środa, 19 grudnia 2007

Zdecydowanie nadaje się pachołek

Jakie stare przedmioty warto dzisiaj produkować na masową skalę?

Zdecydowanie nadaje się pachołek

Z Ewą Jędrzejewską, nauczycielką szkoły w Bytoni, rozmawia Tadeusz Majewski.

Siedzimy w niedawno otwartej Izbie Regionalnej w szkole w Bytoni. Wnętrze teraz wygląda o wiele lepiej niż w dniu otwarcia (11 listopada 2007 r.). Może dlatego, że wtedy tłoczyło się tu mnóstwo gości i pomieszczenie wydawało się małe.... A więc jest tutaj pani kimś w rodzaju kustosza?
- Nie przesadzajmy. Jestem zwyczajnie opiekunką Izby Regionalnej.
Była dyrektor szkoły Gertruda Stanowska w wywiadzie zamieszczonym trzy tygodnie temu w "Dzienniku Bałtyckim" mówiła, że zbierała z panią eksponaty do tej izby. Wcześniej jednak zbierała eksponaty w Pinczynie. A od kiedy i gdzie zaczęła zbierać pani?
- Zaczęłam zbierać w Bytoni. Z koleżanką Kasią Stencel postanowiłyśmy utworzyć kącik regionalny i poprosiłyśmy dzieci, żeby przynosiły stare przedmioty. Przybywało ich dosyć dużo. Potem Kasia przeniosła się do Pinczyna. Ale eksponatów było na tle, że postanowiłyśmy, już z panią Gertudą Stanowską, która wróciła z Pinczyna, utworzyć kącik regionalny.
Każdy zbieracz ma jakiś niezwykły moment w swoim życiu zbieracza. To chwila, kiedy w jego ręce trafia coś nadzwyczajnego. Jaki eksponat najbardziej panią zaskoczył, może wzruszył?
- Bańka do grzania nóg, wykonaną z kamionki. Stawiało się ją na piecu kuchennym, w środku nagrzewała się woda, następnie tę bańkę owiniętą w ręcznik wkładało się do łóżka. Tak coś jak dzisiejszy termofor. (Pani Ewa przynosi i pokazuje naczynie.)
A skąd pani wiedziała, że to termofor z odległych lat? Wygląda jak lampa Alladyna...
- Uczeń powiedział, do czego służyła. To rzadki okaz. Czegoś takiego chyba nie mają nawet w skansenie we Wdzydzach Kiszewskich... Inne przedmioty, jakie mamy w tej izbie, pamiętam z domu moich dziadków, którzy mieszkali między Starą Kiszewą a Wygoninem. Więc znam ich zastosowanie.
Jaki tu jest metraż?
- Około 100 metrów kwadratowych?
A kto zrobił aranżację?
- To mój pomysł.
Jaki jest tu zamysł, jeżeli idzie o "ścieżkę" zwiedzania?
- Wnętrze zostało zaaranżowane na wzór wnętrza chaty kociewskiej. Jest tu kuchnia, komora (spiżarnia), izba ze stołem na piętnaście osób, część gospodarcza, inaczej szałerek, druga izba, ale o innym charakterze, z kącikiem, gdzie można było sobie poczytać, uprząść wełnę (stoi kołowrotek) lub poszyć na maszynie do szycia (mam taką w domu; dostała ją moja prababcia w dniu urodzin mojej babci 1 kwietnia 1898 roku). W tej drugiej izbie powinno być jeszcze łóżko ze szlabanem. I będzie - niebawem je otrzymamy.
Czy to łóżko ze szlabanem nie jest czasami fikcją bajarzy? Nigdzie takiego nie widziałem.
- Mówimy o łóżku z jedną szufladą z boku. Po wysunięciu tej szuflady robiło się łóżko podwójne, Po wsunięciu robiła się jakby kanapa.
A ja myślałem, że szuflady są dwie i po rozłożeniu robiło się łóżko na cała rodzinę może nawet na dwanaście osób. Tak mi mówili... Ma pani księgę eksponatów?
- Jest spis eksponatów. Zgromadziliśmy ich ponad 200. Ale teraz będziemy pracować nad kartoteką. To znaczy na tym, żeby każdy eksponat posiadał własną "kartę eksponatu" - opatrzoną zdjęciem, pisemną notką informującą od kogo przedmiot otrzymaliśmy i ewentualnie z jego historią. Będę to robiła z pomocą uczniów i na podstawie materiałów dostarczonych przez uczniów.
Widzę, że każdy przedmiot jest opisany w gwarze kociewskiej. Kapeluńder zamiast kapelusz, kipa zamiast kosz, łapica zamiast łapka (wielostanowiskowa) na myszy, ryfka zamiast tarka. Czy to nazwy, które rzeczywiście wraz z przedmiotami "przyniosły" dzieci, czy też wzięła je pani ze "Słownika gwary kociewskiej" Bernarda Sychty?
- Niektóre nazwy młodzi znali, ale nazywałam przede wszystkim ja. Pamiętałam te nazwy z dzieciństwa. Tak na te przedmioty mówili moi dziadkowie którzy mieszkali między Starą Kiszewą a Wygoninem. Potem sprawdzałam jeszcze w słowniku Sychty.
Znam te dziwne tereny między Starą Kiszewą a Wygoninen, leżące blisko granicy gminy Kaliska, ale w powiecie kościerskim. Niedawno objeżdżałem tamtejsze kwatery agroturystyczne (miejscowość Lipy i okolice). Wszyscy mówili, że są Kaszubami. Jak to tam z tymi ludźmi naprawdę jest?
- Wiele osób mówiło używając gwary kociewskiej. Natomiast, z uwagi na podział administracyjny, mówi się tamtejszym ludziom, że są Kaszubami. Ja od babci nawet słyszałam, dlaczego te ziemie nazywane są Kociewiem.
Dlaczego? Ciekawe skąd wyprowadziła ten wyraz... Od kota, kociołków, czyli płytkich wgłębień w terenie czy od kocze - koczowiska?
- Moja babcia mówiła: "A wiesz, to jest Kociewie, bo tu są takie ziemie, gdzie wieją kocie wiatry". W ten sposób określała ziemie biedne.
Kocie wiatry... Ciekawe... Tu jest tyle wspaniałych przedmiotów. Aż żal, że nie ma ich już w użyciu ani ku ozdobie. Jak pani sądzi, które z tych przedmiotów warto by dzisiaj produkować? Nie mówię o radzieckim telewizorze pierwszym w Bytoni kupionym w 1965 roku.
- Zdecydowanie do produkcji nadaje się pachołek (z uwagi na dwa rogi nazywany też diabełkiem). Służy do zdejmowania butów bez schylania się. Jednym butem przyciska się tę deseczkę, a drugi but wkłada się w zaokrąglone wcięcie (tu następuje demonstracja - demonstruje dyrektor szkoły Tomasz Damaszk)... Takich urządzeń w sklepach nie ma.... Polecałabym produkować też te gałgankowe, czyli szmaciane chodniki. Takie były robione na Kociewiu. Pamiętam, jak robiły je babcia z sąsiadką. Zszywały z pociętych pasków różnego materiału z odpadów. Teraz takie chodniki można kupić w IKEI.
Czy ma pani mieszkanie wyposażone w stare przedmioty?
- Nie. Ale obok nowoczesnych mebli są dla mnie bardzo cenne rodzinne pamiątki. Mam wiszącą szafkę, którą otrzymała w prezencie ślubnym moja babcia. Mam jej maszynę do szycia. Na strychu jest stara konopka czyli drewniana niecka do wyrabiania ciasta na chleb. Nie pasuje do ekspozycji w pokoju, ale musi być, bo w tym wyrabiała ciasto moja babcia i prababcia. Absolutnie nie wyobrażam sobie, że mogłabym się pozbyć takich przedmiotów.
Tyle mówi pani o babci, to może podajmy jej imie i nazwisko?
- Teofila Szandrach.
O, urocza mieszkanka Bytoni (jak to będzie, bytonianka?) niesie kawę!
- To jest jak z mieszkańcami Zblewa. Zblewiczka, a nie zblewianka.
Bytoniaczka? Ładniej brzmi bytonianka... Słownik języka polskiego też podaje Kociewiaczka, a nie Kociewianka, a wszyscy mówią Kociewianka. A wszyscy - według językoznawców - mają rację...


Ewa Jędrzejewska prezentuje stary termofor. Fot. Taqdeusz Majewski


Nadobna pani niesie kawę (nie bytoniaczka, bo to brzydko brzmi). Fot. Tadeusz Majewski


Wnętrze kuchni w Izbie Regionalnej w Bytoni. Fot. Tadeusz Majewski






To pachołek (a). Najpierw przyciskamy go jednym butem (b), potem wkładamy we wcięcie drugi but (c) i... pachołek go zdejmuje. Fot. Tadeusz Majewski

Za piątkowym wydaniem Dziennika Bałtyckiego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz