środa, 3 września 2014

Młyn "Pod Orłem" w Skórczu dziś i 10 lat temu



W przeciwieństwie do starogardzian mieszkańcy Skórcza mieli świadomość, że ich młyn ma wielką wartość... Dziesięć lat temu robiłem zdjęcia do reportażu o młynie. Przy okazji powstał tekst, który z przyjemnością przypominam:

Kiedy robiliśmy materiał na temat skórzeckiego młyna, na młyński dziedziniec przyjechał samochód z naczepą. Z naczepy - w obecności zgromadzonej dzieciarni - zjechała, albo została sprowadzona syrenka.

Syrenka ciągle w podróży

Jej właściciel, Józef Bielaszewski, zamieszkały w Skórczu, były sekretarz Nadleśnictwa w Lubichowie, opowiedział nam, że syrenka 104 R ma już 38 lat i była jego pierwszym samochodem. Jeździł nią sporo po lasach. - To leśna syrenka - nazwał pojazd były pracownik Nadleśnictwa. Zerknęliśmy na licznik - 62,211 km (załóżmy, że to pierwszy licznik). Pan Józef mówił, że z pojazdem nie miał żadnych większych problemów. Teraz też jest w całkiem dobrym stanie, bo od dłuższego czasu stała w niezłych warunkach w Lubichowie. I wcale nie ma zamiaru trafić na złom czy do muzeum techniki. Pan Józef przekaże ją wnukowi Patryczkowi. - Wnuk jest wart więcej od tej syrenki. Silnik odpali i pojedzie na ryby na jezioro Czarne.

"Kociewiak" - magazyn środowego wydania "Dziennika Bałtyckiego"











A młyn wyglądał wtedy tak.



























O tym, że obiekt ten jest dla miasta bardzo ważny mówił Bolesław Okołowicz w tekście "Wielka, niszczejąca wartość". W tym czasie o wielkiej, niszczejącej wartości starogardzkich młynów pisaliśmy tylko my. Ba, namawiałem nawet Zenona Sobieckiego, żeby ten młyn kupił (w pewnym momencie cały ogromny kompleks kosztował zaledwie 700 tys. złotych). Biznesmen potraktowal temat bardzo serio, ale po trzech dniach doszedl do wniosku, że Bączek jest ważniejszy. Oto tekst "Wielka, niszczejąca wartość":

W centrum Skórcza stoi stary, wielki młyn. Nie działa, bo mielić się nie opłaca. Co z nim zrobić? Rozebrać, bo szpeci, czy zagospodarować, bo to zabytek architektury przemysłowej? Plany zagospodarowania są

Bolesław Okołowicz na co dzień pracuje w Urzędzie Miasta. Poza tym jest prezesem stowarzyszenia Towarzystwa Przyjaciół Skórcza i Ziemi Kociewskiej. Ma pomysł na zagospodarowanie pomieszczeń w młynie.
Dowiedzieliśmy się, że interesuje się pan tym młynem. Co mianowicie chciałby pan wraz ze stowarzyszeniem tam zrobić?
- Stowarzyszenie planuje zorganizować tam dla siebie siedzibę. Oczywiście nie tylko po to, żeby się spotykać. Jest to idealne miejsce na wystawę malarstwa i sprzętu kociewskiego. Chcielibyśmy utworzyć małą galerię i muzeum. Z przewodnikiem, który oprowadzałby gości po tym obiekcie, pokazywał stare urządzenia i wyjaśniał, jak to kiedyś działało.
- Miejsce na galerię i na takie pokazy idealne. W niektórych miejscowościach takie galerie i żywe muzea już działają. W powiecie starogardzkim niestety nie ma takiego miejsca.

Czy to ma być galeria stała?
- Nie. Na razie ma to być akcja sezonowa. Będzie trwać tydzień albo dwa. Zostanie otwarta galeria, urządzimy pokaz z omówieniem, jak ten młyn działał. Oczywiście, pomijając gości, młyn będą mogły zwiedzać wycieczki szkolne. Szkoda, że to nie będzie trwać dłużej. W Skórczu brakuje ciekawych miejsc, które mogłyby przyciągnąć ludzi z zewnętrz. Tak urządzony młyn byłby atrakcją.

Skąd taki pomysł?
- Do urządzenia wystawy zainspirował mnie Zenon Usarkiewicz z Wycinek, który w budynku, gdzie kiedyś mieściła się szkoła, urządził Izbę Kociewską. Jest to miejsce spotkań i po prostu miejsce prezentacji twórczości. Galeria. Nasi twórcy na pewno będą chcieli coś wystawić. Jest też kilka osób, które dysponują zabytkowym sprzętem. Mogliby go użyczyć na czas wystawy.
Młyn należy do osób prywatnych. Stowarzyszenie zechce zapewne wydzierżawić pomieszczenia na jakiś czas. Zwiedzaliśmy obiekt w środku. Tam są rzeczywiście kapitalne pomieszczenia do zaadaptowania na taką galerię, obiekt turystyczny do zwiedzania, być może nawet i schronisko dla turystów. Niestety, w jednym miejscu już przecieka dach. A proces dewastacji na ogół zaczyna się od dachu. Wiele rzeczy można by tam urządzić, ale tu ważne jest tempo. Do tego jest obszerny dziedziniec, gdzie mógłby być parking.

Jaka, pana zdaniem, budowlańca i rzeczoznawcy, jest wartość tego obiektu?
- Do oceny wartości tego obiektu można podejść różnie. Bo też sprawa jest dość skomplikowana. Z jednej strony miejsce jest ciekawe. To centrum miasta i zbieg głównych ulic. Z drugiej strony obiekt nie spełnia już swojej funkcji i jako młyn jest bezużyteczny. Wymaga gruntownego remontu i adaptacji. To pochłonęłoby ogromne pieniądze.

Więc ile pana zdaniem ten obiekt wraz z działką jest wart?
- Około 350 tysięcy złotych.
- W Starogardzie mamy bardzo podobny temat: młyn po upadłych zakładach "Stamo". Zdrowy zespół budynków o bardzo ciekawej architekturze. Ale nikt jakoś z naszych większych biznesmenów nie chciał go kupić, choć kosztował 2 mln zł. Tymczasem w krajach Unii i w USA takie obiekty przerabia się nawet na ekskluzywne mieszkania.

Nie boi się pan, że po wejściu do UE ktoś to z Zachodu go kupi?
- Oczywiście, że tak może być. Nawet był taki scenariusz. W Starostwie Powiatowym gościła delegacja z Irlandii. Przyjechała do Skórcza, miała podjechać do młyna, zobaczyć, jak to wygląda, ale jakoś nie znaleźli na to czasu.

- Czy ten młyn to zabytek?
- Stoi w strefie objętej ochroną konserwatora zabytków, ale sprawa kończy się tylko na administracyjnych obowiązkach. Dla właścicieli młyn to w tej chwili wydatek. Muszą płacić podatek rzędu kilkuset złotych kwartalnie.

Niedługo jubileusz 70-lecia Skórcza. Co przygotowuje stowarzyszenie na tę okoliczność?
- Trzeciego maja przygotowujemy się do sympozjum popularno-naukowego pod tytułem "Dzieje Skórcza i mieszkańców na przełomie wieków". Ma wtedy odbyć się msza w intencji wszystkich mieszkańców, jak i tych, którzy już odeszli. Wieczorem jako stowarzyszenie mamy zamiar utworzyć ognisko integracyjne. W dniach 4-6 czerwca ma odbyć się na stadionie festyn z osobami niepełnosprawnymi. Tam chcemy pokazać już nasze zbiory. Plany i chęci są, ale bardzo dużo zależy od ludzi i oczywiście funduszy.

Magazyn "Kociewiak" - środowe wydanie "Dziennika Bałtyckiego"

Hmm, podejście idealistyczne, niemniej dyskutowano na temat obiektu, co samo w sobie już bylo cenne... Weszliśmy do młyna. Tu pokazano nam maszyny.



















Dziś, po 10 latach, młyn wygląda całkiem ciekawie, chociaż właściciela czeka jeszcze mnóstwo pracy.













W niewielkiej w stosunku do całości części obiektu otwarto sklep BONUS, promujący Skórcz nawet poza Kociewiem.






A w Starogardzie możemy pooglądać już tylko zdjęcia i polamentować, że coś takiego mieliśmy, być może największy tego typu obiekt w Polsce Pónocnej.



Tekst i foto Tadeusz Majewski



































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz