wtorek, 20 listopada 2007

Pani Danka wygrała z Beenhakheerem!

Kaliska, sobota (17.11) - wieczór. W sali domu kultury może być z pół tysiąca osób. Publika reaguje fantastycznie. I nie wychodzi po godzinie 20 na mecz Polski z Belgią!

Pani Danka wygrała z Beenhakheerem!

Podajemy tu za regulaminem Turnieju Sołectw w gminie Kaliska przepis na dobrą imprezę.
1. Każde sołectwo wykona stracha na wróble ze słomy i innych materiałów. Wymiary - min. metr, maks. - półtora metra.
2. Wykonanie sałatki "śledź pod pierzynką". Ocenione zostaną walory smakowe.
3. Konkursy zręcznościowe i inne.
4. Każde sołectwo zaprezentuje polkę, trwająca nie dłużej niż 3 minuty. Każde sołectwo przygotuje parę i muzykę na CD. Jury oceni oryginalność wykonania tańca i dobór stroju.
5. Każde sołectwo przygotuje bajkę pt. "Skąd się wzięła nazwa naszego sołectwa". Czas trwania inscenizacji bajki nie powinien przekroczyć 4 minut.
6. Mini koncert "Ci, którzy odeszli" - polegający na przygotowaniu jednej piosenki z repertuaru - i tu do wyboru: Jantar, Osieckiej, Niemena, Grechuty, Rinn, Kofty, Pawarottiego, Zauchy. Jury będzie oceniać wierność odtworzenia naśladowanej postaci (strój, gesty). Utwory odtwarzane tylko z CD.
Turniej ma aktywizować i integrować. Może uczestniczyć każde sołectwo. Decyzję o przystąpieniu podejmuje Rada Sołecka. Zadaniem rady jest pozyskanie do udziału jak największej liczby mieszkańców i działaczy wsi oraz dzieci i młodzieży. Konkurencje posiadają aspekty zabawowe, sportowe, dydaktyczne i kulturalne oraz promujące sołectwo, uwzględniające tradycje, obrzędy i kulturę regionu. Niezbędne jest także wytypowanie jednego przedstawiciela sołectwa do składu jury. Drużyny sołeckie powinny składać się trzech osób (mile widziany sołtys).
No tak. To przepis, składniki konkursu... A gdzie jest szczypta? Znajdziemy ją w tej relacji.

Jesteśmy w Republice Kaliska
Godzina 17. Ludzi już tłum. Krótko wszystkich wita dyrektor domu kultury Danka Zaremba. Na marginesie - kilka dni wcześniej pani Danka odebrała w Zblewie Kociewskie Pióro - ważną nagrodę za działalność kulturalną. Po chwili tutejszy bardzo liczny chór "Leśne Echo" śpiewa 5 pieśni. Tak występuje na wstępie każdej poważnej imprezy. Czasowo w sam raz, żeby nie zburzyć tempa. Przy stołach siedzą już reprezentacje sołectw. Każdej towarzyszy strach na wróble. - To przeszło moje oczekiwania i marzenia - mówi o strachach pani Danka. Na scenie pojawiają się wójt Antoni Cywiński i przewodniczący Rady Gminy Zbigniew Szarafin. - Turniej sołectw to święto gminy Kaliska - mówi wójt. - Specjalnie innych nie informujemy o naszych wydarzeniach w Republice Kaliska, bo nie ma miejsca. Przewodniczący: - Wszystkie sołectwa będą nagradzane. I miejsce - 500 zł, II - 400, III - 300. Pozostałe po 200 zł (oklaski). Padają też informacje, że na osiem sołectw przyjechało siedem: Bartel Wielki, Czarne, Piece, Kaliska, Iwiczno, Cieciorka, Dąbrowa.
Faktycznie nie ma miejsca. Liczymy "na oko" - już teraz jest z pięćset osób. A przy drzwiach ciągle się kłębi. Przez chwilę rozmyślam też na Wójtowym (czy moim?) określeniem "Republika Kaliska". Wreszcie ta nazwa padła. Nazwa słusznie wskazująca na absolutną inność tej gminy.
Dalej ze sceny. Pani Danka przedstawia już wyżej przez nas nakreślony regulamin. Dodaje jeszcze tylko, że w każdej konkurencji można zdobyć od 1 do 7 punktów.
Wójt informuje, że mieszkańcy Cieciorki mogą być spokojni, bo już nie ma lisa, który tam grasował. Pomogło koło myśliwych. Z sali pada głos obywatela, że przez tego lisa stracił 13 kur. Tak to lis przeszedł do legendy Pani Danka przypomina jeszcze, że po turnieju będzie zabawa do rana.

Dla każdego coś miłego!
Jurorzy oglądają strachy. Ten z Pieców ma na twarzy katalog zatytułowany "Dla każdego coś strasznego" - ze zdjęciami kolejno: sołtysa, wójta, proboszcza, dziecka z wyszczerbionymi mleczakami. Ten z Iwiczna ma łeb z dyni i lampki w oczodołach. Ten z Bartla wygląda jak gangster, a z ten z Czarnego zwraca uwagę pytkami ubranymi w adidasy. Ufff... Niezgłębiona jest fantazja ludu! I miejsca: I - Iwiczno, II - Dąbrowa, III - Bartel Wielki...
Tempo. Teraz polka. Pary tańczą na parkiecie sali, nie na scenie. Pierwsza Dąbrowa. -
- Tańczyli dwa chłopy - podsumuje konferansjerka. Po chwili tańczy Cieciorka. - Dwie dziewczynki. Tak samo Bartel Wielki, Czarne, Piece i Iwiczno. Co jest? Nie ma par odmiennych płci? Jest! Kaliska. Tańczą Jaś i Małgosia. Jaś - Jan Brdak jest ze Starogardu, ale chyba uczuciowo mu bliżej do Kalisk. Trudno się zresztą temu dziwić - gdzie znajdziesz takie klimaty w Starogardzie? Ktoś składa protest. Piece tańczą polkę? Toż to nie polka, a jakaś muzyka westernowa! Słuszna uwaga. Chyba za karę w trakcie tańca dziewczyna gubi but. Ale tańczy dalej. - Kopciuszek zgubił pantofelek! - komentarze. W tej konkurencji I miejsce oczywiście dla Kalisk, II dla Cieciorki, III - Czarne.

Spróbujcie się sprawdzić
A teraz konkurencja intelektualna. Tematyka bajkowa. Pani Danka zadaje pytania, każde sołectwo pisze odpowiedzi. Napiszmy tu te pytania, spróbujcie sie sprawdzić.
- Czym ukłuła się królewna, zanim zapadła w 100-letni sen?
- Jak miał na imię chłopak, któremu urósł duży nos?
- U kogo mieszkała królewna Śnieżka?
- Jak miała na imię dziewczynka, która urodziła się w kwiecie tulipana?
- Jak mieli na imię bracia, którzy byli największymi siłaczami na świecie? Wymień jednego z nich.
- Podaj imię cudownej lampy.
- Ziarnko jakiej rośliny zakłóciło sen księżniczki?
Jak nazywały się kije, które nauczyły rozumu karczmarza?
- Kto towarzyszył Ali-Babie?
- Gdzie zaczyna się większość bajek? Wymień jeden element.
- Dokąd wędrował Koziołek Matołek?
- Jak miał na imię chłopak, który został właścicielem kota w butach?
- Co kupowała Kaczka Dziwaczka u fryzjera?
- Co było w szóstym wagonie w wierszu "Lokomotywa"?
Niby wszystko proste, no nie? Tu wygrywają Kaliska. II miejsce - Bartel Wielki i Czarne, Iwiczno; III - Dąbrowa, Piece.

Przypadkowy plan awaryjny?
Chwilka przerwy i niezwykła konkurencja sprawnościowa. Obręcz rowerowego koła i patyk. Demonstruje Jan Brdak. Jak toczyć to koło patykiem. Umie, bo to była pokoleniowa zabawa (w tłumie słychać: Ja tak sie bawiłem!). Ale coś nie wychodzi, a raczej nie jedzie. Podłoga za śliska? Patyk źle wyrobiony? W tłumie słychać: - To była nasza zabawa! Ja tak się bawiłam! Oj, chyba ten konkurs się nie odbędzie. Ależ skąd! Po chwili pojawia się ciężkie koło od wozu. Ciekawe, czy to plan awaryjny, czy przypadek (a może przypadkowy plan awaryjny?). Konkurencja ulega modyfikacji - toczymy koło na czas, ale nie patykiem. Wygrywają siłacze z Pieców. II - Kaliska, III - Dąbrowa. I przerwa. Jury ma teraz degustować sałatki ze śledziem, a publika w holu może zjeść kiełbaskę.
Podkradam się do stołu z sałatkami "Śledź pod pierzynką". Jurorzy mają już dość, a w półmiskach jeszcze sporo. Ciężko być jurorem, należy więc pomóc. Jem. Takich jak ja, spoza jury, jest jeszcze kilku. - Trudno ocenić, bo trzeba by te sałatki pomieszać - ktoś mi doradza. - W niepomieszanym śledzie są na dole. Po chwili inny głos: - Teraz pić! Trafił na śledzie, a te są przecież słone.

Czy to tylko bujdy?
W kuluarach reprezentacje sołectw przygotowują się do prezentacji bajek. Robię fotkę, jak aktorzy z Iwiczna przebierają się w łosie. Po chwili konkurencja się rozpoczyna. "Skąd się wzięła nazwa naszego sołectwa?". Niektóre teksty są całkiem niezłe pod względem literackim. Ciekawe natomiast, czy to współczesne bujdy, czy mają oparcie na autentycznych motywach. Ale to się sprawdzi. Drukujemy tu kilka z bajek.

Bajka o Dąbrowie
Dawno, dawno temu na Ziemi Kociewskiej żyła sobie rodzina królewska. Stary król i jego małżonka dobrze rządzili królestwem, a poddani mieli do nich szacunek i zaufanie. Ale ten spokój i dobra atmosfera długo nie trwała. Zła czarownica nie mogąc patrzeć na przykładne życie poddanych oraz ich miłość do króla zabrała im coś, co zapewniało dostatnie życie, zaś na jedyne królewskie dziecko, jakim była jasnowłosa księżniczka, wiedźma rzuciła magiczne zaklęcie: Mężem twoim może zostać tylko ten, który odgadnie czego do szczęścia brakuje mieszkańcom tego królestwa. Wielu śmiałków zagadkę tę rozwiązać będzie chciało, a ja będę dalej czarować, aby im się nie udało. Wtedy to księżniczka panną starą zostanie, a królestwo przejdzie w moje posiadanie.
Król nic nie mógł zrobić, jego moc królewska nie działała na tak okrutne czary. Pogrążony w smutku wiedział, że nadszedł już czas, by córkę za mąż wydać. Zwołał służbę i kazał ogłosić, aby przybywali książęta nawet z dalekich stron, mądrzy i roztropni. Tylko w takich pokładał nadzieję.
Oj! Zaczęli się zjeżdżać młodzieńcy na pięknych rumakach. Zadziwiali urodą i odwagą, ale żaden nie potrafił rozwiązać jakże trudnej zagadki. Cóż, że czasami serce księżniczki szybciej zabiło, może i wybrała by męża, lecz nikt z kandydatów nie wiedział, czym unieszczęśliwiła zła wiedźma poddanych tego królestwa.
Kiedy już wszyscy stracili nadzieję, przyjechało jeszcze trzech śmiałków, co to pięknymi i rozumnymi się zwali.
Pierwszy z nich miał na imię Frank. Ach! Śliczny to młodzian i z głową na karku. Myślał, że wiedźma ludziom "Szkółkę Ogrodniczą" zabrała. Niestety, nie o to chodziło. Księżniczka bardzo posmutniała.
Drugi kandydat na męża, królewskiej rodzinie się kłania. Ten, Strych ma na imię. Ach, jaki męski, ale co ma do zaoferowania?
Odzywa się pewnie, wręcz krzyczy: Czarownico oddaj ludziom - las jagodowy!
Jasnowłosa aż drgnęła. Był blisko i dobry miał tok myślowy.
Wszedł wreszcie trzeci, ostatni z książąt na świecie. Księżniczka do niego się śmieje. Młodzieniec pokornie się kłania, a wszyscy znów mają nadzieję.
Na imię mam - Dąb. Słyszałem, że czekasz Pani na księcia, który miłość Ci ofiaruje, a ludziom dostatek dawny przywróci. Poszedłem więc szybko po rozum do głowy i wiem, że skarb, który zabrała Wam wiedźma, to - las dębowy!
Ludzie osłupieli z wrażenia, gdyż wicher się zerwał, gdzieś dzwony biły, a drzewa dębowe na swoje miejsca powróciły. Widzieli to wszyscy, jak las powraca, zaś wiedźma na miotle w przestworza szybuje.
Stary król ręce w podzięce składa, bo lud jego wielce się raduje. Gospodarka leśna w królestwie znowu będzie się rozwijała, a matka natura ludzi obdarzała.
Zięciu mój!- Dębie, rzecze król - oddam ci córkę za żonę. Jesteś wielki i mądry, to zostanie przeze mnie docenione. Ty uświadomiłeś królowi staremu, jaki wielkim skarbem jest las dębowy, więc od tej pory moje królestwo kochane Dąbrową będzie zwane!
I wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
Grażyna Cieplińska

Bajka o Piecach
Za lasami, kiskulami, dawno, dawno temu w pewnym królestwie panował król Marek Wielki. Miał on prześliczną i jedyną córkę o imieniu Irmina. Księżniczce Irminie ciągle było zimno i z tego powodu strasznie chorowała. Król Marek Wielki zamartwiał się zdrowiem córki ogromnie. Wezwał do siebie z pobliskiego Księstwa Borowikowa kucharzy i medyków, którzy przyrządzili księżniczce ciepłe strawy, rozgrzewające mikstury, smarowali leczniczymi maściami, ale nic nie pomagało - choroba postępowała dalej. Księstwo Jagodowe podarowało księżniczce puchowe kołdry i poduchy - nic nie skutkowało. Niedalekie Księstwo Żurawinowe przysłało księżniczce skóry zwierzęce i futra, aby ogrzać zziębnięte ciało księżniczki - nic, brak reakcji. Irmina marniała co dnia.
Lecz nieopodal królestwa mieszkał pewien zdolny i pracowity kawaler Filip Węgielek. Dowiedziawszy się o problemie księżniczki, postanowił służyć pomocą, aby ratować jej zdrowie. Pewnego dnia stawił się przed oblicze króla i rzekł: - Znam sposób, jak pomóc księżniczce. Wybuduję magiczny piec, aby ogrzał zziębnięte ciało księżniczki.
Jak postanowił, tak się stało.
Piec, który wybudował, był śliczny i zaczarowany. Dawał takie ciepło, że rozgrzał ciało księżniczki Irminy, a zarazem jej serce, które zaczęło mocniej bić do Filipa Węgielka.
Król był tak szczęśliwy, że postanowił oddać rękę swojej córki Irminy Filipowi.
Była to bardzo szczęśliwa i kochająca się para.
Po śmierci króla Irmina i Filip mądrze rządzili królestwem.
Piec, który wybudował Filip, odmienił całe królestwo.
Ciepło z tego magicznego pieca do tej pory ogrzewa serca mieszkańców. A resztki wraz z legendą tego pieca leżą na dnie stawu obok remizy.
Ten cudowny piec zapoczątkował nazwę naszej miejscowości. Mieszkańcy Pieców są bardzo dumni z tej nazwy, wiedzą, że Piec może rozpalić ognisko domowe i ludzkie serca.

Bajka o Cieciorce
Skąd się wzięła nazwa naszego sołectwa?
Dawno, dawno temu gdzieś na szlaku bursztynowym na Pomorzu istniała kraina mlekiem i miodem płynąca. Była to kraina znajdująca się w pięknie położonym zakątku świata, chociaż kryła w sobie mroczne tajemnice, których nikt z nas nie chciałby nigdy poznać! Ale poznajmy chociaż tę!
A któż kiedykolwiek zrozumie ten świat? Ale warto próbować poznać choćby cząstkę tej krainy!
Na pagórkach pokrytych pięknym dywanem kwiatostanu pasły się zwierzęta. Lasy przepełnione były zwierzętami, ptactwem wielorakim, a w czystych jeziorach i stawach rzucały się rybki jak marzenie! Ludzie żyjący wtedy byli inni! Kochali świat, jego zalety i wady, brali świat, jaki mieli! Było ciężko, ale oni walczyli i o dobro wspólne, szanowali świat, przyrodę i chcieli być sobie potrzebnymi we wspólnej ciężkiej niedoli, i pomagali sobie jak mogli.
Na tych ziemiach żyło sobie dwóch młodzieńców, którzy żyli jak brat z bratem! Łączyła ich wielka przyjaźń!
Ryszard Pędziwiatr kochał zwierzęta, piękno natury, uwielbiał polować, szczególnie na bażanty i łanie, aby zapewnić rodzicom i trojgu rodzeństwa byt, ale i także zapewniał im opiekę. Rodzina żyła również z uprawiania roli, tak jak i wiele innych rodzin. Miał oswojona maskotkę - samicę cietrzewia, którą uwielbiał.
Henryk Opanowany również kochał przyrodę i ludzi, ale najbardziej uwielbiał łowić ryby - płocice. Miał dwójkę rodzeństwa, którą bardzo kochał i wspierał jak mógł, aby rodzicom było lżej.
Ludzie kochali tych młodzieńców, gdyż wiedzieli, że mogą zawsze liczyć na ich pomoc.
Widząc tę sielankę wiedźma Jasminta nie mogła się pogodzić z tym!
Postanowiła im po prostu zaszkodzić! Zjawiła się pod przebraniem pięknej dziołchy i w pięknej krainie, i zorganizowała zabawę nocy sobótkowej. Stworzyła piękne dziewczyny z różnych zakątków (wątków?), aby ich rozdzielić. Gdy ów Rysiek Pędziwiatr i Henryk Opanowany zakochali się w cud pięknościach, to postanowili założyć już swoje rodziny. Zła wiedźma Jasmina ta widząc ich szczęście ugotowała miksturę śmierci dla dobrodusznych przyjaciół! Wywar z oczek kogutka i grzebyka wraz z trzynastoma łezkami smutku, z dodatkiem garści złości i trzema szczyptami goryczy i ironii. Wywar podsunęła ich żonom i te, nieświadome, otruły ich mężów. Osierocone rodziny i ludzie żyli dalej, ale ich życie już nie było takie! Ich serca przepełniała pustka, ale nie poddawali się i część ziemi nazwali Cieciorka od samicy cietrzewia na cześć Ryszarda Pędziwiatra, które rozciągały się w kierunku Borów Tucholskich. A ziemie w drugim kierunku nazwano na cześć Henryka Opanowanego od jego ulubionych ryb, które lubił łowić, płocic, płotek - Płocicznem. Reszta ziem otrzymała swe nazwy nadane przez dzieci i wnuków na znak wielkiej przyjaźni dwóch młodzieńców, których miłość do swej krainy i ludzi nigdy się nie wyczerpała! Na zawsze, ku pamięci! A wszystkie przykrości i złe uczynki przypisywane są wiedźmie Jaśminacie, która została spalona na stosie! Ku pamięci dzięki tej historii mamy Cieciorkę, Płociczno i resztę tych pięknych naszych zakątków, którymi możemy się szczycić!
G. Anonim

Tu wygrywa telewizja życia
Już trwa mecz Polska - Belgia. Tymczasem tłum nie maleje. Od czasu do czasu ktoś tylko przynosi wieść: zero - zero, jeden - zero... Proszę Państwa, kiedy 10 milionów Polaków siedzi z zapartym tchem przy telewizorach, w Kaliskach siedzą i walczą w domu kultury! Tu wygrywa telewizja życia. Danka Zaremba wygrywa tu z piłka nożną, telewizorem i Leo Benhakerem!
Ostatnia konkurencja. Decydująca? Nie. Już wiadomo, że wygrają Kaliska. Wystawiają zresztą wspaniałego Jacka Felhma w roli Pawarottiego. Zajmuje drugie miejsce (pierwszy jest Czesław Niemen), ale bisuje tylko on...
Taki jest przepis na imprezę, takie składniki konkursu. A szczypta do tego przepisu? Sami ją znajdźcie. Zupełnie jak w bajce.
Tadeusz Majewski

1. Strach z Pieców z twarzą sołtysa i sołtys obok. Fot. Tadeusz Majewski
2. Strach z Bartla wygląda jak gangster. Fot. Tadeusz Majewski
3.
4. Strach z Cieciorki w całości. Fot. Tadeusz Majewski
6. Każdą poważną imprezę otwiera tu chór "Leśne Echo". Fot. Tadeusz Majewski
7. Strach z Iwiczna z łbem z dyni i z żarówkami w oczodołach. Ten to by przestraszył w nocy! Fot. Tadeusz Majewski
9. Strach z Pieców zmieniła twarz z twarzy sołtysa na twarz wójta. Fot. Tadeusz Majewski
10. Polka na dwa chłopy. Fot. Tadeusz Majewski
12. I to jest polka! Fot. Tadeusz Majewski
13. Obrady jury. Obok, aż do drzwi, tłoczą się ludzie. Fot. Tadeusz Majewski
14. Jan Brdak demonstruje, jak się toczy patykiem obręcz od rowerowego koła. Fot. Tadeusz Majewski
15. Nie nadaje się koło od roweru? Jest inne... Fot. Tadeusz Majewski
16. Próbuję objąć wszystkich ze sceny, wychodzi znaczna część. Fot. Tadeusz Majewski
17. W toczeniu koła najszybsi byli panowie z Pieców. Fot. Tadeusz Majewski
18. Degustacja "śledzia pod pierzynką". Fot. Tadeusz Majewski
19. W kuluarach aktorzy z Iwiczna zamieniają się w łosie. Fot. Tadeusz Majewski

Za piątkowym wydaniem Dziennika Bałtyckiego

































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz