środa, 10 września 2014

ANTONI CHYŁA. Zawody Wędkarskie o puchar Prezesa

Zawody Wędkarskie o puchar Prezesa to coroczne zawody w naszym kole wędkarskim, które odbywają się na naszych jeziorach. W tym roku przypadły na Jezioro Czarnoleskie w gminie Skórcz. Jest to akwen o powierzchni 45,9 ha. Czy można go zaliczyć do dużych? To zależy czy patrzymy na niego z możliwości wędkowania z brzegu, czy wędkowania z łodzi.










Liczba członków w Kole nr 74 PZW Skórcz wynosi 554 członków, w tym 10 kobiet. Gdyby każdy z nas przybył na połów na to jezioro, nie byłoby możliwości wędkowania z uwagi na małą ilość pomostów i niemożliwość wędkowania z brzegu. Koledzy, którzy remontują pomosty, nie mogą wędkować z nich, gdyż są zajęte przez wędkarzy z innych kół okręgu gdańskiego.



Na te zawody jedziemy z Grzesiem Glinieckim, który zabiera jeszcze Henia Stachowicza i Mirka Jakubowskiego, u którego możemy podziwiać w ogrodzie oczko wodne, w którym żyją ryby. Mirek pokazuje nam, jak żerują ryby wrzucając do wody dwie garście karmy - woda aż się gotuje. Grześ z Heniem stwierdzają, że na pewno na Jeziorze Czarnoleskim ryba będzie brała.

Grześ do jeziora jedzie drogą asfaltową z Wolentala do Czarnegolasu. Po chwili jesteśmy na miejscu. Są już inni zawodnicy - ogółem 56, w tym 4 koleżanki. Kolega Andrzej Klin informuje, że dziś z uwagi na obowiązki zawodowe nie będzie prezesa Włodzimierza Szarafina i jemu przypadnie w udziale prowadzenie zawodów. Samo jezioro jest jeszcze spowite lekką mgiełką, tafla wody płaska, żadnej małej fali. Zauważam, że dominuje trzcina i lustro wody jest obniżone. Kazimierz Grzenia - skarbnik - robi mi wykład na temat, co jest powodem ekspansji trzciny i obniżenia lustra wody. Gdybym zamknął oczy, to myślałbym, że jestem wykładzie profesorskim na wydziale ichtiologii jakiegoś uniwersytetu, Ale to wszystko świadczy o zainteresowaniu Kazimierza.


Następuje losowanie stanowisk i rozejście się zawodników na pomosty, z tym że część korzysta z samochodów z uwagi na odległość do pokonania. Koledzy odpowiedzialni za wyżywienie przystępują do rozpalenia grilla. Puchar Prezesa jak i inne nagrody już są na stoliku, z tym że około godziny 10 ma być przywieziona główna nagroda - łódź. Z chwilą przybycia wykonuję zdjęcia, które będą również wykorzystane przez Kazika w kronice koła.

Postanawiam obejść jezioro i wykonać zdjęcia zawodników. Głównie chodzi mi o panie, gdyż cztery przystąpiły do zawodów. Idąc wkoło jezioro po koleinach stwierdzam, że tę wodę odwiedza wielu wędkarzy. Na pomostach panuje dosyć pogodny nastrój, gdyż każdy czeka na branie dużej ryby. Wykonuję zdjęcie pierwszej zawodniczki na stanowisku 5 - koleżance Marii Legaszewskiej. Następna będzie na 26. Docieram i tam - wykonuję zdjęcie koleżance Marlenie Dylewskiej. Idę dalej i cóż widzę? Na pomoście kolega Ignaś Piernicki opala się, gdyż jest pewien, że ryby nie da, a opalenizna będzie na pewno - i ma rację. Każdy sposób wypoczynku nad wodą jest możliwy.


Czuję przyjemny zapach skoszonej łąki. Jest naprawdę wspaniały. Przy takiej pogodzie będzie siano wyśmienite. Wydaje mi się, że robi się cieplej. Ściągam kurtkę. To nie temperatura, lecz zmęczenie. Mam do pokonania jeszcze spory kawałek drogi. Wykonuję telefon do Grzesia i pytam, czy numery stanowisk 35 i 43 są po drugiej stronie. Grześ potwierdza, że jeszcze mam obejść tak zwane "na mułach", to jest strona jeziora od Zelgoszczy, i czeka na mnie. Pozostaje mi tylko iść dalej. Ponownie trafiam na skoszoną łąkę - ale piękny zapach! Zaraz człowiekowi przypomina się dzieciństwo. Na łące spotykam ślady buchtowania dzików. Cóż o tych dzikach - koledzy łowiący wieczorem napotykają je przy jeziorze. Trzcina i porośnięte kępy drzew są ich ostoją.

Idę i nie mogę się doczekać, kiedy to zobaczę samochód Grzesia. Wreszcie go dostrzegam, ale muszę sforsować duży rów. Na szczęście jest suchy, tylko na jego dnie są widoczne ślady dzików. Grześ też czeka z kolegą na branie. Docieram na pomost, gdzie na stanowisku nr 35 koleżanka Elżbieta Sikora ma branie. Utrwalam na zdjęciu wspaniały widok. Docieram do ostatniej zawodniczki. Na stanowisku nr 43 koleżanka Krystyna Sobisz też ma branie, co też utrwalam. Tu biorę oddech.

Teraz jak najszybciej muszę dotrzeć na miejsce. Postanawiam nie korzystać z drogi asfaltowej, a przejść odpływ z jeziora rzeczki Węgiermucy, który ma być suchy, gdyż bobry postawiły tamę tak, że żadna kropla nie wypłynie. To przechodzenie po chaszczach nie wydaje mi się trafną decyzją. W sumie to sam busz tylko. Widok obgryzionej wierzby poprawia mi humor, gdyż jestem pewien, że jestem dość blisko początku rzeczki Węgiermucy. Przy wierzbie napotykam ślady buchtowania dzików i tropy jelenia. Co ciekawe, w ziemi widoczne są kawałki marglu. Nasuwa mi się myśl, że być może jakby były tu duże pokłady, to poprzez kopanie zyskalibyśmy większe lustro wody.

Mam przed sobą taki busz i muszę przedzierać się przykucnięty. Trafiam na suchy rów. Wszystko mi jedno, mam już dość tego chodzenia, ale co słyszę? Świst. To na pewno któryś z zawodników zarzuca wędkę. Tak po chwili dochodzę do pomostu. Bardzo się cieszę, gdy koledzy mówią, że wnet jestem u celu.

Na miejscu są koledzy sędziowie, wśród nich przewodniczący Okręgowej Komisji Rewizyjnej PZW w Gdańsku kolega Krzysztof Janik, który również sędziuje na dzisiejszych zawodach. Witam się z gośćmi dzisiejszych zawodów: zastępcą starosty Kazimierzem Chyła, wójtem Sławomirem Czechowskim i burmistrzem Januszek Koseckim. Kolega Roman Kołodziejczyk spełnia najważniejszą misję - przywozi główną nagrodę, łódź. Trzeba przyznać, że nagroda jest wspaniała. Kolega Bogdan Opała zakręca korbką syrenę, która oznajmia zakończenie połowów. Tak drugi jej głos od chwili rozpoczęcia zawodów sprzed czterech godzin.

Następuje ustawienie wagi. Ważenia ryb będzie tradycyjnie dokonywał kolega Tomek Domarus. Mnie przypadło w udziale dokumentowanie przy pomocy aparatu fotograficznego. Na zdjęciach widoczne są dłonie Tomka, który nie dopuszczał do możliwości wyskoczenia ryby podczas ważenia.


Mamy już zwycięzcę. Pierwsza lokata - kolega Bronisław Żak z Gniewu, który złowił lina o wadze 452 gramów. Ktoś wspomina, że właściwie zawsze linami zdobywano pierwsze miejsce. Na wagę trafiają ryby, które mogą dać pozostałą kwalifikację zawodów, w tym trzech koleżanek. Następuje podliczenie punktów i ustalenie zwycięzców dzisiejszych zawodów. Druga lokata, 434-gramowa ryba - kolega Zygfryd Miszewski. Trzecia lokata z rybą 298-gramową - kolega Ireneusz Śliwiński. Czwarta lokata z rybą 268-gramową koleżanka Marlena Dylewska. Koleżanka Krystyna Sobisz zajmuje dziesiątą lokatę z rybą 40-gramową i koleżanka Elżbieta Sikora jedenastą lokatę z rybą 38-gramową.

Następuje wręczenie nagród zawodnikom przez przybyłych gości. Proszę zwycięzców do wspólnej fotografii, z tym że koleżanki proszę wszystkie, gdyż tak liczny ich udział na zawodach odnotowaliśmy pierwszy raz. Zawodnicy konsumują serwowany posiłek z grilla i dzielą się uwagami.








Tak w sumie to dzisiaj Jezioro Czarnoleskie zostało zbombardowane zanętą w postaci kul. Ryby miały do wyboru różnej maści zanęty i nie dały się nabrać. Były tylko małe wyjątki, bo co znaczy złowiona ryba na pierwsze miejsce w porównaniu do szczupaka kolegi prezesa Włodzimierza Szarafin - długość 114 cm i kolegi Krzysztofa Kurkowskiego - długości 95 cm na jeziorze Jelonek. Ale to są zawody i takie jest życie. Po wręczeniu nagród nastąpiła biesiada i tak zakończyły się Zawody o Puchar Prezesa, który powędrował z łodzią do Gniewa.

Do zobaczenia na następnych zawodach.

Skórcz dnia 07,09.2014 rok Antoni

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz