poniedziałek, 18 lutego 2002

Pałac kupuje się raz w życiu

Konrad Ber: Od dwóch lat szukałem pałacu. Widziałem i ładniejsze, i tańsze, i bez ludzi, ale o tym, że kupiłem ten w Sucuminie, zadecydowała kwestia lokalizacji. Dzięki temu ten pałac zarobi na swoje utrzymanie. Ale motywem zakupu Bera nie były bynajmniej pieniądze. - Jestem zaangażowany w sposób emocjonalny w uratowanie tego zabytku - zdradza w rozmowie

Kociewski wyrzut sumienia

Pałac w Sucuminie stał do niedawna niczym wyrzut sumienia kociewskiej historii i kociewskiej indolencji. Pory bezlistne obnażały jego niszczejące piękno, latem litościwie zasłaniały go drzewa i samosiejki. Znany łódzki antykwariusz Konrad Ber (54 l.), od maja tego roku właściciel pałacu, pierwsze co zrobił, to uporządkował park ("niestety resztóweczkę"). Pozostawił zdrowe 100- 150-letnie lipy, dęby, kasztanowce i około lOO-letni modrzew, chore wyciął ("drzewa też umierają"). Wyciął też z czterdzieści 30-letnich topoli, które nasadzone równolegle do szosy, zasłaniały obiekt i stanowiły zagrożenie dla ruchu.

- Dzięki temu odsłonił się widok na kociewskie pagórki i jezioro. Ba, widać nawet kościółek w Suminie - zauważa Ber.

Mówi już "kociewskie", choć jeszcze w maju, kiedy kupował pałac, o Kociewiu nic nie słyszał.

Czystka w parku odsłoniła też i pałac. W miejscu, gdzie istniała niedawno wiejska kaplica, Ber urządził filię swojego łódzkiego antykwariatu. Na razie eksponatów ma niewiele, sprowadził je z Łodzi, ale tutejsi już znoszą starocie (w trakcie naszej rozmowy też przynieśli: dwa dzwonki i angielską lampę naftową).

Kim jest Ber

Jest kolekcjonerem od wczesnych lat. Zaczynał od filatelistyki, numizmatyki, potem zainteresował się antykami. Na 25-lecie Ogólnopolskiego Ruchu Kolekcjonerskiego otrzymał wyróżnienie, z czego jest dumny. Natomiast z wykształcenia jest chemikiem i wiele lat pracował w tej branży w Łodzi.
- Zamiłowanie do antyków to jest choroba - żartuje Ber. - Każde kolekcjonerstwo to jest uzależnienie - jak papierosy i tak dalej. A pałac? Cóż, to taki trochę większy antyk. Kupiłem pałac, raz w życiu.. Chociaż pałacami pewnie też można handlować. Od dwóch lat rozglądałem się za jakimś zabytkowym obiektem do zagospodarowania. Obejrzałem około trzydzieści na terenie całej Polski, w różnej cenie, w różnym stanie, niektóre z lokatorami, niektóre puste. Zdecydowałem się na ten z racji niewątpliwej urody architektonicznej i bardzo dobrego położenia przy znaczącej drodze, która przebiega bezpośrednio przy parku. Przeczytałem o nim anons w Rzeczpospolitej. Pewnego dnia wsiadłem w samochód i przyjechałem obejrzeć. Nigdy nie słyszałem o Kociewiu. Wiem, że jeszcze niedawno właścicielem pałacu były zakłady mięsne z Gdańska, które rozpadły się 8 lat temu, a potem obowiązki właścicielskie przejęła gmina Starogard, która od 4 lat próbowała go sprzedać. No i wreszcie sprzedała.

Za ile pałac?

No właśnie. Mniej więcej wiemy, ile kosztuje domek, metr kwadratowy bloku, ale pałac?

Ostatnia cena wywoławcza wyniosła 700 tyś. zł, ale przy zobowiązaniu gminy, że potem w ciągu roku zapewni wszystkim mieszkańcom pałacu i rządcówki (inwentarski budynek obok, dawna siedziba rządcy) mieszkania.

- Chcieli dostać pieniądze najpierw, za obietnicę, że wyprowadzą ludzi. Ale taka sytuacja jest niepewna - komentuje to Ber.

Skorzystał z innej formy zbycia - wziął obiekt łącznie z lokatorami. Po zastosowaniu ustawowej zniżki i zwolnieniu gminy z obowiązku zapewnienia 16 rodzinom mieszkania zapłacił 200 tyś. zł. W sumie pałac-1570 m2 i budynki przyległe: rządówka ze stajniami -z 1500 m2,owczarnia - z 1000, stara świniarnia - z 600 metrów. I dwie chlewnie z lat 70., o czym napiszemy niżej. Jakby tak policzyć bez współczesnych chlewni z 5 tyś. m2.
Ber: Mój przyjaciel kupił XVII-wieczny zamek od rządu niemieckiego za l markę, pod warunkiem, że będzie dbał o ten obiekt. I otrzymał 1,2 mlnDM na remont. Niemcy wiedzą, że właściciel nie zabiera pałacu do grobu, że w pewnym sensie taki pałac jest dobrem narodowym. U nas owszem, można się ubiegać o dotację, ale to droga przez mękę. Więc próbuję zagospodarować ten obiekt własnymi funduszami. U nas jest ciężko z gotówką, dlatego tak długo ten pałac był sprzedawany.

5 tyś. metrów kwadratowych za 200 tyś. złotych. Przy takiej skali obiektów i ich charakterze nie jest ważne, ile to kosztowało, ale ile trzeba będzie w to włożyć.

- Sam pałac wymaga dużych nakładów finansowych. Pokój hotelowy też można zrobić za kilka tysięcy złotych, ale można i za kilkadziesiąt. Są to znaczne sumy. A ogrodzenie? A pozostałe budynki, które nadają się już tylko do rozbiórki? A zapewnienie lokatorom mieszkań? Bo na mnie spoczywa ten obowiązek. Podjąłem takie zobowiązanie wobec gminy. Jeżeli będę potrzebował więcej miejsca, to zapewnię ludziom mieszkania do wynajęcia nie gorsze od tych, w których mieszkają. Ewentualnie w grę wchodzą jakieś refundacje finansowe. Na spotkaniu z nimi okazało się, że wszyscy chcą pozostać w Sucuminie.

Obiekt musi na siebie zarabiać

Można sobie zadać pytanie, dlaczego ludzie kupują pałace.

- Ze względów prestiżowych, snobistycznych, niektórzy robią jakiś hotelik - wymienia Ber. -Odrestaurowują środkami pochodzącymi z innych źródeł. Ja zamierzam odnowić ten pałac przede wszystkim na potrzeby własne. Filia mojego łódzkiego antykwariatu już tu funkcjonuje. To ma być siedziba, która jednocześnie ma przynosić dochód. Z racji lokalizacji to miejsce ma zarobić. Oczywiście poprzez zmiany historyczne to miejsce jako ewentualny folwark straciło bezpowrotnie ekonomiczny sens. Poprzedni właściciel miał tutaj 360 ha ziemi, gorzelnię, młyn i to wszystko pracowało. Dochód uzyskiwany z tej działalności był między innymi kierowany na utrzymywanie pałacu, parku i resztówki podworskiej, dziś w większości wykorzystywanej jako dom mieszkalny - mam 15 rodzin. A tej ziemi już nie ma. Ja chcę uruchomić tutaj miejsca noclegowe, hotel, restaurację i to ma dać pieniądze na utrzymanie pałacu. Po 5 latach obiekt powinien sam na siebie już pracować. Nie będę dopłacał, bo nie jestem Rotszyldem, chociaż wcale bym się nie zmartwił, gdybym do tej rodziny należał.

Style

Marzycielstwo hobbysty czy chłodny realizm? A może i jedno, i drugie, co ponoć daje najlepsze wyniki.
- Handluję antykami, żyję wśród antyków - mówi "pan na Sucuminie". I się zapala. - Tu widać gdańską robotę.

Z wielkim znawstwem opowiada o ornamentach drzwi, witrażach, schodach, jakże skromnych pozostałościach.

A sam pałac?

- Sytuacja trochę mieszana. Jest część starsza, z 1860 r., w stylu neoklasycystycznym, dość czysta w formie. Ale to nie jest najstarsza data. Jak to często bywało z pałacami, na jednym miejscu, na starych fundamentach, kiedy dwór ulegał technicznemu zniszczeniu albo przestawał być modny, budowano nowy dwór, częściowo wyburzając stary lub burząc całkowicie. I tu tak jest. Dwór stoi na fundamentach... gotyckich, więc można powiedzieć, że przez ostanie 600 -700 lat zawsze był tu jakiś budynek, być może i sakralny. Zachowała się jedna piwnica gotycka z oryginalnym oknem gotyckim o grubości ściany powyżej 1,5 m. Fundamenty są zbudowane z nie-ociosanych głazów polnych i cegły. Na tym do istniejącego starego dworu dobudowano być może w XVIII w. pałac neoklasycystyczny na podmurówce z ciosanych głazów. W tamtej zachodniej części z interesujących wnętrz zachowała się lustrzana sala balowa (tylko luster brak), reszta została zdewastowana. Nie ma wyposażenia ruchomego. Nie chodzi jedynie o meble. Jeszcze w rejestrze z 1977 r. w sali balowej wisiał żyrandol brązowy. Wsiąkł. Tutaj, gdzie rozmawiamy, w przedwojennej bibliotece, też był. Wszystko co pan widzi, przywiozłem z Łodzi. A przekazano mi to, co było wpisane - dwa żyrandole.
Jedną część pałacu opisaliśmy. Teraz ta wschodnia, z wieżą. Ok. 1890 roku wyburzono stary dwór - XVIII - wieczny(?) i na to miejsce zbudowano reprezentacyjny pałac (pałac to już nie jest dwór), zawierający elementy eklektyczne i wczesnej secesji niemieckiej. Eklektyczne, czyli taka powtórka z historii. Na budynku są ozdobniki z Ludwika XVI, formy barokowe, klasycy-styczne, ale najwięcej jest form oryginalnych secesyjnych (koniec XIX w. i pocz. XX w.). To wszystko się znajduje na starych gotyckich murach. Piwnice są bardzo wysokie. Są tu już tak duże nawarstwienia, przeróbki, że nie jestem w stanie wyrokować, co i kiedy. W dokumentach nie ma o tym wzmianki, chociaż prowadzono badania, jaki był charakter tej budowli. Najprawdopodobniej obronny, a po przebudowie ozdobny.
Jeśli idzie o przynależność - od XV w. do drugiej połowy XIX właścicielami obiektu były rodziny

polskie. W drugiej połowie XIX wieku przeszedł w ręce niemieckie na zasadzie sprzedaży.

Co się zachowało?

Z wystroju wnętrza do dzisiaj dość dobrze zachował się wystrój sali balowej (lustrzanej), są sztukaterie. Niestety podłoga jest współczesna. Zerwano starą nieudolnie położono współczesną klepkę słabej jakości. Zachowała się ciekawa secesyjna klatka schodowa łącznie z werandą. Schody zdewastowane, brakuje tralek. Jedna sala, klatka schodowa w pierwotnej formie, reszta - ruina. I pomieszczenia w nowszym skrzydle - dawna biblioteka i jadalnia ze snycerką neobarokową secesyjny łącznik z czytelnią miejscem, gdzie siedzimy, w kształcie litery omegi i uchylne drzwi na zawiasach, takie jak w saloon barach. Kominek - oprócz blach tandetna, I przykra niespodzianka - ukradzione okna. Z zewnątrz była opuszczona stara żaluzja, a od wewnątrz stał ołtarz i przed kupnem nic nie było widać. Po odsunięciu ołtarza okazało się, że otwory okienne są częściowo zabite deskami, za które wciśnięto słomę. Sześć par okien do zrobienia, które stolarz musi zrobić według starych wzorów! Z ciekawostek na plus - odkryłem drzwi, dotąd zablokowane współczesną boazerią. Prowadzą po kręconych schodach, do pańskiej piwnicy. Stąd więc było zejście do piwnicy, z piwnicy nie-krępujące wejście do ogrodu i, również po kręconych schodach wewnętrznych, wejście do sypialni na piętrze. Ogrzewanie -pozostały tylko dwa stare kaloryfery. W piwnicy odkryłem nawet resztki starych malowideł na suficie.

Spustoszenia

- Obiekty pozbawione dozoru stają się w ciągu miesiąca -dwóch ruinami - zauważa Ber.

Zwiedzając liczne dwory i pałace w Polsce napatrzył się na te dewastacje. Wyrwane okna, drzwi, piece, bezsensownie porobione dziury w ścianach. Napatrzył się na ruiny. Według niego w części tego narodu jest jakiś demon zła i zniszczenia.

Próbuję oponować. W okresie socrealizmu zabito w nas zmysł estetyczny - mówię. Poza tym to lokowanie PGR-ów do pałaców... A jak z tą dewastacją było w Sucuminie? Kiedy najwięcej stracił?
Ber: Najbardziej dostał w radosnych latach Gierka, kiedy powstawały współczesne obiekty przemysłowe (hodowla świń -15 tyś. ton), zbudowane przez Zakład Hodowlano-Produkcyjny - filia Zakładów Mięsnych w Gdańsku. Powstały betonowe silosy o tajemniczym przeznaczeniu, no bo dlaczego fundamenty mają O,5 m szerokości i są zakotwione? Mam podejrzenie nie do udowodnienia, że docelowo te silosy były przeznaczone na jakieś hangary pod ciężki sprzęt, a dopiero później zrodził się pomysł na hodowlę.

Jakby mu było mało metrażu, to jeszcze dostał takie dwie nowoczesne świniarnie - silosy, bo w ten sposób podzielili grunt. Mało tego, konserwator nie chce dać mu zezwolenia na oddanie tych silosów sąsiadującej obok firmie Bat Forum.

- Ja wziąłem obiekt zabytkowy, a nie współczesne bunkry. Chętnie się ich pozbędę. Nie będę ich rozbijał, bo to ogromne koszty. Samo wywiezienie gruzu to kilkaset ciężarówek.

Spacerujemy po starych, XIX-wiecznych zabudowaniach gospodarczych. Określamy stan dewastacji: owczarnia, chlewnia, rządcówka połączona ze stajniami. Wszystko w opłakanym stanie. Z racji nieprzeprowadzania remontu i z racji braku dozoru nawet zaczęli wycinać ze stajni belki połaci dachowej. Wybili szyby. W stajni, gdzie widać nawet kafelki, leżą popękane poidła. Ktoś chciał wyrwać jedno, zniszczył dwadzieścia. W końcu i te dwudzieste pierwsze też zniszczył. Strasznie się napracował i nic z tego nie miał. Widziałem obiekt pod Kępnem z 1700 r. (zachował się kamienny portal z herbami i datą). Chcieli za niego 30 tyś. zł. Tam był PGR. Ludzie, jak dostali mieszkania, wszystko dewastowali. Nawet drzwiczki i metalowe części z pieców powyrywali i rzucili w pokrzywy. Na dodatek ten eternit - wiadomo, z azbestem

i będą problemy z demontażem. Dzwonnica - dzisiaj transformator. Dzwon jeszcze jest (nie ukradli, bo był pod prądem o bardzo wysokim napięciu).

- Wyremontowanie 1000 m-kosztuje x pieniędzy, natomiast ile kosztuje wyremontowanie budynku, gdzie jest zdewastowane pokrycie dachowe, betonowe podłoża i ceramiczne poidła zostały po niszczone, szyby powybijane? - wzdycha Ber. - Tylko zachował się ten pałac, bo mieszkali w nim ludzie.

tekst Tadusz Majewski

Na podstawie Tygodnika Kociewiak 2000 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz