- Teraz to różne mazidła są. Kiedyś wykorzystywało się naturę: rumianek, orzech włoski, sok z rzodkwi, pokrzywę siemię lniane, a nawet piwo. Ważne, żeby włosy były zdrowe. Każdy z tych preparatów pomagał, ale do czasu. Jak Bóg dał, żeby włosy wypadły, to i tak wypadną.
- Na jakie fryzury była moda?
- Moja mama to się czesała tak... Miała drut opleciony chyba sznurowadłem, owijała go długimi włosami, później upinała go przy samej głowie i miała taki wałek (pionowo lub poziomo). Teraz używa się różnych lakierów usztywniających fryzurę. Takie lakiery są od dawna. Żadna nowość. Jednak wcześniej panny oplatały sobie głowę jedwabnymi nitkami, tak, aby nie było ich widać. Wtedy ani deszcz, ani wiatr nie zepsuł uczesania.
- Moja mama podobnie się czesała - dodaje pan Stefan.
- A na śliczne loki były jakieś sposoby?
- Wiadomo. Papiloty, wałki. Napar z siemienia lnianego usztywniał. Ciekawym sposobem było metalowe szczypce. Rozgrzewali je na ogniu, aż zrobiły się czerwone i zgniatali nimi włosy. I takie ząbki wychodziły...
- Spróbowała pani tego?
- Żeby mi się włosy spaliły?! Nie, nie odważyłam się.
- Kto najczęściej obcinał włosy?
- Matka córce, żeby było taniej. Niektórzy jeździli do zakładów fryzjerskich pierwszej, drugiej lub trzeciej kategorii. Te z pierwszej były najdroższe. Jak nie chciały jechać, to zawsze znalazł się ktoś, kto zrobił to na miejscu.
Chwila przerwy. Teleexpress - przecież trzeba obejrzeć. "Tu są najlepsze wiadomości ze wszystkich dziedzin". Nagle pan Stefan na widok jakiejś pani z bardzo krótko obciętymi włosami mówi:
- Jak ona wygląda? Jak chłop. Bo jak to inaczej ująć. No prawda, czy nie?
Tekst i foto: Sylwia Stosik
PG Pączewo, Ogniska Pracy Pozaszkolnej w Starogardzie Gd., koło dziennikarskie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz