niedziela, 4 listopada 2007

Czarne. Biznes na Wdzie?

Czarne, gm. Kaliska. Czy pole namiotowe przy rzece Wdzie może przynosić dochód?

Pani Ania jest didżejem, barmanką i sprzątaczką

Jesień (27.10.2007). Znowu jadę skrótem przez las od szosy Borzechowo - Osieczna do Czarnego (potem Jezioro Trzechowskie - Iwiczno - Frank i "berlinka") ...
Za mostem przy Wdzie mijam puste pole namiotowe i zamknięty bar "Słomka". Smutny, posezonowy pejzaż. Zajeżdżam na leżącą przy rzece posesję Prabuckich, którzy tym polem zarządzają. Aha... Jeszcze jedno - to rozmowa z nimi dała mi temat do napisania felietonu w ubiegłym tygodniu. Pozwolę sobie go tu zacytować:

Rewitalizacje
Siedzimy w domku w Czarnem. Dyskutujemy o Wdzie, która przepływała ze 100 m od okna. - Sto metrów, ale między naszym podwórzem a rzeką jest jeszcze starorzecze - mówi gospodyni. - W ogóle w tej dolinie, w której mieszkamy, istniało naturalne rozlewisko rzeczne. Płytko pod warstwą ziemi dokopie się pan do osadów starorzecza. Bieg rzeki zmienili na początku lat 60. podczas melioracji. Wykopali nowe koryto, ściachali wszystkie zakola. Poziom wody od razu znacznie opadł - dodał gospodarz.

Sama rzeka w takich sprawach nie może zaprotestować. Może jedynie patrzeć z koryta na żyjące na brzegu barany.

Piszę o tym, gdyż żal mi rzek. Ludziska mają co do nich rozmaite plany, nie próbując spojrzeć na świat z ich perspektywy. Dotyczy to także Wierzycy. Ostatnio jakieś tęgie głowy pracują nad planem jej "rewitalizacji", czyli ożywienia. A czy Wierzyca zdycha? Chyba przeciwnie - żyje na potęgę. "Rewitalizacja Wierzycy" to równie bzdurna nowomowa, jak "rewitalizacja Rynku" w Starogardzie, który też tętni życiem. Na temat "rewitalizacji" Rynku mogą się jednak toczyć zażarte spory, bo tam mieszkają kamienicznicy, czyli reprezentanci Rynku, o "rewitalizacji" Wierzycy dyskusji nie będzie, bo ryby głosu nie mają. "Rewitalizacja" tej dzikiej rzeki zapewne będzie wyglądać jak na odcinku starogardzkim, gdzie wzięto ją w koryto z betonu. Mało tego, przy śluzie, od strony tzw. wodospadu, gdzie rzeka z powrotem chciała odzyskać troszeczkę naturalnego blasku, buduje się galerię handlową (i gdzie tu teraz ten cały krzyk nt. wyprowadzania ruchu samochodowego ze starego miasta, jeżeli w jego obrębie buduje się nową galerię?). Pomysłów na rewitalizację czegokolwiek mnoży się mnóstwo. Są i całkiem mądre. Każde jednak działanie dotyczące przyrody powinno się zacząć od jednego - rewitalizacji głowy.
No tak... Koniec felieton.

Może wyścig?
- Ostatnim razem, kiedy tu byłem, bodajże na barze "Słomka" wisiała kartka z informację, że jutro będzie zabawa z okazji zakończenia sezonu.
- To musiał pan być w sobotę przed pierwszym września - mówi Anna Prabucka.
- Tak. To była sobota. Kto tę zabawę organizował?
- Na spotkaniu z mieszkańcami Czarnego widziałam, że się nikt się nie garnie, by zrobić to zakończenie, więc zrobiłam ja. W ogóle wszystko, co jest związane z barem "Słomka", to nasza inicjatywa. Prowadzimy to pole i bar z mężem Bogdanem już trzeci rok. Mąż prowadzi firmę produkcyjno-usługowo-handlową. Pole ma 1,4 hektara, sięga od drogi aż do Wdy.
- Dałbym głowę, że ten bar stoi dłużej.
- Owszem, już piąty rok. Ale wcześniej prowadziła go córka. Teraz studiuje marketing i zarządzanie i nie ma na to czasu.
- Ale można powiedzieć, że macie już pięć lat doświadczeń związanych z zarabianiem na Wdzie. Działacie na wspaniałym odcinek: Czarna Woda - Wda. Wspaniałym, bo taki w sam raz na jednodniowy spływ dla leniuchów.
- To prawda. Liczy 15 kilometrów, akurat na dziennie przepłynięcie. Po drodze są pola w Zimnych Zdrojach i Czubku. Następne są dopiero Młynki.
- W zeszłym roku pokonałem te trasę w cztery godziny.
- To średnia. Mamy oficjalnego rekordzistę. Pokonał tę trasę razem z żoną w półtora godziny. Nie żaden wyczynowiec. Sąsiad, ale mieszka w Niemczech. Nie płynął, by bić rekord. Po prostu oni mieli tylko tyle czasu, żeby zdążyć na wyjazd... Oficjalny rekord, który oczywiście notujemy tylko my.
- Teraz ten rekord będzie upubliczniony w prasie i Internecie. Zróbcie w przyszłym roku zawody - wyścig na trasie Czarna Woda - Czarne.
- A wie pan, że to jest myśl...



Pani Ania pokazuje "Przewodnik dla kajakarzy - Wda". Nie ma pola w Czarnem. Fot. Tadeusz Majewski




Pan Bogdan prowadzi na starorzecze. Po chwili jesteśmy na grząskim terenie. Na zdjęciu za plecami pana Bogdana fragmencik martwej Wdy, w głębi po prawej - domostwo Prabuckich. Fot. Tadeusz Majewski

Kiepski sezon
- Pole namiotowe macie ładne. Niech pani wymieni, co na nim jest.
- Nie możemy stawiać nic trwałego, nic, co stałoby na fundamentach. A to dlatego, że nie ma planu zagospodarowania przestrzennego tego terenu... Co zrobiliśmy? Wspólnymi siłami z zięciem Marcinem Słomką i córką Magdaleną postawiliśmy słupki i urządziliśmy boisko do piłki plażowej. Nową siatkę dostałam od pana, który dzierżawi nam tę ziemię. Powstała budka z gastronomią, od tego roku jest głęboka studnia, a więc można się umyć. Są ubikacje - toj-toje, dwa segmenty z umywalkami. Są ładne siedziska, miejsce na ognisko i wiata. Wszystko to spełnia wymagane warunki pola namiotowego.
- Ile kosztuje miejsce na polu namiotowym?
- Bierzemy 5 złotych od namiotu, bez względu na to, ile używają prądu. 5 złotych od pięciu lat. Drewno my im dowozimy.
- 5 złotych od namiotu... A ile mieliście tych namiotów w tym roku?
- W tym roku było bardzo mało. Rok i dwa lata temu znacznie więcej. Tu wszystko zależy od pogody, a w tym roku lato było zimne i deszczowe.
- No to ile tych namiotów? Tysiąc?
- Nie liczyłam, a szkoda. W sumie było ze 300 przez sezon, czyli przez czerwiec, lipiec i sierpień. Poprzednio mieliśmy sporo ludzi ze Śląska, ale w tym roku ich nie było (widocznie wybrali inną rzekę).

Dla rozrywki?
300 raz 5 złotych to... 1500 złotych. Podzielić na 3 miesiące, to daje 500 złotych.
- trochę mniej, bo nie wszyscy płacili. Na przykład biedni studenci. Od 23 czerwca do połowy sierpnia za friko siedziały też grupki z domu dziecka. Opiekunowie mieszkali przez cały czas, młodzież się zmieniała. Pomagali nam sprzątać... Niech będzie 500 złotych. To wystarcza na prąd i na wyczyszczenie ubikacji. Firma przyjeżdża, wypróżnia i elegancko czyści za 240 złotych na miesiąc.
No to pani, wynika z tego, nic nie zarabia!
- Ale my to robimy dla rozrywki! Ja po prostu nie mam co robić w domu, bo ja jestem niepracującą kobietą.
- Ale nie powie pani, że nie chciałaby pani prowadzić własnego pola namiotowego. Tu zdaje się jest mankament, że to nie jest wasz teren i nie możecie nic tam trwałego zbudować...
- To prawda, chociaż właściciel pola, Józef Kosiedowski, zgodziłby się na wszystko, co byśmy chcieli.
- W czym więc rzecz?
- Gmina nie zrobi szczegółowego planu zagospodarowania tego terenu, bo nie ma tego w planie. Mogłaby zrobić, gdyby właściciel za to zapłacił.
- A... Tu jest pies pogrzebany. Przez okno widać działeczkę. Może tu byście zrobili to pole namiotowe?
- Mamy tylko 32 ary. Myśmy chcieli zrobić tutaj, ale miedzy nasza działką a rzeką jest starorzecze, które należy do kogoś innego... I tak ta woda kiedyś wróci na to miejsce. Teraz jest tam grząska ziemia i woda - pozostałość po rzece.
- Poziom wody się obniżył. A rolnicy narzekają, że się podwyższył przez elektrownię wodną we Wdeckim Młynie i działalność bobrów.
- To nieprawda. Rzeka wypływa z Jeziora Wdzydzkiego. To tam regulują jej poziom.

Jestem didżejem
- Gmina - o ile pamiętam - chciała stawiać chyba na tym polu świetlicę.
- Tak. Gmina się zdeklarowała, że będzie budować świetlicę. Właściciel tego pola też tego chciał. Mówi, że możemy tutaj robić, co chcemy. Podobno w tej sprawie oddał do gminy pismo. Szkoda, że to nie przeszło. Byśmy pomogli. Zrobilibyśmy pokoje, kuchnię, żeby ci zmarznięci mogli sobie zrobić coś ciepłego. Gmina - tak podobno powiedziano - nic dla turystów nie będzie budować.
- Można to zrozumieć, bo jaka to byłaby świetlica wiejska dla turystów? I w dodatku gmina inwestycja na terenie prywatnym? Z drugiej strony - chyba o to idzie, żeby turystyka się rozwijała. To jest chyba interes dla mieszkańców gminy i samej gminy... Hmmm... Ciekawa sprawa.

- Jakby tylko szło się dogadać, to byłoby wspaniale. Ale gmina, jeżeli coś robi, to na swoim terenie. Mąż by pomógł to stawiać, zięć też... Jednak jak na gminnym, to dlaczego mieliby to robić? Myślę, że temat wróci prędzej czy później.
- A zabawy są tu często?
- Dyskoteki są w każdą sobotę. Średnio przychodziło z 70 osób. Przychodzi coraz mniej, bo nas nie stać na żywą muzykę. Miałam trzy razy pana z zespołu "Sami Swoi". Kiedy ludzie się dowiedzieli, że jest zespół, to się ich troszeczkę pokazało. Normalnie to ja jestem dj (didżejem). Puszczam muzykę z DVD. Jestem dj, barmanką i sprzątaczką.
- Może trzeba szukać jakiejś innej formuły imprezy?
- Próbowaliśmy. W ubiegłym roku wpuściłam motocykle. Zrobili straszną siarę. To był zlot wyżywających się facetów na motorach. Miało ich być około dwustu, przyjechało ponad trzydziestu.
- Mnie chodzi o jakąś cykliczną imprezę dla śpiewającej młodzieży. Jest ich sporo, ale nie mają gdzie śpiewać.
- To byłaby na pewno świetna impreza, ale bez Internetu dziś się nic nie zrobi. I w ogóle bez dobrej reklamy. A tu niech pan spojrzy (pani Anna pokazuje książeczkę "Przewodnik dla kajakarzy - Wda"). Tu jest napisane o moście w miejscowości Czarne. I nie ma ani słowa o polu namiotowym.
Tadeusz Majewski - Dziennik Bałtycki, Wirtualne Kociewie

Tel. do pani Ani: 668 956 858.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz