wtorek, 5 lutego 2002

"Pierworodna tajemnica świata"

Już wkrótce na rynku księgarskim ukaże się czwarty tom wierszy starogardzkiego poety Jana Majewskiego. Niżej zamieszczamy posłowie jednego z najwybitniejszych współczesnych krytyków i projekt okładki

Wierszy Jana Majewskiego, zgromadzonych w tomie "Podmiot i figura" raczej nie wypada — Czytelniku — mechanicznie "zaliczyć". Należy im się większa uwaga, szczególna troskliwość i zdumione zapatrzenie w wytknięty przez autora cel.

Bowiem postanowiono tutaj zdać sprawę z niezwykłego stanu ducha, jaki osiągnięty został przez poetę i bohatera tych wierszy w późnym okresie życia, w dojrzałości będącej zwieńczeniem bogatej w doświadczenia egzystencji. Nie mamy więc do czynienia z kreacją w stanie czystym, z estetyczną grą, a raczej z czymś w rodzaju misterium autentyzmu przeżycia. Rozgrywa się przed oczami duszy odbiorcy dramat podsumowywania,

l chce się wierzyć odkrytej prawdzie. Prawdzie odkrytej przez wrażliwego człowieka i rzetelnego poetę. Intuicja starości, którą każdy z nas w sobie nosi, podsuwa obrazy pokrewne symbolicznym obrazom Majewskiego. Są to — jak sądzę — obrazy "ostatecznego dojrzenia". Bohater nazywa to oknem odsłaniającym stare widoki na nowo ujrzane.

Dojrzał - w sensie: "wreszcie zobaczył", ale również "osiągnął pełnię rozwoju," Tylko akcenty i proporcje / są rozłożone jak gdyby inaczej. W tym miejscu dotykam kwestii smaku. Smaku tych wierszy, zapachu, ich sensualnej wyrazistości. Odsłaniają nowe widzenie -doznanie źródłowej istotności -któregoś dnia uzyskane przez podmiot. Wyrazistość owa pojawia się w bardzo szerokim rozwarciu pola widzenia. To coś pomiędzy podmiotem a figurą jego nieustannego zachwytu dla świata. Ten zachwyt nieraz gorzknieje, ciemnieje, pojawiają się na nim drobne rysy. Jednakże dominującym wątkiem lirycznego monologu wydaje się być głód życia, nienasycenie blaskiem, przestrzenią, formami dookomego istnienia.

Symboliczne otwarcie okna w pewien kolejny, a jednak szczególny, poranek stało się punktem wyjścia do zawartej w szeregu wierszy medytacji. Bohater rozpisany na wiele "figur retorycznych", postaci wiodących -— od obserwatora przyrody po piszącego autobiografię - największą wyrazistość osiąga w masce mędrca, który Dopiero teraz / po wielu lalach niezwykłych doświadczeń wreszcie dostrzega przez oplatająca codzienność sieć drobiazgów zarys całości. Ta całość określana jest jako Prawda. Dochodzi się do niej w pokorze, z wiersza na wiersz, krok po kroku. Niejako buduje się jaz obserwacji potwierdzających trafność. Elementy tego objawienia układają się w zbieżne ze sobą ciągi.

Cykl obrazków z dziecinstwa poświadcza ważkość pierwszych doświadczeń, zadomawiających bohatera w harmonii wszechrzeczy, w nadprzyrodzonym porządku odczuwanym pośród najbliższych, w kręgu domowego ogniska. Tam zrodziło się przeczucie sensu, przekonanie o istnieniu prawdy tuszującej codzienny fałsz. Teraz właśnie po latach, w chwale osiągniętej naddojrzałości, wraca się do tych pierwotnych doświadczeń i najgłębszych doznań "mocy Ducha". Towarzyszą temu słowa, odwieczne znaki porozumienia miedzy tam a tu, między kiedyś i teraz. Wsłuchiwanie się w ich melodię jest w istocie współuczestnictwem w liturgii, w tak zaskakująco zaistniałym stanie ducha, w tym, co było skryte/ za gwałtownością pragnień nicością spełnienia.

Od "filozofii bytu", jaką się tu uprawia, nie wieje — na szczęście - scholastycznym chłodem. To następny dowód poetyckiej rzetelności, wiarygodności tych wierszy. Piękne są nich te fotografie mijanego świata w jego roślinno-zwierzęcych drobinach, w opisach mechanizmów zachowań żyjątek i żywotów. Fauna i flora zachwytu, objawienia i upojenia widzialnym, przeżytym, to kolejny dowód na istnienie sprawcy Tajemnicy. Boska racjonalność ujawnia się w najmniejszym listku, biedronce, strukturze mrowiska.

Dawno nie czytałem wiersza tak pięknego jak "Cykoria podróżnik". Jest w nim zarazem rozmach wizjonera i czułość dla przyrody godna świętego Franciszka.
Do tej pory nie słyszałem o poecie Janie Majewskim, Wiele wierszy z tej książki pozwoliło mi go wyraźnie zobaczyć i uslyszeć. Chciał w tym tomie "przezwyciężyć świat", żeby jeszcze bardziej go ujrzeć, ubóstwić. Gzy sztuka się udała? Wielu już próbowało. Tutaj te starania — a i życie całe — podsumowano modlitwą. Jest wieczór. Z ust mędrca sączy się szept: opuść ogniste sionce niżej/ i pozwól nocy zgubić wszystkie niecne drogi/ wysługujące się złu. Czy trzeba jeszcze coś dodać? Poeta to ten, który modli się za nas wszystkich. Zmawia pacierz życiem. Krąży z uporem nawiedzonego w pobliżu wciąż pierworodnej tajemnicy tego świata.
Karol Maliszewski


Podmiot i figura

Dopiero teraz

po wielu łatach niezwykłych doświadczeń gdy prawie już ustaje nurt rzek pełzanie dróg przypływ i odpływ krzykliwych dni rozchełstanych nocy

Dopiero teraz znalazłem okno

przez które widzę prawdziwy krajobraz:

to — co tak długo było skryte

za gwałtownością pragnień nicością spełnienia

Może to tylko łaskawa chwila podobna do tej

gdy senny wiatr kołysał wisielców Villona aby przejrzeli nim zapadnie ciemność by ocenili sami siebie

W takim nagłym widzeniu zamknie - otworzy

się wszystko

odwrócą się wartości przenicuje wiara Ostro się uwypukli najmniejszy błąd i większa będzie jaskółka która śmignęła w wieczność od ślepego mędrca

W mym szczerym oknie obraz widzialnego świata

nie uległ zmianie

Tylko akcenty i proporcje

są rozłożone zupełnie inaczej —

o całą nędzę życia bliższe żywej Prawdzie

Na podstawie Tygodnika Kociewiak 2002 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz