poniedziałek, 29 września 2014

AGATA NALBORSKA. "A słyszała pani...?", "Ask. Ask.fm." [MŁODZI-STG]



Agata Nalborska (14 l.), Wielbrandowo. Interesuje się pisaniem, dobrymi książkami i gotowaniem. Pisze bloga http://pani-lecter.blogspot.com. W przyszłości chce być dziennikarką. Jej ulubionym przedmiotem jest język polski.



A słyszała pani...?

- A słyszała pani... - słowa te od lat łączą ludzi. Podczas rodzinnych obiadów, między niespełniającymi swojej funkcji żartami dziadka a kęsem przesolonej sałatki zawsze zdołają odnaleźć swoje miejsce.

Ciężko jest chyba zidentyfikować rozmowę, w której nie pojawiłaby się choćby najmniejsza plotka. Możemy starać się jednak, by konwersować o tematach innych niż to, co ktoś kupił/zrobił/zobaczył.

Jest jednak na świecie kilka osób, które są zmuszone do typowych ""ploteczek"" z panią Kowalską, np. fryzjerka, bileterka, kasjerka... Z jedną w ten sposób pracujących osób miałam przyjemność porozmawiać.

- Jaki procent klientów odwiedza sklep w celu plotkowania?

- Z pewnością 50 procent.

- Są to osoby w jakimś konkretnym przedziale wiekowym?

- Teraz plotkują nawet młodzi. Szczerze mówiąc, coraz częściej.

- Jaka jest pani reakcja?

- Typowe ""nic nie wiem, nic nie słyszałam"". Więcej słucham niż mówię. Trzeba wiedzieć, że jest się w pracy i wykonywać swoje obowiązki.

- Jakiego typu są to donosy?

- O koleżankach, które podobno lubią, o wychowaniu cudzych dzieci, jeśli pracuje się etapami, to nawet o zmienniczkach.

- Jaki obraz pozostawiają po sobie tacy ludzie?

- A jaki mogą zostawić? Traci się zaufanie do drugiego człowieka. Widzę je jako osoby dwustronne, nie mające swojego zdania, ponieważ kierują się tym, co podsunęła zgorzkniała sąsiadka, lubią koloryzować.

- W jaki sposób stara się pani zakończyć ten drażliwy temat?

- Zależy to od rodzaju plotki, jeśli dotyczy ona mnie, staram się ""ciągnąć za język"" delikwenta.

Zastanówmy się teraz ile razy dziennie zdarza nam się rozprzestrzenić jakieś pomówienie. Wiele zależy od naszej silnej woli, to my decydujemy o tym, co mówimy i to my jesteśmy odpowiedzialni za konsekwencje, jakie niosą nasze słowa. Wiele osób uważa je za błahe. Przytoczmy plotkę, którą udało mi się "pozyskać" od jednej z opisywanych wyżej osób.

Wszystkie imiona zostały oczywiście zmienione i są całkiem przypadkowe.

Magda zaszła w ciążę mając szesnaście lat. Nie spowiło jej to oczywiście chlubą, ale nie została też przez nikogo wyszydzona, pomijając fakt, że gdziekolwiek się pojawiła, spojrzenia wszystkich kierowały się na nią i na maleństwo opatulone w ""rożku"". Jej matka bardzo jej pomogła, a chłopak zostawił ją samą. Dwa lata później ukazała się z kolejnym dzieckiem. Oczywiście ludzie nie pozostawili na niej suchej nitki. Jedna z kobiet była przekonana, iż dziewczyna pracuje w domu publicznym. Informacje przekazała sąsiadce, ta swojej córce, a ona z kolei przyjaciółkom. Nikt jednak nie wiedział, że jest ofiarą gwałtu. Razem z mamą i dziećmi opuściła rodzinną wieś, ponieważ nie udało jej się zmyć z siebie tego piętna.

Jaki z tego morał?

Nie wierzmy we wszystko, co słyszymy i czytamy. Prawdą możemy mianować stwierdzenie ""Plotka dźwignią handlu"".

Czy jest nam ona tak potrzebna? Możemy bez niej normalnie funkcjonować?

Parafrazując: ""Jeśli nie chcesz mojej zguby, PLOTKĘ daj mi luby!""



""Ask. Ask.fm."

Dzień dobry. ""Ask. Ask.fm." W szkole aż wrzało na ten temat. Wszyscy wymieniali się swoimi nazwami, podawali adresy internetowe i uzgadniali między sobą wymianę serduszkami, których zdobywanie na tym portalu było priorytetem. W wir jego popularności wpadł też Dominik. ""10/10 like?"" - to pytanie pojawiało się w jego skrzynce odbiorczej coraz częściej. Za każdym razem usuwał je automatycznie, czując poirytowanie. Odpowiadał sensownie i zaskarbił sobie tym sympatię czytelników. Spędzał na portalu godzinę dziennie aż do momentu, gdy zobaczył w swojej skrzynce obraźliwą wiadomość. Odpowiedział na nią z wielką złością. Nie wiedział jeszcze, że tych kilka słów zmieni jego życie.

- Dobrze się czujesz, Dominiku? - zapytała Alicja, gdy przekroczył próg szkoły.

- Oczywiście - odparł. - Dlaczego pytasz?

- Domyślam się, że leczenie jest dla ciebie bardzo trudne - pokręciła smętnie głową i odeszła.

Na wszystkich lekcjach czuł na sobie wzrok znajomych, przerwy spędził samotnie. Zmartwiło go to.

- Dominiku, zostań proszę po zajęciach - rzekła wychowawczyni.

- Dobrze - przytaknął.

Uczniowie opuścili salę. Ciszę przerywał jego przyspieszony oddech, niemal słyszał bicie swego serca.

- Dlaczego ty, ani twoi rodzice nie poinformowaliście nas o waszych problemach? - spojrzał na nią zdziwiony. - Zostaliśmy poinformowani, iż cierpisz na napady agresji i autodestrukcji - powiedziała ze smutkiem.

Rozmowa trwała jeszcze długo. Tak samo długo trwał pogrzeb Dominika, który pomimo wyjaśnień został uznany za niepełnosprawnego psychicznie. Przyjaciele nie chcieli z nim przebywać, nauczyciele stracili sympatię. Został potrącony przez samochód, kiedy wracał ze szkoły. Wiele osób twierdzi, iż nie był to wypadek. A winowajca? Osoba, która obraziła Dominika na portalu? Osoba, która rozprzestrzeniła plotkę? Osoba, która ją wyolbrzymiła? Nie ujawniła się. Wolała pozostać anonimowa, zarówno w życiu realnym, jak i w Internecie.""

Agata Nalborska





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz