Reportaż z października 2006 r. (w 2011 na 3. miejscu)
Smętówko, gm. Smętowo Graniczne. To niewiarygodne - z popałacowej rudery wyłania się wspaniały pałac! I odnawiają go mieszkańcy!
Pałac jak żaba z bajki
W gminie Smętowo co wieś, to pałac. Dwa - w Starej Jani i Rynkówce - wyglądają pięknie, chociaż trudno je oglądać, bo to własność prywatna. Odnawiany jest pałac w Leśnej Jani. Niszczeje niestety pałac w Kopytkowie. Niszczał też pałac w Smętówku. Co tam pałac - jedynie wprawne oko mogło w tej szarej bryle wyłowić zaskakujące, bardzo nietypowe kształty. Kilkanaście lat temu pisaliśmy o tym obiekcie z litością jako o ponurym domu komunalnym. A teraz, po 4 latach...
Każdy ma swoje
Od 4 lat obiekt należy do jego mieszkańców. Dwa lata temu Anna Brucka, mieszkanka pałacu, pisała o nim tak:
"Od najmłodszych lat mieszkam we wznoszącym się na górce pałacu. Prowadzą do niego trzy drogi - piękna kasztanowa aleja, droga brukowana oraz ścieżki wiodące przez pobliski park (rośnie w nim platan - przyp. red.). Budynek, choć zniszczony, nadal jest piękny. Znajduje się w nim 9 mieszkań. Dziesiąte ma powstać w jednej z dwóch pałacowych sal. Wszyscy się tu znają i są dość zgodnymi sąsiadami. Na samej górze znajduje się wielki, wspólny strych, do którego prowadzą dwa wejścia z dwóch klatek schodowych. Strych jest chyba najbardziej zniszczony. Deski są bardzo stare i się ruszają. Do ponurych piwnic, znajdujących się częściowo w podziemiach pałacu, prowadzą trzy wejścia, dwa z podwórza i jedno z klatki schodowej. (...) Od 2 lat mieszkania zostały wykupione od gminy po przystępnych cenach. Od tego czasu dużo się zmieniło. Powstała wspólnota. Zebrania odbywają się w świetlicy. Na zebraniach najczęściej jest mowa o wydatkach związanych z poprawieniem stanu pałacu i otoczenia. Trzej mieszkańcy zbierają co miesiąc składki. Po powstaniu wspólnoty zostały odmalowane klatki schodowe, wymienione świetliki, zlikwidowano duży stary zbiornik na wodę, zbyt mocno obciążający konstrukcję pałacu, założono nową skrzynkę do prądu oraz podzielono ziemię należącą do pałacu między mieszkańców. Dzięki temu każdy ma swój ogródek."
Może odzyska świetność
Ania pisała też o historii pałacu, jaką opowiedziała jej Jadwiga Pawlikowska, mieszkająca od dziecka w domu stojącym obok.
"Ostatnim właścicielem był ewangelik Artur Cyma. Był bardzo zamożny, przystojny, szanował pracowników. Mieszkał tu wraz ze swoją kobietą Anną Dominik oraz służbą. Miał wiele hektarów ziemi, chlewnie, owczarnie, a także stajnie. Na jego ziemi pracowali prawie wszyscy mieszkańcy wsi. Ja sama już w bardzo młodym wieku przerywałam buraki i kopałam kartofle. Zawsze na Święta Bożego Narodzenia wszyscy pracownicy dawali koszyczki, w które Cyma wkładał słodkości. Taki dobry człowiek. W pałacu wszystko było śliczne - oszklone werandy, kryształowe żyrandole, piękne meble. Nie to, co teraz. Cyma zmarł podczas II wojny światowej. Pochowano go w jego ziemi, w rodzinnym grobowcu, który podobno ktoś zdewastował szukając cennych przedmiotów. Pozostały po nim jakieś resztki, a po Cymie tylko dwa wielkie drzewa, buk i jesion. I jedna z wielu stajni.
Może po jakimś czasie pałac, dzięki temu, że jest nasz, odzyska dawną świetność..."
I odzyskuje
Jedziemy szosą ze Smętowa na Lalkowy. Nagle - musimy gwałtownie hamować. Szara bryła pałacu na górce od frontowej strony wygląda jak malowanie. Uderza świetny dobór barw. Przez gasnące barwy alei widać mocne brązy i jasne opaski okien oraz tła gazonów. Zachodzimy przez frontowe drzwi do mieszkania Beaty i Bartłomieja Kozłowskich.
Oboje pracują w Muzeum Archeologicznym w Gdańsku, ale pochodzą stąd: ona z Lisówka, on ze Smętowa. Kupili część pałacu "trochę z sentymentu, trochę z zainteresowania historią i trochę z chęci wskrzeszenia tego podupadającego dworu". - Widziałem go codziennie. On jest piękny - mówi Bartłomiej. - Eklektyczny, mniej więcej z 1860 roku. Obecnie zamieszkuje tu 10 rodzin. Ma 850 metrów kwadratowych powierzchni użytkowej. Tu, gdzie urządzamy mieszkanie, była sala balowa. Ma 5,40 metrów wysokości i 105 metrów kwadratowych.
Spoglądamy z podziwem na pięknie odnowione i gustownie pomalowane pilastry z głowicami w porządku jońskim i sufit z oryginalnymi geometrycznymi freskami, który został odkryty przypadkowo, podczas przygotowań do malowania. Brat Bartłomieja, Marek, zaczął zdrapywać wapno i się pokazały. Z kolorami ścian świetnie współgrają kolory oryginalnych dech podłogowych i starych mebli. Niedokończona jest jeszcze antresola - pomysł oczywisty przy takiej wysokości.
- Miałem różne pomysły na to wnętrze - opowiada dalej Bartłomiej. - Chodziło o rozwiązanie problemu, jak je urządzić, żeby było funkcjonalne, ale zarazem żeby nie straciło walorów dekoracyjnych, jakie miała ta sala balowa. Dlatego jest tu lekka konstrukcja z drewna, antresola, która nie zamyka przestrzeni od góry.
Wspólnota
Skąd taka zmiana? - Działamy na tej zasadzie wspólnoty - wyjaśniają Kozłowscy. - Jest nieformalny zarząd, osoba zbierająca pieniążki na te działania, które te zrobiliśmy i na wydatki bieżące: wywóz szamba i śmieci. Są zebrania, na których się rozliczamy. Elewacja to dzieło wspólne. My zaczęliśmy od naszej, środkowej części własnymi środkami (od tej strony ściana ma trzech właścicieli), dołączyli inni. Dzięki temu ta reprezentacyjna część tak wygląda (z drugiej strony było podwórko, toczyło się życie). Wyeksponowaliśmy urodę elewacji z ciekawymi pięcioma medalionami. W jednym, skrajnym, uszy wazy przedstawiają łeb z rogami kozła bądź barana, który gryzie źdźbła trawy. Sporo napracowali się przy tym Adam Barabaś i Piotr Saboń. Poświęcili urlop. Co do reszty... Będziemy partycypować w kosztach całego pałacu. I odnowimy cały pałac. Na tym polega siła wspólnoty, że bardzo dużo mogą zrobić razem.
Uratować kasztanowce
Jeszcze jest sporo do zrobienia, ale obecne dokonania każą patrzeć bardzo optymistycznie na przyszłość tego obiektu. Gdyby tak jeszcze zostało uporządkowane otoczenie z piękną aleją z kasztanowcami, wiodącą ostro w górę do centralnych drzwi, poprzedzone schodami i tarasem. Niestety, kasztanowce - jak w całej Europie - dotknęła choroba.
- Aleja nie należy do nas, ale trzeba by się nią zająć. Ludzie na ogół mówią, kiedy grabi się liście: "Chłopie, nie sprzątaj tego i tak napada" - mówi Bartłomiej. - A to trzeba zagrabić i spalić, bo robak gromadzi się właśnie w liściach i umie fruwać. Jest cała aleja kasztanowców i jej uratowanie byłoby niezwykle kosztowne. Szczepionka na jedno drzewo na rok kosztuje około 200 złotych.
Aleja nie należy do mieszkańców pałacu. Może jednak ktoś się zainteresuje jej losem. Nie ma w powiecie drugiej takiej. A pałac? Za rok, dwa będziemy patrzeć nań jak na piękną królewnę, która była zaklętą żabą i którą w końcu pocałował królewicz.
Tadeusz Majewski
1. Odnowiona Elewacja pałacu w Smętówku. Fot. Sebastian Dadaczyński
2. Beata i Bartłomiej Kozłowscy urządzają wnętrze swojego mieszkania - byłej sali balowej bardzo pomysłowo i bardzo gustownie. Fot. Sebastian Dadaczyński
3. Te freski odsłoniły się przypadkowo. Fot. Sebastian Dadaczyński
4. Ciekawy gazon z rogami barana. Repr. Sebastian Dadaczyński
5. Pilastry w mieszkaniu Kozłowskich. Fot. Sebastian Dadaczyński
Za magazynem Kociewiak - dodatek do piątkowego wydania "Dziennika Bałtyckiego"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz