piątek, 20 kwietnia 2007

Rynkówka. Życie jak w trumnie.

"Gdzie ja, chorując i w wieku 50 lat, ucieknę? Zresztą ja nie mogę uciec. Kościół w Kamionce nabudowaliśmy, tutaj leży mój tata, siostra też, to co ja będę uciekać?"

Życie jak w trumnie

Z centrum Rynkówki zjeżdża się do Kamionki mijając po drodze ładnie utrzymane poniatówki. Do niedawna Kamionkę - w przeszłości Szlachecką, jedną z najładniejszych wsi w powiecie - z Rynkówki widać było jak na patelni. Teraz panoramę wsi zasłania długa i gruba blizna ziemi zdartej z pasa pod autostradę. Ciągnie się ona od niedalekiej Frący. Znad tego wału wystaję czubek kamionkowskiego kościoła i szczyty gór usypanego żwiru.
Tuż przed Kamionką objazd - trzeba skręcić w lewo i jechać dalej dość szeroką, szrutową drogą. Szosą się nie da, gdyż przed Kamionką budują wiadukt - jeden z trzech na bardzo małym odcinku. Ze wzgórza w Rynkówce widać je zresztą wszystkie: jeden we Frący, dwa w Kamionce. Zagrody przy szosie zbiegającej z Rynkówki do Kamionki wyglądają groteskowo - będą odcięte od części świata przez A-1. No, odcięte przynajmniej pejzażowo, bo przecież po to buduje się wiadukt, by ludzie mogli sobie przechodzić czy przejeżdżać na drugą stronę, na przykład na zabawy do remizy w Kamionce czy na msze do kościoła.
Po lewej stronie szosy, kilkadziesiąt metrów od nasypu powstającego wiaduktu, mieszkają Wojciechowscy. Gospodarstwo mają skromne, bez wielkich chlewni. Widok z ich podwórza na pola ciągnące się w stronę Frący jest ładny - szeroki, spokojny, rzec można kojący. Gdyby tylko nie ta blizna - nasyp ziemi zdartej pod A-1. Na podwórzu stoi ciągnik. Przy szosie drugi - z zamiatarką. Będzie czyścił drogi, kiedy ci z A-1 skończą roboty.
Kazimiera Wojechowska musi trochę dojść do siebie. Dopadły ją choróbska i właśnie odpoczywała.
- Czekałam na pana wczoraj - mówi trochę z wyrzutem.

No tak. Byłem u pani wczoraj, ale pani akurat poszła do kościoła. Wobec tego objeżdżałem to całe tutejsze kongo. Mówiłem pani mężowi, że wrócę. Byłem u sołtysa, rozmawiałem z ludźmi w Kamionce i wieczorem strasznie mnie znużyło, i już nie zajechałem. Przepraszam. Ale za to jestem dzisiaj. Proszę opowiadać...

- Sam pan widzi. Robią autostradę, wiadukt. Szafy w domu chodzą, wszystko się kiwa, okna pozamykane, nie wiadomo, gdzie przed tym wszystkim uciekać.

Pani jest jakoś szczególnie prześladowana przez te zachodzące tutaj zmiany. Pierwsze były telefony. Nich pani przypomni te sprawę. Pisałem o tym reportaż...

- To było kilka lat temu, bodajże w 2002 roku. Dostałam z Telekomunikacji do zapłacenia rachunek na 20 tysięcy złotych. Rzekomo ktoś z naszego domu telefonował na 0700. Inni w Rynkówce też dostali, ale nie na takie kwoty.

I jak to się skończyło?

- Mówili: "Pani i tak tej sprawy nie wygra". A jednak wygrałam. Sprawę umorzyli. Ktoś kradł rozmowy ze słupa. Wygrałam, ale co ja wtedy przeszłam...

A teraz was zamykają autostradą. Ile macie ziemi?

- 16 hektarów. Słaba ziemia, na ogół IV i V klasa, część VI. 1,2 hektara sprzedaliśmy pod A-1, 3 złote za metr. W sumie dali 38 tysięcy złotych.

Nie lepiej było sprzedać wtedy całą ziemię i przeprowadzić się do miasta? Toż tu się nie da uprawiać, przy A-1.

- Mój mąż nigdzie by się nie wyprowadził. A już do miasta to w ogóle. On kocha tę pracę. Tu nie ma drugiego takiego, co tak ziemię uprawi... Nie przesadzam. Trochę to wynika z tego, że inni rolnicy mają dobrą ziemię i rośnie im prawie bez nawożenia... Nie, mąż by się nigdzie nie wyprowadził. On musi sam tę ziemię przegrzebać, bo on to kocha.

Ile czasu pani biegała w sprawie tych telefonów?

- Z pół roku.

A potem biegała pani w sprawie wieży telefonii komórkowej, jaka ma stanąć blisko waszego obejścia.

- A z tym to biegałam znacznie dłużej. Mieliśmy prawo zaprotestować, Czajka i my, bo wieża ma stanąć przy naszym polu. Myśmy się nie chcieli zgodzić. Mam też listę z podpisami mieszkańców Rynkówki i Kamionki. W ten sposób wyrazili swój protest. Ale ONI nas zrobili w konia. Przysłali do nas pismo w sprawie zgody w czerwcu 2005 roku, a postanowienie o budowie było już podpisane pod koniec marca albo kwietnia. Od tamtego czasu, przez dwa lata, prowadziłam walkę, żeby tę decyzję anulowali. Wysłałam do urzędu gminy, a oni wyrzucili to do kosza... Nie dosłownie, tak to się mówi... A potem powiedzieli, że się nie zmieściłam w terminie. No to ja im wysłałam potwierdzenie nadania świadczące, że kłamią. Niestety, ta cała korespondencja nic nie dała. Poprzedni wójt, Jerzy Zieliński, strasznie się uparł na te wieżę i stanie. Od domu ze 200 metrów, od końca naszej działki kilka metrów.

Może ta wieża nie będzie taka straszna?

- Mam tu wiele opracowań, że jest szkodliwa. I będzie dla nas szkodliwa, bo tutaj prawie wszyscy są chorzy. Ja jestem po dwóch operacjach, córka ma chore nerki, mąż ma chore serce, wyżej są chorzy na astmę, chodzą z inhalatorami i dostają rentę, jeden ma straszną tarczycę, jedna chudnie na oczach, inny ma rozrusznik serca i tak dalej. Byłam po operacji i już specjalnie w sprawie tej wieży nie mogłam jeździć. Niech pan powie, jak to może się dziać, że z człowiekiem się nie zupełnie liczą? I to nasze władze. A wystarczyło wybrać miejsce trochę dalej, gdzie nie mieszkają ludzie.
Przeglądamy mnóstwo papierów w sprawie budowy wieży. Dwa lata niegłupiej merytorycznie korespondencji. Wiele stron dotyczących szkodliwości promieniowania. No właśnie - jak to może być? Jak władze mogły te jej starania mieć gdzieś?
- A teraz, kiedy mamy nową panią wójt (złota jest kobieta), to podobno tych moich dokumentów nie można znaleźć. Rzekomo wcześniej zaginęły. Może pani wójt coś z tym zrobi...

Mówiła mi, że już za późno... Nie zazdroszczę wam: najpierw rachunki za telefony, potem wieża, teraz budowa autostrady i wiaduktu. A było to najspokojniejsze miejsce na pomorskiej ziemi.

- Że budują autostrada, to ja rozumiem. I będą ekrany wygłuszające. Gorzej z wiaduktem. Teraz chodzi tylko o to, żeby przetrwać tę budowę. Codziennie, nawet i w niedziele, wożą koło nas żwir. Córka od piachu dostała alergii. Gdy tylko wyjdzie na dwór, od razu ciekną jej łzy. Ja się źle czuję, boli mnie głowa. Jestem tu osaczona. Żyję jak w trumnie.

Przesadza pani...

- Nie, bo gdzie ja chorując i w wieku 50 lat ucieknę. Zresztą ja nie mogę uciec. Kościół w Kamionce nabudowaliśmy, tutaj leży mój tata, siostra też, to co ja będę uciekać?

A synowie?

- Mamy dwóch. Jeden pracuje przy budowie A-1 jako operator sprzętu. Kto wie, może znajdzie przy tej autostradzie pracę na dłużej. Jeszcze nie dostał umowy, ale ma nadzieję. Drugi jest z nami, pomaga. Chce prowadzić ekologiczne gospodarstwo. Chce hodować bydło, te czerwone krowy. Ale jak on będzie to robił, kiedy tu nie ma ludzi do pracy, gdy trzeba odstawić tuczniki? Mamy na dwa rzuty niewiele, ze 120.
- Jak to nie ma ludzi do pracy? Przecież są młodzi, sam widziałem. Wczoraj siedziałem u sołtysa i przejeżdżał orszak weselny. Sołtysowa naliczyła ponad 30 samochodów. Śluby biorą, to znaczy że młodzi są...
- A tak, brali ślub od Gawlików. Oni przyjechali tu na ślub z Irlandii i zaraz jadą z powrotem...

Słucham?

- Tak. Pan młody przyjechał z Irlandii. Jego brat z żoną i synkiem też.
Rysuję plan sytuacyjny, mapkę gospodarstw leżących przy szosie z Rynkówki do Kamionki, przy wiadukcie i autostradzie. Rysuję z pamięci - prawie o każdym tu pisałem.

Kto jeszcze wyjechał do Irlandii?

- Z tego pierwszego obejścia w rogu między autostradą a wiaduktem czterech. Do Irlandii i Anglii. Od Zielińskich - dwie osoby, syn i ojciec. Od Klasów jedna osoba. Od Gawlików dwie osoby, ta co się żeniła i brat pana młodego. Od Głąbów dwie osoby - matka i syn. Od Wozaków też wyjechali - córka, dwóch synów i jej mąż...

Dość, dość! To straszne.

- Opuszczają kraj.
Pani Kazimiera wcale nie musi mówić ze smutkiem. Ona ma ten smutek wpisany w barwę głosu i w wypowiadane z żałością zdania. Czuje się jak w trumnie. A młodzi uciekają stąd jak ostatnie zające za miedzę. Jaki wobec tego jest sens tych całych cywilizacyjnych przemian w Rynkówce i Kamionce? Jaki jest sens budowy autostrady, równo dzielącej parafię i ten piękny tutaj pejzaż? Sens budowy wieży telefonicznej, wiaduktu, który owszem - połączy obie wioski, ale - przyjdzie taki czas - nie będzie miał kto po nim jeździć? Jaki jest sens życia bez nadziei, bez wyjścia, prawie jak w trumnie?
Tadeusz Majewski




1. Kazimiera Wojciechowska pokazuje teczkę pism w sprawie wieży. Nic nie dały. Co tam znaczy prawo zwykłego mieszkańca? Fot. Tadeusz Majewski




2. Prace przy A-1 miedzy kamionka a Rynkówką


Za piątkowym wydaniem Dziennika Bałtyckiego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz