócz osiedla hotel? Taki deweloper zadbałby też o plażę. I od razu pojawia się nowy temat - plaża. Pięć lat temu mieszkańcy Radziejewa rzucili się ją urządzić. Było to takie oczywiste - przecież to piękne jezioro mają właściwie we wsi. Zrobili nawet boisko do plażówki. A potem? Rozczarowanie. Wyszło, że pewnych spraw nie można robić kierując się tylko entuzjazmem. Teren należy do Lasów Państwowych i wszystko jasne albo ciemne. Jak kto woli.

- Co macie ciekawego w planach rozwoju wsi?
- Chcemy wybudować świetlicę, bo starej szkoły nie opłaca się remontować. Świetlica będzie w obiekcie, który stanie koło boiska. Z kawiarenką internetową (internetu w Radziejewie prawie nie ma), miejscem dla klubu z szatnią. W budżecie widziałam, że gmina ma dla nas 16 tys. zł na dokumentację. Resztę dostaniemy z "Chaty Kociewia", z programu Leader +. Świetlica musi być. Bez niej młodzież zbiera się przed sklepem... Chociaż mnie to nie przeszkadza. Dzięki temu wiem o wszystkim, co dzieje się we wsi... A boisko trzeba będzie przebudować.
- Tyle się słyszy o radziejewskich kibicach waszego "Orła"... Na czym ten fenomen polega?
- Ludzie, mimo niewielkiej liczby mieszkańców, chcą grać. A na meczu zawsze jest ze 150 osób. Jeden z bębnem, drugi z trąbką. Jedyna nasza rozrywka.
Piękna rozrywka. Jeżdżę po tych wszystkich wioszczynach-klaninach i wiem, co dla nich znaczy piłka nożna...

Prezesem klubu
w Radziejewie jest Andrzej Kilich. Pomaga mu mąż sołtysowej ("Kilich jest głową, a mąż szyją"). Zdarzało się, że mężczyźni zbierali złom, by kupić stroje. W sklepie postawili puszkę, o której było wyżej. Mieli nawet "Orliki"...
- Piekielnie dużo zależy od konkretnej osoby. Były "Orliki", ale pan, który je szkolił, się wyprowadził. Szkoda, chłopcy tak się cieszyli, że idą na trening...
W "Orle" przede wszystkim grają tutejsi. "Internacjonałów" jest kilku - z Karolewa, Starogardu.
- Prawie każda wioska w gminie ma drużynę - zauważa pan Krzysztof (36 l.). - Radziejewo ma piłkarskie tradycje. Ja też grałem, na ataku, ale utyłem... W "Orle" grają różne pokolenia. Najstarszy zawodnik ma 46 lat... Czy mamy tu jeszcze jakiś inny sport? Chłopaki zrobili w chlewiku siłownię...
- W stosunku do tego, co było 5 lat temu - pani sołtys szuka konkluzji - wszystko się poprawiło. Tylko nie ma jeszcze wspólnego myślenia.
Tadeusz Majewski współpraca Beata Włoch


W sklepie w Radziejewie. Co zrobić? Fotkę dzieciom czy pucharom, stojącym nad nimi? Zdecydowanie dzieciom! Fot. Tadeusz Majewski



Droga na boisko "Orła". Wysoko na pniu drzewa orzeł. Dobry humor w narodzie jest. Fot. Tadeusz Majewski


Wielki fotel na "koronie" boiska. Może już za rok - dwa będa tu ładne siedzenia? Fot. Tadeusz Majewski


Niektóre bloki cieszą oko kolorami. Czy jednak nie można wspólnie uzgodnić kolorystyki? Fot. Tadeusz Majewski


Fotka na zakończenie. Pani sołtys i jej mąż z dziećmi. Fot. Tadeusz Majewski



Wielka ściana spichrza w centrum Radzijewa. Fot. Tadeusz Majewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz