sobota, 9 lutego 2002

Edmund Dywelski - na pamiątkę Luśce

Wspomnienia z mojego życia

W 1924 r. ukończyłem szkołę w Białachowie. Po 3-miesięcznym przygotowaniu w szkole ćwiczeń przy Seminarium Nauczycielskim w Bydgoszczy, gdzie dostałem się jako wolny słuchacz dzięki staraniom mojej ciotki Bronusi (siostry mojego ojca), w 1925 roku zdałem egzamin do Państwowego Męskiego Seminarium Nauczycielskiego w Bydgoszczy.

W tamtych latach za naukę w szkołach średnich i wyższych trzeba było płacić. W seminariach nauczycielskich 80 zł rocznie, a w 8 letnich gimnazjach 20 - 30 zł miesięcznie. Dla porównania mój brat Jan jako robotnik w tartaku, w Kaliskach zarabiał 50 - 60 zł miesięcznie. Za pobyt w internacie płaciłem w 1925 r. 30 zł, a w 1929 r. 55 zł miesięcznie.

Mało kto ze wsi uczył się w szkołach średnich. Szkół zasadniczych zawodowych do roku 1932 nie było - zawodu uczono się u rzemieślników, gdzie też płacono dodatkowymi usługami. W całym okresie międzywojennym (19 lat) z Bytoni tylko Paweł Klaman ukończył szkołę średnią, a potem Seminarium Duchowne. Został księdzem, a hitlerowcy w 1939 r. go zamordowali.

W Seminarium Nauczycielskim - szkole na wysokim poziomie - byłem uczniem średnim. Z tego okresu warto zanotować, że mieliśmy bardzo dobrą orkiestrę symfoniczną. Nauka gry na skrzypcach była obowiązkowa, a na innych instrumentach dobrowolną. Mnie profesor zlecił grę w orkiestrze na oboju. Raz w roku dawaliśmy koncert dla miasta. To było wielkie wydarzenie dla całej Bydgoszczy.

Drugą atrakcją naszej szkoły były wycieczki krajoznawcze. Każdy uczeń winien przynajmniej raz odbyć w czasie wakacji pieszą wycieczkę po Polsce. Ja brałem udział w dwóch wycieczkach. Pierwsza, w roku 1928, z Bydgoszczy nad morze. Pięciu kolegów przywędrowało pieszo do mnie, do Białachowa, a potem ja powędrowałem z nimi przez Kościerzynę, Kartuzy do Orłowa, które leżało na granicy Wolnego Miasta Gdańsk.
Tam nocowaliśmy nad brzegiem morza, w lesie, na wysokiej
skarpie. Następnego dnia brzegiem morza doszliśmy do Gdyni, a potem statkiem dopłynęliśmy na Hel. Stamtąd, wzdłuż Helu, doszliśmy do Wielkiej Wsi i dalej, przez Puck, Swarzewo, do Gdyni. W czasie wędrówki każdy miał plecak i koc. Nocowaliśmy w szkołach czy w lesie. Do domu jechaliśmy z Gdyni pociągiem przez Gdańsk.

W następnym, 1929 roku, wybraliśmy się w piątkę pieszo z Bydgoszczy, przez Szubin, Poznań, Kalisz, Częstochowę, Śląsk, Baranią Górę, Babią Górę, Żywiec, do Zakopanego. Tu, też pieszo, na Giewont, potem przez Zawrat do Morskiego Oka i na Rysy. Z powrotem szosą z Morskiego Oka do Zakopanego. Do domu wracaliśmy pociągiem przez Kraków, gdzie zwiedzaliśmy Wawel i Rynek, a na drugi dzień - dalej, pociągiem, do Bydgoszczy.

W czasie wędrówki nocowaliśmy, a także nieraz jedliśmy obiady na plebaniach czy we dworach, ale w górach za wszystko trzeba było płacić. Odwiedzaliśmy też w drodze wszystkich naszych krewnych. Ja miałem ciotkę Przełożoną Klasztoru w Wągrowcu, kuzyna — majora pilota w Poznaniu i brata Władka -policjanta w Częstochowie. Tam zatrzymaliśmy się na dwa dni. Cała wycieczka trwała miesiąc.Inna grupa kolegów w tym roku była na Polesiu.

Po 5 latach, w maju 1930 roku, zdałem maturę i zostałem nauczycielem. Strasznie się cieszyłem, że już nie będę ciężarem dla rodziców i sam będę zarabiać. Jednak tu, na Pomorzu, pracy nie otrzymałem, bo rozpoczął się kryzys w Polsce (rok wcześniej na świecie). Rząd zaczął oszczędzać w pierwszym rzędzie na oświacie.

Premier rządu polskiego Kozłowski powiedział w Sejmie, że chłopaczkowi ze wsi wystarczy, gdy nauczy się liczyć do tysiąca i czytać książeczkę do nabożeństwa. Zwalniano nauczycieli. Klasy w szkołach powszechnych miały liczyć 60 uczniów, a w klasach łączonych, jakie były w mniejszych wsiach, nawet 80. Ja parę lat później uczyłem w Bobrowiczach na Polesiu sam jeden 140 uczniów. Szkoła mogła istnieć, gdy miała co najmniej 40 uczniów. W tym samym czasie na przykład w Szwecji 12 uczniów, a gdy było w osiedlu mniej, to nauczyciel dojeżdżał do uczniów.

Fragment pamiętnika.

Na podstawie Tygodnika Kociewiak 2000 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz